Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2011, 23:33   #61
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Kristi siedziała w swojej celi i delikatnie masowała obie skronie. Widziała mroczki przed oczami i zaczynała odczuwać lekki ból głowy. Zbyt długo była na nogach i przeforsowała organizm. Powinna rzucić się na posłanie i porządnie się wyspać, ale nie mogła. Słowa Grafa Zero nadal odtwarzały się w jej głowie niczym zapisane w pamięci WKP. „Gdyby zaczyn się nie udał, moglibyśmy trafić do zbiorników recyklingu. Zdajesz sobie z tego sprawę, tak?” Kristi wiedziała, że Gehenna rządziła się swoimi prawami, ale zawsze wydawało się jej, że Gildia, chociaż trochę różniła się od reszty zbieraniny tych wszystkich wyrzutków, że Gildia poważała sobie osoby z wybitnymi umiejętnościami, że fachowcy mogli liczyć na pewien szacunek, że wiedza była na tyle cenna, aby nie wyrzucać jej z błahych powodów. Słowa Grafa pokazały jej jak bardzo się myliła. Jej cholerny doktorat z biochemii nie obroniłby jej przed zmieleniem na kompostownik, pozycja Grafa nie obroniłaby także jego. Dobrze, że przynajmniej dowiedziała się teraz i jej pierwszy błąd nie okazał się jej ostatnim. Jeden zmarnowany zbiornik zaczynu i stracona przez to kasa a nikt nie dałby jej drugiej szansy żeby nadrobić straty wykorzystując swoje umiejętności. Spaprałeś sprawę, nie żyjesz. Uratowałeś zyski, dostajesz batonik i poklepanie po główce. Bardzo cienka linia oddzielała życie od śmierci na Gehennie. Bardzo cienka.

***


„Hiena” wrzeszczał i szarpał się w pasach. „Czemu on to robi? Czy nie potrafi zrozumieć, że to mu nie pomoże?” – Pomyślała Kristi. Nie rozumiał. Był cichy i spokojny tylko wtedy, kiedy tracił przytomność. Potem się budził i znowu zaczynał. Kristi bolała od tego głowa. Podałaby mu coś na uspokojenie albo uśpiła go, ale przecież miał być przytomny, powinien być przytomny. Bo o to w tym wszystkich chodziło. Gdyby nie był przytomny to mogliby go od razu zabić bez tych wszystkich wysiłków. Kobieta ustawiła odpowiednie napięcie i przyłożyła końcówkę paralizatora do odkrytego przedramienia mężczyzny. „Gdzie są wszyscy?” – Pomyślała –„Dlaczego wszystko zawsze muszę robić sama?” Ustawiła nowy poziom dawek leków i podała „Hienie”. Czekała, ale obiekt badań nie odzyskiwał przytomności. Pochyliła się do zakrwawionej twarzy i uniosła jedną powiekę by zbadać reakcje na podany specyfik, ale wtedy właśnie „Hiena” odzyskał przytomność. Kristi odskoczyła do tyłu, ale mężczyzna był szybszy, złapał ją za jedną rękę i ścisnął mocno jej dłoń. Spojrzał kobiecie prosto w oczy i wtedy Lenox rozpoznała go.

- Matthew! – Krzyknęła. – Matthew! Nie! Nie! NIE!

Zaczęła szarpać się z pasami żeby go oswobodzić. Płakała i przepraszała za to, co mu robiła za to, że go nie rozpoznała, przepraszała za wszystko. Nie mogła go uwolnić. Czym bardziej się szarpała tym bardziej zaciskały się więzy. Słyszała jak napinał się materiał pasków mocujących jego nadgarstki do stołu. Zaciskały się coraz mocniej i mocniej aż w końcu nadgarstki Mata trzasnęły z suchym okropnym dźwiękiem jak łamana zeschnięta gałązka, na którą ktoś niechcący nadepnął w lesie. Matthew zawył opętańczo i wyrwał przedramiona z pasów zalewając wszystko dookoła własną krwią.

- To twoja wina! Ty mnie zabijasz! Ty! – Wrzeszczał chlapiąc życiodajnym płynem na posadzkę i na Kristi - Ty! – Wskazał ją okrwawionym kikutem – Ty!


***

Kristi siedziała na brzegu łóżka a z wargi na podłogę kapała jej krew. Musiała przegryźć sobie wargę podczas snu, ale nie zwracała na to uwagi. Alarm ustawiony w WKP, który ją zbudził wciąż rozbrzmiewał w pomieszczeniu. W końcu uniosła rękę i wyłączyła natrętny sygnał. Czas na kolejną porcję lekarstw. Odmierzyła dawkę i zażyła medykament. W celi było chłodno, ale pomimo to pot perli się na jej czole. Przetarła twarz rękawem rozmazując krew. Wyjęła czekoladowy baton i powąchała go. Pachniał bosko. Musiała go, czym prędzej wymienić na leki i fajki, bo koniec końców nie wytrzyma i go zje.

Wybrała, na WKP odpowiedni program i przeliczyła swoje oszczędności. Mało. Potrzebowała więcej. Trzydzieści dawek neoinsuliny po pięć fajek każda. Potrzebowała odpowiednika 150 fajek. Spojrzała na WKP. Jeśli czegoś nie wykombinuje będzie go musiała zastawić lub sprzedać. W ostateczności. Maleństwo posiadało w swojej pamięci kalendarz wszystkich robót, które wykonywała w Agrodomach. Posiadali wprawdzie, WKPy które były własnością Gildii i z których można było korzystać na terenie Agrodomów, ale własny sprzęt wiele ułatwiał. Poza tym Kristi nie wyobrażała sobie wyliczania czasu, kiedy musiała przyjąć kolejną dawkę swoich lekarstw bez pomocy WKP.

Z westchnieniem położyła się z powrotem na łóżku. Jeśli nawet nie zaśnie to przynajmniej pozwoli odpocząć mięśniom. Potem pójdzie prosto do handlarza opchnąć czekoladę. Nie będzie ryzykować chwili słabości, która może skończyć się stratą piętnastu fajek. Może przy okazji dopyta za ile można puścić wukap. Tak na wszelki wypadek. A może jakaś opłacalna robota spadnie jej prosto w ręce. Tak po prostu.
 

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 24-08-2011 o 23:42.
Ravanesh jest offline