Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2011, 14:05   #203
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Katrina stękając pod ciężarem Juliana zrobiła kolejny krok w duchu ciesząc się że już dobrnęła na miejsce. Zastanawiała się jak uda jej się wtaszczyć swój łupna górę do pokoju kiedy do jej uszu dobiegły słowa: “Eeee... nie pomyliliście aby... budynku?” a przed oczami zmaterializowały się pantofelki właścicielki głosu. Przesunęła Juliano lekko w bok i uniosła głowę aby zerknąć na dziewczynę, pytając przy tym:
- A ty nie masz nic do roboty tylko przy drzwiach gości straszysz? - po czym sapnęła ponownie i rzekła - lepiej mi pomóż go przenieść do pokoju.
-A kim pani jest?- rzekło dziewczę, wszak nie rozpoznając w staruszce bywalczyni tego przybytku.
- A tyś właścicielka, że się tak dopytujesz? - odparła jej na to Katrina i dodała - Nie wiedziałam, że trzeba się tu opowiadać chcąc skorzystać z proponowanych przez was usług. To już zapłata wam nie starcza?
-Zapłata jest z góry.- przypomniała dama negocjowanego afektu wyciągając rączkę w kierunku Katriny.
- Nie z twych usług korzystać będę więc nie tobie ją dam... jak pomóc nie chcesz właścicielkę wołaj, bo szkoda czasu marnować a i kręgosłupa mojego szkoda by się pod tym ciężarem tak uginał. Szybciej dziewczyno... szybciej bo nic ci się nie uda zarobić jak tak czas marnować będziesz. - mruknęła jej Katrina machając ręką i ponownie ruszając do przodu by pozbyć się Juliano.
-Jak chcecie nas okpić, to rzeczywiście właścicielkę zawołam... i osiłków. I wylecicie stąd szybciej niżcie tu weszli.- burknęła dziewczyna, ale pomogła dźwigać nieprzytomnego mężczyznę.
- Oj wiele się jeszcze musisz nauczyć dziewczę wiele. Gdybym chciała okpić to bym stąd wiała a nie właziła do środka, toć nie płacąc i uciekając okpiłabym, a nie włażąc i do pokoju idąc. A właścicielkę poproś niech przyjdzie jak tylko się ulokuję z moim słodkim ciężarkiem w mym pokoju. - sapnęła jeszcze raz Katrina i wraz z pomagającą jej dziewczyną zaczęła taszczyć swoją zdobycz do pokoju który zajmowała z Gacciem.
Ciężki Juliano wylądował na łóżku, a dziewka poszła marudząc pod nosem po swą pracodawczynię. Uwolniona od ciężaru Katrina ściągnęła pospiesznie z siebie przemoczone ubranie i czapkę przebierania. Odetchnęła z zadowoleniem i pospiesznie przebrała się w suche rzeczy zerkając raz po raz czy Juliano czasami nie odzyskuje przytomności. Przezornie podeszła i związała młodemu mężczyźnie ręce na plecach, bo nie wiedziała w sumie jak zareaguje na to iż został porwany. Wolała nie ryzykować i po chwili zastanowienia tak samo związała mu nogi w kostkach. “Jak przyjdzie Gaccio to go najwyżej rozwiąże”, pomyślała siadając przy lusterku i rozczesując swoje rude loki. Czekała też aż przyjdzie Madame Zgroza lub na powrót do świata przytomności Juliano.

Juliano ocknął się pierwszy i poruszył na łóżku, zarówno budzenie się w czyimś łóżku jak i bycie związanym zdarzało mu się czasami. Wiązało się to zazwyczaj z upojnymi nocami, oraz szalonymi kochankami. Tyle że ostatnie co pamiętał to ogłuszenie, przez swego ochroniarza.-Możesz mnie rozwiązać, panienko, panno, młodzieńcze?
Katrina przerwała rozczesywanie włosów i już wstawała aby zdjąć z głowy młodego szlachcica zakrywający mu oczy kawałek materiału, którym owinęła mu wcześniej twarz aby żaden z gondolierów nie mógł go rozpoznać. Jednak zatrzymała się i uśmiechając złośliwie, bo przypomniały jej się słowa ochroniarza Juliano: “Panicz Juliano nie życzy sobie, aby mu panienka przeszkadzała.” i to że w jej towarzystwie mu nie będzie miło. Sięgnęła po czapkę przebrania i ponownie zamieniła się w grubaskę. położyła się obok niego na łóżku na boku podpierając ręką i z uśmiechem odsłoniła mu oczy mówiąc przy tym zmysłowym szeptem:
- Rozwiązać cię chyba raczej nie rozwiąże, wszak wyglądasz uroczo będąc zdany na mnie... - i czekała na reakcję młodzieńca.
-Aaaaa!- Juliano wydarł się w panice, odsuwając za pomocą nóg od grubaski.-To nie jest dobry pomysł. Może się panienka wpakować w niezłe gó... bagno. Tak się nie zdobywa miłości swego życia!
Niezrażona Katrina przesunęła się w jego stronę zapadając na środku łózka i tym samym sprawiając że i Juliano wylądował blisko niej spowrotem. Otoczyła jego szyję swym ramieniem, przerzuciła nogę przez jego udo unieruchamiając go i przytulając usta do jego ucha wyszeptała:
- A jak się zdobywa koooochanie...? Wszak jak sam widzisz mam cię tu gdzie chciałam. Czeka nas szalona noc, pełna niezapomnianych wspomnień, a potem... sam już nie będziesz chciał odejść.
-A potem zetną ci głowę na rynku, jeśli będą litościwi.- rzekł zimnym tonem Juliano próbując się wyswobodzić z jej objęć... z kiepskim rezultatem.
- Moja głowa warta poświęcenia za te chwile z tobą! - patetycznie wydarło się dziewczę przytulając jego głowę do swojego obfitego biustu i przytrzymując ją tam chwilę. - Będziesz mnie pamiętał do końca swego żywota, to już jest dla mnie dużo, a co tam mój żywot bez ciebie... te chwile są NASZE! Nie marnujmy ich na rozstrzyganie co będzie potem.
-No niewątpliwie staną się częścią moich nocnych koszmarów.-wywarczał niemal Juliano w kolejnej próbie wyrwania się na wolność... nieudanej znów. Mężczyźnie już przestało zależeć na kulturze osobistej.
- A fe! A fe! Ty niegrzeczny chłopcze bez serca. - Katina pacnęła go dłonią w ramię i przesuwając palce na guziki jego koszuli i rozpinając powoli jeden, a potem drugi dodała: - Jesteś bez serca, dobrze, że ja mam duże, które pomieści naszą miłość i twoją i moją.
-Ehmmm... mam nadzieję, że nie przeszkadzam.- rzekła kobieta stojąca w drzwiach za nimi. Ciemnowłosa ślicznotka o imieniu Giselle Facciatti, choć szerzej znana jako Madame Zgroza.
Katrina przytulając mocniej Juliano do swej piersi odwróciła głowę w kierunku mówiącej i zapytała:
Gaccio już wrócił? Mam dla niego prezent. - i uśmiechnęła się do stojącej w drzwiach kobiety.
-A kim pani jest? Tu nie ma żadnego Gaccia.- rzekła Giselle stanowczym tonem głosu.

Katrina ze smętnym westchnieniem wypuściła Juliano z objęć i podniosła się z łózka zdejmując równocześnie czapkę przebrania i potrząsając uwolnionymi włosami.
“Koniec zemsty” pomyślała przy tym zerkając przez ramię aby zobaczyć minę leżącego na łóżku mężczyzny, a równocześnie mówiąc do kobiety: - Wiem że nie ma bo razem wyszliśmy, ale się zgubił. Myślałam, że już tu dotarł i... - nie dokończyła co się za tym “i” kryło.
-Ty!!- I kobieta i mężczyzna krzyknęli jednocześnie. A Giselle odparła.- Nie. Nie było go tu, za to wpadł ten... jak mu...ten Ken...coś tam i rzekł, że ktoś się pod niego podszywa. Po czym wypadł jak oparzony.
A rozwścieczony Juliano krzyczał.-Co to wszystko ma znaczyć?! Co to za żarty?!
- A Kenning. - odrzekła Katrina ignorując wrzaski Juliano. - Mam prośbę, gdyby ktoś z naszych przyszedł możesz go przysłać tu na górę? I gdybym mogła dostać też wina byłabym ci wdzięczna. - uśmiechnęła się przy tym do Madame.
-Nie możemy go tu trzymać. Jeśli ktoś go tu znajdzie to...-rzekła nerwowo madame, podczas, gdy Juliano wrzeszczał.-Domagam się wyjaśnień, co tu się na wszystkich bogów dzieje?!
-Przynieś jakieś suknie, które nie są potrzebne twym dziewczętom i barwniki jakie tu używacie. Ja się nim zajmę, a jak ktoś z naszych się pojawi niech przyjdzie mi pomóc. - odparła jej na to Katrina równocześnie zatykając Juliano usta swą dłonią.
-Mówię poważnie... zaczną go szukać. I wierz mi, nie znajdziecie mysiej nory w której moglibyście się ukryć.- rzekła Giselle wzruszając ramionami i wychodząc dodała.-Zaraz kogoś przyślę.

A Juliano próbował ugryźć dłoń, którą zakrywała mu usta.
- A teraz porozmawiamy na poważnie. Będziesz cicho? - spytała Katrina siadając ponownie na brzegu łóżka.
-Ona ma rację. Jak mnie znajdą, to powywieszają cały zamtuz.- burknął już cicho Juliano.
- Mam dwa pytania i na oba chcę szczerej odpowiedzi. - odrzekła mu na to dziewczyna. - Po pierwsze czemu kazałeś ochroniarzowi trzymać mnie z daleka od siebie? Po drugie jak to jest z twą miłością do Romualdo?
-Nie rozumiesz wielu spraw.- zmarkotniał mężczyzna.-Romantyczne porywy serca muszą ustąpić... przed polityką. Myślisz, że to małżeństwo jest moim pomysłem?
- Myślę że jesteś mięczak i tyle. Nie obchodziłaby mnie polityka gdybym kochała. Kochasz go czy nie? - drążyła ciekawiącą ją sprawę dziewczyna.
-Widać, że myślisz jak kobieta!- wybuchł nagle Juliano.- Ja. Moje. Porywy romantycznego serca i te sprawy... Nic poza tym nie widzisz. A sprawa nie jest tak prosta. Romualdo i ja nie możemy wziąć ślubu. A ja nie mogę sobie wybierać kochanków. Ja jestem …. - dziewczyna wcięła mu się w słowo dokańczając za niego - … mięczak i marionetka tych którzy pociągają za twe sznurki.
-Gówno prawda.- odparł szpetnie Juliano i dodał.- Jestem Sangowizzi. Przyszła głowa tej rodziny. Nie wiesz jak tu było przed rozejmem między rodzinami Strappa i Sangowizzi. Nie widziałaś trupów codziennie wyławianych z kanałów. Nic nie wiesz. Patrzysz tylko na czubek swego nosa.- Na moment zamilkł by po chwili rzec.-Jeśli ja zniknę, będzie rzeź.
- Tak sobie tłumacz. Wszak to czubek mojego nosa sprawił, żem się narażała by tu cię sprowadzić dla mężczyzny, który cię kocha, który postawił wszystko na jedną kartę by być z tobą. W sumie zostałeś porwany co nie? Korzystaj z tego. Poczekamy na Romualdo i sam mu powiesz jak to jest i czemu masz go gdzieś i czemu wolisz małżeństwo z kobietą, która w twym łożu będzie leżała jak zima kłoda. Czekając aż skończysz i będzie mogła wpuścić do niego swego kochanka. Która da ci syna... ale czy będzie to twój syn? O tym będzie wiedziała tylko ona. Porwałam cię... wszyscy to wiedzą więc winy w tym nie będą doszukiwać się w tobie. Możesz chyba poświęcić się choć na tyle by się z nim spotkać? - zakończyła swą przemowę Katrina przyglądając się Juliano wzrokiem takim jak patrzy się na coś obślizłego i obrzydliwego.
Również on patrzył na nią z wrogością, a potem ze zrezygnowaniem w głosie rzekł.-Tak... spotkam się z nim.
Wkrótce też zjawiła się “odźwierna” która przyniosła ze sobą uproszone przez Katrinę stroje i dodatki.
- Musimy cię przebrać Juliano. Pomożesz mi w tym? Nie mam już chęci na dalszą walkę z tobą, miałam cię tu sprowadzić i zrobiłam to. Narażając własne życie, bo pływać nie umiem, a ty nawet nie raczyłeś mi pomóc, gdy twój piesek mnie wrzucił do wody. - rzekła dziewczyna z rezygnacja w głosie i dodała: - To jak będzie?
-Zostałem ogłuszony.- przypomniał Juliano, a tymczasem obok pokoju przeleciały wrzeszczące panienki i równie przerażeni klienci w garderobie...lub bez.

“Pan mózg!”, przeleciało przez głowę Katrinie i wybiegła pospiesznie z pokoju sprawdzić czy to jej towarzysz wspólnej zbrodni porwania jest przyczyną tego wrzasku.
Oczywiście to był arcymag Sidious, w wersji skompresowanej. Mózg słoiku wlatywał do kolejnych pokoi strasząc klientów swym wyglądem i wyrażając kąśliwe uwagi dotyczące ich wyglądu i możliwości.
- Mnie szukasz? - spytała spokojnie dziewczyna opierając się o framugę drzwi do pokoju w którym zostawiła Juliano.
-Nie... bo ty próbowałaś niszczyć moje zmysły, zabawiając się w postaci tłustego wielorybka. Ale teraz.. z chęcią popatrzę jak gwałcisz Romualdową miłość jego życia.”-odparł ze śmiechem pan mózg.
- Niestety najlepsze atrakcje już cię ominęły... teraz możesz sobie jedynie popatrzeć jak upiększam Romualdową miłość przed ich spotkaniem. Zapraszam więc... - odrzekła mu dziewczyna wykonując dworski ukłon, zamiatając dłonią podłogę tak jakby machała kapeluszem będąc mężczyzną i prostując się wskazała na drzwi do pokoju. [/i] - Pozbawione ciała mózgi... pierwsze.[/i] - przytrzymała drzwi aby pan mózg w słoiku mógł wlecieć do pokoju.
-Eeee tam.... przyznaj, że brakuje ci porządnego kochanka. Wiesz co, ubijmy Juliano, i zastąpmy jego mózg moim. Zobaczysz wtedy jak mężczyzna potrafi zająć się kobietą.”- zadrwił mózg omijając Katrinę.-”Przy mnie Gaccio, to kiciuś.
- Na sam jego widok w mym łożu dostałabym torsji, a jeszcze wiedząc, żeś ty w jego głowie... to zwróciłabym obiad sprzed miesiąca. - odparła mu na to Katrina.
-Zwracaj sobie co chcesz. Byle golutka i z wypiętym tyłeczkiem. Wiesz... ta cała sprawa z uczuciami, jest strasznym komplikowaniem sobie życia.”- odparł pan mózg, gdy dochodzili do pokoju.-”Gdybyś była nieumarłą wiedziałabyś, że te uczucia są tylko marnowaniem czasu.
- Ale jestem żywa i uczucia nie są dla mnie marnowaniem czasu. Znajdź sobie ciało kobiety i wyjdź za mego ojca... on będąc jeszcze żywym traktował uczucia tak jak ty teraz. - i nie zagłębiając się dalej w kwestię uczuć weszła do pokoju by zając się zmianą wizerunku Juliano.

Nie zwracając już uwagi na “mądrości” pana mózga zerknęła na dostarczone przez dziewczynę dostarczone rzeczy. Najpierw wcisnęła młodzieńca w suknię a potem zajęła się za ozdabianie jego twarzy. W ruch poszły wszystkie dostępne mazidła, pędzelki i wyobraźnia dziewczyny. Na koniec odsunęła się aby podziwiać swoje arcydzieło.




- I jak myślisz... rozpozna go ktoś? - spytała pana mózga cały czas wpatrując się w nowy wizerunek Juliano.
-Od tyłu nie ma takie różnicy w co się pakuje oręż.”-zadrwił mózg o po czym dodał.-”Ale czy Romu-ciapa przeżyje nagłe odkrycie, że jego ukochany jest kobietą?
- Sam nią był to i ukochanego przeżyje - odburknęła na to Katrina.
-Pfff... to mu ucięli i przyszyli, czy doprawili dopiero?”-spytał ironicznie Sidious.
- Jak go spotkasz to się spytasz... może trzyma w słoiku... tak jak ty niektóre swoje organy. - odparowała mu na to Katrina i spytała Juliano - I jak się czujesz... jako wolny od swoich powinności człowiek? Myślisz że w tym wcieleniu twa luba by za ciebie wyszła?
-Ty lubisz upraszczać sprawę co... odcinać wszystko jedną kreską? - burknął w odpowiedzi Juliano.-Ale to nie jest takie proste... to, że porzucasz powinności, nie oznacza że one znikają.
- Tak... tak, lepiej być marionetką w dłoniach tych co poruszają za nitki. Twoje życie twój wybór... nic mi do tego, ja swoje zrobiłam. Teraz reszta zależy od ciebie. - odparła mu na to Katrina i usiadła przed lustrem by poprawić swój wygląd, zerkając przy tym przez ramię na słój zdziwiona iż pan mózg tak naglę zamilkł. Gdyby miał usta powiedziałaby że mu się one nigdy nie zamykają, wszak sypał mądrościami życiowymi na prawo i lewo.
-Przynudzacie oboje...”-skwitował krótko mózg całą rozmowę.-” Ochy i achy na głupimi drobnostkami.
- Wiem... wiem... ty byś to załatwił lepiej. -odrzekła dziewczyna i dodała - Dziękuję za uratowanie skóry tam... w tej wodzie bez ciebie bym sobie nie poradził. - i ujęła słoik w dłonie głośno cmokając szkło i zostawiając na nim ślad odciśniętych ust.
-Nie płacą ci...za... właściwie ten twój chłoptaś mógłby się dziś wyjątkowo postarać, by ci dogodzić w ramach nagrody.”- mruknął mózg.
- Yhmmmm... może jako ten wszystko wiedzący udzielisz mu jakiejś instrukcji? - spytała Katrina puszczając oczko w stronę słoika i odwracając się do lustra zaczęła rozczesywać włosy.
-Ożenić się z babą, a Romualda zatrzymać jako kochanka...wytruć resztę rodziny. Zachować władzę i przyjemności dla siebie.”- odparł szybko mózg szokując swym pomysłem Juliano.
-Miałam na myśli Gaccia a nie Juliano- roześmiała się na głos Katrina.
-Aaaacha... to już na miejscu, w czasie działania. W alkowie.”-odparł Sidious.
- Na miejscu to ty nastrój swym gderaniem będziesz psuł. Lepiej zostań z Romualdo i Juliano i im doradzaj - machnęła dłonią w której trzymała szczotkę, rezygnując z pomocy pana mózga.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline