- Och… Och tak, tak, to zaiste świetny pomysł! Bo, jak już zapewne ci wiadomo, jaśnie panie, moje ciało trawi jakaś obca nam choroba, która nie daje mi spać, jeść i pić w spokoju… Mój oddech też często zamiera, boję się o każdą godzinę obecności na tym świecie…- Benedykt przerwał, poczym głośno zakaszlał w pięknie haftowaną chustę. - Leonardo… Postaram się skrócić mą wypowiedź jak tylko się da, by nie zająć ci, jaśnie panie, twojego cennego czasu. Tak więc da Vinci, on w swoich ostatnich słowach skierowanych do mnie kazał, kazał się modlić i przeprosić… Mówił, że mam przeprosić Boga w jego imieniu, że zgrzeszył i teraz błaga o wybaczenie… Opowiadał mi o swoim dzieciństwie, jak piękny świat stworzył dla niego Bóg… I kazał go przeprosić, mówił iż zrobił coś złego… Chciał, by usłyszał o tym jakiś duchowny, chciał podzielić się tym z kimś, ale nie umiał… I dlatego, dlatego chciałbym, by dowiedział się o tym sam Leon X- da Vinci zasługiwał na to…- skończył, poczym delikatnie skłonił się, jakby oczekując jakiejś odpowiedzi od młodego dyplomaty…
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |