Marylin odwróciła twarz w stronę panelu z przyciskami. Drżała. Wiedziała, że nie może teraz pozwolić sobie na nic, prócz odpowiedzi na niemą prośbę pomocy. Domyślała się, że wariuje. Że to wszystko się nie dzieje. Czytała o tym kilka książek. O ludziach, którzy są niewolnikami własnych umysłów. Słyszą głosy, których nikt nie wypowiedział. Widzą rzeczy, których nie ma. Wierzą w to, w co trudno uwierzyć zdrowemu człowiekowi.
A jeśli oni naprawdę widzą i rozumieją więcej?
Przez ułamek sekundy zobaczyła siebie w miękkim, ciasnym i śnieżnobiałym pomieszczeniu. Od otoczenia odróżniały ją jedynie krwistoczerwone oczy.
Nacisnęła nerwowo, kilkakrotnie przycisk z cyfrą "0". Nigdy nie była sam na sam z mężczyzną w windzie. Nigdy nie była w takiej sytuacji i nie sądziła, że kiedykolwiek będzie. Musiała bardzo starannie powtarzać sobie cały czas po co znalazła się w tej windzie. Po co musi pojechać z Michaelem do Teatru Narodowego. Inaczej mogłaby zapomnieć o całym świecie odużona jego zapachem... zahipnotyzowana jego dotykiem i wyrazem oczu...
Dotarło do niej, że tak naprawdę bardzo niewiele o nim wie. |