Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2011, 01:40   #21
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Sai początkowo chciał wyrzucić gdzieś ten miecz. Nie rozumiał z jakiego powodu miecz zaczął jarzyć. A że do czynienia z magią wiele nie miał, obawiał się, że coś będzie nie tak. Jednak jakoś się powstrzymał, zaciskając dłoń mocniej na rękojeści. Przez moment przyglądał się ostrzu, jakby dopiero dostało się do jego ręki, a potem spojrzał na dzieciaka.
- Świetnie, ryzykować życie dla niedorostka lub zginąć w wybuchu przez niego spowodowanym - mruknął pod nosem i westchnął cicho.
Barutz zdawał się... ucieszyć widząc chłopaka w takim stanie.
-Ulryk. Zostajesz na zewnątrz, nie wpuszczaj nikogo spoza tych obecnych. Spopielec. Ty wchodzisz.- po czym zaczął bardziej mamrotać - Spopielec, spopielec, spopiel, spopiel. WIEM! Więc nazywasz się Popiel. Zapamiętaj.
-Popiel, robisz za stół- nieumarły jękną, po czym podszedł pod łóżko, klękną pochylając się mocno do przodu i znieruchomiał. Barutz położył na niem jakąś ułamaną deskę która leżała obok. Spradził jak ze stabilnością i gdy był zadowolony zostawił. Położył na niej kawałek lekko błyszczącego papieru, mniejwięcej kwadrotowy, długi na palec. Sztyletem skaleczył wnętrze dłoni i upuścił kilka kropel krwi na kartkę, posypał ją pyłem zeskrobanym z wampirzego serca i wrzucił włos ze swego ramienia. Dodał jeszcze masę jakiś ziół, czy czegoś. Wszystko w formie proszku.
-Potrzeba mi jeszcze kilku skałdników. Nie są absolutnie konieczne, ale zwiększają szansę powodzenia i potencjalną siłę efektu.
Zwrócił się do anioła
-Mógłbym poprosić o twój włos i kawałek paznokcia?
Azrael spojrzał badawczym wzrokiem na Nekromanta, nabrał dużo powietrza po czym naraz je wypuścił na oznakę rezygnacji. Szybkim pociągniecięm wyrwał sobie jeden z białych włosów, po czym na otwartej dłoni zmaterializował paznokieć. Obie rzeczy wręczył człowiekowi.
-Niech Ci służy.-Powiedział i roześmiał przy tym delikatnie.
-Jesteś pewny, że stworzony paznokieć zadziała tak samo? Nie znam się na magii niebios, ale naogół przedmioty stworzone są puste pod kątem wszelkiej magii...
-Spokojnie, to mój paznokieć, ale sklonowany. Myślę, że nie zrobi to żadnej różnicy.-Odpowiedział wzruszając ramionami.
-Skoro tak mówisz. I tak nie powinno być katastrofy. Dzięki.
Po czym spojrzał na wilkołaka
-Dałbyś mi szczyptę swojej sierści?
Też sobie wymyślił ten nekromanta. Azrael miał mu dać włos, albo paznokieć, a Sai, jak jakieś zwierzę, musiał dać swoją sierść. Najchętniej przywaliłby teraz nekrusowi, co na pewno nie skończyłoby się dobrze, bo nie próbowałby panować nad swoją siłą i mógłby poważnie zranić towarzysza. Z trudem się opanował i postanowił zrobić, to co trzeba, aby mieć już to wszystko z głowy. Dopiero zdobył owe ubranie i zaraz je pewnie rozerwie przez głupie wymysły nekromanty. Chociaż... Była inna możliwość. Zaczął się przemieniać, ale nie całkowicie. Z wielką trudnością powstrzymywał swój organizm przed całkowitą przemianą. Jednak udało mu się sprawić, ze tylko od pasa w górę przybrał wilczą formę. Było to trochę bolesne, gdy wymagane było utrzymanie takiego stanu rzeczy, ale jakoś dawał radę. Szybkij ruchem wyrwał trochę sierści z ramienia, a potem wrócił do ludzkiej formy, dysząc ciężko.
- Masz - warknął, podając nekromancie swoją sierść.
-Wielkie dzięki- powiedział wracając do pracy
Na koniec zabrał na stronę Daricię i Aerithę. Złożył palce, mina wyraźnie sugerowała, że zaraz powie coś krępującego i, że to wcale nie dla własnej frajdy
-Dobra drogie panie... Mam prośbę która wyda się... dziwna. Czy któraś z was mogłaby... raczyłaby... byłby to problem gdybym... poprosił o włos z łona którejś z was?- Barutz w tym momencie był już nieco zaczerwieniony

Z młodym królem nie było dobrze. Wyczuwała w nim szalejącą ogromną moc. -”Gdzie ona się tam mieści? Tego jest po prostu za dużo... Za młoda jestem by umierać...”- pomyślała przyglądając się uważnie chłopakowi. Nie tak go sobie wyobrażała, ale królem się nie jest z powodu wyglądu, poza tym w takim stanie nikt nie wyglądałby korzystnie. Miała nadzieję, że ma dobry charakter. Szkoda byłoby marnować siły, by na tron wsadzić kolejnego tyrana. Ale w nim ich jedyna nadzieja. Nikogo więcej nie mają. Trzeba zaryzykować. Życie każdego człowieka jest wystarczająco cenne by próbować je ocalić przed zagładą. A jego śmierć pociągnie ze sobą wiele innych. Nawet nie chciała o tym myśleć. Jej rodzina...Tala... czy przetrwaliby to? Wolała tego nie sprawdzać.
Nekromanta ze swoim pomocnikiem jako stołem zaczął przygotowywać jakąś podejrzaną miksturę. Aż dziwne, że nic nie wylądowało na ziemi, mimo że wciąż dosypywał jakieś proszki o różnej barwie i zapachu. Po chwili przerwał i podszedł do niej i elfki. Plątał się trochę, zanim przekazał im nietypową prośbę. Darica popatrzyła na niego tępym wzrokiem -”Żarty sobie stroi w takiej chwili!?”- Ale nie wyglądał na prowokatora, raczej na dość zmieszanego, tym co robi.
- Ehm... Po co ci on? Znaczy, domyślam się, że do tej... mikstury... Ale czemu ona ma służyć? - nie za bardzo wiedziała co zrobić ze wzrokiem, więc przerzucała go po kątach, byle tylko nie spojrzeć Bartuzowi w twarz.
Z gardła nekromanty wyszedł cichy warkot, jednak zdecydowanie nie był on ani trochę groźny.
-To nie do końca mikstura. Bardziej... krem. Dzięki niemu stworzę trzy bliźniacze runy. Jedną na chłopcu, jedną na Popielu, jedną na Ulryku. Odciążę chłopaka i wypełnię ich jego mocą. Będzie to w zasadzie niewielka jej część, ale i tak poczuje ulgę. Wykorzystałbym własne, ale kobiece mają ciut inne właściwości, na których mi teraz zależy...
Szczytny i ogromnie ważny cel... Tego się właśnie obawiała. Gdyby była to jakaś głupota, albo coś niewielkiej wagi, nawet jakby miało to kosztować ich wiele trudności - z pewnością by odmówiła. To takie nieodpowiednie... Ale cóż zrobić. Od przeżycia dziedzica zależały nie tylko ich życia, ale i wielka liczba innych. Na dodatek jakby jeszcze miała się wahać zależał od niego także los kraju. -”Nikt nie mówił, że ratowanie świata będzie łatwe i przyjemne... i przyzwoite... Byle to nie posunęło się dalej... Muszą być pewne granice!”-
- Ok. Zrobie to. Tylko się nie rozochocaj! - powiedziała po chwili milczenia, zirytowana, że jest zmuszona do czegoś takiego i to w obecności całkiem obcych mężczyzn. Unikała wzroku któregokolwiek z nich.
-Dziękuję. Oczywiście, że nie! To nie jest mój wymysł. Nie ja opracowałem tą pieczęć...- zakrzyknął jakby go oskarżono o podglądanie. Następnie się odwrócił by dać jej tyle prywatności na ile pozwala sytuacja
-”Po prostu cudownie! - pomyślała z sarkazmem i odeszła trochę na bok, po czym wypowiedziała:
- padarīt plīvura smilšu - co spowodowało najpierw dziwne zawirowania piasku na ziemi wokół jej stóp, po czym stopniowo piasek zaczął wirować wokół niej coraz szybciej i szybciej wznosząc się coraz wyżej, aż znalazł się na wysokości prawie dwukrotnie większej niż jej wzrost. Powstała całkowicie nieprzejrzysta zasłona. Wyglądało to, jakby utworzyło się wokół niej mini tornado, jednak niczego ono nie niszczyło. Po paru chwilach zasłona opadła w mgnieniu oka, a Darica podeszła lekko zaczerwieniona w stronę nekromanty. Wręczyła mu bez słowa własny włos łonowy, po czym pośpiesznie wyszła na zewnątrz. Była zbyt zmieszana.
-Jeszcze raz dzięki- powiedział trzymając włos. -Aha... no... ten... grrr...- znów do gardłowe warknięcie- Echh...- westchnął jakby dawał za wygraną- Wybacz, że pytam, ale... miałaś już mężczyznę?- teraz był już bardzo wyraźnie czerwony
- Tego już za wiele! Nie twoja sprawa! - odparła wzburzona
-Err... To nie tak, że to mnie ciekawi. Po prostu jeśli tak to muszę dodać orzecha głebinowego by zneutralizować ten czynnik. Jeśli ci to pomoże też mogę odpowiedzieć na jakieś twoje krępujące pytanie...- zakończył drapiąc się w potylicę
- Dodaj. - rzuciła krótko po chwili milczenia, już cała czerwona - Już ja jakieś pytanie wymyślę! Tylko takie porządne - dodała pod wpływem chwili. - To wszystko?! Czy jeszcze masz w zanadrzu ukryte jakieś podstępne pytania?
Przez chwilę zastanawiał się jakby zareagowała gdyby wszystko okazało się żartem, a on jakimś zboczeńcem? Hehe... odpuścił sobie sprawdzanie tego
-Nie, to wszystko. Dziękuję.
Daricia wyszła na zewnątrz. W środku było zdecydowanie za mało powietrza. Za dużo osób tam oddychało... Przeszła parę kroków patrząc w niebo. Zrobiła co należało.
Barutz miał już wszystko czego potrzebował. Zabrał się do pracy. Pod koniec całośc miała formę papki. Rozwodnił to trochę zwyczajnie plując w to. Kilka zaklęć i dziwna maź przekształciła się w energię którą narysował w powietrzu jakiś skomplikowany symbol, który umieścił na klatce piersiowej chłopaka. Potem podobny stworzył na łopatce Popiela. W tym momencie usłyszał brzdęk metalu. Wybiegł na zewnątrz.
Gabryjel nie pokoił się nagłym zniknięciem Darici, toteż wyszedł za nią na zewnatrz. Stała nieopodal wejścia. Podszedł do niej i oparł się o pobliski mur, ręce załorzył przy tym na siebie.
Robiło się już dość chłodno. Z ust leciała para.
-Pewnie jesteś na mnie wściekła, co? Jak większość drużyny. To zabawne niby takie sprawy jak uczucia powinny być dla mnie błahostką to jednak są cholernie ważne...-Anioł nie dokończył, widocznie coś mu się przypomniało.
Spojrzała na niego. Chciała pobyć trochę sama, ale najwyraźniej jego coś gryzło. Ehhh. Trzeba być dorosłym i odstawić kaprysy na bok. Przynajmniej już chwilę ochłonęła, a świeże powietrze przyjemnie ją otulało i przyśpieszyło powrót koloru skóry do normalnego.
- Na Ciebie? Nie jestem. - odparała trochę zdziwona, że tak pomyślał - Ty akurat od początku traktujesz mnie poważnie i nie masz jakiś dziwnych wymagań... No może tylko ratowanie Króla-bomby i wyrwanie kraju z objęć śmierci - dodał uśmiechając się lekko.
- Słyszałam, że anioły nie różnią się tak bardzo pod względem uczuć od ludzi, to prawda?
-Tak, przede wszystkim chyba dlatego, że nie ma kobiet-aniołów. Jesteśmy raczej... puści jeżeli chodzi o uczucia, przynajmniej tak mnie uczono, no ale prawda wydaje się być z goła inna. Odczuwam, chyba to samo co zwykły człowiek, te pozytywne emocje jak radość, potrzebę czyjejś bliskość, czy również negatywne : irytacje, złość i nienawiść. Nigdy nie myślałem, iż zejscie tu okaże się takie trudne.-Powiedział lekko zrezygnowany.
- Te wszyskie emocje dodają uroku życiu. Bez nich byłoby takie puste. Nie wyobrażam sobie istnienia bez nich. Wydaje się to takie nudne. Ale powiem ci, że dobrze sobie radzisz - jeszcze żadnych wielkich wybuchów gniewu z twojej strony nie było. Albo świetnie nad nim panujesz albo jeszcze za mało problemów na nas spadło. - uśmiechnęła się krzywo
- Na pewno musi być smutno bez kobiet w niebie - dodała po chwili - oj... prysły marzenia wielu mężczyzn o tłumach gorących dziewic po śmierci - zaśmiała się - stracą całą motywację, przynajmniej niektórzy...
-Może to dlatego, że nie chcę dać im ujścia. Powiedzmy, że wyładowałem się na Satanealu.-Uśmiechnął się sztucznie, a po policzku skapneło kilka ledwie widocznych łez.-W niebie są kobiety, nie ma tylko Anielic. Bo my robimy za coś w stylu wojska. Wykonujemy rozkazy, to wszystko od czego od nas wymagają. Reszta to zwykła wieczna egzystencja. Przynajmniej jak tak słyszałem i mnie tak uczono, przecież teoretycznie mam 19 lat.-Strzelił kostkami dłoni.
- Ooo-niewiele, myślałam, ze jesteś dużo starszy, a twój wygląd to zasługa... udogodnień. Wybacz, że o to spytam, ale to skąd biorą się nowe anioły?
-Wszyscy zostaliśmy stworzeni u zarania dziejów. Teoretycznie, nasi przodkowie, czy też my mamy śmiertelne ciała gdy ono zostanie zabite. Dusza przechodzi reinkarnację. Dostaje nowe ciało i nową osobowość, ale również dziedziczy najważniejsze fakty jak i umiejętności poprzednika. Ja narodziłem się z tego orginalnego Gabryjela, który zginął 19 lat temu z ręki Lucyfera...-Nie wiadomo czemu, Azraelowi podłamał się głos.
Darica nie bardzo wiedziała jak powinna się zachować. Archanioł najwidoczniej potrzebował pocieszenia, ale był właśnie archaniołem, a ona tylko człowiekiem. Z drugiej strony wyglądał na młodego chłopaka i miał 19 lat. Prawie tyle co ona. W końcu zdecydowała się i delikatnie położyła rękę na jego ramieniu. Po krótkiej chwili milczenia, cofnęła ją. Tyle pytań cisnęło jej się do głowy. Ale czy aby teraz była pora je zadawać? Na pewno nie wszyskie. Nie chciała zwracać jego myśli ku smutnym zdarzeniom. Ciekawość jednak była większa.
- Skoro nie miałeś rodziców, to kto cię wychował - wojsko? Czy może reinkarnacja odbywa się już w dojrzałym ciele?
Do głowy przyszło jej też czy skoro po reinkarnacji dostaje się nową osobowość czy istnieje możliwość by pewnego dnie zaistniał zły Gabrjel i dobry Lucyfer. Prawie się uśmiechnęła na tę myśl.
W odpowiedzi na gest kobiety, anioł uśmiechnął się szczerze, jej pytanie go zszokowało. Sam musiał sobie dokładnie przypomnieć jak to było.
-Zostałem wychowany głownie przez właśnie jak to ujełaś “wojsko” i “kapłanów”. Wspomnienia poprzedniego Gabryjela są jak sen on i ja to dwie różne osoby. W zasadzie to.. byłem zawsze oddosobniony, od rówieśników. W niebie panuje ścisłe prawo i Hierarchia. Przez co zawsze byłem wytykany Palcami i uważany...-Lekko się speszył, nie lubił się żalić-.. pewnie teraz to i tak nie ma znaczenia.-Wlepił swoje błękitne oczy w gwiazdy.
- Jako następca najważniejszego nie miałeś łatwo - pokiwała lekko głową ze zrozumieniem - Czy jest jeden bóg, który włada wszystkimi? Bo po spotkaniu Anhernatirenatuxa wszystko się jakoś poplątało. Widziałeś go, rozmawiałeś z nim? Daje aniołom rozkazy czy też pozostawia wam podejmowanie decyzji? - byla tym niezmiernie zaciekawiona. To było takie inne. Takie nieprawdopodone. Sprawy Niebios zawsze były takie tajemnicze, niezbadane. Nigdy nie przypuszczała, że spotka anioła, a teraz siedzi i rozmawia z samym Archaniołem Gabrjelem. Niesamowite, jakie niespodzianki szykuje życie.
- Na przykład ta wyprawa - to, że ją praktycznie organizujesz to twój wybór? Sam zdecydowałeś się tu zejść i nam pomóc?
-Jeszcze osobiście go nie widziałem, nie było takiej potrzeby, ale mój poprzednik owszem. Tak naprawdę do 16 roku życia byłem pod kontrolą, a hufcami Anielskimi przewodziłem tylko z nazwy. Tak naprawdę robiła to Rada Serafów. No ale z momentem ukończenia urodziń, stałem się tym kim musiałem. My mamy własną wolę, to z tego powodu Lucyfer pociągnął jedną trzecią piekła z sobą. Zszedłem tu tylko i wyłącznie z własnej woli, nie obyło się bez walki o swoje zdanie no ale cóż...-Westchnął głeboko.-Jak się coś pragnie zrobić to trzeba. Na pewno jest to bardziej ciekawe od moich codziennych obowiązków, a i coś pożyteczniejszego.-Zamyślił się przez chwilę.
-Boisz się śmierci?-Zadał te pytanie, z czystej ciekawości, chciał wiedzieć jak na takie sprawy zapatrują się ludzie.
- Czy boję się śmierci? - powtórzyła. - Nigdy się nad tym poważnie nie zastanawiałam. Na pewno nie chciałabym teraz umrzeć, przecież dopiero co zaczynam żyć, poznawać świat... Okropnie żal byłoby mi zostawić rodzinę i przyjaciół, wiem, że to byłoby dla nich ciężkie. Zwłaszcza dla mamy... - chwile zamilkła zasmucona, najwyraźniej coś przykrego jej się przypomniało - Teraz mogłabym rzec, że się nie boję śmierci. Myślę, że to coś jak sen... może przejście... sama nie wiem. Bardziej obawiam się bólu... I nie mam na myśli zwykłych ran... Ale raczej ból, który odbiera godność, zdziera człowieczeństwo... który zmusza do wyrzeczenie się siebie... Jednak gdy walczy się o własne życie wszystko się zmienia. Umysł jest nastawiony tylko na jedno - przeżyj, nie ważne jak, za jaką cenę... czasem ciężko to pokonać... wizja śmierci jest taka bliska, taka wyostrzona... ale czy właśnie to uczucie jest strachem? Czy może to tylko naturalny instynkt wszczepiony nam podczas stworzenia razem z pragnieniem życia? - Darica teraz juz właściwie myślała na głos.
- a Ty? boisz się zginąć? - dodała po chwili - Przecież po reinkarnacji to już tak naprawdę nie bedziesz ty... pewnie wniesiesz coś wartościowego, ale to będzie ledwie jakiś ułamek ciebie... po prostu znikniesz? ludzie przynajmniej mają nadzieję na niebo...
Archanioł zamyślił się chwile, wyraz jego uśmiechniętej twarzy przeistoczył się w oblicze mocno poważne. Może smutne.
-Czy się boje? Nie. Jeżeli zginę robiąc coś dobrego dla waszego świata to odejde spokojny. Wiadomo chciał bym przeżyć chodź tyle co poprzednik. Ale każda istota, wiedzie inny żywot. Tak po śmierci, ja jako ja zniknę. Przestanę istnieć.-Uśmiechnął się delikatnie.
-Któryś człowiek kiedyś powiedział piękne słowa. Carpe Diem....
- Mądre słowa. Dobre dla każdego. W sumie najlepsze co można zrobić to pozostawić po sobie coś dobrego dla innych, a zwłaszcza bliskich. W pamięci ludzi można żyć przez pokolenia. Tak z ciekawości, długo żył Twój poprzednik?
-Dla mnie wystarczy pozostawić coś dla kogokolwiek, nie mam rodziny. Mój poprzednik? Z tego co mi wiadomo od zarania dziejów do czasu gdy zmarł czyli 19 lat temu. W dniu mych narodziń, zginął z ręki upadłego brata, podstępem.- Krwawa łza popłyneła po policzku Azraela.
- Przykro mi... - powiedziała ze współczuciem. Sądziła, że ta reinkarnacja trwa już co najmniej kilkanaście pokoleń, a obecny Gabryjel jest naturalną dla wszystkich kolejnością rzeczy. Widać, to również dla Niebios była całkowita nowość. Oczekiwania wobec niego musiały być ogromne!
Musiał mieć naprawdę ciężko.
-Jesteś, Dobrym człowiekiem Darico, cieszę się, że mam cię w zespole.-Powiedział już nieco rozpogodzony.
-Niedługo to wszystko powinno się skończyć, a wtedy mam nadzieję, że dostaniecie to czego każde z was oczekuje.-Powiedział z serdecznym uśmiechem.
- Miło mi to słyszeć - uśmiechnęła się promiennie. Może to było głupie i naiwne, ale ona niczego nie oczekiwała. Chciał tylko pozbyc się tych okrutnch braci Exesteine z kraju, a najlepiej z kuli ziemskiej. Większa moc? Po co jej? Drugi raz nie zamierzała ratować świata. A zmarłych przecież przywoływać nie będzie. Należał im się odpoczynek, poza tym nawet bała się dopuszczać taką możliwość do głowy. Nie były to te same osoby. Wszystko przecież się zmieniło. Poza tym już się z tym pogodziła, że go nie ma. Tylko nie pogodziła się ze sposobem, w jaki zginął. Ale za to zapłacą już Exesteine. Przywrócenie porządku i prawowitego króla w kraju zupełnie by jej wystarczyło. Tak... - uśmiechnęła się do siebie - Miała tylko takie ‘małe’ wymagania...
Anioł głowił się nad czym tak rozmyślała dziewczyna. Jej twarz wyglądała na taką skupioną.
-Wiesz co mnie ciekawi? Czy ludzie myślą w inny sposób niż aniołowie, czy mają inne priorytety, inne odczucia? W sumie pewnie nigdy się nie dowiem.-Tak naprawdę Azrael zawsze chciał być człowiekiem, mieć rodzinę, żonę, dzieci. Tego mieć nigdy nie będzie.
-Zazdroszczę wam. Żyjecie chwilę lecz szczęśliwie, a potem wiecznie również szczęśliwie..
- Powiedziałaby ci, gdybym wiedziała jak myślą aniołowie - roześmiała się, zdało jej się że dostrzegła cień smutku na jego twarzy, ale mogło to być tylko przewidzenie - Zazdrościsz? Myślałam, że tam w niebie jest dużo lepiej... ale tylko dla ludzi, tak? - popatrzyła mu prosto w twarz szukając potwierdzenia swoich słów - Wy macie tylko obowiązki, jak zrozumiałam... Bliskość boga chyba też nie jest aż tak bliska, jak głosi się na Ziemi, skoro nawet z nim nie rozmawiałeś. Mówiłeś przecież, że macie wolną wolę. Nie możesz zrezygnować ze stanowiska i obowiązków i wybrać życie na Ziemi? - spytała zaciekawiona. - Zapewne to nie jest proste, ale czy możliwe?
-Dla dusz istot jest tam wspaniale, jeszcz lepiej niż opiewają to psalmy na Ziemi. Wy jesteście ukochanymi dzećmi boga, my jego sługami. Mamy zapewnione wszystko praktycznie czego chcemy. Rzecz jasna mówie o przymiotach materialnych. A co do odejścia, już raz doszło do takiego masowego. 1/3 odeszła a przewodził nią zpaczony brat mój, Lucyfer.-Nie wiadomo czemu ale same wspomnienie o nim powodowało u Anioła krwawe łzy.
- Ale czy oni nie sprzeciwiali się ogólnie życiu na Ziemi, zazdrośni o ludzi? Chęć życia tu ze wszystkimi jak normalny człowiek to chyba nic złego? Przynajmniej ja tak myślę, ale ja się nie znam na sprawach niebieskich...
 
Arvelus jest offline