Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2011, 21:12   #63
Bogdan
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
Graj kapelo!!
Nóż z mlaśnięciem wysunął się z karku hieny. Ofiara padła jak szmaciana lalka, albo kukiełka, której ktoś nagle podciął wszystkie sznurki. Przerwany rdzeń kręgowy. Tak się walczyło z hienami. Jedno, dwa precyzyjne cięcia i po wszystkim. Inaczej miałeś kupę roboty i murowane obrażenia. Skurczybyki byli za silni i zbyt nieczuli na obrażenia by bawić się w dziurawienie wewnętrznych organów czy chlastanie tętnic. To było skuteczne, ale trwało za długo. Na szczęście nie grzeszyli rozumem i sprytem całkiem polegając na brutalnej sile, pierwszych dwóch więc już gryzło kratownicę korytarza bez żadnych szans nawet na chwilę zadumy jak do tego właściwie doszło, że nie żyją. A tan trwał.
Osiem, raczej osiem hien i czwórka Roppersów pląsała w dance macabre uwijając się w tempie szalonego foxtrota na wyścigi kto pierwszy ku śmierci. Dziwne nie? Wcale nie dziwne. Tu, na Gehennie tak właśnie wyglądały i tak się kończyły tany. Tu taneczne zawody kończyły się szybko i nie było zwycięzców. Tylko pokonani. Dzisiaj ci, obok twoich butów. Jutro… być może ty pod butem kogoś innego…
Chwila nieuwagi i koniec. Tak jak teraz. Kurwa, dziabnął go!! Pierdolony Boroi. Ludojad z Multanów. Jebana kurwa! Takich dziar nie idzie zapomnieć. Poznał go jeszcze w pierdlu w Praszburgu, na Terrze. Nawet nie wiedział, że też trafił na Gehennę. Choć w sumie czego innego można się było spodziewać po zjebie, który przez dwa lata terroryzował cały południowy Karpat? A teraz stał się hieną. Pięknie. I trafił pod jego nóż. Chwila dekoncentracji, krótki przebłysk z dawnego życia i masz. Gówno! Rozjebana łapa i nauczka. Skup się Tolgy bo skończysz jak ten czarnuch. Z drutem w bebechu. Skup się. Dwa szybkie, równoległe cięcia przez tchawicę i Boroi, poprawka, hiena odeszła do historii.
Pozostali też kończyli. Najwyższa pora. Trzeba było szybko zasypać ranę septykiem i przewiązać. Po Gehennie krążyły różne plotki i przypuszczenia skąd w hienach tyle siły i zbydlęcenia. Kilku mądrali z Zero podobno nawet badało kiedyś ścierwa hien, Tolgy miał jednak w temacie swoją teorię. Samo pożeranie ludzkiego mięsa aż tak szkodliwe być przecież nie mogło. Musiało być coś jeszcze, a jakoś nie wierzył w te nawiedzone gadki. I według niego to był wirus.
Szybko z rozerwanego rękawa zrobił szmatę, którą przewiązał zasypaną ranę. Zaszczypało, ale chyba zdążył nim zakażenie się rozeszło po organizmie. Pozszywa się po powrocie. Tylko szlafroka szkoda. Lubił, kurwa, ten szlafrok…


TamTam wiedział.
Tak jak oni wszyscy doskonale zdawał sobie sprawę z ryzyka, jakie niesie wypuszczanie się na Zakazany. I tak samo jak każde z nich trzymał się życia pazurami z największą pasją, na jaką było stać zdychającego. A jednak Spook dała się nabrać. Hmm… W końcu baba…
Tylko na chuj karmiła go nadzieją? Przecież wiadomo, że nie wrócą. Sam by się nie zgodził ryzykować życia wszystkich i całego przedsięwzięcia dla ratowania zdrowia jednego czarnucha. Ale nie on tutaj rządził, a i o zdanie nikt cygana nie pytał, więc się nie wpierdalał. Czekał tylko cierpliwie co ta lalka wskóra.
Niewiele wskórała. Chyba tylko tyle, że wkurwiła Brzytwę. Gwóźdź w głowie i po krzyku. Szkoda i niepotrzebnie, bo TamTam choć ciężko ranny mógł wykończyć jeszcze z jedną, albo dwie hieny, jeśliby się napatoczyły. Ale z drugiej strony… elektryczny pastuch i ten krótki miecz były teraz niczyje. Nie ma tego złego… Rozdzielenie fantów, nim Spook zniknęła w szybie zajęłoby im tylko krótką chwilę. Zajęłoby, gdyby nie mały, rezolutny rudzielec. Tym go ujęła, bo już podejrzewał że dziewuszka jest prawdziwie pieprznięta, albo co gorsza nawiedzona. A tu szast prast i znikła, a wraz z nią klamoty. Tylko po co ta cała szopka..?
Jeszcze krótszą chwilę zajęło im pożegnanie się z pechowym Rippersem. Na każdego przyjdzie jego pora. Cały bajer w tym, żeby jak najdłużej odwlec ją w czasie. Tylko tyle i aż tyle. Proste. Gehenna. Miałeś dzisiaj pecha ćwoku. Całe podzwonne dla TamTama.


W tematach egzystencjalnych to tyle. A robota tymczasem czekała. No i przebywanie na Zakazanym minutę dłużej niż to konieczne było głupotą. Wystarczyło spojrzeć na hieny. Z tobołem murzyna Tolgy spuścił się więc po linie w ciemność szybu kląc pod nosem na ciasnotę i niefart. Ktoś będzie musiał przenieść fanty za TamTama, dwie ręce zaprawione w zabijaniu ubyły, i dalej suszyło go jak diabli.
A miała być taka szybka i łatwa robota…
Szlag by to wszystko…
 

Ostatnio edytowane przez Bogdan : 25-08-2011 o 21:17.
Bogdan jest offline