Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2011, 01:50   #22
xDorota
 
xDorota's Avatar
 
Reputacja: 1 xDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumnyxDorota ma z czego być dumny
-Byli zazdrośni o miłość boga do was, chcieli was wybić do nogi. I wtedy doszło w zaświatach do wielkiej bitwy, straszniejszej niż jakakolwiek strawi ludzkość, chyba że nam się nie uda....-Zamyślił się przez chwilę.
-Cholera, nie mogę strawić jednego, nie przeżyje jeżeli któreś z was zginie... to będzie moja wina. Mogłem nieść to brzemie sam.-Powiedział przygnębiony.

- Jak słyszę stawka jest większa niż sądziłam - odparła Darica zdumiona strasznym skutkiem ich możliwego niepowodzenia - lepiej by zginęło paru niż cały czy pół świata. Poza tym jak sam mówiłeś - my mamy lepiej po śmierci. Trzymam za słowo - dodała żartobliwie, chcą trochę rozładować przygnębiającą atmosferę. Mimo wszystko miała nadzieję, że nie zginie podczas tej wyprawy. Ale gdyby od poświęcenia jej życia zależał los świata? Za trudne pytanie. Nie wie czy by się na to zdobyła. Musi to przemyśleć. Oby nie musiała podejmować takiej decyzji.

-Może i masz rację.-Azrael uśmiechnął się szeroko.-No więc, myślę, że po tym wszystkim zrobie sobie miesiąc urlopu w jakimś fajnym miejscu na Ziemi!-Zażartował idąc śladami kobiety.
-Mam nadzieje, że polecisz mi jakieś miejsce.-Uśmiechnął się szeroko.

- Oj jest wiele pięknych miejsc do zobaczenia. Obawiam się, że miesiąc nie wystarczy. Sama niestety w większości jeszcze nie byłam, tylko o nich słyszałam, ale mam nadzieję, że jeszcze wszystko przede mną. - uśmiechnęła się - Nie macie jakiegoś widoku całości z góry? Powinno dać się więcej zobaczyć niż z tej perspektywy.

-Niebo nie znajduję się w tym wymiarze, dostaje się tam przez portal. Więc będe zobowiązany jak posłużysz mi za przewodnika któregoś razu.-Uśmiechnął się szeroko.
-W zamian jakoś przemycę Cie na drugą stronę.-Azrael obiecał to całkiem serio.

- Z chęcią - odpowiedziała nie do końca wiedząc czy nadal żartuje czy mówi poważnie. Ale na pewno po tej całej wyprawie przydadzą się jej jakieś wakacje, a miło byłoby je spędzić w towarzystwie Garbryjela. Chętnie dowiedziałaby się czegoś więcej o Niebiosach i aniołach. A być w niebie... czyż to nie mówi samo za siebie. Rozmarzyła się.

-Skoro już trochę pomarzyliśmy to mam do Ciebie prośbę ogromnej wagi..-Azrael był całkiem poważny, w jego ręku zmaterializował się Calibur. W wolnej dłoni, miał jakiś kryształ.
-Zapewne wiesz, że te ostrze jest legendarne prawda?

- Słucham uważnie - odparła, a jej oczy nieco się rozszerzyły gdy zobaczyła przyzwany Calibur. Widziała, co prawda jak go już używał, ale nie aż z tak bliska. Przepiękna broń, a jaka niebezpieczna i pełna mocy! Postrach upadłych i zbuntowanych dusz. Niesamowite, że to wszystko można było zamknąć w tym mieczu.
- Tak, słyszałam i czytałam kiedyś o nim. Cudowny dar samego boga. - uśmiechnęła się lekko.

Odwzajemnił gest dziewczyny.
-Tak ostrze, niszczące dusze, przebijające wszystko i posiadające ogromną moc, ale nie o tym chciałem porozmawiać.-Podszedł kilka kroków do towarzyszki.
-Możliwe, że polegnę, ale ktoś będzie musiał dokończyć me dzieło. Jeżeli odejde, przebijesz tym ostrzem tego u stóp którego padne, a potem gdyby bożek się zbuntował, również go tym zabijesz. Jednak myślę, że w wypadku tego drugiego tak nie będzie uważam, że jest w nim dobro, co więcej. Bracia Exesteine równięz powinni pod nim paść, te bydlaki nie zasługują nawet na piekło.-Zamyślił się przez chwilę, po czym wręczył kryształ dziewczynie.
-Ten szlachetny kamień, zwany jest szkłem Azury, kto go posiada będzie następnym władcą Calibura.-Uśmiechnął się.

Darica przez chwilę wpatrywał się w milczeniu w Archanioła. Była zaszokowana jego prośbą. To była ogromna odpowiedzialnosć i zaszczyt zarazem. Zdumiała się, że to właśnie jej zechciał powierzyć tak wielkiej powagi zadanie.
- Ja... - nie wiedziała, co powiedzieć, jakich słów użyć - Ja będę zaszczycona mogąc wypełnić tą należność. ... Ale ja nawet nie umiem władać mieczem.
Przyjęła kryształ trzymając go delikatnie i wpatrując się na przemian w niego i w Azraela.
- Będę go strzegła, bardziej niż oka w głowie - obiecała i dodała:
- ale mam nadzieję, że nie będę musiała z niego korzystać.

Azrael uśmiechnął się tylko w odpowiedzi.
-Spokojnie Calibur ma magiczne właściwości, wspomagające szermierza, nie będzie wazyć więcej niż piórko.
-Źle mi trochę z tym, że obarczam Cie tym moją nieudolnością.

- Nie daj się zabić, to wszystko będzie w porządku. - znów uśmiechnęła się lekko, po czym spoważniała: - Ale nie martw się, jeśli będzie trzeba, zrobię wszystko, co będę mogła. Twoja śmierć nie pozostałaby nie pomszczona. Cieszę się, że moje zdolności szermiercze, a raczej ich brak, nie wpłynie zbyt na posługiwanie się tym mieczem. Jeszcze w gwoli ścisłości - jak miałabym go przyzwać, gdyby ciebie zabrakło?

-Najpierw musisz sobie wyobrazić ostrze, a potem formułka. “ Stojący na straży Nieba i Ziemi. Calibur”. I to tyle.-Usmiechnął się szeroko.

- Stojący na straży Nieba i Ziemi. Calibur. - powtórzyła dziewczyna, której oczu uśmiechały się chyba nawet bardziej niż usta. - Zapamiętam.
- Jeżeli uważasz, że powinna poznać chociaż podstawy władania mieczem to jestem gotowa się tego nauczyć i jeśli nie byłby to dla ciebie zbyt wielki problem chętnie skorzystałabym z twoich rad i nauk. Oczywiście jeśli czas na to pozwoli, bo są przecież teraz ważniejsze sprawy do zatroszczenia się. Mogłabym ćwiczyć na uzyskanym dopiero co mieczu maga wiatru.

-Teraz mamy chwilę czasu więc to najlepsza pora aby zacząć.-Azrael przyjął gardę, dość śmiesznie wyglądał bo dwumetrowy miecz, trzymał jedną ręką.-No zaatakuj mnie, tak jakbyś chciała mnie zabić!

- Zaczekaj chwilę, schowam najpierw kryształ. - powiedziała i wyciągnęła rzemyk uwiązany na szyi. Na jago końcu znajdowała się mała sakiewka, w której nosiła najcenniejsze dla niej rzeczy. Tylko ona mogła dostrzec i wydobyć jego zawartość. Dla każdego innego człowieka byłby on zupełnie pusty. Włożyła tam szkło Azury, pewna, że teraz nikt poza nią go nie znajdzie. Schowała go za bluzkę i wyciągnęła miecz. Popatrzyła uważnie na postawę Gabryjela i spróbowała przyjąć podobną, co nie do końca jej wyszło. Chciała złapać miecz jedną ręką, tak jak Archanioł, ale był on dość ciężki, więc po chwili złapała go oburącz. Trochę było jej głupio go atakować, ale z drugiej strony wiedziała, że nie zrobi mu krzywdy. Nie dałaby rady, nawet jakby starała sie ze wszystkich sił. Zamachnęła się lekko i uderzyła celując prosto w środek klatki Azraela.

Ostrze dziewczyny zatrzymało się milimetr od piersi Azraela. Tak dokładnie to od ubrania. Jakaś niewidzialna siła niepozwalała klindze przedostać się. Jakby momentalnie wzniesiono barierę tylko w tym właśnie miejscu. Gabryjel uśmiechnął się widząc całą scenke ataku. Przyłożył palec do czubka miecza. Z opuszka palca strzykneła kropla krwi spływająca po zimnej stali, Ostrza czterech wichrów.
-Teraz powinno być Ci lepiej nim władać.-Powiedział szczerząc Zęby. Rzeczywiście broń wydawała się lżejsza po wielokroć. Dziewczyna mogła sprawnie je trzymać w jednej ręce.
-Spróbójmy jeszcze raz.-Powiedział dość bezuczuciowo.
- W końcu trening czyni mistrza.-Tym razem dodał bardzo przyjaźnie.

Darica cofnęła się o krok. Machnęła mieczem na próbę w powietrzu. Miała wrazenie, jakby dostała właśnie nową, dużo lepiej przystosowaną do niej broń. Żeby nie być monotonną postanowiła uderzyć teraz w szyję. Energiczne zamachnęła się w stonę Archanioła.

Azrael widział gdzie dziewczyna markuje swoje uderzenie. Zręsznie zrobił ukośny krok i oparł się swoim plecami o plecy darici.
-Musimy, uczynić główny twoim atutem w szermierce szybkość...-Odskoczył kilka dobrych stóp w tył.-..na sile nigdy nie będziesz polegać. Przepraszam za szowinizm.-Zaczął wiązać rzemykiem swoje długie białe włosy w koński ogon.-Pamiętaj, że większość wojowników to tępe osiłki bez krzty finezji. Gestem wskazał, iż czeka na kolejne uderzenie.

Zdumiona dziewczyna szybko się obróciła, gdy poczuła dotyk na plecach, jednak Azraela już tam nie było. Szybkość? Jakby sobie trochę pomogła magią mogłaby być dużo szybsza.
- Magiczne wspomagania też wchodzą w grę? - I nie czekając na odpowiedź od razu go zaatakowała, tym razem mając na celu brzuch.

Anioł saltem przeskoczył nad kobietą. Zrzucił płaszcz. Ukazując swój błękitny pancerz płytowy zdobiony złotymi runami i malunkami. Złapał Darice za nadgarstek bardzo delikatnie.
-Tak, jak najbardziej. Ale nie teraz.-Puścił rękę, i nagle przeniósł się kilka metrów dalej.-Teraz ćwiczymy Twoje ciało, na wypadek gdy magia zawiedzie.-Po okolicy rozniósł się huk metalu uderzające o kamień. Azrael odrzucil góre pancerza. Na całym ciele miał powypisywane, różne litery, runy symbole, wszystkie błękitne. A na plecach dwie podłużne, duże blizny. Zapewno po wyżynaniu skrzydeł.

Ale on jest szybki. To naturalne? NIe umknęło jej, że ściągnął górną część ubrania. Przez sekundę przyglądała się dziwnym znakom na jego skórze. I spróbowała jak najszybciej dosięgnąć mieczem jego klatki, potem planowała odskoczyć trochę w bok. Oddech miała już leciutko przyśpieszony.

Seraf, tym razem zamiast unikać ataków adeptki miecza. Wyciągnął prosto przed siebie otwartą dłoń. A tak jak w poprzednim przypadku ostrze zatrzymało się przed samą tkańka. Napisy na ramieniu Gabryjela zajaśniały. Ręka dziewczyny trzymająca miecz jakąś nienaturalną siła została odbita w tył, a Azrael przyłożył jej Calibur do szyi.
-Wiesz co tak naprawde w walce ma największe znaczenie? Nie siła czy zreszność. A inteligencja, planowe myślenie. Wyszukiwanie okazji.-Dematerializował ostrze, a nie jego miejsce pojawił się inny błękitny miecz o podobnych gabarytach co Darici.

Daricę zupełnie zdezorientowało nagłe przemieszczenie jej ręki, dotyk zimnego ostrza na szyi wywołał leciutki dreszcz, który przeszył ją całą.
- Miało być bez magii - powiedziała z lekkim wyrzutem - Nie umiem korzystać z miecza, to od razu widać. Inteligencja powiadasz, ale co takiego mogłabym zrobić by odwrócić Twoją uwagę - oczywiscie nadal mówię tu bez użycia magi. Jesteś szybszy i zręczniejszy ode mnie. Moje ruchy z góry przewidujesz. Próbować uderzać w prawą stronę i zmieniać nagle na lewą? Wydaje mi się to równie łatwe do odczytania. A obrót spowoduje tylko, ze znikniesz mi z zasięgu wroku.

-Ojej, to nie była magia tylko siła innego rodzaju. O której porozmawiamy, innym razem. Zresztą mimowolna. Pamiętaj tu nie chodzi o to, że masz mnie powalić. Tylko nawet nie wiesz, iż twoje ciało zapamiętuje nawet te ruchy podczas naszego treningu. I właśnie one być może ocalą ci kiedyś tyłek.-Dał jej psztyczka w nos.-Nie myśl tyle, tylko walcz. Radzę ci zamiast głowić się nad markowanym uderzeniem. Wyprowadzić dwa. Jeżeli będziesz sprawniejsza niż twój przyszły oponent prawdopodobnie go tak ubijesz.

Zmarszczyła lekko nos, czując lekkie stukniecie.
- Musiałoby naprawdę zabraknąć magii, żebym wybrała ten sposób walki. - pokręciła głową obserwując go i ruszyła na niego próbując wyprowadzić 3 uderzenia tam gdzie popadnie. Ciało ludzkie było wystarczająco duże by móc próbować bez konkretnego celu, a celowanie na razie nic jej nie dało.

Wiedział, że nie zmotywuje Darici gdy ta nie zauważy żadnego progresu. Anioł postanowił odbić tylko dwa z trzech uderzeń. Jednego uniknął, drugie zatrzymało się przy ciele, a trzecie doszło do celu. Twarz dziewczyny ochlapała ciepła krew. A w poprzek blizn anioła biegła teraz czerwona szrama. Odwrócił się twarzą, do dziewczyny przezwyciężył grymas bólu i uśmiechnął się szeroko
-A widzisz jak chcesz to potrafisz. Lecimy dalej.-Odskoczył w tył

Udało się? To było zbyt podejrzane, ale mimo wszystko na twarzy dziewczyny rozkwitł piękny uśmiech, prawie natychmiast zastąpiony wyrazem zmartwienie. Otarła dłonią krople krwi z twarzy jednocześnie mówiąc:
- Oh... Wybacz... Dlaczego udało mi się Cię zranić? Dopiero co automatycznie odpychałeś moje ostrze. Zatrzymywało się przed skórą.

Anioł udał głęboko zamyślonego, zrobił to tak aby to wyglądało naturalnie.
-Widzisz, jednak nie ma defensywny doskonałej, a każdego przeciwnika da się złamać. No uśmiechnij się, wiesz, że nic mi nie będzie od takiego uderzenia.-Powiedział jak do starego przyjaciela z którym zna się Bóg wie ile.

Darica spojrzała na niego podejrzliwie. Nie był z nią do końca szczery, odczytała to z mimiki twarzy. -”Co za dureń!”-wymknęło jej się w myślach -” Dać się zranić, żeby... żeby mnie zachęcić? Co za głupota!”- ale jednocześnie w pewien sposób jej schlebiało, że zależy mu na tyle, że pozwala się zranić.
- Nie dawaj mi się ranić - powiedziała z lekkim oburzeniem - to przecież jest śmieszne, ze ja, walcząca... ehm... próbująca walczyć pierwszy raz dosięgam cię mieczem, podczas gdy ty normalnie wygrywasz dużo poważniejsze pojedynki. Będę mogła sobie pozwolić na więcej, jeśli będę wiedzieć, że się bronisz. Nawet jeśli szybko się goisz czy wyleczysz. - patrzyła mu prosto w oczy, nie dając szansy by się wymigał.

Azrael spuścił wzrok jak zbity pies. Widocznie był słabym aktorem.
-Po prostu się rozkajarzyłem, dlatego ostrze doszło celu. Poza tym nie możesz oczekiwać, że będa walczył z tobą tak jak z innymi. Nawet gdybyś obecnie chciała mnie zabić, prawdopodobnie bym zginął z tego powodu, że nie dał rady bym Cie skrzywdzić...-Zakasłał kilka razy.-W każdym bądź razie jesteś zmeczona? Czy masz siłe aby pociąć mnie jeszcze troche?-Zapytał z łobuzerskim uśmieszkiem.

- A jakbym chciała zabić króla? Jakby ktoś rzucił na mnie taki czar? - spytała ciekawe, co powie. Przecież nie zaryzykowałby losu całego kraju z powodu jednego życia.

-Są, setki sposobów, nawet bez użycia magii, które pozwalają zwykłym uderzeniem spowodować chwilowy paraliż układu nerwowego. W ostateczności mogę użyć mojej magii, nie ma potrzeby zabijania.

- Nie oczekuję, że będziesz walczył ze mną jak z innymi. Sądzę, że równie dobrze mogłabym sama skierować miecz w moją stronę - efekt byłby podobny. Ale nie pozwól by ostrze przecięło Ci skórę, albo zamieńmy miecze na patyki, to nie będzie problemu.
Jeszcze mogę Cię trochę pomęczyć. - uśmiechnęła się

-Jak sobie życzysz moja Pani.-Ukłonił się, a potem przyjął luźną gardę,

Ruszyła na niego wyprowadzając cios wprost nie niego, potem szybko kucnęła i uderzyła z dołu, jednocześnie odskakując na bok.Anioł i Czarodziejka ćwiczyli jeszcze przez chwilę, aż się wreszcie wystarczająco zmęczyli. Usiedli, żeby odpocząć. Nagle błyskawica z głośnym grzmotem (jakże blisko!) uderzyła w jakiś dom. Chwilę potem ów budynek wybuchł po uderzeniu kuli ognia. Darica poderwała się na nogi. -”Ktoś nas atakuje?”- rozejrzała się uważnie, ale nie dostrzegła nikogo skradającego się ani próbującego ich zabić. Obeszła dookoła dom, w którym leżał król , aż natknęła się na boga z nekromantą.

Azrael ruszył z powrotem do domu, rzucił kilka słów w bliżej nieokreślonym języku do Aerithe, ta tylko ze zrozumieniem kiwneła głową.
-Sairusie, widzę, że wszyscy zajeli się swoim sprawami. Pora ruszać, nie będe Cie zmuszać, ale też nie zaprzecze, iż twoja pomoc się przyda.-Tu zrobił pytający wyraz twarzy w stronę Wilkołaka.
-Oczywiście mogę Ci zapłacić.
-Jednak myślę, że koniec końców nagroda będzie wyższa.-Tu uśmiechnął się szeroko.
-W każdym bądź razie. Pora ruszać.-Podszedł do łóżka z chorym dzieckiem, i wziął je ostrożnie na ręce.
Krwawa Elfka podeszła do chłopaka i przyłożyła mu palec do czoło po czym wyrecytowała.
-Ayene es kes res.-Dwa magiczne ogniki otoczyły chłopca.
Azrael ruszył ku górze.
 
xDorota jest offline