Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2011, 13:47   #18
Slywalk
 
Reputacja: 1 Slywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodze
- O w mordę – zaklął sierżant – Czołg! Wszyscy kryć się! Ed nawiąż połączenie z Grantem, spytaj czy są w stanie nam pomóc.

Kapral skinął głową na znak że zrozumiał i zajął się radiostacją. Alexander w tym czasie wyjrzał jeszcze raz z okopu, by dokładnie przyjrzeć się atakującemu czołgowi. W tumanach kurzu i piasku, zobaczył, atakujących wraz z czołgiem żołnierzy wroga, udało mu się dostrzec co najmniej dwie sylwetki żołnierzy.

- Dowódca czołgu mówi że mu przykro, ale nie jest w stanie nam teraz pomóc- zameldował Lloyd.
- Szlak!

Ze stodoły, w której byli Newman i Walker, odezwała się seria z Brena, w odpowiedzi Panzer I obrócił wieżyczkę i posłał długą serię z podwójnych km-ów w stodołę.

- Musimy rozwalić go w konwencjonalny sposób! Granaty dymne na mój rozkaz! Następnie ja, Ed i Anthony, biegniemy do Pz I, włazimy na niego i wsadzamy mu w bebechy odłamkowe, później wracamy prędko do okopów. Zrozumiano!- wszyscy przytaknęli – Uwaga....- ze stodoły odezwała się kolejna seria z Brena- Teraz! Dymne!

W kierunku czołgu poleciały dwa granaty dymne. Zza czołgu dało się usłyszeć „Achtung Granate”, a po chwili obszar wokół czołg pokrył dym.

Sierżant odczekał jeszcze chwilkę....

- Teraz! Atakujemy!

...i trzy osoby wybiegły z okopów, wrzeszczą ile sił w płucach. Wbiegli w chmurę dymu, na wprost od nich majaczyła sylwetka czołgu, a w miejscu, gdzie powinna być jego wieżyczka, pojawiały się ogniste błyski.

Nagle Alexander natknął się na Niemieckiego żołnierza. W przelocie udało mu się zobaczyć zaskoczenie na twarzy nieprzyjaciela. Bez namysłu wbił mu bagnet w brzuch. Niemiec wrzasnął. Teraz sierżant mógł mu się dokładnie przyjrzeć, był to młody chłopak, najwyżej osiemnastoletni.
Alexander nacisnął spust Enfielda, pocisk trafił parę centymetrów nad wbitym bagnetem. Krzyk Niemca się urwał, nie żył. MacTavish wyszarpał bagnet i ruszył za sowimi ludźmi. Cała ta akcja trwała nie więcej jak kilka sekund. Na Ingrama ruszył kolejny Szkop, doszło do walki wręcz, którą przerwał Ed kosząc Niemca serią z Thomsona.

Dobiegli do czołgu, który powoli wycofywał się z chmury dymu. Ingram z Lloydem wdrapali się na czołg i unieśli górny właz. Wstrzelali do środka resztę magazynka z Thomsona, po czym wrzucili dwa granaty odłamkowe. Szybko zeskoczyli i ruszyli biegiem w stronę okopów , osłaniani przez sierżanta MacTavisha. Nie dobiegli. Zza czołgu wychylił się żołnierz uzbrojony w MP-40 i zaczął do nich strzelać. Obaj padli. Cztery sekundy później padł Niemiec, zabity w wyniku eksplozji czołgu.

Sierżant dobiegł do Ingrama i Lloyda. Anthony jeszcze żył, Ed leżał martwy, strzały z MP-40 podziurawiły jego i radiostację.

- Jak się czujesz? - zapytał Ingrama.
-Seria rozorała mi ramię, więc jak mam się czuć!? - odpowiedział Anthony wskazując na swoją prawą rękę, która obficie krwawiła, poza ręką, krwawił też bark Anthonego. - Ten skurczybyk załatwił mi trzymiesięczny pobyt w szpitalu. Co z Ed'em?
-Nie miał tyle szczęścia.


Alexander podniósł nogi Anthonego i dość brutalnie zaciągnął go do okopu, gdzie czekał z Teylor z opatrunkami.

-Walker nie żyje, Newman wyłączony z walki. Mam tutaj jego Brena. -zameldował Jimmy, opatrując Ingrama.
-Straciliśmy też Ed'a.

W parę chwili szkocki odział sierżanta Alexandra MacTavish stracił czterech ludzi, dobrych ludzi.
 
Slywalk jest offline