Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2011, 16:27   #146
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
I tak oto moc Power Thundera przeszła na Maginię. Niestety, tym razem trochę o niewłaściwym czasie, w nieodpowiednim miejscu, w niedobrze dobranym towarzystwie, jak musztarda po obiedzie i jak ketchup po grillu. Innymi słowy - wyszła kiszka.
- Mmmm, gdzie jestem? - wymruczała.
- Jesteś aresztowana pod zarzutem zabójstwa i uprawiania mrocznej magii! - oznajmił jeden ze strażników. - Pójdziesz z nami do kapitana straży, nei stawiaj oporu!
- Dobrzy ludzie, a czemu tam po niebie lata jakiś ogromny glut? - spytała pani R. wskazując na niebo i na ogromną meduzę. Najwyraźniej ci mieszkańcy nie karmili porządnie swego pupilka, więc duży zwierzaczek ruszył sobie poszukać czegoś do zjedzenia.
- RooAAAR, gaAASHEK!! - wydarł się Roger, który to niedawno przyleciał na kolana czarownicy. Po czym zaczął swoje symfonie z gwizdania i skrzeczenia.
- Cisza! Jeśli to twoje mroczne czary, radzę ci to natychmiast usunąć znad miasta! - wskazał na glut, po czym sięgnął po miecz i przystawił czarnoksiężniczce sztych do gardła. - Żadnych sztuczek, rozumiesz?! Jeśli to coś to twoja sprawka, masz się tego natychmiast pozbyć!
Wojak się pieklił, Magini się niepokoiła, zaś Roger bawił się w najlepsze. Choć już nieco ciszej wydawał dźwięki.
- Yyy, że czemu ja się mam tego gluta pozbyć? Ja go nie zapraszałam. I przepraszam, mógłby pan odsunąć ten nożyk od mojego gardła? Bo mnie pan stresuje... o.O
- Milczeć!... - to stróż był bardziej zestresowany od skacowanej Magini. - Wyjaśnisz przed kapitanem co masz na swoją obronę w sprawie zarzutów o morderstwa wczorajszej nocy!

W oczach Magini zapłonął ogień.
- Przepraszam cię, człeku poczciwy, tłumaczyć mi się tobie nie chce, bo byś i tak niczego nie zrozumiał, choćbym miała tłuc ci tymi mymi, jak to nazwałeś, mhrochnyhmi czarami setki razy, że ci ludzie sami są sobie winni i że sami pewnie się komuś naradzili, a mnie proszę nie mieszać do jakichś ciemnych spraw. Wtedy mogłabym sprawić niechcący, że mózg ci wybuchnie od nadmiernego wysiłku umysłowego. A na drugi raz wiedz, panie, że w pracy się nie pije. Zacedza od pana czwartorzędnym samogonem i pierniczy pan do nie wiadomo czego.
Czarodziejka miała mówić, że “pije pan do nie wiadomo czego”, ale wtedy sytuację zmieniłaby w oksymoron, bo przecież wojak w obecnej chwili nie miał przy sobie nawet kieliszka wódki ani kropelki wina.
- Nie groź mi, wiedźmo! - syknął tylko. - Będziesz rozmawiać z kapitanem straży, nie ze mną!
Część przemowy Magini oraz repertuar ptaszyska, ale kolorowy “kanarek” w końcu zirytował stróża i wygonił arę z noszy. Roger po chwili odlotu powrócił do swojej pani i zaczął wrzeszczeć do żołnierza, który go odgonił:
- RaAAAA!! BARAN, BARAN, KHRROFFa, uOffFcaAAA! BEEEEE! - zabrzeczał jak prawdziwy baran.
- Idziemy! - dowódca straży rozkazał reszcie straży, udając, że na noszach nie ma żadnej papugi.
- KrrRRoFFYY DoOIĆ! RaaAAA!! - papuga darła się wniebogłosy. Wojacy ją jednak zignorowali.
Ci natomiast spojrzeli niepewnie na swojego szefa. Jegomość zlekceważył obelgi ptaszyska.
- Wejść do miasta!!! - wkurzył się. - Nie róbcie niczego głupiego... Tam są ludzie, więc musi być bezpiecznie...
- ...ja tam nie idę!...
- BEEEE! - Roger nadal wkurzał wszystko dookoła, imitując beczenie baranów. Paru najemników zachichotało pod nosem.
- Czy ty widzisz to coś co fruwa nad miastem?!
- Ja też tam nie idę!
- BeeEE!
- Stul pyyyyyyysk!!! - wydarł się dowódca. - Jak który chce to może tu gnić pod bramą!!! Ale niech mi się więcej na oczy nie pokazuje!!! Na przód marsz, ciotyyyyyy!!! - pan stracił zimną krew. - JUŻ!!!
Roger też zamknął swoją jadaczkę. Znaczy się dziób.

Najemnicy razem ze strażą i uczestnikami wyprawy ruszyli powoli, a wkrótce weszli do miasta. Czarodziejkę nadal nieśli na noszach - miała obstawę z pilnujących się strażników. Magini przez moment poczuła się jak władczyni. Miała taaaki spory orszak - przez chwilę widziała siebie w roli władczyni świata materialnego, a później też świata Mgieł. Ale pozostając bliżej ziemi - Magini więcej uwagi poświęciła wizualizacji swej przyszłej roli w bliższej bądź dalszej przyszłości.
- Czuję się jak król. Czy ktoś mógłby mnie powachlować, drodzy panowie? - rzekła do swojej nowej “służby”.
Niestety olali prośbę. Tak nie powinna była zachowywać się służba. Władczynię należało darzyć szacunkiem, nawet najmniejszym. Gdyby była królową, za brak odpowiedzi na jej pytanie delikwenta natychmiast posłałaby na pal albo szubienicę, żeby jeszcze spróbować wydusić ze skazańca odpowiedź.

- To chociaż jakieś piwo podać? Panowie? - w głosie R. pojawiła się pretensja. W końcu straciła cierpliwość. - Który z was to kapitan straży?
Znowu olali jej prośbę. Najwyraźniej panowie nie mieli ochotę na debaty z czarnoksiężniczką.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 24-08-2011 o 16:41.
Ryo jest offline