Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2011, 16:15   #16
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Od samego początku, jeszcze zanim zdążyła się przyjrzeć innym zaproszonym, Vanessa rzuciła się na nią niczym jakiś drapieżny ptak. „Śnieżna sowa”- przemknęło jej przez myśl-„ tylko one są wystarczająco okrągłe i białe.” Oczywiście jawna niechęć Torreadorzycy nie miała dobrego wpływu na zachowanie Enmy, aż prychnęła widząc jej przepraszające uśmiechy. „Ależ ona sztywna, gdyby mogła pewnie zamieniłaby to miejsce w mauzoleum.” Dziewczyna chwilę przyglądała się zgromadzonym z sofki na której wpół leżała opierając się na łokciach, jej zdaniem stanowili dość ciekawą zbieraninę. Gdyby to nie było zebranie wampirów mogłaby się założyć że szykowała się jakaś impreza.

Wreszcie przyszła pora i ku wielkiej uciesze Enmy okazało się że Vanessa nie jest mile widziana. Różowo-włosa mijając ją posłała jej promienny uśmiech, a potem pokazała język. „Ha ha ha ja wchodzę, a ty nie.”- miała ochotę rzucić jej w twarz, ale to byłoby zbyt dziecinne nawet jak na nią. I oto znalazła się w pomieszczeniu które z miejsca skojarzyło jej się z „salą tronową”. Podchodząc posłała Richardowi promienny uśmiech i pomachała mu dłonią. Prezentował się naprawdę wspaniale, niczym prawdziwy król przyjmujący poddanych. Zasiadła w pierwszym rzędzie i skupiła się na jego słowach. Pan Sparkes obdarowując Księcia karafką przykuł na długą chwilę jej uwagę. Bardzo ciekawiło ją co robi tutaj śmiertelnik.
- Zapewne zastanawiacie się, dlaczego was tu wezwałem…
Im dłużej Książę mówił tym poważniejsza wydawała się sprawa i te teczki, jak w jakimś policyjnym dochodzeniu. Pobieżnie zerknęła do swojej, a potem postanowiła sprawdzić co dostał żywy.
-… Wszyscy macie identyczne egzemplarze…
Trochę rozczarowana wróciła do kartkowania swojej teczki. Identyczne egzemplarze jakoś nie pasowały jej do idei puzzli. „Jeśli naprawdę jesteśmy jak puzzle to każdy powinien dostać co innego”

Znikające młode wampiry, martwi ludzie, okropne rany, śledztwo… jakoś nie potrafiła zrozumieć na co w tej makabrycznej układance miałaby się przydać „świeżość w nie-życiu” które to określenie z pewnością odnosiło się do niej. Pytań na razie żadnych nie miała, zresztą mieszkała w schronieniu Księcia, więc gdyby jakieś ją naszły zawsze mogła zapytać.

Puzzel! Dostała puzzla! Książę był doprawdy niesamowity niby taki arystokrata, sztywniak, ale jak przychodziło do rozdawania prezentów to wychodziła jego prawdziwa natura. Enma rozejrzała się w koło chłonąc miny obecnych. Zobaczyć wampira, który dostał od swojego władcy puzzla... bezcenne! Szczególną uwagę zwróciła na śmiertelnika, sama pasowała do towarzystwa jak kwiatek do kożucha, ale on, on był tu jeszcze bardziej nie na miejscu. Podeszła do niego, obeszła go w koło oglądając sobie dokładnie.
- Chcesz sprawdzić czy twój puzzel pasuje do mojego?- zagaiła wyciągając w jego stronę kawałek tektury.

Lou zdecydowanie nie był równie zafascynowany elementem tektury, co jego nowo poznana, nieumarła koleżanka. Może powinien, któż właściwie wiedział, jakie właściwości może mieć dopiero otrzymany przedmiot? Bo kto o zdrowych zmysłach dawałby swoim podkomendnym niekompletne zestawy tekturowej układanki? Może posiadały jakieś mistyczne cechy? Albo stanowiły tajne karty magnetyczne otwierające jakiś pokój narad, lub inne ustrojstwo? Z tych rozmyślań wyrwała młodego maga dziewczyna o różowych włosach. Starał się jak mógł, żeby nie roześmiać się na wypowiedziane przez nią słowa. Nie chciał się śmiać *z niej*. Boziu broń. Po prostu w jego mniemaniu stanowiła cudowny kontrast względem towarzystwa pozostałych krwiopijców, którzy wszyscy siedzieli tak, jakby połknęli kije od szczotki.
- Powinienem odebrać to, co powiedziałaś dosłownie, czy też dopatrywać się podtekstów?
Ładna zagrywka panie D. Pierwszorzędna, jeśli rozchodziłoby się o barowy podryw. Tym razem nie powstrzymał już uśmiechu. Dość dziwne, jeśli mieć na uwadze fakt, że jeszcze kilka sekund temu wydawał się największym sztywniakiem w tym pomieszczeniu.

Śmiertelnik zareagował najzabawniej ze wszystkich, przyglądał się papierowemu elementowi jakby ten miał mu eksplodować w rękach. Roześmiała się głośno, zupełnie nie przejmując się reakcją towarzystwa.
-Podteksty? Wy faceci wszędzie widzicie jakieś podteksty, nawet w puzzlach. - powiedziała z nagłą powagą w głosie i cofnęła się o krok patrząc na niego spod oka, niby podejrzliwie.

Natomiast jego twarz wyrażała dziwny miszmasz stoickiej (niezwykle kiepsko udawanej) rozwagi i powściągliwości. Miało się wrażenie, że zaraz rozłamie się na dwoje pod wpływem nagłego parsknięcia, co potwierdzał drgający, co jakiś czas, lewy kącik ust.
- Eghm. No tak, najmocniej przepraszam. Najwidoczniej taka nasza natura.
Odrzekł jej tonem, jakiego można by oczekiwać od profesora akademickiego, który właśnie wnikliwie analizuje swoje notatki i nie może dopatrzeć się w nich większego sensu. Ukradkiem zerkał też na innych zebranych w pomieszczeniu, uważnie analizując ich reakcje. Wchłaniana mimowolnie konwersacja spłynie po nich jak woda po gęsi? Będą nią oburzeni? Zażenowani? Może w nieumarłym społeczeństwie dobrą zabawę i pogadanki o niczym traktowano, jako jakieś faux pas? Tak, na tą chwilę Sparkes stał się osobą badacza, analizującą wszystko i wszystkich wokół. Brakowało mu jedynie lupy i fajki.

-Jesteś jakimś profesorem tak?... Prywatnym detektywem? Patologiem sądowym?- próbowała zgadnąć przestając się na razie interesować puzzlem, który wrzuciła do torebki, miała co do niego pewne plany.
-Hmmm... musisz być kimś w tym stylu inaczej Rick by cię nie zaprosił.- zastanawiała się głośno wpatrując się w swego rozmówce jakby miała zamiar wyczytać jego zawód wprost z jego myśli.

- Wyglądam na profesora? Naprawdę? Wiedziałem, że ten garnitur mnie postarza.
Kapkę posmutniał. Spojrzał na swój strój oskarżycielsko, jakby za chwilę zamierzał wytoczyć mu sprawę w sądzie. Pytanie o jego profesję było nieuniknione i w sumie pan Sparkes sprawiał wrażenie zadowolonego, że zadała je właśnie jego nowa koleżanka.
- Powiedzmy, że jestem miłośnikiem różnorakich zagadek i nowel detektywistycznych. Tych ostatnich mam naprawdę sporą kolekcję. Mogę Ci kiedyś pożyczyć, jeśli chcesz.
Słonia w karafce też miał, naprawdę. Obok miliona dolarów w nieoznakowanych banknotach.

- Czyli detektyw amator! To prawie jakbym zgadła.- ucieszyła się dziewczyna.- Miło mi poznać, ja będę chyba przynętą. Znikają tylko młodzi, więc pewnie dlatego mnie zaprosili...- przerwała na chwilę zamyślona- To pewnie robota Vanessy!- doznała nagłego olśnienia- Bo wiesz ona okropnie mnie nie lubi, ona w ogóle nikogo nie lubi... tylko Księcia. To ta blada, co wygląda jak kulka sera mozarella- zaszeptała konfidencjonalnie.- Nie wpuścili jej, nie dostała puzzla. A bardzo bym chciała zobaczyć jej minę.- dokończyła chichocząc, wizja oburzonej Vanessy obracającej w swoich pulchnych dłoniach kartonik i mówiącej “Richardzie, co to ma być?” była nieodparta.

Lou nachylił się konspiracyjnie do różowo-włosej dziewoi, zakrywając bok ust dłonią.
- Ach, kojarzę… to ta pani, która dymiła jak mały blaszany czajniczek, kiedy wchodziliśmy do pomieszczenia. Przy okazji wyrzuciła z siebie dosyć ładną wiązankę, prawda? Zawsze zachowuje się w ten sposób? Przyznam, to trochę niepokojące. Przy jej imponującej posturze spora ilość stresu wydaje się niebezpieczna dla... Erm. Nieważne.
Urwał swój szepczący przytyk odnośnie pani Vanessy. Konwersacja tej dwójki wznosiła się na coraz to nowsze poziomy odrealnienia, a hermetyk wolał powstrzymać się, nim osiągnie ona fazę krytyczną. Przyszedł tu z określonym zadaniem, a żeby je wykonać powinien grzecznie bawić się z innymi dziećmi w piaskownicy. Nawet, jeśli nie oddychały.

Na wspomnienie o tym, że znikają tylko młodzi, nieznacznie przytaknął głową. Przez chwilę zdawał się nieco poważniejszy, jego wcześniejsza, sprytnie kreowana beztroskość zniknęła, zastąpiona nieco prawdziwszą ponurością. Po prawdzie, był bardziej podobny do tej małej niż można było na początku myśleć. On także należał do świeżaków w swoim własnym gronie i znał trudności z tym związane. Ech. Tyle życia i energii w kimś tak... martwym. Panna o ‘punkowych’ włosach była naprawdę ciekawa, a jej brak poszanowania dla obowiązujących norm imponujący. Szkoda by było, gdyby coś jej się stało.
- Spokojnie. Postaram się mieć na Ciebie oko. Wiesz, prawie jak w jakiejś bajce. Królewna w opałach i obłędny rycerz bez zbroi. Brzmi fajnie, co? Przy okazji, z tego wszystkiego zapomniałem się oficjalnie przedstawić. Jestem Lucas. Lucas B. Sparkes. Ale Książę zareklamował mnie już chyba ze sto razy, więc zapewne zdążyłaś zapamiętać.

- Tak to cała ona, blaszany czajniczek- Enmie wyraźnie spodobało się to porównanie.- Zawsze się wkurza przeważnie o byle co.- wzruszyła ramionami dając do zrozumienia, że tego nie rozumie a także, że mało ją to obchodzi.
-Ej rycerzu nie przesadzaj- tryknęła go piąstką w pierś- nie jestem żadną królewną. Królewny są jak lalki Barbie... nie cierpię lalek Barbie.- dodała jakimś dziwnym głosem, który pozwalał przypuszczać, że różowo-włosa naprawdę ma coś do lalek Barbie. Dziwny nastrój minął jej jednak równie szybko jak się pojawił.
- Jestem Enma, Enma Auger z klanu Brujah, a przynajmniej tak mi powiedział wampir, który mnie wyssał.
 

Ostatnio edytowane przez Agape : 20-08-2011 o 16:27.
Agape jest offline