Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2011, 20:31   #277
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Drużyna rozdzieliła się - Cogito, Arneo, Cerre i Cristin od razu po szybkim uleczeniu się z ran poszli na dół, zaś Bared i Anteria poszli schodami w górę. Nie doszli jednak do końca - łotrzyk zarządził zatrzymanie się w trakcie i zaczął się leczyć przy pomocy różdżki, by następnie to samo zrobić z wojowniczką.
Po minucie oboje byli już w pełni zdrowi i ubożsi o kilkanaście ładunków cennej różdżki leczniczej Bareda. Na szczęście jednak miał takie dwie.

I chcieli dołączyć do pozostałych na dole. Jednak coś już zdążyło zablokować im drogę.


Allipy... obłąkane dusze jakichś nieszczęśników, którzy najprawdopodobniej stracili zmysły w trakcie umierania i nawiedzali teraz te okolice.
Dwa stwory zdawały się nie zauważać ani Bareda, ani Anterii - snuły się powoli w dół schodów, jakby coś je tam przyciągało. I poruszały się wyjątkowo powoli. Jeśli łotrzyk miał zamiar czekać, aż te duchy łaskawie zejdą na sam dół i będzie szedł za nimi... mogło minąć bogowie wiedzą ile czasu!
Oczywiście stwory snuły się w dół po spiralnych schodach i nie sposób było ich ominąć, chyba że przejść “przez” nie. Jednak dotyk takiego nieumarłego nie był ani przyjemny, ani zdrowy.
I nie był to koniec atrakcji - w pomieszczeniu, gdzie jeszcze kilka minut temu cała drużyna toczyła zacięty bój gromadziło się więcej tych i innych dziwactw. W powietrzu unosiło się tam jeszcze kilka allipów.

Były też ludzkie zjawy wyglądające uderzająco podobnie do ożywionych posągów, które przed momentem pokonali - beznamiętna twarz, to samo wyposażenie. Tylko... w bezcielesnej formie. I wszystko co całkowicie ignorowało Bareda i Anterię. Właściwie to ignorowali wszystko dookoła - po prostu byli w tym korytarzu. Łotrzyk i wojowniczka musieli wymyślić jakiś sposób przedostania się między nimi do dalszego pomieszczenia, albo obok sunących w dół dwóch allipów.

W tym czasie reszta drużyny podążała za wyraźnym tropem - wodą na podłodze pozostawioną przez pokonanego już żywiołaka wody. Logika była prosta: dojść do miejsca skąd przyszedł i sprawdzić czego pilnował wcześniej.
Pomysł o tyleż prosty, co trafiony. Bo zawiódł ich wprost do laboratorium alchemicznego o którym mówił Grzybek.


W środku znaleźli mnóstwo różnych rzeczy, niektóre z nich budziły w zebranych niesmak, a nawet obrzydzenie, czy niewyjaśnione odruchy wymiotne.
Fiolki z różnymi płynami były zaledwie początkiem... pod sufitem unosiło się na sznurku jakieś wypatroszone (ale nie wypchane) ptaszysko, na półkach stały słoje z nie-zawsze-znanymi częściami zdecydowanie-nieznanych istot.

Na podłodze walała się czyjaś czaszka. I kilka innych, ludzkich kości. W beczce, w rogu pomieszczenia kisiły się, w nieznanym, mętnym płynie, oczy... mnóstwo oczu.

Była jednak jedna rzecz, która wyjątkowo mocno rzucała się w oczy. Właściwie to dwie... niewielkie poduszeczki zawieszone na wysokości na ścianie. Jedna była zielona, druga zaś czerwona - w obu były powtykane po trzy różnokolorowe kamyki, które Cogito natychmiast rozpoznał jako magiczne, potencjalnie przydatne przedmioty. Wystarczyło wyciągnąć po nie rękę... niestety Cristin nie mogła tego uczynić - jej niziołczy stan nie pozwalał jej mierzyć wystarczająco wysoko, do owych poduszeczek.

Znalezienie eliksiru o zielonym zabarwieniu, zachwalanego przez Grzybka jako remedium na ich problemy cielesne, również nie było trudne - pełno było tej mikstury w jednym z kotłów i można było ją czerpać przy pomocy chochli.
 
Gettor jest offline