|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
26-09-2006, 00:10 | #91 |
Banned Reputacja: 1 | Lorenzo Corpo di bacco- zaklął w myślach, czy wszyscy artyści chodzą z głowami w chmurach i są zupełnie ślepi na to co się wokół nich dzieje ? Ta dziewczyna, przed katedrą wulkan energii, a teraz prawie nieprzytomna, nie rozumie co się do Niej mówi. Postanowił jednak być cierpliwy, widać emocje okazane przed kościołem wyczerpały Ją. - Pani pytałem, czy dobrze znałaś naszego nieodżałowanego Przyjaciela, Wybacz, ale sprawiasz wrażenie jakby ta strata właśnie Ciebie dotknęła szczególnie boleśnie - mówiąc to prowadził dziewczynę w stronę środka ogrodu. Gdy wyszli z alejki musieli przystanąć, światło lampionów poraziło oczy, w uszy boleśnie wdarł się gwar towarzystwa, przez który gdzieniegdzie przebijał się głos jakiegoś co bardziej zacietrzewionego dyskutanta. Różnica między ciszą i spokojem alejki, a tym rozgadanym tłumem była wręcz namacalna, jakby tymi kilkoma krokami pokonali granicę miedzy cmentarzem, a festynem, śmiercią a rozpasanym życiem. Lorenzo wzdrygnął się aż wkraczając w krąg światła, zerknął przy tym na dziewczynę, czy i Ona odniosła podobne wrażenie. Ta jednak dalej sprawiała wrażenie nieobecnej. - Pani... gdy spojrzała na niego uniósł brew jakby domagając się odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie. |
26-09-2006, 07:46 | #92 |
INNA Reputacja: 1 | Caroline - Może to Pana zdziwi, ale jestem panną. A w ogóle wolałabym i chiała by mówiono do mnie Caroline.- rzekła patrząc na niego po czym bardziej ogarnięta dodała. - Leonardo był dla mnie jak wujek, którego nie miałam. Znam go praktycznie od urodzenia. Zawsze razem. Pamiętam tyle pięknych chwil. Wiem także że nie pożegnałam się z nim zanim umarł. I to mnie najbardziej boli. Pewno większość tu zebranych zna go z wydruku i malarstwa, ale ja znam go osobiście i był dla mnie wszystkim. Jak rodzina. Wiesz...nawet jak ojciec, którego nie miałam.- dziewczyna uśmiechnęła się na wspomnienia, które tkwiły w jej głowie niczym mała łezka. Dopiero teraz dało się dostrzec że jej ciało się cieszy jednak dusza nie może się przełamać i przestać smucić. Jednak może uda jej się osiągnąć doskonałość jeśli będzie mieć kogoś kto zastąpi jej Leonarda...i nie będą to jej koty.
__________________ Discord podany w profilu |
27-09-2006, 09:20 | #93 |
Reputacja: 1 | Vincenzo : Widząc poruszenie rozmówcy dyplomata postanowił przeprowadzić coś, co w żargonie dyplomatów nazywało się „podprowadzeniem” : - Drogi Benedykcie widzę jasno, iż Twoja opowieść powinna koniecznie dotrzeć do Jego Świątobliwości. Jednakże droga do Rzymu jest daleka i pełna niebezpieczeństw. Co więcej jest mi wiadome, że inkwizycja pragnie z Tobą porozmawiać, a chyba wiesz, że oni zbytnio się nie spieszą i zanim Cię wypuszczą może upłynąć wiele tygodni, a ty jak mniemam chcesz zdać relację mojemu stryjowi niezwłocznie. Doprawdy ze względu iż jesteś przyjacielem papieża i Medyceuszy radzę Ci, abyś powierzył swoją opowieść komuś jeszcze – Vincenzo celowo nie użył słowa „tajemnica” które zawsze się kojarzy z koniecznością jej strzeżenia – Komuś kto jest zaufanym człowiekiem Jego Świątobliwości. Komuś kto potrafi właściwie operować językiem, by jak najwierniej przekazać Twe słowa. Komuś kogo łatwo możesz znaleźć. Doradzał Medici robiąc pauzę, aby jego słowa dotarły do rozmówcy. W tym czasie zmarszczył czoło jakby szukał w pamięci odpowiedniego człowieka. W rzeczywistości czekał, aż Benedykt sam dojdzie do wniosków na jakie go nakierowywał. - Doprawdy trudno będzie kogoś takiego znaleźć i gdybym nie miał zupełnie innych planów gotów byłbym Ci pomóc ... – zawiesił głos. - No cóż. Ostatecznie moje plany mogą nieco poczekać ... – ciągnął jakby nie był do końca zdecydowany. - Niech i tak będzie. Opowiedz mi swoją historię, na wypadek gdybyś sam nie mógł, a ja postaram się jak najszybciej i jak najdokładniej ją powtórzyć mojemu stryjowi. |
27-09-2006, 13:47 | #94 |
Reputacja: 1 | - Och… Och tak, tak, to zaiste świetny pomysł! Bo, jak już zapewne ci wiadomo, jaśnie panie, moje ciało trawi jakaś obca nam choroba, która nie daje mi spać, jeść i pić w spokoju… Mój oddech też często zamiera, boję się o każdą godzinę obecności na tym świecie…- Benedykt przerwał, poczym głośno zakaszlał w pięknie haftowaną chustę. - Leonardo… Postaram się skrócić mą wypowiedź jak tylko się da, by nie zająć ci, jaśnie panie, twojego cennego czasu. Tak więc da Vinci, on w swoich ostatnich słowach skierowanych do mnie kazał, kazał się modlić i przeprosić… Mówił, że mam przeprosić Boga w jego imieniu, że zgrzeszył i teraz błaga o wybaczenie… Opowiadał mi o swoim dzieciństwie, jak piękny świat stworzył dla niego Bóg… I kazał go przeprosić, mówił iż zrobił coś złego… Chciał, by usłyszał o tym jakiś duchowny, chciał podzielić się tym z kimś, ale nie umiał… I dlatego, dlatego chciałbym, by dowiedział się o tym sam Leon X- da Vinci zasługiwał na to…- skończył, poczym delikatnie skłonił się, jakby oczekując jakiejś odpowiedzi od młodego dyplomaty…
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
29-09-2006, 10:02 | #95 |
Reputacja: 1 | Vincenzo : Florentyńczyk uważnie słuchał słów mężczyzny kiwając tylko ze zrozumieniem głową. Gdy ten na chwilę przerwał swój wywód. Vincenzo spytał : - Zatem najpierw opowiedz przyjacielu cóż to złego zrobił Leonardo i czym zawinił wobec Boga ? Potem zaś wyjaśnij proszę, czy twa choroba jest zaraźliwa i jak się jej nabawiłeś. Dyplomata ryzykował. Sporo ryzykował. Stał wszak zaledwie kilka kroków od Benedykta. Ochrona w postaci przytykanej do ust chusteczki była nikła, by nie powiedzieć, że żadna. Tym niemniej Vincenzo nie cofnął się, tylko uważnie słuchał. Miał wrażenie, że nie zobaczy już więcej Rossiere’a, a jego opowieść wyraźnie go zaintrygowała. Czyżby trafił na ślad, interesujących go z pewnych powodów, biologicznych eksperymentów Leonarda ? Kątem oka Medyceusz zauważył, że w ich kierunku podążają Lorenzo i ta głupiutka francuzeczka sprzed katedry. „Do diaska jeszcze ich tu brakuje”. Zaklął w duchu. |
30-09-2006, 16:28 | #96 |
Banned Reputacja: 1 | Lorenzo Widząc iż Medyceusz toczy rozmowę z kimś kto na pierwszy rzut oka wydawał się kościelnym dostojnikiem, postanowił na razie nie przeszkadzać. W końcu przybyli tu by oddać hołd zmarłemu i zdobyć informacje. I choć nie był pewny czy może traktować Vinzenco jako sojusznika, to jednak wtrącanie się do rozmowy uznał za grubiaństwo. Wystarczyło przecież być tylko nieopodal Angelique, a młody dyplomata na pewno wkrótce pojawi się w pobliżu. Zmienił więc kierunek i zbliżył się do siedzącej samotnie dziewczyny. - Angelique pozwól sobie przedstawić pannę Caroline. Być może zauważyłaś przed katedra jak wielki hart ducha okazała, gdy inni milczeli. Jest poetką i artystką a strata jaka ponieśliśmy głęboko Ją dotknęła. No i zdaje się żyć w innym świecie - dodał w myślach. |
01-10-2006, 18:42 | #97 |
Reputacja: 1 | Zanim Angelique zdążyła odpowiedzieć, uwaga trójki osób przebywających w ogrodzie skupiła się na młodziutkiej służącej, która wcześniej prawie niezauważalnie zbliżyła się do ogrodowej ławki. Była bardzo speszona faktem, że swoją obecnością przeszkodziła w rozmowie. Na srebrnej tacy niosła zalakowaną woskiem kopertę. Skłoniła się bardzo nisko i nie patrząc żadnemu z Was w oczy wyciągnęła przed siebie paterę kierując ją bardziej w stronę jedynego w tym gronie mężczyzny - Lorenza. Lekko drżącym głosem, wciąż trwając w półukłonie powiedziała: - Proszę o wybaczenie tego, że przeszkadzam w takiej chwili. Kazano mi dostarczyć dla szlachetnych państwa ten list. Poczekała chwilę, aż koperta znajdzie się w odpowiednich rękach, po czym odeszła kilka kroków, aby nie przeszkadzać dalej w rozmowie. Czekała jednak na dalsze dyspozycje. Koperta była zaadresowana dość enigmatycznie. Nie było na niej nazwiska żadnego z Was, jedynie napis skreślony równym, zdobionym zawijasami pismem i czarnym atramentem. "Dla Przyjaciół Leonarda" |
02-10-2006, 11:18 | #98 |
Reputacja: 1 | Vincenzo : Jedynie kątem oka florentyńczyk obserwował pojawienie się dziewczyny z listem. Przez chwilę walczył z chęcią opuszczenia Benedykta i podejścią do towarzyszy, by zapoznać się z treścią pisma. Jednak po chwili zastanowienia uznał, że list mu nie ucieknie, a rozmowa z mości Rossiere wydawał się w tej chwili znacznie ważniejsza. |
02-10-2006, 16:52 | #99 |
Banned Reputacja: 1 | Lorenzo Podał list Angelique po czym odwrócił się do dziewczyny - Panienko - zagaił szeptem - wyglądasz na dziewczynę rozumną, miłą i sprytną. Przy tych słowach zanurzył rękę w kieszeni i brzęknął sakiewką. - Zapewne obejrzałaś kopertę i przeczytałaś, że jesteśmy przyjaciółmi zmarłego messer Leonarda. Wiesz też kto wręczył Ci ten list i pamiętasz jak wyglądał. Jesteś rezolutną panienką i bardzo ładną, ale nowa broszka, która podkreśliłaby kolor Twych fiołkowych oczu, na pewno by Ci się przydała. Kolejny, tak miły dla wszystkich uszu dzwięk talarów. Lekki rumieniec, jaki wykwitł na policzkach dziewczyny oznaczał, iż dobrze zrozumiała Sandrone, dalej jednak zdawała się wahać jakiej odpowiedzi udzielić. Lorenzo spojrzał wymownie w stronę Angelique i Caroline, jakiś damski drobiazg na pewno lepiej przemówiłby do wyobrazni służącej niż sama wizja paru talarów. Mały prezencik od dam, a na pewno obie towarzyszki oficera nimi były, mógł przełamać ostatecznie skrupuły dziewczyny. Słuzba widzi o wiele więcej niż wydaje się tym, którym służą, o czym Sandrone doskonale wiedział. |
02-10-2006, 17:14 | #100 |
INNA Reputacja: 1 | Caroline Schatte Podała dłoń Anqelique na przywitanie. Dalej stojąc obok niej patrzyła na poczynania Lorenzo. Co on robi? - pomyślała Założyła ręce na pierś i obserwowała go bacznie. Kiedy spojrzał na nią wymownie zrobiła minę jakby pytającą "Co? O co Ci chodzi?". Kiedy zrozumiała aluzje delikatnie podeszła do obojgu i zdjęła diamentowe kolczyki z uszu poczym wzięła rękę małej służki i zamknęła je w jej piąstce. - Proszę...dostałam je od Leonarda. Piękne prawda? Nigdy nie zdradził mi ich ceny. - rzekła łagodnie i miło. Uśmiechnęła się poczym dała niewielki krok w tył. W końcu czasem lepiej jest zapomnieć...
__________________ Discord podany w profilu |