Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2011, 23:54   #21
Kirholm
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
- Głupia ruda dziwka – powiedział Mustafi rozkładając się po królewsku na łóżku.

- W sumie fajna z niej babeczka była – rzucił jeden z towarzyszy mężczyzny ocierając o siebie cholewy butów w celu oczyszczenia ich z zaschłego błota – Wziąłbym ją na siano.

- Głupiś – warknął Świeży osuszając butelkę piwa i wyrzucając ją przez okno – Przeto jakaś podstawiona kobita była. Zapewne chciała okraść nas z mamony, świat na psy spada, teraz nawet kurwie ufać nie można. Płacisz jej, a tu niespodzianka. Dodatkowa opłata, o której nie wiadomo ci nic. I budzisz się, nie dość że z kacem po biesiadzie to jeszcze z pustą sakiewką. Dlatego preferuję mężczyzn. Jesteśmy bardziej przewidywalni w swoich działaniach. Nie wyobrażam sobie okradania swego partnera. Owszem, zwędzić mieszek ze złotem zawsze można, ale nie komuś, z kim się stosunek odbywa.

- Może i racja, ale jak dla mnie to paskudne. I nienaturalne. Seks miał pierwotnie prowadzić do rozrostu społeczeństwa, a gdyby wszyscy nagle zaczęli się bałamucić w obrębie swej płci to by gatunek wymarł!

- Janko, ty jesteś tępy jak troll... nie będę z tobą dyskutował, bowiem mózg ci wyparuje, a akurat taki mężczyzna jak ty, potrzebny mi jest do machania szablą, a nie przyrodzeniem. Jasne?

- T...

Drzwi rozwarły się z hukiem, a w progu pojawił się dzierżący nagie ostrze Rębacz, u którego boku dumnie prezentował się złodziej Bjorn, mocno ściskający dwa sztylety. Panowie w izbie zupełnie nie spodziewali się takowej wizyty, dlatego ujrzawszy nieproszonych gości, jeden z karków zachłysnął się piwem.

- Co wy odpierdalacie? - warknął Mustafi podnosząc się z miejsca.

W tym momencie do pokoju wpadł Ventruil, który z gracją przeszedł po parapecie i wparował do środka bez chwili zawahania przebijając jednego z mięśniaków swym nożem. Mężczyzna zawył paskudnie, jednakże precyzyjne pchnięcie nie dało mu szans na przetrwanie dlatego z hukiem zwalił się na drewnianą posadzkę. Mustafi wraz z kompanią złapał za broń, jednakże w tym momencie ciśnięty przez Bjorna sztylety utknął w oku drugiego ochroniarza. Pozostali jednak, mimo iż zdezorientowani i przerażeni śmiercią druhów dobyli broni. Atoli, walka, nie trwała długo. Ventruil bez problemu uniknął ciosu pijanego przeciwnika i uprzednio kopiąc wojaka kolanem w brzuch, chlasnął go nożem rozrywając aortę. Jucha wystrzeliła w powietrze, niczym wino z dziurawej beczki pryskając na ściany izby tudzież znajdujących się w niej mężów. Ostatni z mięśniaków, w akcie desperacji cisnął swym nożem w stronę Ventruila, jednakże z marnym skutkiem, cztery wypite piwa tudzież dwa kubki gorzałki dały o sobie znać i ostrze wbiło się w ścianę. Okazję wykorzystał Rębacz zamaszystym ciosem pozbawiając przeciwnika głowy.

- Co się tu kurwa dzieje? – w progu stanął jeden z klientów burdelu, wściekły iż dzikie odgłosy zza ściany przeszkadzały mu w igraszkach. Nim jednak zdążył wybełkotać choć jedno słowo, stracił przytomność spotkawszy się z potężną pięścią Rębacza.

Mustafi rzucił swój nóż na glebę unosząc ręce do góry w geście poddania się napastnikom. Twarz jego, częściowo pokryta krwią druhów, przybrała teraz żałosny wyraz. Miał w głębokim poważaniu los swoich ludzi, zginęli, nic im życia nie przewróci, w chwili obecnej martwił się głównie o swoje portki. Lisander, który jak dotąd nie mógł się wykazać, bowiem partnerzy szybciej niż on użyli swej broni, z impetem uderzył Świeżego głownią ostrza w potylicę. Nieprzytomny Mustafi gruchnął o drewnianą posadzkę.

Gdyby ktoś w tym momencie postanowił odwiedzić zamtuz, a ściślej feralną izbę, w której ku swemu nieszczęściu przesiadywał i odpoczywał po wieczerzy Al Mustafi, zapewne na długo zapamiętałby obraz, który dane mu by było obejrzeć. Na posadzce leżało pięć nieruchomych ciał, z czego cztery należały do martwych osiłków, zalanych krwią, która wciąż wypływała z ich jeszcze ciepłych ciał. Białe pościele pokryte były plamami szkarłatnej posoki, a na ścianach ujrzeć można było przedziwne malowidła, powstałe po kilku obfitych krwawych opryskach. Atoli, ów widz, małe miałby szanse by spotkać w izbie napastników odpowiedzialnych za całą zawieruchę, bowiem ci złapawszy nieprzytomnego Świeżego chyżo pomknęli ku wyjściu.

Gdy biesiadujący oraz flirtujący z dziwkami mężczyźni ujrzeli na schodach czterech wojaków, pokrytych krwią i dzierżących w dłoniach ostrza ociekające szkarłatną posoką, początkowo nie mogli uwierzyć własnym oczom. Większość zapewne uznała, iż to jedynie zjawy, które sami sobie wyobrażają nawdychawszy się narkotyzujących oparów oraz wypiwszy sporo alkoholu. Atoli, gdy wszystkie oczy na sali zwróciły się ku napastnikom, biesiadnicy zrozumieli iż w ich obecności, na górnym piętrze doszło do istnej kaźni.

Kompania opuszczała już burdel, gdy w pewnym momencie od stołu wstał szczupły mężczyzna o twarzy oszpeconej głęboką blizną.
Mordercy! Brać ich!

Początkowo niewielu mężów poparło pomysł samosądu, aczkolwiek w końcu kilku śmiałków chwyciło za broń.
- Ventruilu! Lisanderze! Zabierzcie Świeżego i uciekajcie razem z resztą! Jesteście szybsi od nas i sprawniej przetransportujecie tego gnoja! Ja z Bjornem powstrzymamy tych skurwieli!

Gdy elfy, Pandora i Mustafi gnali ku kryjówce, Bjorn i Rębacz z nagimi ostrzami stawili opór przeciwnikom. Banda rzezimieszków, w pijackim amoku, rzuciła się na nich wrzeszcząc przy tym niczym barbarzyńska horda. Rębacz powalił jednego z pierwszych wojaków wybornym cięciem, atoli szybko dwójka kompanów musiała uznać wyższość przeciwników. Nie mogli wygrać tej batalii. Niczym zarżnięte świnie leżeli po chwili w kałuży krwi, a nawet gdy ich dusze odeszły do zaświatów, ich ciała były jeszcze przez dobrą godzinę bezczeszczone przez nachlaną zgraję.

Reszta drużyny już bez problemów dotarła do kryjówki, w której czekał na nich Evazar wraz z Naną. Najwyraźniej ich misja się powiodła bowiem w kącie leżał stary tłuścioch, miotający się po podłodze.

- Wróciliście! - rzekł rozradowany gospodarz domu rozkładając ręce. Jednakże gdy ujrzał jak nieliczna jest drużyna, zasmucił się nie na żarty. Może i bardziej niż na życiu wykonawców zlecenia zależało mu na uwolnieniu towarzysza, jednakże wolałby ów przygodę zakończyć w komplecie. - Dlaczegoż tak nieliczni z Was wrócili? Co się stało? Opowiadajcie!

Po tych słowach gestem dłoni zaprosił wszystkich do stolika po czym wyciągnął z kubka dwie butelki gorzałki tudzież kubki.
 
Kirholm jest offline