Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2011, 23:31   #60
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Dobre pomysły od głupich odróżniają jedynie skutki. Nieważne, co wymyślisz. Ważne, czy będziesz potrafił wygrzebać się z tego gówna, które na Ciebie w konsekwencji spadnie.



Stał niedaleko niej. Może nie na wyciągnięcie ręki, ale krew z truchła jego koleżki miała szanse dotrzeć do jej butów w ciągu następnej minuty. Gehenna nauczyła ją odgadywać intencje innych. Zaraz zacznie się piekło, chyba, że ktoś temu zaradzi. Świetne Raina, brawo za wyczucie miejsca i czasu. Nic lepszego, jeśli chcesz siedzieć cicho, z uszami po sobie.
Wahała się przez moment, niepewna co robić. Nie powinna się wychylać, ale Giwera był – jak na okoliczności – umiarkowanie uczciwym kupcem, cały habitat odczułby jego brak w ekosystemie. Zdjęła ohydną wełnianą czapkę, uwalniając długie, jasne włosy. W duchu przeklinała samą siebie i swoje głupkowate, ludzkie odruchy.
- Lenny! - wykrzyknęła i przybierając najsłodszy z możliwych wyraz twarzy, ruszyła w kierunku sięgającego po broń mężczyzny z zamiarem uwieszenia się mu na ramieniu tak, by nie mógł dobyć broni. - Hej, Lenny! Twój cukiereczek tęsknił za Tobą!

Mężczyzna odwrócił się gwałtownie ze złym spojrzeniem. Ręka drgnęła nerwowo zaciskając się na kolbie. Pistolet został wydobyty zza pleców a lufa skierowała w stronę Rainy.

- Coś ty, kurwa, za jedna ?! - syknął.
- Twój anioł stróż – powiedziała nie ruszając się z miejsca. - Nie rób syfu w cudzym domu, jeden trup na jeden dzień handlowy wystarczy.
- Lepiej się, kurwa, stąd zabieraj! Bo i ty oberwiesz.
- Lepiej się uspokój - zimny głos Giwery przebija się przez kantynę - bo zostało mi jeszcze troszkę pocisków. Twój koleś kradł. A ja nie pozwolę, by ktoś mnie w ten sposób dymał. Jasne?
Agresor opuścił spluwę. Po kantynie przeszedł cichy szmer. Większość więźniów zdziwiła się chyba. Możliwe, że człowiek który przed chwilę groził Rainie był znany ze swojej porywczości lub tym podobnych wyskoków. Przez jego twarz przebiegł grymas zniechęcenia. Nagle jednak spiął się w sobie i błyskawicznie uniósł pistolet w górę jednocześnie ściągając spust. Był szybki, bardzo szybki.
Ponownie w kantynie zahuczał strzał.
Jednak to nie on strzelił. Tylko Giwera. Refleks handlarza mógł imponować najszybszym. Celność również. Czaszka agresora rozbryzgła się wokół, zachlapując więźniów kawałkami mózgu, krwią i kośćmi. Potężny pocisk zrykoszetował o stalowy sufit. Ktoś przypadkowo trafiony wrzasnął z bólu. Jakiś mężczyzna blisko Rainy. Padł na ziemię trzymając się za nogę z której zaczęła lecieć krew.

- Dziewczyna ma rację - powiedział Giwera ponuro patrząc na Rainę. - Dość trupów na jeden dzień. Zabieram się stąd. Idę do Lupo. Bo jego ludzie najwyraźniej nie potrafią zapanować nad tym burdelem.
Zimny wzrok handlarza zatrzymał się na dziewczynie.
- Radzę ci, chodź ze mną.

Doskonale. Jakby coś raz nie mogła utrzymać języka za zębami i nie wpieprzać się w nieswoje sprawy. Przyszła do tej cholernej kantyny, żeby znaleźć Double B, a zamiast tego wymaszerować miała z handlarzem.
Jej położenie miało swoje plusy, Giwera obsługiwał kilka sektorów i znajomość z nim mogła okazać się bardzo przydatna.
Wzruszyła ramionami.

- Dokąd?
- Jak najdalej stąd. Póki nie ochłoną.
Podreptała za nim z czystej ciekawości. W końcu, po którymś z kolei zakręcie, zwróciła się do handlarza.
- Giwera? Kojarzysz kolesia, którego wołają Double B?
- Taaak, chyba tak. Mały taki, elegancik. Chyba. A co?
- W zasadzie przyszłam do kantyny, żeby z nim pogadać,ale tamten nadpobudliwy mi to odrobinę utrudnił.
- Dzięki za pomoc. Załatwił by mnie, gdybyś się nie wtrąciła. Masz u mnie dług. Czy raczej ja go mam u ciebie.
Machnęła ręką.
- Nie znoszę, gdy ktoś odbiera detalistom ich ciężko wypracowany urobek - uśmiechnęła się do handlarza. Ten elegancik często bywa w kantynie?
Mrużył oczy, jakby przez chwilę próbował zrozumieć co do niego mówi. Potem uśmiechnął się półgębkiem.
- Nie moja sprawa. Dzisiaj go chyba widziałem. Chyba. Zapytaj Lupo bo właśnie do niego idę. Nie chcę mieć problemów w sektorach. Wystarczy mi to, co dzieje się pomiędzy nimi.
- Nie twoja wina, człowieku. Tak czy inaczej, ktoś by zginął. Wyjaśnię to Lupo, jeśli chcesz.
- Jeśli będzie trzeba i cię posłucha. Wołają mnie Giwera, a ciebie?
- Raina - uśmiechnęła się do handlarza. - Myślę, że na jakiś czas masz spokój, nieprędko znajdzie się w naszych sektorach głupek, który zechce Cię okraść.
- Ale może znaleźć się ktoś, kto będzie chciał zabić mnie za któregoś z tych narwańców. Jeszcze dwa korytarze i będziemy na miejscu.


Szła u boku Giwery, próbując przewidzieć, co z tego wyjdzie. Miała tylko odnaleźć programistę. Znaleźć, zagadać i wrócić do nory. Zamiast tego stała się pieprzoną gwiazdą krwawego eventu, o którym wieść obiegnie najbliższe sektory jeszcze tej nocy. Nie potrafiła jednak ocenić jak to wpłynie na jej relacje z Desperados – zaniechają jej z powodu nowych pleców, czy wręcz przeciwnie – obstawią szczelnie kantynę w oczekiwaniu, ze zjawi się tam ponownie. Musiała iść za ciosem. Drzwi na Gehennie uchylały się rzadko i jeśli nie byłeś dostatecznie sprytny, żeby się przez nie prześlizgnąć, albo chociaż zablokować stopą, mogłeś pluć sobie w brodę do końca twoich szarych dni. Giwera miał niezłą reputację, wielu robiło z nim interesy – Lupo go wysłucha. A skoro ona ma uczestniczyć w audiencji, dlaczego nie miałby wysłuchać i jej? Skomplikowane relacje Desperados i Punishersów trudno by nazywać ciepłymi. Szansa na to, że uda się jej coś ugrać była wprost proporcjonalna do nienawiści pomiędzy dwoma gangami.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me
hija jest offline