Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2011, 16:45   #131
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Elf gdy wrócił był przejęty sytuacją... Uznał że jeśli dobrze to rozegra może zminimalizować skutki. Może nawet uda mu się uratować pewną ilość żyć.
Na zamku czekało go jednak spotkanie z mędrcem Tequillanem. Pożałował już swojej szczerości wobec króla. Teraz od jakiegoś starca bez mocy będzie zależało czy księga i amulet pozostaną w jego rękach. Czy może nie...

Tequillian stał w podziemiach w komnacie do której zaprowadził Andarasa jego asystent. Było tam sporo przeróżnych ksiąg i woluminów. Elf domyślał się ze nie jest to część biblioteki dostępna dla każdego.

- Andarasie witaj - odezwał się starzec. - Król opowiedział mi twoją historię. Podejdź bliżej. - wyciągnął nieznacznie rękę w twoim kierunku.

-Witaj panie- elf podszedł. Nie do końca wiedząc czy chodzi by dał twarz do poznania przez dotyk czy chodzi o powitalny uścisk dłoni. Stąd zbliżył się na tyle blisko by pierwsze było wykonalne a jeśli nie nastąpi poda dłoń.

Starzec dotknął palcami twarzy Andarasa, najpierw jedną , później drugą ręką i zaćmionymi bielmami oczyma lustrował ciemne sklepienie komnaty. Później jego ręka przejechała niżej i zatrzymując się na księdze zadrżała lekko. Wziął ją od elfa i przez chwile stał pochylony w skupieniu.

- Andarasie potrzebuję trochę czasu do zapoznania się z tym znaleziskiem. - powiedział nieco zmienionym głosem.
- Panie. Nie wiem na ile jest to konieczne. Z moich ustaleń wynika że ta księga należała wcześniej prawdopodobnie do samego Saurona. Są w niej z pewnością rzeczy mroczne. Choć części nawet nie potrafię odczytać. Są i czary białej magi. Które zawzięcie studiuje.... Trochę już się nauczyłem sporo jeszcze przede mną. Każdy dzień jest ważny. Bowiem im więcej nauczę się czarów białej magi przed wyprawą, tym lepiej dla mnie i mych przyjaciół. Nie widzę jednak problemu. Z racji tego że jestem aktywny niemal non stop, by na pewien czas codziennie ci ją oddawać. W ten sposób nie ucierpi wyprawa, a kto wie może twoja wiedza i mądrość pomoże nam w odkryciu jeszcze jakiś tajemnic księgi. Wiem jedno już teraz panie. Przysięgam że ta księga nie dostanie się w ręce żadnego czarnoksiężnika. Jeśli nie będę miał wyjścia zniszczę ją. Jednocześnie jak już mówiłem jest ona kopalnią wiedzy która jest dla nas bezcenna. Gdybym miał dostęp do bibliotecznych ksiąg również tych ukrytych moje postępy byłyby większe i szybsze. Mroczne moce kilkakrotnie już mnie atakowały czy to w postaci zamachów czy magią. Muszę wiedzieć czego się spodziewać i jak się bronić.

Tequillian wysłuchał cię bardzo spokojnie a później jeszcze spokojniej j powiedział.

- Młody jeszcze jesteś Andarasie. Za kilka dni a może nawet szybciej okaże się czy możesz podróżować w towarzystwie tej księgi. Póki co trenuj dobre czary, których zdołałeś się już podszkolić. Nikt nie staje się adeptem magii w kilka dni. Ja całe swoje życie dorosłe zgłębiam jej tajemnice. - powiedział z pobłażaniem. - Żadnej odpowiedzi dam ci nie mogę dopóty nie przekonam się z czym mam do czynienia. - potem podszedł do elfa i zapytał. - Eldarion mówił, że amulet, który mógł należeć do Głosu Saurona też jest w twoim posiadaniu?

Elf wysłuchał starca ze swoistym spokojem.

-Panie chciałbym mimo wszystko móc studiować księgę na przemian z tobą. Co do wieku panie może i jestem młody ale mam już pewne zdolności. O których być może słyszałeś. Płynie we mnie elfa krew. Ustępuje ci wiekiem i mądrością płynącą z upływającego życia. Ale mój potencjał, moc i odporność na zło jest niewyobrażalnie większa. Skoro miałem dostęp do księgi przez tak długi czas. Nie rozumiem czemu nie może jej studiować na przemian, czy wręcz razem. Dodam iż wykazałem się już lojalnością nie jednokrotnie. A w Tharbardzie próbowano mnie zabić. Myślę że na zlecenie Herumora bądź kultystów. Oni mają mnie za może póki co małe ale jednak zagrożenie. Jako jedyny do tej pory z tego co widziałem potrafię posługiwać się po jasnej stronie magią. Oparłem się również amuletowi czego żaden człowiek by nie zrobił. W tym i ty panie. Tak samo sprawa ma się księgi. Odebranie mi jedynego oręża w walce ze złem i ograniczenie możliwości nauki może tu być bardzo ważne. Co do amuletu zaś tak to on.

Tequillian już nie odpowiedział tylko dotknął piersi Andarasa kładąc rękę na amulecie.
Milczał. Mięśnie twarzy drgały. Potem otworzył oczy.

Po jego ekspresji twarzy Elf widział że zaczyna go to nużyc. Im bardziej nastawał na księgę chcąc go przekonać. Tym mniejsze robiło to na starcu wrażenie by nie powiedzieć że skutek był wręcz odwrotny. Andaras był szczerze poirytowany ograniczeniem "mędrca". Gdy wróg hulał oni zajmowali się ostrożnością. Gdyby to jeszcze były nowe znaleziska. Ale amulet elf miał od lat a księgę od ponad miesiąca. Mógłby z niej już choćby wyrwać ciekawe i niebezpieczne zapiski. Nie znając nawet ich sensu. Nie zrobił tego jednak. Liczył że jego argumenty trafią na podatny grunt. Tymczasem decyzje były już podjęte. Jego o nich jedynie informowano... Jak w odpowiedzi na jego myśli usłyszał.

- Andarasie decyzja została już podjęta i żadne twoje słowa jej nie zmienią. Cierpliwość jest cnotą, więc cierpliwie czekaj. W międzyczasie jak nie chcesz tracić czasu to poducz się języka w którym jest księga napisana, bo zapewne połowy z niej nie rozumiesz. A języka nie nauczysz się w kilka dni, wiec zrobimy inaczej. Niezależnie od tego jakie ta księga ma znaczenie dla Śródziemia, jeśli znajdują się w niej czary dobre, zostaną one dla ciebie przetłumaczone. A wszystkie złe, no cóż. Z pewnością trafią do sektorów zakazanych. To się jeszcze okaże. Teraz wybacz ale muszę wracać do swoich obowiązków. A jeśli jest jeszcze coś w czym mógłbym ci pomóc to powiedz.

- Dziękuje panie skorzystam z propozycji i rozwiązania. Wezmę odpowiednie księgi i postaram się nie marnować czasu. Dziękuje i do wiedzenia- powiedział.
Jednocześnie w myślach wiedział że musi spotkać się z królem. Może on zrozumie jego argumenty. Do spotkania doszło następnego dnia. Było ono równie bez owocne. Eldarion ufał w osąd tego proroka. Skoro jest taki mądry to szkoda że nie przewidział nadejścia Uruk-Hai.- pomyślał rozżalony Andaras. I nie zduszono ich oraz Herumora w zaradku setki lat temu... Tak samo dwór przesiąknięty przez kultystów. Pod samym ich nosem. Mimo to będą go pouczać, może jest młody ale swój rozum ma. I nie dopuściłby na ich miejscu do wielu rzeczy, które już działy się na terenie królestwa. A najgorsze dopiero przed nimi. Ciekawe swoją drogą jakim cudem chcą wygrać tę wojnę. Wojska mroku były równie liczne i potężne co wojska zjednoczonych. Jeśli nie silniejsze. A ludzie rozmnażają się wolniej od orków i Uruk-hai. Stąd naturalny wniosek że wojnę w razie dłuższego konfliktu wygrają liczby. A te były po stronie Herumora. Nie mówiąc już o tym że naliczył już dwóch potężnych czarnoksiężników po stronie ciemności. A jakoś nie słyszał by planowano ich zabić, choć to oni stanowili największe zagrożenie. Nowego wcielenia Gandalfa na dworze króla jakoś też nie widział.- wszystkie te myśli były gorzkimi żalami Andarasa. Fakt jednak był taki że odebrano mu księgę w tak ważnym momencie. Po wizycie u ojca wiedział że będzie potrzebna.

W międzyczasie wszystkich spotkań i wydarzeń elf regularnie kursował do ojca. Naturalne było że będzie chciał się z nim widywać i rozmawiać i nikt nie mógł mieć mu tego za złe. Do domu zostali sprowadzeni na prośbę Andarasa dwaj żebracy. Jeden z nich był głucho niemy. Widać że w skutek obrażeń. Prawdopodobnie brutalnego pobicia. Drugi zaś miał sparaliżowaną całą lewą stronę ciała. Od szyi w dół. Andaras postanowił udowodnić ojcu jak również sobie że uda mu się ich wyleczyć. Początki łatwe nie były mimo starań elfa przez dwa dni nic się nie działo. Trzeciego dnia ów głucho niemy żebrak odzyskał wzrok a także słuch. Człowiek ten był niewyobrażalnie wdzięczny Andarasowi. Podziękowaniom nie było końca. Opowiedział też elfowi swoją historię. Był handlarzem miejscowym tu ze stolicy. Handlował z Umbarem tam też miał żonę i dziecko mimo iż był rodowitym Gondorczykiem. Skatowały go zbiry nasłane przez konkurencję. Co dalej działo się z jego bliskimi i interesem tego nie wiedział. Gdy podał datę swego pobicia okazało się że było to dwa lata temu. Ludzie ojca zaś wzieli go od jakiejś staruszki która z litości dokarmiała żebraka. Który spał przed jej domem i w okolicy... Andaras postanowił połączyć praktyczne z pożytecznym obiecał pomóc handlarzowi. Kazał kilka dni odpocząć tu na miejscu zebrać siły.
Wezwał do siebie przybocznego ojca.
-Masz tu niezłego kandydata do zwerbowania. Kto wie może się udać. Wystarczy wspomóc go trochę złotem. Kupiec, Gondorczyk porozmawiaj z nim przez te kilka dni które tu będzie. Zapoznaj się z jego sytuacją i złóż propozycję nie do odrzucenia.
-Dobrze panie. Powiem o wszystkim twemu ojcu i ocenię tego kupca oraz jego przydatność.
Żadna z niego perełka ale zawsze coś.-pomyślał Andaras.
Kilkanaście minut później był już w gabinecie ojca. Wychodził z niego właśnie pacjent Andarasa. Ojciec zachęcił go by usiadł w jego oczach widział dumę.
- Udało ci się synu. Widzę że twoja moc rośnie. Postaram się wykorzystać ten atut jak najlepiej. Daje on nam spore możliwości.
Elf uśmiechnął się był z siebie dumny.
-Tak ojcze. Pamiętaj jednak że to zawsze będzie się wiązało z ryzykiem. I może również się nie udać. Lepiej zatem starannie dobierać kandydatów takich którzy nic nie mają do stracenia. Jednocześnie ich umiejętności a co lepsze wpływy byłyby warte naszego zachodu. Nim wrócę na zamek mam jeszcze kilka pytań...

Gdy zamykał drzwi wychodząc dominowała jedna myśl: Ojciec do końca mu uwierzył! Miał w końcu namacalny dowód na to że jego syn potrafi to co mówi...

Drugi pacjent niestety zapadł w śpiączkę, tego ojciec nie wiedział. A jego ludzie nie pytali co też elf wyczynia na nim. Może testuje inne zaklęcia.... Andaras natomiast wiedział że w tym przypadku nie wyszło. Nieudany czar pogorszył stan chorego wprowadzając go dodatkowo w śpiączkę. I mimo że mógł jeszcze nad nim "popracować" nie miał już czasu. Oddał go w ręce ludzi ojca.
-Pozbądźcie się go.- te słowa towarzyszyły mu przez następne dni. Wiedział że nie ma wyjścia. Zabił niewinnego. Co prawda takiego z życiem gorszym od psa mimo to jednak..... Z drugiej strony oddał komuś życie. Było to niemal jak wskrzeszenie. Z czasem opanuje tą moc w większym stopniu będzie dobrze musi być dobrze.... Gdyby nie te wszystkie problemy.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 20-08-2011 o 17:01.
Icarius jest offline