Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2011, 14:30   #56
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
"Lupo jeszcze nie wrócił. A Chase nie wygląda na zadowolonego. W sumie on nigdy tak nie wyglądał. Mam nadzieję, że Marcel szybko wróci i nie będzie chciał nic od Chase - w końcu mnie uratował. Zrobił to czego jego ludzi nie potrafili. W sumie może lepiej mu tego nie mówić..."

***

Marcel Lupo nie wyglądał na zadowolonego. Miał minę kwaśną jakby zżarł gówno czterdziestoletniej Hieny. Do tego jego cela była cholernie ciasna - nawet jak na standardy nie wybrednego Double B. Krótka rozmowa poszła gładko i bez zbędnej przemocy. W sumie poszło nawet aż za gładko. A obaj mężczyźni mogą napić się w kantynie na koszt ekipy Lupo. Świetnie się złożyło, bo mimo iż informatyk nie przepadał za alkoholem to od bardzo dawna nie pił...

Po opuszczeniu celi Punishera Chase ruszył korytarzem pewnie przed siebie. Double B dogonił go i zaczął swą typową gadkę. Przecież nie mógł pozwolić mu tak odejść...

- Jak widać wielki Bóg nazywany przeze mnie Administratorem chce za wszelką cenę abyśmy się razem udali na szczyny do kantyny. Co ty na to? Ja mam dwie wolne jednostki czasu więc może to będzie dobry pomysł?

Odpowiedzią Chase było milczenie. Po prostu szedł do kantyny skupiony bardziej na własnych myślach, niż wylewie słów ze strony Double B. Programista chyba zrozumiał, że Punisher traktuje go jak upierdliwego owada i w końcu dał sobie spokój. Nie był tak aspołeczny jak Punisher, ale zrozumiał, że w niektóre zakątki lepiej gir nie pchać. A Ben bardzo cenił sobie swoje nogi...

Po drodze do kantyny Double B usłyszał strzał. Skulony rzucił się pod ścianę. Chcase nawet nie drgnął. Strzał był zbyt odległy. Po chwili oczekiwania programista zaczął wstawać aby dogonić Punishera, ale znowu usłyszał strzał. Chase zniknął mu na końcu korytarza. "Czy on ma nerwy z tytanu? Albo marmurowe dupsko..." pomyślał sobie programista śmiejąc się cicho. Nie bał się tak bardzo, bo był niby na bezpiecznych sektorach. Ludzie się tu szwędali.

Ruszając bezpośrednio do celu Double B zobaczył dwa trupy i rozdzielających pomiędzy siebie ich fanty ludzi. Oba ciała dostały z jakiejś pierdolonej armaty. Bynajmniej o tym świadczyły rany... Szybko wchodząc do kantyny Ben chciał zapomnieć o widoku jaki widział na zewnątrz. Dostrzegł Chase przy barze i szybko do niego podszedł.

- Widziałeś to na zewnątrz? Ale jatka. Nie wiedziałem czegoś podobnego od... - właśnie sobie przypomniał jak się poznali. - W sumie widziałem coś gorszego niedawno.

Chase nawet się nie odezwał. Jedynie spojrzał na programistę z politowaniem. Double B usiadł i podszedł do niego Twix. Miał coś w łapach - wyglądało trochę jak WKP. W sumie bardziej przypominało palmtopy spotykane przez Browna na ziemi. Sam miał takich parę swoimi czasy.

- Słuchaj. Mam tu Palmtop. Znajomego. Mówi, że ma w pamięci parę języków, ale teraz nadaje po japońsku. Umiesz zmienić to ustrojstwo abyśmy wiedzieli o co chodzi? - zapytał podając urządzenie Benowi mechanik.


Double B chwycił za urządzenie. Spojrzał. Wyglądało całkiem normalnie. Myślał nad tym czy zrobi to w minutę czy może krócej. "Pewnie krócej" pomyślał z uśmiechem.

- Zamów mi drinka. Ja za ten czas zajmę się tym palmtopem. - rzekł i zabrał się za ustawianie ustrojstwa.

Twix wrócił akurat w czasie, gdy Brown sprawdzał jak działa angielskie menu. Urządzenie miało może słaby procesor, ale spory, czysty wyświetlacz i sporo pamięci...

- Zrobione. - powiedział podając komputerek znajomemu informatyk.

- Dzięki. Szybki jesteś. Już wiem czemu Froggy Cię wyzywa mniej niż resztę jajogłowych. - odpowiedział z uśmiechem dryblas i odszedł.

Double B zabrał się za przyniesionego drinka. W sumie nie wiedział co to jest. Wypił. Nie było tego zbyt wiele, ale przyjemnie drapało w gardle. Ktoś inny pewnie by tego nie poczuł, ale Ben naprawdę rzadko pijał jakikolwiek alkohol. Rzadko miał na to czas. Zwykle potrzebował jasnego umysłu. Tak też było tym razem. Programista wstał i ruszył ku siedzibie swojego bezpośredniego przełożonego...

***

Froggy chyba dawno nie zdziwił się tak na widok programisty. Jego żabia twarz wydała się niemal miłym widokiem a to już mówiło samo za siebie. Brown chciał położyć swoje łapy na znalezisku. Chciał już wiedzieć co to jest...

- To znowu ty. - rzekł Froggy. - Widzę, że nie tak łatwo się Ciebie pozbyć Double B. - powiedział chichocząc przełożony.

- Tak to ja. Znów Cię wzrok nie myli. Twix mówił, że coś dla mnie masz... - odparł krótko jak na siebie informatyk.

- Taa... Znaleźliśmy skrzynkę, która może nam otworzyć drzwi na całkiem nowe odkrycia. Uznaliśmy to początkowo za jakiś nadajnik, ale to coś więcej. - rzucił Froggy z uśmiechem.

Wiedział kogo wytypować do tej roboty. Wiedział u kogo zobaczy ten błysk w oku. Kto będzie chciał poznać te tajemnice nawet bez dodatkowych pytań czy jakiś komplikacji. Po prostu wiedział... Przecież od tego był.

- Kiedy mogę zobaczyć ten sprzęt? - zapytał Double B.

- Najpierw przeskanuje go mechanik i dowiemy się co tam jest. Mówił, że ma coś odpowiedniego do tej roboty. Nawet go nie będzie otwierał. Jak poznamy nieco budowę ty zajmiesz się oprogramowaniem. Dowiesz się dokładnie w jaki sposób SI namierza naszych, czy rozpoznaje od razu kody z chipów oraz czy skrzynka jest podłączona do jakiejś bazy danych. Znajdź potrzebny Ci do tego sprzęt i karz chłopakom załatwić go na moje polecenie. Zrozumiano? - zapytał Froggy uśmiechając się diabelnie.

- Tak. Rozumiem. Przy następnej wolnej okazji wpadnę do Ciebie i postaram się tym zająć...

***

"Wolne dobiega końca. Spotkanie z Judith Grey. Ciekawe czego może chcieć... Zbyt atrakcyjny nie jestem więc mogę się jedynie domyślać. Ostatnio moje umiejętności zaczynają stawać się oraz bardziej przydatne. Trafiłem w niż demograficzny…”
 
Lechu jest offline