Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2011, 19:52   #24
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
- Elfka ? Może ta czarodziejka, ona wiatr kontroluje prawda ? Znalazła jakiś miecz, który podobno zwiększa jej moc. Na dodatek jak odzyskał bym dawną moc, mógłbym go utrzymywać w nieskończnoność.. Jak by nie patrzeć, z takim pokładem energii, mógłbym odzyskać dużo więcej. Tylko Anioł ma na mnie haka. Gdybyśmy zdobyli jego miecz, pokonalibyśmy go... I mówisz że jesteś ludzki ? Nekromanta ?
-Tak.. wiesz...- podrapał się po potylicy przesadnym gestem - ja należę do tych dobrych. Moc jest dla mnie ważna, ale dobro dzieciaka też leży mi na sercu. Ja należę do tych dobrych. W każdym razie bliżej mi do nich niż tych złych. Dla tego kombinuję nad jakims sposobem, że i zyskamy jego moc i mu nic nie będzie. Co się stało, że straciłeś tą... “dawną moc”? I jak to tworzysz nowe przedmioty? Wychodzę z założenia, że to nie iluzje. Moc Tworzenia mają tylko bogowie.
- Dlaczego straciłem ? Umarłem... Zabito mnie. Mówiąc szczerze, prawie dwa razy, przez ostatnie kilka wieków byłem kamieniem. Co do mocy... Tak więc, będzie problem z mocą... Puki nie odzyskam swojej posady. Co do tworzenia przedmiotów, tak.... Ludzie nazywali nas bogami. I może nimi jesteśmy ? Albo staliśmy się tak pewni siebie... Ale cóż, tak jest - wg. Ludzi, jestem bożkiem, bogiem słyszałem też upadłym...
-Łoł... a to ci checa. Poważnie mówisz?
- A mam powród by Cie oszukiwać ? Wy ludzie, macie dziwny problem z niedowierzaniem, oraz bezsensowną fascynacją. To jest... Dziwne.
-Cóż... spotkałem wielu wariatów na swej drodze. Bez urazy. Niektórzy też twierdzili, że są bogami. Szaleńców nie brakuje na świecie, więc niedowierzanie jest całkmowicie na miejscu. Moje też. A fascynacja... jeśli przyjmiemy, że masz rację to też byłoby jak najbardziej na miejscu. Ludzie często są zafascynowani moją mocą gdy z jakiegoś powodu staną się jej świadkami. Spotkanie kogoś do kogo powinno się modlić wywiera znacznie potężniejszy efekt.
- I właśnie w Tym problem. Osoba Anioła odbiera nam istnienie, dlatego tak go nienawidze, aż dusi mnie od środka, kiedy pomyśle że Ci głupcy walczą w imie Aniołów które nic dla nich tak naprawdę nie znaczą... Co Jak Co muszę coś zrobić, innaczej wykończę się. A Ciało staje się nie wygodne. Co się zaś tyczy nekromantów. To JA nadałem pierwszym elfą możliwość władzy nad śmiercią... Niestety, przez setki lat to wszystko padło...
-Jak cię w ogóle zwano? Gdy oddawano ci cześć?- Barutz nie do końca mu wierzył, ale rozmowa była ciekawa, a Popiel jeszcze chłonął moc.
- Anhernatirenatux, chociaż były i dłuższe, za czasów pierwotnych elfów. Tak naprawdę, tylko ONi mieli istnieć. Ale potrzeba było też i innych istot, ludzie jako jedyni rozwinięci, żyją niezwykle krótko.
-Pierwotne elfy? Kiedy to było?
- Nie powiem Ci dokładnie. A To dlatego że przez jakiś czas byłem uwięziony. Straciłem orientacje w czasie. Pierwsze moje ciało Miało koło trzech tysięcy lat, drugie blisko Siedmiuset. Zaś jako prawdziwa postać... Jestem od początku... A Teraz ? Teraz jestem człowiekiem.... Który ma całkiem pokaźną zdolność do tworzenia jedzenia i broni... - Uśmiechnął się krzywo.
-I pozostaje to na zawsze? Czy dematerializuje się po jakimś czasie?
- Ciało jako tako, jest nieśmiertelne, chodzi o to iż czas niema dla niego znaczenia. Jednak zaś... Gdyby zabił mnie ktoś mieczem, to jak najbardziej, zginę. Ale w przeciwieństwie do ludzi wracam do mojej pierwotnej postaci i mogę odnowić Ciało, trwa jednak to kilka wieków.
-Hmm... fascynujące. Będę chciał potem porozmawiać z tobą o tym znacznie dokładniej. Ale teraz pytałem o przdmioty które tworzysz... jak stworzysz kurczaka to mozna go normalnie zjeść, nie martwiąc się, że za kilka godzin zniknie i on, i poczucie sytości i wszystko z nm związane?
- To co tworze, jest prawdziwe, nie jest żadną iluzją, bronie zadają obrażenia, ale mogę również Je odwołać. Moja moc jest... Ograniczona, więc mogę tworzyć jedynie... Te dwa rodzaje broni, oraz jedzenie. Nie licząc mis, oraz kielichów które są po prostu częścią... No i mój tron i stół i krzesła. Ale Tylko Tyle. Ale w końcu powołaliśmy do istnienia życie, to i tak nieźle. Ale musisz wiedzieć Tyle, że nie jesteśmy wszechmocni.. OJ nie. A Jeśli spotkałeś kiedyś orki, to trafiłeś na moje sługi...
-Te dzikie bestie z którymi można się dogadać tylko jak mają ochote pochandlować? Tożeś sobie wybrał inteligentów... Kurde. Przydałbyś mi się kwadrans temu. Musiałem używać Popiela jako stołu
- Żeby powołać ludzi, elfy oraz inne istoty, potrzeba było mocy najsilniejszego... A Mnie nie potrzebni byli słudzy a armia. Ja potrzebowałem Wojsko. Co do stołu, cóż trzeba było mówić.
-Nie było cię.- skrzywił się nekromanta- czyli stworzenie góry mięśni było proste, ale inteligencji już cięższe, tak?
- Nie, nadanie im Wolnej woli było cięższe... A Tamci, byli zależni od moich myśli oraz nekromantów, których wybrałem. Teraz, zdziczali troche... Albo obmyśleli trochę... Nauczyli się czegoś.
-Rozumiem. Ciekawe. A mnie się czepiałeś, że przywołuję sztywniaków. Hah. Wiesz... daj to piwo- półzaśmiał się podchodząc do upadłego boga
- Czepiałem się tego, że tworzysz trupy. Z perspektywy czasu uznałem, że martwi Powinni zaznać spokój, skoro życie jest takie męczące. - bożek jednak, przychylił się do prośby człowieka, chwile później podał mu złoty napój.
- Proszę. Mam nadzieje że będzie Ci smakować, wilkołakowi nie za bardzo...
-To tylko ich ciała... dzięki- opróżnił kilich- niezłe. Pijałem lepsze ale zdecydowanie nie ma na co narzekać- uśmiechnął się- Więc... to tylko ich ciała. Dusza Ulryka od dawna jest w niebie, czy gdzie tam się idzie po śmierci.
Bożek roześmiał się głośno
- Nie, nie musisz mnie uczyć... Ale pierwotni twoi przodkowie, potrafili sprowadzić duszę... Ale to było tylko chwilowe, gdyż prawnie należy już do innego bytu... Ale wiesz co. Powiem Ci że Wy ludzie, jesteście na swój sposób Ciekawi. Staracie się osiągnąć tak wiele, poza wszelkie normy, poza zasady... Poza wasze możliwości... Teraz i być może moje... - Dodał szybko
Barutz momentalnie straciłdobry humor
-Moi towarzysze pracowali nad rytuałem który miałby związać duszę... Prawie im się udało...
- Chcesz poznać tajemnice tego ? Cóż... sądzę że teraz ta wiedza na nic się niezda... Ale Mogę Ci ją udostępnić. Ale musi pozostać u Ciebie... Innaczej i Ja i Ty przypłacimy to życiem... Mam wrażenie że teraz nas słuchają....
bożek zamyślił się., po chwili jednak zaczął mówić dalej
- By móc sięgnąć duszę z zaświatów, trzeba mieć otwarty dostęp, nie wiem jak wy to nazywacie, może bramą. Jedynie bóg śmierci oraz stwórca mogą to uczynić, jeśli dany Pan, nada taką możliwość, nekromanci, będą mogli sięgać dusze z ich królestwa. Jednak jak zdajesz sobie z tego sprawe, aktualnie, musielibyście pokonać wole boga....
Barutz zrobił wielkie oczy
-Cholera! Nienienie... czekaj. Musze to przemyśleć...- powiedział składając palce przed twarzą- Hamiemu udało się przywołać duszę, ale mu się wymknęła. Chwalił się wszytskim, że przy następnej próbie ją spęta dzięki jakiemuś pomysłowi... właśnie dla tego nie jestem razem z nimi. Zabiłem Hamiego, zniszczyłem jego aparaturę i wszystkie zapiski. Z tego powodu mam z nimi na pieńku i chcą mnie zabić. Twierdzisz, że jego próbu były z góry skazane na porażkę?!
- Tak... Sądzę że tak było, być może udało mu się wykraść dusze która nie przeszła spojrzenia Pana Śmierci, jednak trafić na taką to rzadkość... CO graniczy.. z cudem. Ale powiedz mi, dlaczego nie chciałeś dopuścić do takiej sytuacji ? Zależało Ci na dobrze tych istot czy bałeś się czegoś ? - Zapytał wyraźnie zaciekawiony
Nekromanta był wyraźnie wściekły, bardzo, bardzo wściekły.
-Kurwa! Nie.. spokój.- Wywarczał przez zaciśnięte zęby. Wziął kilka głębszych oddechów i się uspokoił, choć było widać, że tylko z zewnątrz
-Dusza jest święta. Nie mam nic przeciwko bezczeszczeniu ciał, jak niektórzy nazywają ożywianie nieumarłych. Czasem można sięgnąć do siły życiowej i całkowicie ją wyssać, gdy ma się jakiś sensowny cel. Ale dusza jest święta. Nikt nie ma prawa po nią sięgać. Nie bałem się niczego. Nie wiedziałem, że to boski zakaz. Sądziłem, że to jest po prostu trudne. Tak czy siak to była czysta ideologia. Wyobraź sobie, że po śmierci ludzie zostawali by zaklęci w jakiejś broni zamiast spokojnie odejść w zaświaty. Wieczność jako element skłądowy mocy oręża jest zbyt okrutna bym mógł na to pozwolić. Mówiłem, ja jestem z tych dobrych. Ale wśród nekromantów mógłbym znacznie szybciej czynić postępy. Mówili, że będę drugim Bartucem, on jest naszą legendą, ale bez dostępu do ksiąg wiedzy tajemnej nie mam co na to liczyć i jestem skazany na odnajdywanie dróg, nieraz ukrytych i krętych, które mógłbym poznać dzięki wiedzy innych. Chyba będę musiał za kilkadziesiat lat przemienić się w licza by osiągnąć mój potencjał... A tak by wystarczyło jeszcze dziesięć lat nauki i bym zaczął szukać mojej własnej mocy, tam gdzie nikt inny jeszcze nie patrzał... Umiesz stworzyć wódkę?
- Twój cel, to prawda był szlachetny. Jednak jak już wspomiałem, nie jest to niemożliwe, musisz mieć bardzo silną wolę i ogromną moc... By móc spotkać się z umysłem boga, jeśli zawiedziesz umrzesz... Dlatego nie była to zbyt często praktykowana dziedzina. Nekromanci, bali się zbyt bardzo śmierci - Po czym złapał głęboki oddech - Jeśli wspomniałeś o duszy jako broni, odbyło się coś takiego. Wiele Tysięcy lat temu, za czasów nim narodziła się twoja rasa.... A NA ziemi kroczyli jedynie pierwsi wśród elfów. Myśmy dali im życie A ONI ? Żyli, rozwijali się... trwało to strasznie wolno... Dlatego cóż... Dałem im motywacje do walki. Po części dlatego też jestem na ziemi. To taka kara, którą muszę odpokutować. Jak już mówiłem, nie jestem wszechwiedzący ale ludzie nas za takich uważali, popełniamy błędy, dlatego nasze działa także to Robią. Byłem zazdrosny, arogancki i pewny siebie. Brak mi było spokoju oraz cierpliwości, to była moja największa porażka oraz mój upadek.. Z Tego co wiem, jest jeszcze jeden sposób na spętanie duszy. Ale nie jestem tego pewien, być może Anioł Ci opowie więcej. Wiem że wspominał o Tym.... - Bożek przemyślał swoje słowa, po czym dodał - Licha ? Czy przez ten sposób chcesz oszukać czas ? Ile może przeżyć taka istota ? - Wnet w jego dłoni objawił się alkohol
- Proszę.
-Dzięki- odebrał kieliszek i wychylił na raz. Zamknął oczy zwalczając odruch kasznięcia. Dawno nie pił wódki.
-Chaaa....- westchnął- dzięki... potwornie użyteczna umiejętność. Więc jako licz mogę trwać praktycznie w nieskończoność, jeśli będę dbał o swoje ciało. Choć to nie jest najprzyjemniejsza egzystencja. Abraxx trzeci pisze w swoich dziennikach, że żywot nieumarłęgo jest zimny. Porónuje to do mrozu zimnego poranka, gdy słońce pada na skórę i ciepło nam w nią, ale wewnątrz wciąż trzęsiemy się z zimna. Zmiana w licza wcale nie jest czymś rzadkospotykanym wśród mojego rodzaju. Choć ja bym chyba wolał zmianę w jakąś potężniejszą istotę. Opcją jest wampir, ale on musi pić krew, choć Ribald Drakon pisze, że pijąc krew wlewamy w swoje ciało ciepło. Ten z kolei pisze, że to jak napicie się zimą gorącej cherbaty, albo wódki. Wraz z krwią ciepło rozchodzi się po ciele. Ale nad tym zacznę sie zastanawiać za jakieś dziesięć lat. Choć zostanie spektrą też ma swoje zalety. Trzeba by się tylko nauczyć opętywać ciała, ale to podobno nie aż tak trudne, póki są martwe.
- Dlaczego ludzie próbują zmienić coś, co założyliśmy już od górnie ? Daliśmy wam krótsze życie, byście niecierpieli tak jak elfy. Którzy mogą dożyć kilkanaście pokoleń własnej dynastii. Ale jeśli pytasz mnie o rade, sądzę że wampiry to chyba najbardziej sensowne wyjście. A To dlatego że nie musisz zabijać by pożywić się... Chyba, przynamniej tak się mnie wydaje. Co do przenoszenia się z Ciała na ciało, przenosi się też pewnie zapach, więc ciężko było by wytrzymać, poza Tym, czy ciało musi jeść ? - Widać było iż istota jest wyraźnie zainteresowana rozmową
- Być może. - bożek popił ze srebnej misy wino
- Ostatecznie, możesz zostać bogiem... - Tutaj uśmiechnął się krzywo
Ale Barutza to nieco rozśmieszyło
-Aż takich aspiracji nie mam. Choć gybym dostał dostęp do pełnej mocy tego dzieciaka... Nie wiem. Tak czy siak nieumarli nie muszą jeść, poza wampirami które uzupełniają krew i ghulami, które są kiepsko stworzonymi zombiakami. Gdybym był spektrą to sam byłbym niematerialny. Byłbym w zasadzie duszą która wymknęła się oku boga śmierci. Ciało bym opętywał, a gdy by mi się znudziło by je zostawiał i przenosił się w inne. Bez żadnego zapachu. Tylko musiałbym zająć ciało jeszcze żywej osoby, co jest ciężkie i wiązało by się z dylematem morlanym... ale ja bym celował w różnego typu morderców, czy innych którzy nie zasługują by żyć. Więc albo zajmuję ciało żywej osoby albo muszę umieścić na ciele kilka run i dbać o nie by się nie rozkładało. Albo przeciwnie. Postarać się nadać mu jak najstraszniejszy wygląd, zarazić najgorszymi chorobami i powodować przeraźliwy strach u wrogów- zaśmiał się na koniec
-Cesarz-Smok z dalekiego wchodu kiedyś spętał całą armię spektr. Jego nieśmiertelna armia weszła do kraju niosąc miecze i zarazę. Wojna skończyła się szybko. Nikt nie był w stanie się jej oprzeć. Każdy jeden żołnierz był przeciwnikiem na miarę czempiona.


- Nie słyszałem tej historii, ale ten cesarz, musiał być wielce potężny. Zawsze sądziłem że inni by interweniowali, albo uznali że jego moc nie stanowi zagrożenia dla porządku świata. Albo próbuje znaleźć usprawiedliwienie.
-Cesarz-Smok jest zapamiętany jako postać pozytywna. Nie wymyślił sobie tej wojny, bronił swoich ludzi przed imperialistycznymi zapędami brata. Po wszystkim uwolnił spektry i dołożył wszelkich starań by opanować zarazę, a gdyby chciał mógłby podbić pół świata. Jak Aleksander Wielki. Tylko, że on nie musiałby bać się zdrady. Może to jest powodem dla któego na to pozwolili. Swoją drogą do dziś nikt nie ma pojęcia jak ten bydlak to zrobił. Ja np. potrafię kontrolować trzech nieumarłych na raz. Podejrzewam, że przez kolejne dziesięć lat potroję tę liczbę, ale jednak armia Cesarza-Smoka liczona była w tysiącach.
- Nekromancja to trudna sztuka... Niema co mówić, ale zabawa ze śmiercią, nie może być prosta. Ja sam kontroluje aktualnie jedynie pioruny, te ostatnie dwie ulewy z burzą... To cóż, moje dzieło. - Mężczyzna wystawił dłoń, po czym piorun z ogromną siłą strzelił w jeden zepsuty budynek
- Nie musze wypowiadać żadnych głupich zaklęć czy symboli. Ale tylko to mi pozostało. Z całego pasma życiowych sukcesów, zostałem tylko z piorunami....
-To i tak imponujące.- Barutz zamknął oczy i wzniósł rękę w górę, gdy je otworzył płonęły na czarno - Czarna Pożoga- teraz i dłoń zapłonęła. Kręcił nadgarstkiem niewielkie kręgi i otoczyła go ognista spirala. Napiął mięśnie, a płomienie przestały opadać. Wycelował palcem w niebo nad budynkiem w który trafił piorun i wystrzelił. Odrzut zmusił go do ugięcia łokcia, ale ognista kula pomkneła i lobem trafiła do środka budynku powodując eksplozję i znacznie przyspieszając płonięcie.- Ja jestem uzależniony od inkantacji. Co prawda mógłbym spróbowac bez tego, ale to jest wyższa szkoła. Zaklęcia stają się wtedy bardzo nieprzewidywalne. Łatwo zginąć. Inkantacja właśnie inkierunkowuje energię by nam służyła dokładnie tak jak chcemy. Co to w ogóle za ludzie tam na dordze? Chyba się przestraszli trochę tych piorunów i czarnych ognistych kul...
 
Cao Cao jest offline