Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2011, 18:56   #284
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Pozstałość drużyny, uszczuplona chwilowo o Cerre i Cristin ruszyła korytarzem w stronę z której przyszli - ku ograbionemu już ze wszystkich wartościowych przedmiotów laboratorium. Draco poinformował ich że stracił kontakt telepatyczny z Cerre. Wydawało się, że powrót to dobry plan - było to w miarę bezpieczne miejsce, gdzie mogli zebrać myśli, może nieco odpocząć. Tylko Anteria marudziła, że wolałaby poszukać kogoś do porządnego przetrzebienia skóry i wypytania.

Niemniej, większość z nich była za powrotem do pracowni. I prawie im się to udało.
Byli już o kilka kroków od znajomego wejścia do laboratorium, kiedy ziemia pod ich nogami zaczęła się trząść i z oddali... przyjechały drzwi, by zastawić sobą wejście do laboratorium!


Widok był bardzo dziwny - zupełnie jakby ktoś pchnął te drzwi po ścianie z wielką siłą, która wystarczyła by te wskoczyły na miejsce wejścia do laboratorium.
I owemu wskoczeniu drzwi na miejsce towarzyszył znany już zgromadzonym huk. Tyle że teraz, z racji jego bliskości, był wielokrotnie silniejszy. Cała drużyna wylądowała przez niego na ziemi.
Kiedy wszystkim już udało się wstać, Anteria wyciągnęła swój topór i postanowiła sprawdzić co się czai za drzwiami. Pozostali również wyciągnęli bronie i przygotowali się do ewentualnej walki. Na szczęście okazało się to niepotrzebne.
Co prawda nie było już tam pracowni alchemicznej, ale nie było też nic co chciałoby ich zabić.
Był za to... krasnolud. Właściwie to duch krasnoluda.


- Zapraszam, zapraszam szanownych klientów! - brodacz zawołał ochrypłym głosem wypuszczając dym z fajki.
Pomieszczenie faktycznie wyglądało jak sklep z bronią i pancerzami. Naturalnie większość z nich była krasnoludzkich rozmiarów, lub z innych powodów przeznaczona głównie dla brodaczy. Jednak, co najważniejsze, ekwipunek tam obecny był jak najbardziej materialny.
Tak jak dwóch mechanicznych strażników stojących pod ścianami przyległymi do drzwi.


Wielkie konstrukty nie zwracały jednak na nich uwagi. W sumie na nic nie zwracały uwagi i ciężko było stwierdzić, czy w ogóle są... funkcjonalne.
- To czym możem wam służyć, ech? - zapytał krasnoludzki sklepikarz pociągając z fajki.

Tym czasem Cerre sunęła za czarodziejem Zakerem. Postanowiła się nie przemęczać i zamiast iść, wskoczyła na lewitujące ciało Cristin dzięki czemu miała coś w rodzaju darmowej przejażdżki siedząc na brzuchu rudowłosej.
Zmartwiło ją jednak, że im dalej się zagłębiali w korytarz, tym słabiej czuła telepatyczną więź z Draco. Zdążyła jeszcze otrzymać informację od swojego pupila, że drużyna postanowiła wrócić do laboratorium i że jeśli mag planuje to samo to niech mniszka da im znać. A potem... znikł. Do tamtej chwili Cerre nie zdawała sobie sprawy jak bardzo zżyła się ze smoczkiem i czuła teraz wyjątkową pustkę w głowie.

Zanim się zorientowała, surowy kamienny tunel zmienił się w bardzo szykowny, zadbany korytarz, jakby można by zastać na szlacheckim albo i nawet królewskim dworze. Piękny, czerwony dywan, obrazy na ścianach, ozdobne świeczniki z pięcioma świecami na każdym. Była nawet okrągła wnęka, którą mijali, gdzie stała wielka zbroja płytowa z mieczem i tarczą.
W końcu jednak doszli do końca korytarza. Przeszli przez drzwi.

Znaleźli się w niewielkiej antresoli, która dawała widok na dużą salę poniżej w której możnaby z powodzeniem wyprawić biesiadę dla setki osób. Trzeba by tylko wstawić tam stoły, bowiem obecnie znajdowało się tam kilka niewielkich ławek przy ścianach, oraz gigantyczna szachownica ze szklanymi figurami gotowymi do gry.


Z półpiętra, na którym stała teraz mniszka, czarodziej i lewitująca kapłanka, mieli idealny widok na wielką planszę.
Zanim czarodziej odezwał się do diablęcia, wykonał kilka skomplikowanych ruchów rękami i niezrozumiałych inwokacji. W rezultacie czarne figury szachownicy zmieniły swe kształty w szklane odpowiedniki drużyny: pionki zmieniły się w szklane repliki niziołka Arneo z tygrysim ogonem. Wieżami była wojowniczka Anteria, skoczkami dwa Baredy, zaś gońcami dwie rudowłose Cristin.
Królowa i król były nieco większe od pozostałych figur i były reprezentowane kolejno przez szklaną Cerre, oraz szalonego maga Cogito.
- Moja propozycja jest prosta. - powiedział po dłuższej chwili milczenia Zaker przy pomocy magii kładąc wciąż nieprzytomną rudowłosą na jednej z kamiennych ławek. - Zagramy partię... tyle partii ile będziesz chciała. Za każdą wygraną grę spełnię jedną twoją prośbę z następującymi warunkami: po pierwsze prośba nie może zakładać mojego opuszczenia, ani wpływania na przestrzeń poza moimi komnatami, czy pracowniami. Czyli górne piętra tej twierdzy, czy inne plany egzystencji. Po drugie, nie spełnię prośby, która stawiałaby mnie w ryzykownym położeniu... dowolnym ryzykownym położeniu. Po trzecie... wciąż nie chcę mieć nic wspólnego z twoimi męskimi towarzyszami, którzy są na wyższych poziomach, więc miej to na uwadze.
- Jeśli zaś przegrasz - ciągnął dalej - Zapłacisz mi sztukę złota. Z pewnością masz przy sobie trochę pieniędzy. Zaś za każde pięć sztuk złota, które zgromadzę w ten sposób, pójdziesz ze mną do łóżka.
Czarodziej dał mniszce kilka chwil do namysłu, po czym zapytał:
- Zgadzasz się na moje warunki?
 
Gettor jest offline