Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2011, 01:28   #120
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- No jasne! Odleć! – krzyknął nagle Degary za ulatującym gdzieś daleko przed wóz świetlikiem, przerywając tym samym monotonię ciszy. Zreflektowawszy się jednak, że może nie każdy chce wiedzieć o co poszło tym razem, opadł z powrotem na deski wozu mrucząc cicho pod nosem - Że niby to ja marudzę…

Nie był to oczywiście pierwszy raz gdy Trzmiel wymieniał zdanie ze swoim Chowańcem. Nauka porozumiewania się chłopaka i tej magicznej istoty zaczęła się już pierwszego dnia ich wędrówki na zagraconym krasnoludzkim wozie i bynajmniej nie należała do najłatwiejszych. O świetlikach tak naprawdę mało kto słyszał coś więcej niż pogłoski, a Degary nie był tu żadnym wyjątkiem. Jeśli natomiast ktokolwiek miał przypuszczenie, że świetlikowy sposób myślenia ma coś wspólnego z tym normalnie przyjętym przez ludzi to się bardzo grubo mylił. Na ten przykład świetliki w żaden sposób nie przyjmowały do siebie takich abstrakcji jak własność, czy prywatność. Był więc już w niemal każdym plecaku i torbie podróżnej, a jednej nocy zdołał nawet wcisnąć się jakoś do kuferka pana Goldkeepera. Niezwykle czujny na jego punkcie krasnolud obudził się wtedy bardzo jak na niego żwawo i jął wyzywać zarówno chłopaka jak i jego przyjaciela od nader rzadko stosowanych przez kapłanów w Domu wyzwisk. Nie wiele by brakowało, a kupiec by ich tam wtedy zwyczajnie zostawił, ale na szczęście Amy zdołała zrzucić całą winę na ciekawską i absolutnie niemożliwą do zwalczenia naturę tego stworzenia. W czym zresztą miała absolutną i mimowolnie spraktykowaną rację. Jeszcze bowiem dzień wcześniej gdy zatrzymali się na biwak, z krzaków dobiegł wszystkich wściekły pisk kapłanki, po którym to z wizgiem wyleciał świetlik natychmiast skrywając się za plecami niczego jeszcze nie rozumiejącego maga. Dopiero czerwona jak rabarbar twarz Amy, oraz kamień który chyba tylko o milimetry go chybił dały jako takie wyobrażenie na temat tego czym świetlik podpadł tym razem.

Aglahadowi i Ravowi świetlik dawał się we znaki stosunkowo mało. Jakby w naturze tego pierwszego widział niczym go nie mogącego zaskoczyć innego świetlika, a w przypadku tego drugiego… No cóż. Ile można psuć komuś próby łowieckie i wciąż spotykać się z zawsze tym samym niemal niewzruszonym spokojem.

Problematycznym było znowuż jednak odkrycie faktu, że świetliki nie odpoczywają. Właściwie w ogóle nie śpią. Aktywne, a wręcz nadpobudliwe, są przez okrągłą dobę. I tak jak za dnia świetlista kulka buszowała bez przerwy po okolicy i wszelkich możliwych zaroślach ku utrapieniu całej znajdującej się tam dziczyzny, tak nocą wykazywała bardzo irytującą tendencję do zaczepiania co w szczególności dokuczało Degaremu. Młody mag budził się nawet kilka razy w nocy nie mogąc zdzierżyć skierowanego prosto w oczy jasnego światła. A gdy otwierał powieki, za każdym razem mógł ujrzeć świetlika tuż przed swoim nosem i gdzieś w głowie telepało mu się cos na kształt pytania: „Śpisz??? Aaale nuda...”

Tak. Świetlik bywał strasznie upierdliwy. Gdyby Rankiel wiedział jaka jest natura świetlików, z pewnością poświęciłby im jedną zwrotkę w swojej rozprawie o robakach. Mając właśnie ją nie wiedzieć zresztą czemu na względzie, Trzmiel czasami wołał na świetlika śkódnik. Bo zaiste śkódne i chibitne było to stworzenie. Stanęło jednak na innym imieniu. Poniekąd znowu za sprawą Amy. Bo to właśnie kapłanka stwierdziła, że jaki by świetlik nie był, złem jest nazywanie istot w taki niewdzięczny sposób, i że jeśli on nadal będzie tak wołał na świetlika, to ona Trzmiela przerobi na Żuka, albo jakiego Karalucha. Zaskoczony nieco tą obroną mag już chciał oponować, że przecież to tylko żartem, a magiczny twór jest tak uparty, że trudno o lepsze nazwisko. No i że właściwie to nie sądził, że Amy go lubi. Zamiast tego jednak widać było, że wpadł właśnie na olśniewający zapewne w swoim mniemaniu pomysł. Nowe, ładniejsze i nadal przecież pasujące imię świetlika będzie brzmiało Amil. No i tak już zostało. Amil dołączył do drużyny jako piąty poszukiwacz przygód.
Nie do końca tylko było wiadomo do jakiego stopnia zdaje sobie sprawę z tego co muszą zrobić i co im grozi. A zważywszy na beztroskość jaką tryskał na lewo i prawo, stopień ten mógł być bardzo niewielki.

***

- Na brodę Reorxa! - Rzekł, krasnolud spoglądając nerwowo na zagajnik - W złą godzinę powiedziałem! Znajdziemy inną drogę! Szybko, pomóżcie mi zawrócić!
Degary pośpiesznie dmuchnął w świeży jeszcze tusz zapisanych linijek i zwinął pergaminy do plecaka. Serca zabiło szybciej choć właściwie nie powinno. Ktoś potrzebuje pomocy. Znowuż jednak doświadczenie krasnoluda było tu nie w kij dmuchał… Tak czy inaczej nawet jeśli postanowią pomóc to bez wozu krasnoluda będzie to bardzo głupia pomoc.
- Aglahad i Rav mają rację panie Goldkeeper – powiedział w końcu – Wóz można zawrócić, ale i nie zaszkodzi sprawdzić w międzyczasie…
- Sprawdzić? Ilu zbójców? – krasnolud swoim krasnoludzkim zwyczajem nie wiele sobie robił z uwag wyrostków. Dalej pośpiesznie manewrował lejcami by przekonać niezbyt pojętne muły do nawrócenia wozu – Powiem ci coś chłopcze. Gdy w głuszy dojdzie cię wołanie o pomoc, to zbieraj manatki, bierz dupsko w troki i biegnij w dokładnie przeciwnym kierunku… no daaaalej siwa!
- Ale nam pan pomógł przecież! Może teraz też wyniknie z tego dla pana jaka korzyść?

Tym razem krasnolud zaprzestał na chwilę ciągnięcia lejców i spojrzał na Degarego. W małych, kaprawych oczach wyraźnie było widać niezadowolenie wynikające z szarpania tak bardzo słabych strun woli kupca. Młody mag szybko postanowił kuć żelazo póki gorące.
- Amil, leć z Aglahadem i jakby co to wracajcie prędko. Zawrócimy wóz i poczekamy na was…
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline