Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2011, 23:10   #4
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Miasto Gwarch.
Evelyn dobrze znała to miasto. Aż za dobrze. Czuła, że się w nim dusi. Choć pewnie czułaby się tak w każdym innym mieście, w którym przeżyła by tak duży kawał czasu.


Te same twarze, te same dźwięki, te same zapachy, ci sami... klienci. Nie czytała ogłoszeń na słupie bo co w takim ogłoszeniu może być ciekawego? Ot jakaś gospodyni poszukuje pokojówki, ot jakaś pomoc do kuchni potrzebna. Ktoś coś kupi albo sprzeda. Nic na co warto by było zwracać uwagę. Tak więc bardzo ją zdziwiło gdy usłyszała jakie to ogłoszenia oblepiają wszystkie ulice miasta. Pożegnała się z Jossem, który przekazał jej wieści życząc mu udanego wieczoru i jak tylko zamknęły się za nim drzwi sama wyszła pospiesznie obejrzeć z bliska ciekawostkę wywieszoną na rogu ulicy. Przeczytała z uwagą zamieszczony na ogłoszeniu tekst. Podumała chwilę i podjęła decyzję.
Raźnym krokiem wróciła do siebie i zaczęła pakować swój dobytek. Nie było tego wiele, bo po co gromadzić niepotrzebne graty? Wszystko na czym jej zależało i co było jej potrzebne zmieściło się w podróżnej sakwie. Rozejrzała się ostatni raz po pokoju i bez odrobiny żalu wyszła zamykając za sobą drzwi. Poszła do właściciela budynku i rozliczyła się z nim rezygnując z zajmowanego u niego pokoju.
Zatrzymała się na chwilę na ulicy nabrała powietrza w płuca i wypuszczając je głośno przez usta poczuła się znów wolna.
Nie marnując już czasu poszła do jednej z karczm w której wiedziała, ze można za odpowiednią sumę wynająć każdego łotrzyka jaki był akurat potrzebny. Stanęła pod szyldem i zerknęła na powycierany w niektórych miejscach napis “Pod tłustym prosiakiem”. Weszła do środka i usiadła pod ścianą gestem ręki przywołując obsługującą klientów dziewkę.
- Sunrisa poszukuję, mam sprawę. - rzekła do niej wciskając jej w dłoń monetę. Po czym oparła się wygodnie o ścianę wyciągając nogi przed siebie i przymykając oczy. Spod półprzymkniętych powiek obserwowała bywalców karczmy czekając aż dziewka wywiąże się z powierzonego jej zadania i przyprowadzi do niej poszukiwanego mężczyznę albo ją zaprowadzi do niego.
Służka przybyła po chwili mówiąc.- Sunrise jest na na górze... w pokoju. Schlał się wczoraj. Nie wiem czy cię przyjmie z otwartymi ramionami. Lub może przyjąć z nazbyt otwartymi.
- Okaże się... - odparła jej na to Evelyn i zabierając swój bagaż ruszyła na górę. Bywała tu już nie raz więc nie potrzebowała żadnych wskazówek w którym to pokoju może znaleźć mężczyznę. Podeszła do drzwi i z impetem popchnęła je waląc nimi przy okazji o ścianę.
- Coś świętowałeś Sunrisie? - spytała wchodząc do środka i zerkając na leżącego na łóżku mężczyznę. Podeszła do stołu i położyła koło niego swój bagaż sama siadając na krześle, które najpierw ustawiła tak aby mieć ścianę za plecami.
Pierwsze co usłyszała to stek przekleństw okraszony wyzwiskami. Na końcu góra mięsa wylazła z łoża, przyglądając się bacznie kobiecie
.

Jak na półorka Sunrise był spory, ba... nawet był duży, jak wedle orczych standardów. Małe ślepka przyglądały się kobiecie.-Czego...Co mi... sen zakłócasz, chcesz w dziób?!
Nie nazywał się zresztą Sunrise, tyle że mało kto potrafił wymówić jego prawdziwe imię.
-Dzioby to mają sikoreczki, a ja już od dawna sikoreczką nie jestem. Znasz mnie i sam o tym dobrze wiesz. Nie raz zalazłam ci za tą twoją grubą skórę. Jednak dziś mam interes... jesteś zainteresowany zarobieniem paru groszy. Jesteś zainteresowany? - spytała nic sobie nie robiąc ani z jego wrzasków ani tym bardziej z wyglądu.
-No to po pysku.- odparł półork z uśmiechem prezentując garnitur zębów. Podrapał się po głowie ignorując obecność dziewczyny i czegoś szukając. A może kogoś. Uspokojony, że nie znalazł tego, czego obawiać się znaleźć rzekł.-Ni wiem. O jakiej robocie mówimy. Kogo mam sprać? To jakaś grubsza sprawa? Zawsze przecież możesz...
Evelyn wykonała niedbały ruch dłonią i nim półork mrugnął powiekami w jej dłoni znalazł się sztylet, którym dziewczyna jakby od niechcenia zaczęła robić nacięcia na stole znajdującym się w pokoju.
- Po pysku też tym razem wolę natłuc ciebie. Nie chcę byś nikogo sprał. Chcę abyś poszedł ze mną do karczmy “Pod pieczonym Cocatryksem” i sprowokował ze mną bójkę, albo próbował obrobić z sakiewki niejakiego Tarnusa, który tam będzie siedział by najemników wynająć. Zarówno bójkę mam wygrać ja jak i ewentualnie przeszkodzić ci w obrobieniu tego jegomościa. Nie pożałuję grosiwa za tą akcję. Chcę aby mnie najął, bo ku twej radości razem z nim i jego najemnikami mam zamiar opuścić mury tego zacnego miasta i zostawić je tylko tobie.
-Oci... Oszalałaś? Mam się prać przy Purpurowym?! Toć jak mnie złapią, powieszą.- zareagował gwałtownie Sunrise.-Poza tym, mnie za jedno czy zostajesz czy jedziesz. Moje interesy i twoje interesy w zasadzie się nie łączą.
- A jednak zaczną się łączyć gdy tu zostanę. Nudzi mnie już mój interes... zajmę się więc twoim a Viltis będzie czuwał byś mi w tym nie przeszkadzał. To miasto jest za małe na nas dwoje w tym samym interesie. A ty jak to się nie jeden raz przechwalałeś przecie i katu spod topora potrafisz nawiać. Zrobi się zamieszanie to zwiejesz nim się kto obejrzy.
-Nie wiesz za co się bierzesz mała. Zostań przy swoim. Masz do niego większe predyspozycje.- zaśmiał się półork na sam pomysł Evelyn. Po czym rzekł.-Przechwalać... no toć prawda. Przechwalałem. Ale nie chcę sprawdzać w praktyce. No i... ile?
- Tyle by ci się opłacało sprawdzić czy przechwałki idą w parze z rzeczywistością. To wolisz pranie po pysku czy uniemożliwienie kradzieży sakiewki? - spytała rzeczowym tonem Evelyn.
-A kto mi zagwarantuje to zamieszanie? Kraść nie będę. Prać.. mogę, ale jak Purpurowy wyskoczy z mieczem to ja się poddam. Jeszcze mi życie miłe. -odparł półork.- Musisz sama załatwić, sprawę zanim Purpurowy wkroczy do akcji i... płatne z góry. Całość.
- Toć masz się poddać, to ja mam cię sprać a nie inaczej, ty obrywasz i wiejesz. Wchodzisz w to? - spytała dziewczyna wyciągając sakiewkę i rzucając nią w jego stronę.
-Teeeż mi plan. A powiedziałaś Purpurowemu, że ma czekać i obserwować?- Sunrise chwycił sakiewkę i zważył w dłoni.-Siem wykosztowałaś. Na ile nocy mógłbym wynająć twe usługi za tą zapłatę?... teoretycznie.
- W twoim przypadku to marzenie ściętej głowy. A plan jest taki... ten Tarnus siedzi tam w karczmie czekając na ochotników. Ty idziesz tam pierwszy i siadasz tak abym ja, kiedy tam wejdę musiała przejść koło ciebie idąc w jego stronę. Mijam cię i tu masz swoją życiową szansę jeden jedyny raz dostąpisz zaszczytu dotknięcia mojego tyłka. Kiedy będę przechodzić masz mnie w niego klepnąć jak zwykle popisując się swoją “elokwencją” słowną. A potem obrywasz za to i nie czekasz aż ktoś zareaguje tylko zaraz po cięgach wiejesz, a ja już sobie dalej poradzę sama. - wyłożyła mu prostymi słowami swój plan dziewczyna.
-Znalazła się wielka pannica.-burknął półork i dodał złośliwie.-Nie myśl sobie, że jesteś jedyna.
Wstał i rzekł.-Dobra dobra...zrobię to.
- To ogarnij się jakoś i ruszamy, nie ma co marnować czasu. Chcę to miasto opuścić najszybciej jak się da. - mruknęła w jego stronę Evelyn opierając się plecami o ścianę i obojętnym wzrokiem obserwując poczynania półorka.
-Wyjdź.. nie dla su.. psa kiełbasa.- burknął półork, który starał się być elokwetny przy Evelyn, głównie ze strachu.
- Nie masz niczego czego bym już w swym życiu nie widziała, no chyba, że właśnie tego nie masz... - roześmiała się dziewczyna nic sobie nie robiąc z jego burczenia i siedząc dalej na krześle, tym razem jednak zaczęła się na nim bujać czekając aż półork się wyszykuje. - Nie kryguj się jak młoda dziewka przed za mąż pójściem tylko się pospiesz... szkoda czasu
-Wymiataj stąd.- burknął groźnie urażony Sunrise.-Mam w du... nosie co widziałaś, a czego nie!
- Jak ładnie poprosisz to może wyjdę... - odparła mu na to dziewczyna nie ruszając się ani na krok.
- A ponoć to tobie się spieszy.- odparł Sunrise i spytał zaczepnym tonem.-A może chcesz spróbować półorka przed wyjazdem?
- Wolę nie... jeszcze bym się niestrawności nabawiła albo co gorsze ganiałoby mnie w krzaki. - odparła mu na to wstając z krzesła, zabierając swój bagaż i wychodząc z pokoju. Już miała zamknąć za sobą drzwi jak wpadł jej do głowy pomysł i ponownie zaglądając do środka spytała:
- A może ci Viltisa zostawić by towarzystwa ci dotrzymał jak się będziesz szykował na wspólną akcję?
Półork cisnął w jej kierunku sakiewką mówiąc.-Wynocha z tą kieską za drzwi. Jak się boisz, że ci ucieknę, to teraz masz z powrotem gotowiznę. Ale nie będę się szykował przy tobie... zrozumiano?!
Roześmiała się odrzucając mu sakiewkę spowrotem: - Aleś drażliwy... jakbym cię nie znała to bym pomyślała że się wstydzisz tego co tam chowasz. - i zatrzasnęła za sobą drzwi siadając na podłodze i podciągając kolana pod brodę.

A potem każde z nich ruszyło swoją drogą do karczmy. Umówili się że dziewczyna odczeka parę minut i wejdzie do karczmy. Evelyn widziała jak półork znika we wnętrzu i odczekawszy tyle czasu ile uważała za słuszne ruszyła raźnym krokiem do środka. Weszła z impetem tak mocno popychając drzwi, że aż stuknęły z łoskotem o ścianę. W środku zaczęła się rozglądać po siedzących przy stołach osobnikach. Od razu wypatrzyła półorka i mężczyznę do którego zapewne powinna się zwrócić w celu najęcia się na wyprawę. Ruszyła w stronę mężczyzny mijając po drodze Sunrise.
I otrzymała ostrego i mocnego klapsa w zadek. I głośnego. Półork złośliwie włożył w uderzenie całą swą siłę, tak więc jutro mogła ją pupa piec.
-Te ślicznotka, chcesz ujeździć prawdziwego konia?- Sunrise wstał, by się zaprezentować, a oficer wojskowy, by bronić czci napastowanej damy.
Evelyn nie czekała aż wkroczy do akcji oficer, wyciągnęła swoje sztylety i z niewinnym uśmiechem przystawiając jeden z nich do gardła półorka spytała:
- A ty przystojniaczku chcesz mieć jeszcze jeden uśmiech tylko troszkę niżej od pierwszego?
Sunrise rzekł głośno.- Eeee...nie.
Po czym zerkając w kierunku Tarnusa, odsunął się szybko od Evelyn i dał popisowego drapaka do drzwi, przy wtórze śmiechu bywalców karczmy.
Dziewczyna podeszła do stołu przy którym siedział Swerdagon i rzekła:
- Ponoć najemników waść szukasz... jestem chętna na tą wyprawę, a właściwie jest nas dwoję... - po czym uniosła dłoń by przywołać Viltisa


Tarnus był zaskoczony tym wszystkim, więc usiadł szybko na miejscu. I spytał patrząc na przywołanego nagle stwora.-A więc... jesteś pani czarodziejką, szkoloną także w...- zamilkł na chwilę szukając odpowiedniego określenia.-Hmm... w sztuce rozbrajania pułapek, cichego przemykania ścieżek i walki z cienia?
Można i tak rzec panie... - odrzekła krótko dziewczyna nie zagłębiając się w swoje zdolności i w to kim jest, a może raczej kim była.
-Kapitan miecza Tarnus Swerdagon.-odparł mężczyzna i zerkając na Viltisa z ciekawością.-Przyznaję, że pokaz umiejętności był... imponujący. A i... biegła w swym fachu czarodziejka na pewno się przyda.
- Zatem rada będę mogąc do was dołączyć. Zwą mnie Evelyn, a mój przyjaciel to Viltis. Domyślam się że jeszcze przed wyruszeniem na wyprawę powiesz nam Tarnusie więcej szczegółów o niej jak również jakie wynagrodzenie dla nas szykujesz,
-Wynagrodzenie raczej standardowe, plus premia przy wszelakich zagrożeniach. A co do szczegółów. Jest to co stoi w ogłoszeniu. Straciliśmy kontakt z Wormbane. Wszystko się mogło tam zdarzyć.- powiedział krótko rycerz.
- Wyruszamy kiedy? - dopytywała się dalej dziewczyna - I gdzie dziś nocować mam, bo chyba jakąś kwaterę nam zapewniłeś?
-Wyruszymy jutro z rana... zakwateruję was w koszarach. Nie martw się pani, są tam oddzielne sale sypialne, przeznaczone dla kobiet. Nikt cię napastować nie będzie.- odparł kapitan miecza.
Evelyn roześmiała się i odrzekła mu na to: - Tego akurat najmniej się obawiam.
Kapitan zerknął na nią ze zdziwieniem w spojrzeniu, ale nic nie odrzekł na tą ripostę.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline