Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2011, 12:54   #283
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Bared obrócił się na pięcie.
- Gdzie one się podziały? - spytał. W końcu i Anteria, i Cogito, powinni wiedzieć, gdzie zniknęła Cristin i znajdująca się na jej ramieniu Cerre.
- Spadły w dół - odparł krótko i lakonicznie mag, powoli nachylając się i macając obszar zniknięcia, a właściwie pochłonięcia dwójki kobiet. W ciemnościach nie było za wiele widać. A krzyki które stamtąd dochodziły niewiele wyjaśniały.
Po chwili wszyscy usłyszeli w głowach głos małego pseudo-smoka należącego do Cerre.
~Mają problemy, ale chyba nic im nie jest. Mówią, że są jakieś pięćdziesiąt łokci pod nami, bo wpadły w pułapkę. - Nastąpiła chwila przerwy w trakcie której smoczek najwyraźniej otrzymywał dalsze informacje. - Ee, poprawka. Jest atakowana przez duchy, a rudowłosa jest nieprzytomna.
- Ma któreś z was linę? - Bared zwrócił się do swoich towarzyszy.
-Nie tak długą linę...-odparł mag.
- Moja ma niecałe dziesięć metrów - odparł Bared. - Może gdyby związać...
Pochylił się i wymacał niewidoczny otwór.
-Do roboty... więc.- rzekł czarownik podając Baredowi swoją piętnastometrową linę.
Związanie dwóch lin zajęło Baredowi parę sekund.
- Sprawdź, czy wytrzyma - poprosił Anterię. Wiedział, że węzeł jest solidny, ale nie miał zamiaru podzielić losu Cristin i Cerre, spadając w dół z dużej wysokości.
W trakcie ich działań mających na celu uratowanie dwóch dam z opresji, w okolicy rozległ się straszny huk, przez który wszyscy aż podskoczyli. Czymkolwiek było to miejsce... nie wyglądało na bezpieczne.
Wojowniczka zaś wzięła linę i napięła ją w miejscu węzła z całych sił... rozpruwając lekko linę, ale jej nie rozrywając.
- Ups... - powiedziała. W każdym razie węzeł trzymał mocno.
- Przytrzymaj linę, a ja zejdę na dół - powiedział Bared. Chwycił w zęby świecący resztkami sił kamień i, gdy tylko Anteria złapała koniec liny, zrzucił drugi koniec i zaczął się opuszczać na dół.
Zanim łotrzyk jednak zszedł do "pułapki", nastąpił drugi potężny huk. Znacznie bliższy i znacznie głośniejszy niż poprzedni, który sprawił że Bared stracił równowagę i zamiast wejść do dziury, wpadł do niej. Na szczęście była lina, której mógł się złapać. Zszedł więc po niej... jednak spadek miał niecałe pięć metrów i "skręcał" w bok pod kątem prostym. Nie mogło być mowy o tym, żeby przed chwilą Cristin i Cerre spadły tą samą dziurą.
- Cogito, tu nie ma przejścia - powiedział na tyle głośno, by mag go usłyszał. Wziął kamyk i oświetlił podłogę. - One nie mogły spaść niżej. Wracam - powiedział do Anterii.
Szarpnął za linę i zaczął się wspinać.
Trzeci huk nastąpił, kiedy Bared zaczął wracać na górę. Nie tylko spowodował, że łotrzyk puścił linę, ale też i Anteria na górze ją puściła... wskutek czego cały sznur wylądował na dole, wraz z łotrzykiem.
- Ale głupi kawał - mruknął Bared, gdy już się wyplątał ze zwojów, które na niego spadły, Zwinął starannie kilka metrów sznura w zwoje, które powinny się łatwo rozwinąć, a potem zamachnął się i rzucił w górę.
- Łap - powiedział sekundę wcześniej.
Wojowniczka złapała. Posłała łotrzykowi drugi koniec liny raz jeszcze i tym razem udało się wyciągnąć Bareda z dołka bez dalszych problemów. Anteria klepnęła go w ramię. Ze sporą siłą.
- Nic ci nie jest? - spytała.
- Nie. - Bared potarł, całkiem odruchowo, ramię. Rozwiązał węzeł i podał magowi jego linę. - Przejście się zamknęło - powiedział. - Przynajmniej w dół nie można iść, najwyżej w bok. Całkiem jakby przy tych wstrząsach zmieniła się konstrukcja twierdzy. Zaraz się okaże, że za nami wyrosła ściana.
Tak się jednak nie okazało.
Nastąpiło jednak czwarte tąpnięcie, po którym słyszalny był dziwny szum. Coraz głośniejszy i głośniejszy...
Wielki głaz toczył się ku nim od strony w którą chcieli iść! Wszyscy rzucili się do ucieczki, jednak skała zaklinowała się na dziurze w którą wpadła kapłanka i teraz blokowała całe przejście.
- Zostałaby z nas mokra plama - powiedział Bared, przyglądając się głazowi. - Musimy zapewne znaleźć inne przejście.
Cerre w swej obecnej wersji z pewnością by się przedostała, ale inni prawdopodobnie by utknęli w, gdyby spróbowali przecisnąć się między głazem a ścianą i podłogą.
Po kilku chwilach pseudo-smok zapiszczał, oznajmiając pozostałym kolejną wiadomość od Cerre:
~Znalazła jakiegoś czarodzieja, który ponoć może jej... i wam pomóc. Jednak chce coś w zamian i mamy się zastanowić co moglibyśmy mu zaoferować.
Jakby nam było mało jednego zlecenia, pomyślał Bared.
- A nie powiedział konkretnie, czego sobie życzy - spytał smoczka.
~Przeciwnie. Sam się zapytał co mu możemy zaoferować... tak mi się wydaje - odpowiedziało stworzonko.
Mag przyglądał się głazowi w milczeniu, rozmyślając na możliwymi scenariuszami. Wreszcie usiadł przy ścianie i rzekł.- Równie dobrze, możemy tu założyć obozowisko. A ofertę...- uśmiechnął się nieco złośliwie. - Ten demon w przebraniu maga będzie pewnie chciał czegoś abstrakcyjnego za pomoc. Lepiej go więc przekupić przedmiotami i złotem.
- Powiedz Cerre - Bared zwrócił się do smoczka - żeby dokładnie wypytała, czego ten mag sobie życzy. Moje złoto wystarczyłoby zapewne by przekupić strażnika miejskiego, ale z pewnością nie maga czy demona - skomentował słowa Cogito.
- Lepiej złotem niż duszą. I od złota lepiej zacząć negocjacje.- burknął mag przymykając oczy i medytując w ciszy.
~Kolejny przekaz... - w telepatycznej wieści od Draco czuć było znużenie. Był zmęczony robieniem za pośrednika. - Mówi, że to laboratorium w którym byliśmy to pracownia tego czarodzieja, co niejako robi z nas złodziei. I... mag wie o naszym wtargnięciu.
Zamek miał właściciela, o czym Cyricowcy nie mieli zapewne zamiaru im powiedzieć. Nie, żeby to maga zdziwiło. Ziewnął i rzekł.
- W sprawie oskarżeń o złodziejstwo, kradzież i inne takie duperele, to... przekaż mu, że przy najbliższej okazji skontaktujemy go z naszymi pracodawcami. A oni z chęcią dogadają się z nim w sprawie rekompensaty za obecne i przyszłe zniszczenia.
Albo... co pewniejsze, obie strony wezmą się za łby. Jednak to akurat obchodziło szalonego maga, tyle co zeszłoroczny śnieg.
- Ty mi tu nie opowiadaj o kolejnych przekazach - Bared zwrócił się do smoczka. - Niech się Cerre dowie, czego chce ten mag. Zgadywanki mogą nas wciągnąć w jeszcze gorsze bagno.
~Mag mówi, że mamy mu się nie pokazywać na oczy. - powiedział Draco telepatycznie. - Jedyne czego chce... to coś co może zaoferować mu Cerre.
Smoczek wyglądał na zdołowanego wieściami, które właśnie przekazał drużynie.
- Więc, co robimy? - spytała nieoczekiwanie Anteria. - Ruda i diablę utknęli na dole, a ich aktualny gospodarz nie chce nas widzieć. Osobiście wolałabym się stąd ruszyć, zanim przyturla się tu drugi głaz.
Jakby na potwierdzenie jej obaw, drużyna doświadczyła kolejnego huku - tym razem było to raczej lekko odczuwalne tąpnięcie dochodzące gdzieś z dołu.
- Na razie zniknijmy z tego korytarza - odparł Bared. - Okolice laboratorium powinny być bezpieczne. A jak ta twierdza się trochę uspokoi, to spróbujemy znaleźć drogę na dół. Przekaż to Cerre - zwrócił się do smoczka. - A gdyby tam się kierował ten mag, który nas nie chce oglądać, to niech da nam znać.
Cogito... polubił to miejsce, polubił ten zamek. Mała ilość bodźców pozwalała mu jaśniej myśleć. Wstał i ruszył do laboratorium, skinięciem ręki nakazując Arneo by ruszył za nim.
 
Kerm jest offline