Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2011, 22:05   #58
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Wszyscy bez wyjątku z niepokojem wpatrywali się w zbliżającą się szalupę. Kołysana na spienionych falach łódź, wypełniona była po brzegi zarośniętymi, wrażymi mordami. Tym razem nie mieli żadnych szans. Manaan jednak nie trzymał ich strony. Edgar właśnie zdał sobie sprawę, patrząc na wyszczerzoną z zadowolenia gębę zakładnika, że jego plan ma marne szanse powodzenia. Oni nie będą się patyczkować z jednym ze swoich. Poświęcą go i zarżną ich jak świnie. Bogini! Nigdy już nie ujrzę moich bliskich... Oni tam są. Na statku!

A jednak. Los przez moment był łaskawy. Jakaś zabłakana armatnia kula roztrzaskała na drobny mak cumującą szalupę.Wszyscy, poza piratem oczywiście aż podskoczyli z radości. Edgar jednak wiedział, że to tylko złośliwość boga mórz. I co z tego, że przeżyją jeszcze jakiś czas, pozostawieni samym sobie na tym targanym sztormami wybrzeżu. Przecież tam, na Hrabinie zginą, cudem odnalezieni rodzice i rodacy. W bezsilnej złości zacisnął pięści i nadal przyglądał się widowisku na wspienionym morzu. Statki tańczyły wokół siebie, zasypując się gradem ołowiu i językami ognia.

Wyglądało na to, że ich macierzysty okręt ulega piratom. Stracił maszt, stanął w płomieniach.
W pewnym momencie z zadumy wyrwał Edgara krzyk bosmana, pokazującego coś palcem. Wszyscy ruszyli we wskazanym kierunku. Nie wiadomo skąd i dlaczego, między skałami znajdowała się jeszcze jedna łódź. Czym prędzej, wpychając zrezygnowanego pirata, wskoczyli do szlupy i ochoczo chwycili za wiosła. Bitwa morska miała się ku końcowi i wszyscy z niepokojem wpatrywali się w szaleńcze manewry kapitana Granda, zmierzające do wyciągnięcia Hrabiny z opresji. Statek wywinął sie spod ognia przeciwnika i zaczął się oddalać. Piraci ruszyli w pogoń.
- No to płyniemy tam! – zakrzyknął albiończyk, gdy bosman wspomniał o klasztorze. Była szansa! Mógł jeszcze uratować swoich. Byleby kapitan Grand miał taki sam sposób rozumowania jak bosman. – No panowie! Do wioseł! Musimy tam dotrzeć. Jest szansa! Jak się uda, to zrzekam się mojego udziału w jakichkolwiek łupach! Wszystko dla Was! Bosmanie, podaj rytm!
 
xeper jest offline