Wątek: Scena Kul
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2006, 17:24   #2
Pikazzo
 
Reputacja: 1 Pikazzo ma wyłączoną reputację
Kule chrząknął zdziwiony nieco pytaniem, wypił pełen kufel piwa podany mu przez jedną z urodziwych kelnerek -Ciekawym, czemu tak niezwykłą historiję wybrałeś panie- Ukłonił się w stronę Izartha -Gdyż nieprawdopodobna jest ona i niezwykła. Jeszczem na ostatnim balu wraz z samym Imperatorem żartował na ten temat.- Rozejrzał się po sali po czym jeszcze bardziej podniósł swój zachrypły głos -Właściwie to Abdoulaya -czy tam Wade'a VI jak go teraz zwą- poznałem nie na jednej ławeczce a kilku. Po raz pierwszy spotkałem go na balu u Nabuka Tamtaina, było to bodaj w południowej Amerykii, sala spływała złotem, upał był wszechmocny -co gorsza bal odbywał się nieopodal jednej z eksluziwnych kuźni magmowych- z wrażenia -a naprawdę zakręciło mi się w głowie od gorąca- aż przysiadłem na jednej z ław przygotowanych dla biesiadujących. Tak się złożyło, że obok przysiadł wtedy jeszcze najwyższy urzędnik -Enumpta jak go zwali w kraju- Senegalu - Abdoulaya Samson- Kule zawołał jedną z dziewek karczemnych aby przyniosła mu więcej piwa -Przedstawił się, wypadało przecież. Zamieniliśmy kilka oficjalnych zdań, dosyć szybko nasza rozmowa stała się nieco luźniejsza. Po niedługim czasie niewolnik przyniósł wino specjalnie dla Samsona. Przypadkowo jednak strąciłem kryształową butlę. Tuż po uczcie okazało się, że w napoju była trucizna, nikt co prawda nie zapamiętał, że to ja uratowałem Abdoulayę ale jednak to jedna z moich licznych zasług.- Kule zawiesił głos -Ja jednakże wracałem do domu - Królestwa Polskiego więc nie dowiedziałem się jeszcze przez długi czas o próbie zabójstwa Enumpty, za niedługo zresztą czekała mnie wyprawa na Madagaskar, nasz król próbował odzyskać te tereny po podłym ataku Brytańczyków na bezbronną kolonię, tak więc informacja o tym doszła do mnie dopiero na zdobytej już wyspie prawie rok później...- Bazyli opróżnił kolejny kufel -Kolejne nasze spotkanie odbyło się przypadkiem, prowadziłem wtedy oddziały strzelców na farmy piorunowe Mezopotamii, mieliśmy odciąć dopływ tej przedziwnej energii do naszych wrogów. Jak się okazało Imperator Wade VI dowodził swoimi oddziałami nieopodal, miał ten sam cel jednak został osaczony. Udało nam się uratować jego i garstkę jego najlepszych żołnierzy właściwie w ostatniej chwili. Po tym czynie rozkazałem moim wojakom sciąć kilka drzew i przygotować prowizoryczne ławy i stoły. Wtedy to, na wygodnie obciosanym pniu -wraz z Abdoulayą siedzieliśmy na prywatnej ławie- poznaliśmy się dużo lepiej i zostaliśmy serdecznymi przyjaciółmi. Kilka dni później przybyły do nas oczekiwane posiłki i zniszczyliśmy doszczętnie farmy. Babilończykom już nigdy nie udało się odbudować tych przedziwnych makin, jednak innych ludów to nie martwi, przecież moc pochodząca od pioruna musiała być niebezpieczną i wielce podejrzaną.- Bazyli spochmurniał, splunął przez prawe ramię i tupnął trzykroć lewą nogą po czym jednak odchrząknął i wrócił do opowieści -Trzeci raz był niemiły memu sercu, nasze drogi znów zeszły się na uroczystości pochówku naszego dobrego przyjaciela - Ismodeusa Fenturna - astrologa, malarza, znawcy wielu kultów, wybitnego alkimika. Prochy spalone i rozsypane miały zostać na ulicach Podniebnego Miasta - metropolii, której plany on sam ułożył. Gdy wszyscy wybitni goście zebrali się na placu w centrum miasta okazało się, że poza wieloma władcami: Midasem, który na jeden dzień wyjechał ze swojego obleganego kraju; półżywym carem Włodzimierzem poruszającym się w mekanicznej lektyce czy Światowidem władającym pomniejszymi krainami w centrze Europii pojawiło się paru znajomych mi ludzi jak chociażby sam Abdoulaya. Niestety, na tak wielkiej i ważnej uroczystości nie mogło obyć się bez poważnych incydentów. W momencie zsypywania prochów zmarłego z północnej krawędzi miasta jakiś szaleniec wypchnął Abdoulayę, po czym sam rzucił się w otchłań. Na szczęście wielokroć oglądałem plany metropolii i wiedziałem, że pomiędzy licznymi podporami i rurami na których wznosiło się miasto znajdują się także łańcuchy i liny. Szybko więc wyskoczyłem za przyjacielem, w locie łapiąc wiszący sznur. Cudem pochwyciłem Imperatora, z trudem udało mi się utrzymać na linie, mimo dłoni zdartej do żywego mięsa i krwawiącej obficie, bez trudu już dostaliśmy się na wewnętrzne schody gdzie zaraz strażnicy opatrzyli mą ranę. Uroczystość dokończono mimo zamachu jednak czterokroć powiększono ilość straży patrolującej miasto i nie pozwolono już nikomu poza mistrzem ceremonii zbliżyć się do krawędzi. Zostałem okrzyknięty bohaterem, sami Midas i car Włodzimierz pogratulowali mi osobiście, Światowid przysłał do mnie gratulacje wraz z symbolicznymi datkami - złotem i kilkoma niewolnicami, wielu gości gratulowało mi odwagi, wszyscy mnie podziwiali. Abdoulaya był zbyt zaskoczony by przemówić. Przez długi czas później wysyłaliśmy do siebie listy... Po trzech miesiącach od ceremonii zorganizowano kolejny zamach na Wade'a. Zmasakrowane ciało -mojemu przyjacielowi zadano ponad trzy setki ran- znaleziono w jego prywatnej, dobrze strzeżonej komnacie. Najprawdopodobniej zabójca został wynajęty przez jego syna, który przejął władzę w potężnym kraju, jednak szybko zaprzepaścił ją tracąc tereny na rzecz Mezopotamii...- Westchnął... Zawsze smutno wspominał wiadomość o śmierci przyjaciela -Jakieś pytania?-
 
Pikazzo jest offline