Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2011, 15:26   #56
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zasadzka! Wpadli w przebiegle zaplanowaną zasadzkę, ale w jakim celu, tego nie było wiadomo. Na razie udało się im wygramolić z uszkodzonej, nabierającej wody łodzi i przycupnąć na mokrych, śliskich skałach. Z trzech stron mieli wrogów, a za sobą wodę. Nie było ucieczki, ale przynajmniej szanse były wyrównane. Czterech na czterech.

Edgar, idąc za przykładem towarzyszących mu marynarzy, wyciągnął z pochwy kordelas i machnął nim parę razy, aby przyzwyczaić rękę do ciężaru. Z lewej strony dostrzegł szykującego się do skoku pirata, który z ogniem w oczach brał rozbieg, aby przeskoczyć wąską, wzburzoną kipiel i zaatakować ich. Edgar sam nie wiedział co nim kierowało. Również wziął rozpęd i skoczył, dokładnie w tym samym momencie co morski opryszek. Minęli się dokładnie na środku wąskiego przesmyku, wymieniając ciosy. Szczęście uśmiechnęło się do Abiończyka, którego pałasz rozorał ramię piratowi. Impet ciosu nie był zbyt duży i ranny wylądował szczęśliwie na ich łodzi, nabijając sobie kilka siniaków. Teraz, klnąc na czym świat stoi i przyzywając setki klątw na Edgara, czekał na jego ruch. Jego towarzysze, ruszyli gromadnie na przeciwną stronę wysepki, aby tam odeprzeć atak następnego pirata. Edgar, mimo iż się starał, nie był w stanie przekrzyczeć huku fal i ostrzec ich o czyhającym z tyłu niebezpieczeństwie. Byli zdani na siebie.

On tymczasem, wciąż szukając osłony za mokrymi skałami skierował się w stronę szamotającego się z muszkietem draba, przebranego w kobiecą suknię. Niestety, ubrany w jasne ubranie był zbyt widoczny na tle ciemnych skał i tamten bez trudu go dostrzegł. Edgar nie słyszał co krzyczy, ale był pewien, że nie są to życzenia zdrowia i długich lat życia w dostatku.
- Damn You – odkrzyknął i zatrzymał się na samej krawędzi skały, aby uniemożliwić przebierańcowi przedostanie się. Niestety, nie docenił go. Pirat cisnął w wodę muszkietem i niemalże bez rozbiegu skoczył, furkocząc w locie odświętną suknią. Wylądował tuż obok Edgara, od razu atakując go z półobrotu. Albiończyk cofnął się krok i sparował cięcie, po czym sam przeszedł do kontrataku. Sprytny, finezyjny sztych ominął gardę pirata i zatrzymał się tuż przy jego gardle. Mężczyzna upuścił swój kord, który z brzękiem upadł na skały.

Przez odgłos fal przebił się grzmot armat. Zobaczyli moje zwycięstwo i wiwatują, pomyślał z lekkim niedowierzaniem Edgar. Ale jego podejrzenia zostały szybko rozwiane przez pirata, na którego obliczu zagościł hardy uśmieszek.
- To moi towarzysze. Przyjdą po mnie, gdy tylko uporają się z tą nędzną łajbą...
- Nie doceniasz Kapitana Granda i błogosławieństwa Manaana, jakie spoczywa na Hrabinie. Twoi kamraci są bez szans... – odparł Edgar, sam wątpiąc w to co mówi. Jakby na pocieszenie zobaczył swoich towarzyszy, z bosmanem na czele, którzy cali i zdrowi, po pokonaniu pozostałej trójki piratów, wpatrywali się w morze. Powiódł wzrokiem w miejsce, w które się wpatrywali i jego radość minęła. Na falach kołysała się kolejna łódź, wypełniona ludźmi. Raczej nie została zwodowana z pokładu Hrabiny. Uśmiech pirata stał się jeszcze bardziej hardy i wrogi. Edgar głośno przełknął ślinę, mocniej przyciskając ostrze kordelasa do gardła zakładnika.
- Będziesz naszą kartą przetargową – powiedział.
 
xeper jest offline