Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2011, 09:19   #28
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
- Jeśli nie wpłynie to na moją dusze, nie widzę problemu. Kiedyś... Kiedy po raz pierwszy zszedliśmy na ziemie, mierzyliśmy blisko ponad 7 metrów... Ale tylko wtedy, gdyż sprowadzaliśmy zbyt duże zniszczenie. Nie wiem, czy mam energie, czy jest to po prostu podarek, który otrzymałem, albo jedyne co się zachowało. Jak chcesz możesz sprawdzić sobie broń którą stworze, albo jadło. Jeśli Cie to interesuje.
-Teraz nie jestem w stanie. Ale jak będzie chwila wolnego bardzo chętnie. Jeśli to energia to może byłbym w stanie ją przekierować... tak byś mógł z niej korzystać nie tylko do Tworzenia.
- TO będzie ciekawe... naprawdę, zainteresowało mnie to... Poczekaj ! Powiedz mi czy wampirze ciało nie jest martwe ?!
-Nie. Jest utrzymane w stanie o krok przed śmiercią. Nie jesteś nieumarłym. Znaczy teraz w ogóle jesteś człowiekiem, ale za ten dzień, gdy przemiana dobiegnie końca, wciąż będziesz ciut żywy. Dzięki temu nie będziesz sie rozkładał, na moich sztywniakach mam runy które powstrzymują rozpad tkanek. Nie będziesz nieumarłym, zatrzymasz się tuż przed granicą życia i śmierci po której kroczą Ulryk i Popiel
- Uświadomiłem sobie właśnie, że jeśli Ciało tylko umrze, dusza się z niego wyrwie... A Te.. Eksploduję.... O dość potężnej mocy. Może to jest dowód na to, że jednak posiadam jakieś pokłady energii ?
-Tak by sugerowało. Ale gdybyś został nieumarłym dusza by się nie wyrwała. Ulryk i Popiel nie mają duszy, ale powstali w innym procesie. Półśmierć typu licz nie pozbawia duszy. Ta się uwalnia dopiero gdy nieumarły zostaje zniszczony, a to już bardziej skomplikowana sprawa.
- Tylko nie zapomni, że u mnie niektóre procesy wyglądają innaczej. Z tego co się orientuje w chwili śmierci, jest to automatyczne. Jak widzisz, moja własna anatomia sprawia dla mnie problem.... Ale chciałbym wiedzieć o sobie więcej, a raczej o moim obecnym stanie.
-Czyli trzeba będzie uważać. Ta eksplozja... co ją powoduje? Jaka energia się wyzwala? Czysta fala uderzeniowa?
- Jest to fala uderzeniowa... Nie ma żadnej konkretnej formy, mam wrażenie że jest to spowodowane, mocą która utrzymuje dusze w ciele. Część tej mocy znajduje sposób na ujście i przeistacza formę. Jak wiemy, energia nie znika... Nie jest to przyjemne uczucie, ale mogło być gorzej. Chociaż, jeśli mowa o wybuchu dzieciaka, to ten jest dużo większy... I nie wiem dlaczego, skąd taka moc... Przez wiele stuleci, uważaliśmy się za najpotężniejszą rase... Ale teraz ? Teraz... Staje się to sporne....
-Rasa może być sobie najpotężniejsza i fakt istnienia silniejszej jednostki nie dyskredytuje tego. Ten dzieciak jest wyjątkowy, więc nie przejmuj się tym. Tak w ogóle... na co ci ten plebs?- zapytał tak by na pewno nikt nie słyszał
- Na co ? Sądzę że wole mieć ostatecznie... Jakieś wsparcie, poza tym mamy więcej mieczy aniżeli naturalny skład. Być może ocalą komuś życie.
-Wszystko ładnie pięknie, tylko teraz nam zależy na mobilności. Bez urazy, ale oni nas upośledzają. Nie wierzę by mieli większą wartość niż mięso armatnie. Ewentualnie mógłbym postawić na nich kilka run które by mi pozwoliły czerpać z ich sił życiowych... hmm... nie, to by nie było w porządku. Oni nie są nam potrzebni, a teraz chcemy być szybcy. Na prawdę lepiej się ich pozbyć. Takie jest moje zdanie.
- Dobrze... Uszanuję twoją decyzje, ale Ty musisz podpowiedzieć MI, czy powinienem zachować te postać jak dobrze wiesz, nie jest to dla mnie ostateczność, nawet za miesiąc... Nie łącze się z tą decyzją na zawsze, jak w waszym przypadku.... Ah, tak - bożek wezwał dowódce, po czym zmaterializował ogromną liczbę jadła...
- Weź to.. Pomogliście mi, naprawdę, wierność... to najcenniejszy skarb... Żegnajcie...
-Dobrze zrobiłeś. A jeśli chodzi o wampiryzm... wybacz, ale tu sam musisz zdecydować. W uproszczeniu musisz pić krew i razi cię słońce, a w zamian za to jesteś znacznie silniejszy i szybszy. Poza tym nie potrzeba będzie krwi arcywampira podczas wywyższania cię w randze.
- Nie będzie potrzebna ? Myślałem... Że jest taka zasada... Cóż dziwne te istoty... Nie znałem tak dziwnych kreatur.
-To znaczy inaczej. Źle się wyraziłem. Nie będzie jej potrzeba jako proszku. W procesie suszy się tą krew, dodaje mandragory i kilka innych ziół. To działa jak katalizator dla całego procesu. Ale będąc już niższym wampirem twoje jestestwo zastąpi to. Krew i tak będzie potrzebna, ale w innej formie.
- Ah.. takie coś jest męczące. Szkoda że nie potrafię stworzyć krwi. Chyba nasza czarodziejka będzie potrzebna - na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech
-Przykro mi, odpada. Krew musi byc autentyczna. Coś stworzone za pomocą magii jest puste na jej potrzeby. Gdybym był w stanie stworzyć to coś co jest w wampirzej krwi i nadaje moc rytuałowi nie musiałbym w ogóle jej tworzyć. To jak budowa wozu po to by pod koniec zabrać z niego koło, a całą resztę zostawić.
- Ale jedzenie które JA tworze, jest całkiem autentyczne... Zresztą piłeś alkohol, jak chcesz moge Ci dać troche jadła... przekonasz się. Wiesz, męczy mnie to. Chciałbym zdobyć wszystko odrazu... HA, jestem niecierpliwy, tak wiem - to była przyczyna mojego upadku, ale co tam... Teraz muszę działać bardziej “ostrożnie”.
-Hmmm... jak by to wytłumaczyć? Dobra, widzimy materię. Widzę jabłko, czuję jego smak i opór jaki stawia podczas gryzienia. Ale jabłko ma też wiele właściwości których nie dostrzegają zmysły. W kilku eliksirach się je wykorzystuje. Jednak magia nie potrafi odtworzyć tych właściwości. Gdyby była w stanie nie byłoby ono w ogóle potrzebne. Twoje jedzenie może sycić, alkohol palić gardło, ale na potrzeby magii jest bezużyteczne. To kwestia... “doświadczenia”. Jabłko rosnąc nasiąka strumieniami magii która przepływa przez świat. Coś co jest stworzone nie miało takiej możliwości. Nie ważne jak się starać nie da się magicznie stworzyć tego “doświadczenia”. Mówię, gdyby można było to samo tworzenie jabłka byłoby bez sensu. Choć anioł stworzył swój paznokieć i zadziałał jak powinien... hmmm... nie znam magii niebios. Ona chyba działa na innych zasadach
- Hmmm...Tak naprawdę nie wiem czy człowiek musi narodzić się z magią, czy Ją nabywa... Co zaś do tworzenia, zadaniem tego jedzenia jest nasycić. I z tego obowiązku sie wywiązuje, w końcu nie będziemy sadzić z nasion kolejnych drzewek. Jest to sytuacja “eksperesowa” i wygodna. Czujesz smak, odczuwasz to wszystko... Inne rzeczy tak naprawde są zbędne w takiej sytuacji. Ale nadal nie mamy kwestii, czy jest to łamanie zasad czy moc, jeśli to pierwsze - to cóż... Jest to prawdziwe jedzenie, o wszelkich ekstraktach - jeśli moc ? To zapewne masz racje. Nigdy się nie zastanawiałem nad tym, czym tak naprawde jest to co tworze... Więc może jest to “prowizoryczne” Jedzenie ? Ale nie pasuje, w końcu syci....
-Jeśli tworzysz to naginając prawa magii i natury to nie jestem w stanie teraz nic o tym powiedzieć. Mógłbym to sprawdzić... hmmm... Jak będziemy mieli chwilę wolnego sporządzę eliskir Varghoffa. On wykorzystuje właśnie jabłko. Wszystkie inne składniki mam przy sobie. Jeśli zadziała to będzie znaczyło, że naginasz prawa, ale twoje twory zachowują właściwości pozafizyczne.
- Tak w ogóle, co ten eliksir... daje, tworzy, odziaływuje ? Wpływa jakoś na ludzi ? Ale to jest całkiem sensowny powód, tylko nie szkoda marnować składników na wypadek, gdyby nie powiodło się ?
Barutz uśmiechną się szeroko
-Eliskir Varghoffa zmienia kolor oczu. Wolę nie próbować z potężniejszymi. Najwyżej któryś z nas będzie miał różowe gały, gdybym zrobił coś potężniejszego to mogłoby się źle skończyć. Alchemia to nie zabawa. Nie dodanie jednego składnika może mieć katatrofalne skutki. A składniki przedstawiają małą wartość. Nie nadają się do potężniejszych zaklęć.
- W waszym świecie, wszystko jest... z komplikowane, nic nie jest proste, wasze słowa, gesty mają wiele znaczeń. U mnie w świecie była zupełnie inaczej. Wszystko miało cel, jeden prosty wyznaczony. Kiedy ktoś pragnął jeść, to jadł, to co sobie zażyczył, bez polowania, bez gotowania. Jak ktoś chciał zmienić wygląd... tak też było, wszystko było oparte na woli a nie na pracy i wiedzy. Ale teraz dostrzegam, że wiedza jest niezwykle cenna. My inaczej Ją pojmowaliśmy.
-Nie było wśród was kłótni? Skrytobójstw? Jakiejś wojny? Bo taka prostota sugeruje, że byliście bardzo pokojowi względem siebie
- Nas nie można było zabić... Aż do czasu, do dzisiejszego, kiedy dowiedziałem się że można pojmać naszą dusze. Byliśmy poza swoim zasięgiem. Najsilniejszy z nas, jest tym głównym, coś na wzór króla i jego książąt. Dzieliliśmy się domenami... tak naprawdę, byłem pierwszym który zaczął okazywać zazdrość... Albo pierwszy, który począł wykonywać kroki. Nie znaliśmy słowa “zło” do czasu aż mnie okryło... Potem... Potem cóż, staliśmy się mądrzejsi, mimo że przegrałem, ocalono mnie - A JA porwałem się tym razem na rasy żyjące na ziemi. Jak widzisz, nawet w idealnym środowisku, znajdzie się czarna owca. Dlaczego Ci o tym mówię ? Nie wiem.... być może już męczyła mnie samotność.... I chciałem się komuś wygadać... Hah, jakże to ludzkie, prawda ?
-Cóż. Ode mnie złego słowa za to nie usłyszysz- uśmiechnął się nekromanta, chyba powoli zaczynał mu wierzyć w jego boskość. Albo uznawał to za dobrą zabawę. Sam nie wiedział.- Te... ale jeśli pomogę ci odzyskać pozycję to o mnie nie zapomnisz co?- zaśmiał się szczerze, choć krótko
- O dobrych ludziach, nigdy się nie zapomina... Cóż, w końcu tak naprawdę to na nich opiera się wszelka władza. A Jak już mówiłem, my nie jesteśmy wszechmogący, jesteśmy rasą. Tak samo jak ludzie czy elfy. Którzy mają po prostu, większy wpływ na otaczający was świat. I tego przez wiele setek ludzie nie potrafili zrozumieć. Mamy rase, mamy słabości oraz zalety. Słuchaj uważnie, tego jeszcze nigdy nikomu nie opowiedziałem... Cóż, mogę rzec iż znasz jedną z największych tajemnic historii. Gdzie mieliśmy niezwykle wysokie statusy wśród prymitywnych istot. Ale rozwój i straciliśmy na znaczeniu. Dlatego skręca mnie na myśl o zakonach i ich dziwnych wierzeniach....
-Te... a ten Bóg przez wielkie “B”, ten któremu służy anioł to też jeden z was?
- Z tego co mówi Anioł to nie. Nie wiem kim On jest... Nie wiem czy nawet istnieje, jeśli tak i to prawda że powołał do życia Anioły, to być może i nas. My istniejemy od początku czasu, ale nie wiem skąd... Zawsze byliśmy tacy, my się nie starzejemy... Być może jest to uproszczenie religii, gdyż stwórcą nazywamy najpotężniejszego z nas, jednak nie miał by tyle mocy by NAS powołać do życia... Sam się nad tym zastanawiam...
-Jest szansa, że posiada taką moc tylko się nią nie chwalił?
- My raczej byśmy... “wyczuli” Chociaż, być może... Po prostu oślepił nas, jednak nie przypuszczam takiego wyjścia - aczkolwiek go także nie odrzucam. Wiem że pomniejsi tracą znaczenie, jedynie stwórca... który możliwym jest iż odgrywa jeszcze jakąś role. Dziwie się jednak że nie interweniuje w sprawie Aniołów...
-Niektórzy mówią o boskim planie... nie wiem, nigdy jakos specjalnie religijny nie byłem, ale może powinienem zacząć. Hah. Dobra, zajmijmy się czymś pożytecznym. Jest nas czwórka. Azrael mówi, że może wciąć trzech. Nie mam pojęcia jakim cudem, ale niech będzie. Elfka kolejnego... Dobra, wydaje się git, ale ja mam jeszcze moje umrzyki, które stanowią znaczną część mojej mocy, poza tym skutecznie schładzają dzieciaka. Chyba jednak popędzimy konno...
- Też wole ziemie, aniżeli przestworza... Jak możesz wskrzesić konie, było by wspaniale... Bo raczej, te zbyt żywe nie są...
-Nie ma problemu. Chwilę. Pomyślmy. Jeden dla moich dwóch przyjemniaczków i po jednym dla nas. Idealnie. Tylko trzeba by ich przywiązać. Na razie jestem w stanie ożywić trzy ciała. Chyba już to mówiłem...- Po krótkim przeczesywaniu okolicy Barutz znalazł trójkę koni które uznał za nadające się, choć Arten nie widział większej różnicy w ciałach. Co najwyżej rodzaj ran od których zginęły, ale Faust IV najwyraźniej patrzał na coś jeszcze, ale gdy znalazł jakiegoś który mu się podobał, zabierał się do roboty. Za pomocą jakiegoś zaklecia wyrysował pierścień wokół ciała, po przyjrzeniu się widać było, że to jakieś pismo, kojarzyło się z elfim, ale nie dało się odczytać słów. Następnie zaczął wyżynać na ciele runy przy pomocy kulki energi lewitującej przed palcem. Po jednej na łopatkach oraz na stawach. Potem nieco dłuższa formułka i koń wstawał do ponownego życia.
-W takim razie, ja proponuje taki o to układ. Pan nekromanta oraz Arte.-Zwrócił się do upadłego Boga.-Pozwolisz mi się tak do siebie zwracać?-Teraz znów mówił do wszystkich.-Ta dwójka popędzi na ożywionych koniach. Ja będe lecieć nad wami z Aerithe. Będe niósł Darice, a ta na magicznej “linie” chłopaka. Elfka weźmie Sai’a. Mam nadzieje, iż pasuje wam taki układ.-Archanioł czekał na odpowiedź reszty drużyny.
Anhernatirenatux spowodował lekkie zamieszanie. W tym chyba był najlepszy. Po tajemniczych rozmowach okazało się, że postanowił i od razu wcielił w plan chęć zostania wampirem. Tak przynajmniej wywnioskowała po nagłym ataku elfki na boga, który wcale nie okazał lęku czy niezadowolenia, a wręcz wydawał się tym podniecony i zachwycony. Jego późniejsza rozmowa z Faustem potwierdziła jej domysły. Aż nie mogła uwierzyć, że upadły zdecydował się na taki krok, nie wiedząc prawie nic o zwyczajach i możliwościach wampirów. Zaspokoił kaprys zanim go w ogóle przemyślał. -”Dzięki niemu mam wrażenie, ze bogowie sa jak dzieci. I to bardzo rozpieszczone dzieci. Oj nie chciałabym mieć takiego urwisa w domu i to z taką mocą.”- pomyślała. Na szczęście od razu potem zajęli się wreszcie sprawami transportu. Darica patrzyła z pewną dozą ciekawości i lekkiego obrzydzenia, jak nekromanta ożywiał konie. -”Dobrze, że są świeże. Chyba nie zaczną się psuć po drodze? Nie, Bartuz na pewno o to zadba... chyba, że uważa, że są tylko na chwile, a ich konserwacja wymagałaby za dużo zachodu”-
- Ja nie mam nic przeciwko. - powiedziała, zastanawiając się czy Archanioł specjalnie dobrał pary damsko-męskie czy też w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Jej było wszystko jedno pod tym względem. … Czy aby na pewno? Wygoniła myśl od razu z głowy. Tak i tak czułaby się niezręcznie, że jest dźwigana przez kogoś, ale sytuacja tego wymagała, więc nie ma co kaprysić. Zwłaszcza, że to ona będzie w tej lepszej sytuacji - dźwigana, a nie dźwigająca.
Nekromanta obejrzał krytycznie trójkę już stojących wierzchowców. Nieco śmierdziały trupem. Cóż. Z tym się nic nie zrobi. Poruszały się nieco sztywno, nawet mimo wzmacniających run na stawach. Przywołał już widma i zaklął je w ciałach, ale dzięki temu po prostu nie musiał nimi sam kierować, a wystarczyło wydać polecenie. Myślał na pewnym zaklęciem, ale nie mógł sobie przypomnieć jednego, bardzo istotnego elementu. Cóż... tak bywa jak nie chce się targać wielgachnej księgi
-Daricia!- zakrzykną idąc w jej stronę- Mam pewien problem. Potrzebuję przetoczyć krew z tych zwłok do moich wierzchowców, ale nie mogę sobie przypomnieć inkantacji telekinezy której się krew poddaje. Możesz mi jakoś pomóc z tym?
Dziewczyna podeszła do niego. Obok niej unosił się nieprzytomny król. Wyglądało to nieco dziwnie.
- Mam ją przenieść z tego ciała - wskazała leżącego w pobliżu trupa - do konia? - chciała się upewnić.
-Nie do końca. Najpierw za pomocą run i nekromancji upłynnię krew w ciele, bo już z pewnością skrzepła. Następnie namaluje krąg magiczny, zależałoby mi na utrzymaniu jej nad nim przez jakieś piętnaście sekund. Potem dopiero do konia. Tylko każdemu by się przydała taka dawka. To znacznie poprawi ich osiągi
- Nie ma problemu.- odparła i po chwili dodała lekko marszcząc nos - czy one będę cały czas tak śmierdzieć? - wskazała brodą konia.
Barutz zmarszczył brwi, po czym podszedł do nich i wciągnął głośno powietrze nosem
-Nie jest tak strasznie. Choć może nie mam węchu. Tak mi powtarzała Galienne... - na chwilę się zamyślił, po czym potrząsnął energicznie głową- Swoją drogą, wy potraficie rozpoznać człowieka po zapachu? Czy tylko ona umiała?
- Jako kobiety? Sama nie wiem. Zawsze używam do tego wszystkich zmysłów albo i więcej. Ale podobno każdy ma swój unikalny zapach. Kto wie.- wzruszyła ramionami. - Powiedz mi kiedy mam zacząć, żebyś wyrobił się z rysowaniem run. Co prawda minuta w tą czy w tą mi nie robi różnicy, ale krew się może trochę wywietrzyć.
Nekromanta skinął głową i ściągnął trzy ciała by były blisko. Trzej najemnicy, specjalnie wybrał tych bez zbroi. Rozciął kaftany odsłaniając szare piersi. Zaczął ryć nad sercami znaki za pomocą kulki energi. Najwyraźniej wykorzystywał ją zawsze. W sumie logiczne.
-Bo kiedyś Galienne kazała mi zdjąć sweter Davela, bo twierdziła, że pachnę jak on i czuje się jakby przytulała się do niego... bardzo mnie to zdziwiło... w życiu bym nie rozpoznał człowieka po zapachu.- podczas mówienia nie przerywał roboty. Po namalowaniu run zaczął rytmicznie uciskać oburącz pierś aktualnego trupa. Gdy skończył ze wszystkimi trzema zabrał się do rycia, już palcem, magicznego kręgu. Nie musiał byc dokładny.
-Dobra, jestem gotów. Jeśli możesz... -wskazał ręką ciała
- Galienne to twoja ukochana? - zapytała gdy zaczął masaż serc.
Gdy był gotów Darica wyinkantowała:
- pārvietoties un turiet - czego efektem dość szybki wyciek krwi z umarłego, tak jakby przed chwilą ktoś przeciął mu tętnicę i to nie jakąś mniejszą. Krew jednak wbrew grawitacji unosiła się ku górze zbierając się w formie kuli. Dziewczyna wykorzystała okazję by trochę pourozmaicać sobie życie i zaczęła formować przez chwilę z wydobytej krwi różne kształty - kule przemieniła się najpierw w motyla, potem w jastrzębia - może nie było to idealne zobrazowanie, ale można było się domyślić, co przedstawia. Następnie pojawił się jelonek.
Barutz zawahał się z odpowiedzią, a gdy już chciał jej udzielić musiał zająć się zaklęciami. I tak by zrobił gdyby nie zapatrzył się na krwawe kstzałty lewitujące nad jego kręgiem
-Fajne- stwierdził krótko, rozbawiony, po czym oparł ręce w dwóch mniejszych runicznych pierścieniach, połączonych z głównym kręgiem. Nie dało się rozróżnić jego słów, bo mówił zbyt szybko i ledwie szeptał. Krew zaczęła bulgotać, potem wrzeć, a jednocześnie zdawała się zaczynać świecić. Po chwili się skończyło, znów wyglądała jak zwykła posoka, tylko ciemniejsza. I nie pachniała najlepiej, ale to od początku. Efekt poleżenia w trupie.
-Gotowe- otarł kroplę potu z czoła
- Pozwolić juz zadziałać grawitacji? - zapytała, starając się przy tym jak najmniej oddychać.
-Trzeba wpompować to teraz w jednego z koni. Naciąć mu tętnicę na szyi?
- Nie wygodniej będzie żyłę? Choć w sumie to bez różnicy jak zacznę wpompowywanie od razu.
Barutz skinął i rozciął szyję, po czym włożył pod skórę dwa palce łapiąc i wyciągając tętnicę na zewnątrz. Chwycił za ściankę tak by można było łatwo wcelować.
-Tylko niezbyt mocno. By nie uszkodzić naczyń za bardzo
Darica kiwnęła głową jednocześnie wypowiadając:
- työnnä kevyesti - krew powoli zaczęła znikać w naczyniu zwierzęcia.
- Dużo tego mam przelać?
-Wszystko. Mamy trzy konie i trzy ciała, potem trzeba będzie powtórzyć to jeszcze dwa razy...
- Dobrze. - rzuciła krótko czekając cierpliwie,aż wszystko dostanie się do krwioobiegu.
-A Galienne to moja była. Nie widziałem jej odkąd uciekłem od nekromantów. Nie chciała uciekać ze mną. W sumie teraz jej się nie dziwię. - gdy cała krew znikła w cielsku martwego koniec Barutz miał już namalowany w powietrzu symbol. Umieścił go w miejscu cięcia. Do uszu doszedł syk, a do nosów swąd palonego mięsa.
-Dobra, jeszcze te dwa sztywniaki.
- Przykro mi, że wam nie wszyło. - powiedziała, gdyż nic innego nie przyszło jej na myśl. - Mogę spytać dlaczego musiałeś uciekać?
-Nie ma powodu do tego. Byliśmy smarkaczami. Wtedy byłem pewny, że ją kocham, ale teraz nazywam to długim zauroczeniem. Nic więcej- powiedział nadzwyczaj pogodnie, nawet bardziej niż gdyby go to w ogóle nie ruszało- Hami, jeden ze starszych nekromantów, opracował rytuał w którym udało mu się przywołać duszę. Nie widmo, a prawdziwą duszę! Potem opracował drugi który pozwoliłby mu ją spętać. Przynajmniej był o tym przekonany. Nie dałem mu spróbować. Zabiłem go i spaliłem całą pracownię razem z notatkami. Nikt nie ma prawa porywać się na dusze.- a teraz już widać, że sprawa po dziś jest dla niego pewnym dyskomfortem
- Zmarli mają prawo do odpoczynku! Reszcie to nie przeszkadzało? - odparła zaskoczona taką odpowiedzią
-Oj, BARDZO przeszkadzało. Do dziś na mnie polują. Jednego łowcę zabiłem dwa dni temu.
- Miałam na myśli, czy inni nekromanci nie mieli za złe tamtemu, że przywołał duszę.
-Aha... Rada uznała, że badania Hamiego były bardzo rozwojowe i przytaknęła mu. Większość podzielała pogląd. Reszta nie miała odwagi interweniować, bo wiedzieli, że to się skończy ich śmiercią lub ucieczką. Liczyli, że zrobi to kto inny. Tchórze. Najbardziej mnie zabolało gdy Galienne opowiedziała się za większością. Dla tego nie żałuję, że się z nią nie udało. Nekromanci mają przesunięte granice przyzwoitości. Naturalnie, nie widzimy nic złego w wykorzystywaniu ciał zmarłych. Używanie towarzyszy gdy umrą jest niemalże tradycją. Sam uczyłem się na zwłokach mojego dziadka. Jednak uważam, że i my powinniśmy mieć pewne granice.
- Odważnie zrobiłeś. Całą przyszłość zaryzykowałeś. Ale o własne przekonanie trzeba walczyć. Zwłaszcza gdy naruszają dobro innych, nawet jeśli nie mamy pewności co się z nimi po śmierci dzieje... - powiedziała jednocześnie biorąc się za opróżnienie kolejnych zwłok
- Wystarczy mi, że wiem że zachowują świadomość. I dzięki. Miło w końcu usłyszeć, że zrobiło się dobrze od kogoś innego niż odbicia w zwierciadle- uśmiechnął się szeroko...
Po raz drugi oparł ręce na ziemi inkantując szeptem zaklęcia by zmienić krew nad kręgiem w moc.
- Zwierciadło do ciebie mówi? - zażartowała
Nekromanta prychną rozbawiony, by nie zaśmiać się podczas inkantowania, po czym, z wymuszoną powagą, kontynuował. Wstał kierując się do konia
-Ty mnie, kobieto, nie rozpraszaj podczas zaklęć, dobrze?- poprosił uśmiechając się po czym momentalnie spoważniał
-A do Ciebie nie mówi?- zapytał bez cienia emocji marszcząc brwi
Roześmiała się.
 
Cao Cao jest offline