Rozdział II. ,,Porzucając wszelką nadzieje"
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=XYKUeZQbMF0[/MEDIA]
Benjamin szedł za bliźniakami poruszali się dość szybko, wojownik nigdy nie przypuszczałby, iż tacy chuderlawi magowie mogą przemieszczać się z taką prędkością. Sam ledwo nadążał, czasem musiał nawet podbiec!
Po około godzinie wędrówki, gdy już dawno minęli mury
Stonebridge doszli do zawalonej wielkimi głazami jaskini.
-
Noctrurnal Terra Risen.-Wyinkantował niższy z nekromantów, a kamyki posłusznie przemieściły się na boki. Przypominało to otwieranie wrót jakiegoś
fortu.
Czarni magowie ruszyli przodem do środka. Wraz z ich postępem w penetracji jaskini, na bocznych ścianach zielonym ogniem zapalały się pochodnie. Stanęli w końcu przed jakimś kręgiem runicznym.
-To Teleporter, przeniesssssie nasss do posiadłości lorda.-Wyższy z braci poinformował swoim wstrętnym wężowym głosem
Bena.
Oboje poczeli coś szeptać, młodzieniec nic z tego nie zrozumiał, był to bardziej syk niż jakakolwiek informacja.
Nagle jakby czarna błyskawica uderzyła w środek kręgu, a nad ziemią delikatnie lewitowała zielona sfera z ukazanym ich celem posiadłością rodziny Noctrurnal
.
Jeden z Braci wszedł za portal a w lustrze kuli znalazła się jego postać gestem dając by ruszali za nim. To co teraz
Ben zrobi zależy wyłącznie od niego.
Cała drużyna była już gotowa do transportu.
Azrael trzymał w ramionach
Darice, a ta na magicznej linie podtrzymująca przyszłego
króla . Bardzo komicznie wyglądała
Aerithe która na rękach miałą
Sairusa. Ku zdziwieniu ogółu była bardzo silna, zapewne zawdzięczając to swej klątwie wampiryzmu. Nekromanta
Barutz oraz świeżo upieczony wampir siedzieli na ożywionych koniach. Jeden z ogierów przewoził również
chowańce Fausta.
Nie czekając na nic ruszyli na spotkanie swego nieuchronnie nadchodzącego przeznaczenia, kompletnie nie wiedząc co ich czeka.
Ci którzy podróżowali w powietrzu musieli zwolnić, ponieważ mimo iż konie były nienaturalnie szybkie to nie mogli się rozdzielić. Podróż upłyneła bardzo szybko po 8 godzinach podróży o świcie przed ich oczami ukazał się kamienny krąg.
Wszyscy zmęczeni podróżą, głodni stali wkoło czegoś na rodzaj kręgu rytualnego.
-
Darico połóż chłopaka na tym kamieniu.-
Azrael ręką wskazał kamień przed którym się znajdowali.
-[i]Dobrze,
Aerithe[/I] rozpocznij rytuał-Tym razem archanioł zwrócił się do Wampirzycy. Ta tylko skinęła głową.
Nagle z nieba zaczęły uderzać w koło błyskawice. Z nich wyłoniło się wiele postaci. Dwóch upadłych aniołów wzniosło się na czerwonych skrzydłach na ich czołach widniał czerwony róg. Było też mnóstwo nekromantów, chowańców oraz dwóch rycerzy śmierci.
Sairus mierzył wzrokiem obu wojowników, Ku
Czarodziejce zmierzały dwa golemy z ciał za nimi stał nekromanta.
Upadły bóg musiał się zmierzyć z dwoma nekrusami obecnie bez przywołańców. Przed
Barutzem stał syn obecnego władcy kręgu, niejaki
Sabath Nocturnal. Znał go osobiście, on był jednym z jego prześladowców po opuszczeniu kręgu.
-Cholera.. Chronić za wszelką cenę
Elfki.-
Gabryjel wzbił się ku demonom.