Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2011, 19:36   #206
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kenning stał i się nie ruszał z miejsca. Sam by beczki nie wyciągnął, a na dodatek naraziłby się na rozpoznanie. Poza tym tych, którzy rzucili się na ratunek było kilku. Albo mieli dobre serca, albo liczyli na nagrodę... Wnet dołączył do nich mizernego wzrostu wyrostek, jeden z setek, którzy włóczyli się po ulicach Venettici. Ten jednak, zamiast ograniczyć się do udzielania rad (mniej czy bardziej złośliwych), darł się jak opętany, że trzeba ratować Romualdo.
Zarówno głosik, jak i występujące w zdaniu imię ‘Alfredo’ zdały się Kenningowi dziwnie znajome, jednak nie miał czasu by zbyt długo zastanawiać sie nad tym faktem. Bez względu na to, czy faktycznie był to Cypio, czy nie, należało się zająć czymś innym - spacyfikowaniem trójki zbirów Angeliki.
- Friend to foe - powiedział Kenning, sięgając po kawałek białego jedwabiu i wskazując w stronę czarnowłosego półelfa.Cichy głos zaginął w panującym na placu rozgardiaszu. Tamci stali na tyle blisko siebie, że zaklęcie powinno objąć całą trójkę.
I objęło... niestety zadziało tylko na półelfa, a który rzucił się na krasnoluda, zaś fałszywy Kenning zaintonował zaklęcie które, rozproszyło czar z niego, uwalniając go od zauroczenia Kenninga.
Na razie tłumek ludzi działał na korzyść awanturnika. Ale cała trójka rozglądała się czujnie, a “Kenning-mag” intonował kolejny czar.
Aby chociaż troszkę utrudnić sobowtórowi życie Kenning rzucił bardzo prosty czar o równie prostej nazwie. Miał nadzieję, że ‘cisza’ przeszkodzi przeciwnikowi choćby na chwilę.
Gdzie się podział ten cholerny Gaccio, pomyślał. Pewnie znów się obściskuje z Katriną.
Z jednej strony trudno się było mu dziwić, z drugie... bardziej by się przydał tutaj. Jeden na trzech to kiepski stosunek sił...

Opór... Jego magia napotkała silny opór. Czar który Kenning chciał rzucić, zaczął się rozpraszać pod zderzeniem z jego osobą. Fałszywy Kenning otoczył siebie odpornością na magię.
Tylko tak mógł prawdziwy Kenning wytłumaczyć swą porażkę. Co jednak oznaczało, że... fałszywy Kenning jest utalentowanym czarodziejem.
I właśnie rzucał kolejny czar powodując smrodliwe opary unoszące się w powietrzu, niczym mgiełka. Opary wywołujące torsje u gapiów i sprawiające, że ci zaczęli się rozbiegać na wszystkie strony . Kenning znajdował się w obszarze działania tego czaru. Nie w centrum, bo ci nadal nie wiedzieli, gdzie jest. Ale mag zgadywał gdzie być mógł atakujący ich Kenning.
Kenningowi pozostało tylko wycofać się jak najszybciej, co też i zrobił, przesuwając się wraz z innymi w stronę nadbrzeża. Po pierwsze, nie zamierzał zostać sam jak palec na placu, po drugie - i tak nie byłby w stanie zrobić czegokolwiek, będąc pod wpływem tej uroczo pachnącej chmurki.

Wydobyty z zatoczki Romualdo, przez sepleniącego bogacza, o dziwnie znajomej manierze zachowania i mówienia w panice rzucił się do ucieczki. Ścigany i atakowany przez cienia.
Czuły nos poety sprawił że oddalał się chmury mdlących oparów i Kenninga. A sakiewka z której rozsypały się monety, sprawiła że marynarze kierowani chciwością rzucili się do ich zbierania. Uniemożliwiając porywaczom, gonienie za nimi... poza jednym z nich. Niski masywny krasnolud w białej zbroi płytowej przebił się przez tłumek i ruszył za półelfem. Na szczęście tempo jego biegu nie było tak imponujące jak siła przebicia. I niełatwo będzie mu dogonić przerażonego śmiertelnie poetę.
Romualdo biegł niczym rączy jeleń, a takiego tempa Kenning w żadnym wypadku się po nim nie spodziewał. W dodatku, jakimś dziwnym trafem, na drodze poety nie stanął nikt - zapewne każda myśląca istota odsuwała się od przemoczonej na wskroś postaci, która biegła przed siebie na oślep.
Kenning miał nieco mniej szczęścia. Chowając się w tłumie przed spojrzeniami porywaczy musiał się najpierw wydostać spomiędzy ludzi, a dopiero potem ruszyć w pościg. Gdy wreszcie znalazł się ‘na swobodzie’ poeta był parę metrów przed nim.
Pozostawało tylko dogonić go, sprawić, by się opanował, a po drodze spacyfikować konkurencję.
 
Kerm jest offline