Anzelm
Słońce przybrało już krwistoczerwona barwę i w połowie schowało się za horyzontem.
-"Tak. To sensowna propozycja, zatrzymajmy się tutaj."
Podchodzę do drzewa i zrzucam rzeczy na ziemię.
-"Ale z tym ogniskiem będzie raczej kłopot... skąd my weźmiemy suche drewno skoro to jest jedyne drzewo w okolicy?"
Kucam i rozkładam na trawie przy dębie jeden z koców. Drugi z nich zwijam w rulon i kładę na uprzednio rozłożonym tak, że lekko opiera się o pień i tworzy swego rodzaju imitację poduszki.
-"Jeśli więc nikt nie ma jakiegoś niezwykłego pomysłu to proponuję w zastępstwie uczcić nasz wymarsz butelka przedniego trunku. Kto wie możemy nie mieć już potem okazji do świętowania."
Podchodzę do Maureen...
-"Pozwolisz że Ci pomogę?"
[user=345,1078,1264]
-"...będę niezwykle rad jeżeli zgodzisz się spać u mego boku. Miejsca jest dość a tak będzie cieplej i..."- 'przyjemniej' chciałem dodać lecz zawahałem się , by nie zostać źle odebranym -"...i; po prostu będę się czuł pewniej." - szepnąłem do Maureen.
[/user]
Mówiąc to powoli zdejmuję łowczyni plecak i kładę go nieopodal koców. |