Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2011, 21:54   #57
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Piracka łódź zbliżała się coraz bardziej. Czy jej nikczemni pasażerowie będą chcieli z nimi negocjować? Czy zaniechają ataku, chcąc ratować swojego pojmanego kompana? A może piracką modłą po prostu ruszą bez zawahania na mniej licznych rozbitków, ciesząc się z faktu, że będzie mniej głów do podziału? Z każdym machnięciem wrażych wioseł byli coraz bliżsi poznania odpowiedzi na to pytanie. A co robił sam pojmany? Bezczelnie się szczerzył, odbierając kompanom Edgara resztki pewności siebie. Nagle, gdy łódź korsarzy była już niemal gotowa do cumowania, w oddali huknęło, buchnęło i z wizgiem spadającej gwiazdy uderzyła w nią kula armatnia*. Piraci i ich wehikuł w jednej chwili jeszcze istnieli, a w drugiej gwałtownie przerodzili się w chmurę krwi i drewnianych odłamków. Z wodnej mgiełki w oddali niczym legendarne lewiatany wyłoniły się dwa buchające ogniem kształty.


- Wciągnęli ich na płytszą wodę! - wykrzyknął nagle kędzierzawy bosman, wskazując niebezpiecznie zbliżająca się do brzegu Hrabinę. I faktycznie, wyglądało na to, że cała zasadzka miała odebrać ich statkowi możliwość manewru i ucieczki. Lecz Grand nie miał zamiaru odejść bez walki. Dopiero co wypalił z obu burt ugadzając kulami jednocześnie piracką łódź i ich potężny statek, a już zmieniał kurs do gwałtownego uniku i ponownego nawrotu na samej granicy mielizny. Czy przeklęty kapitan zwycięży w tej bitwie prowadzonej z niedogodnej pozycji?
- Na zębiska Morskiego Ojca, trza nam ich jakoś wspomóc! - zafrasowali się bezsilni marynarze. Lecz przecież wszystkie pobliskie łodzie leżały w drzazgach, bądź miały podziurawione dna.

W tym samym czasie na morzu znowu huknęło tak, że fala uderzeniowa dmuchnęła w ich stronę gwałtowną falę wodnej mgiełki. Hrabina nie zdążyła dokończyć manewru, gdy ugodziły ją działa przeciwnika, o dziobie zdobionym wysmukłą drewnianą meduzą**. Kule wbiły się głęboko w pokład, wywołując liczne pożary i zrywając z rykiem takielunek jednego z masztów. Zabójczy taniec na wzburzonym morzu trwał nadal.

- Tam! - jeden z rozglądających się bezradnie rudych marynarzy w końcu coś dostrzegł. Faktycznie za następnym rzędem głazów, za mglistą zasłoną majaczył kształt jeszcze jednej pustej łodzi. - Marynarzu! - bosman chrząknął z nieukrywaną radością - Zasłużyliście sobie na podwojenie swojego udziału w łupach z bitwy! O ile wcześniej nie obeżrą nas morskie demony! A teraz do dzieła!
Pognali ku łodzi, ładując na jej pokład skrępowanego pirata, który najwyraźniej stracił resztki dobrego humoru i odwagi, gdy eksplodowała łódź jego pobratymców.

Bogowie jednak znów nie byli im przychylni. Płonąca hrabina wyrwała się z zasadzki i ruszyła z wiatrem na wschód, umykając przed wrogim ostrzałem. Połowa jej dział milczała, a żagle były wyraźnie poszarpane. Przegrała bitwę, a piraci, niczym harty, które zasmakowały już w jej krwi, pognały za nią kąsając ją intensywnym ostrzałem. Po paru chwilach znacznie szybsze statki zniknęły im z pola widzenia.

Marynarze załamali ręce i opuścili głowy, szepcząc modlitwy za dusze swoich straconych towarzyszy. Jedynie bosman usiadł ciężko na ławie i spoglądał w ciszy we mgłę. W końcu się odezwał.
- Cztery godziny drogi stąd jest wyspa Niederburg i tamtejszy klasztor. Kapitan nie jest tam zbyt mile widziany, ale zakonnicy mają na blankach parę armat. Jeśli zdołałby tam dotrzeć...
Widzieli jednak w jakim stanie był statek, gdy zniknął z ich oczu. Gdyby mieli przeżyć musieliby być zaprawdę błogosławieni przez bogów. A mowa tu była o Hrabinie...



*US Hrabiny 1k100: 21
**US Meduzy 1k100: 25
 
Tadeus jest offline