Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2011, 22:49   #6
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Lialda ziewnęła głośno. Promienie słońca wpadały do pokoju przez szczeliny przymkniętych okiennic tańcząc po drewnianej podłodze. Było już prawie południe. Kobieta potrząsnęła głową ze zdziwieniem. Zaspała pierwszy raz od bardzo długiego czasu.
Najwyraźniej podróż do Gwarch zmorzyła ją bardziej niż myślała.
Przeciągnęła się jeszcze i niechętnie, ale zdecydowanym ruchem wstała z łóżka. Podeszła do stołu, na którym przygotowano miskę z czystą wodą. Przemyła twarz, zmywając z niej resztki snu. Potem szybko zrzuciła z siebie lekką koszulkę i dokończyła toaletę.
Na koniec wytarła ciało szorstkim, ale czystym ręcznikiem i włożyła przygotowane wczoraj odzienie.
Musiała odnaleźć kontakt, którego polecił jej jeden z paserów w Stormgate. Nie marnując więcej czasu zebrała szybko rzeczy i zeszła na dół do szynku.
Zatrzymała się jeszcze przy kontuarze zastanawiając się na chwilę nad śniadaniem, ale machnęła jedynie ręką i wyszła nie czekając na karczmarza.

***

Krocząca ulicami Gwarch kobieta była wysoka i wiotka niczym trzcina, ale jej kibić była mocna. Urodziwa twarz ozdobiona fioletowymi, lekko opalizującymi oczami i wydatnymi ustami przyciągała uwagę najbardziej wybrednych kobieciarzy. Usta te, normalnie wygięte w łuk delikatnego uśmiechu były teraz mocno zaciśnięte.
Jej długie ciemnobrązowe włosy, przeplatane licznymi niebieskimi pasemkami opadały swobodnie na ramiona.
Lila, bo to o niej mowa, ubrana była w elegancki strój podróżny z dobrych gatunkowo materiałów i pasujące do niego wysokie skórzane botki barwione na czarno. Całości dopełniał miękki płaszcz z podbitką i kapturem w kolorze jej oczu, który upięła pod szyją ozdobną klamrą. Za paskiem zatknięty był sztylet o zdobionej rękojeści, a u boku, oprócz przytroczonego krótkiego miecza, dyndała, trącana ręką, jakby od niechcenia, sakwa.

Lila była wściekła jak osa. Kontakt, podany jej przez pasera okazał się być niewypałem. Głos został aresztowany na kilka dni przed jej przybyciem. Nie dość, że zainwestowała w mało lukratywną podróż, to jeszcze nie miała pomysłu na to co dalej... A przecież dosyć miała już siedzenia na tyłku.
Gwarch było jej nadzieją na przerwanie złej passy która od kilku tygodni dawała jej się we znaki.
Pogrążona w niewesołych myślach o mało co nie wpadła na plakat, kiedy skręcała w jedną z bocznych uliczek.
Wielki, kolorowy afisz informujący o poszukiwaniach awanturników pojawił się we właściwym momencie i okazał się być strzałem w dziesiątkę . Nowe wyzwanie było tym co mogło poprawić jej humor i dorzucić trochę grosza do sakiewki.
Lila przeczytała dokładnie gdzie najmowano ludzi, po czym, poprawiwszy sakwę na ramieniu, udała się we skazane miejsce.

Karczma opisana w informacji nie była trudna do odnalezienia. “Pod pieczonym Cocatryksem” była jedną z największych w Gwarch. Gdyby nie brak wolnych pokoi, Lila na pewno właśnie w niej by się zatrzymała.
Pewnie skierowała swe kroki do wejścia i otworzyła drzwi. Przywitał ją zapach warzonej kapusty i pieczonego mięsiwa. Mimowolnie przełknęła ślinę. Uświadomiła sobie właśnie jak bardzo była głodna. Postanowiła więc upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Uśmiechając się na myśl o ciepłej strawie podeszła do lady i zagadnęła karczmarza kładąc na ladzie złota monetę.
- Powiedzcie no dobry człowieku gdzie znajdę Tarnusa Swerdragona… a potem co polecacie na obiad. – przy ostatnim zdaniu mrugnęła zawadiacko okiem.
Kilka chwil później pałaszowała porcję gulaszu domowej roboty i pajdę świeżego chleba i popijając chłodnym winem, przyglądała się ludziom prezentującym się Purpurowemu Smokowi.
Różni to byli ochotnicy. I mniej i bardziej profesjonalni. Czasem trochę dziwaczni, a czasem tacy, przy których włoski jeżyły jej się na karku na znak niebezpieczeństwa. Nie słyszała cichych rozmów, mogła jedynie domyślać się ich treści. Ci, którym powiodła się prezentacja opuszczali karczmę z zadowoloną miną.
W końcu, kiedy miejsce przy stole żołnierza zwolniło się, otarłszy usta po posiłku, wstała, podeszła do Swerdragona i skłoniwszy się lekko powiedziała:
- Witajcie mi panie. Podobno szukacie najemników na wyprawę ? Pozwólcie zatem, że przedstawię moją skromną osobę. Zwą mnie Lialda Fairhaven i chciałabym zaproponować moje usługi Purpurowym Smokom. Spytacie panie, cóż może wnieść do wyprawy taka drobna kobieta?
Cóż…- przerwała na chwilę - potrafię zdobyć rzeczy dla innych nieosiągalne, wiem jak bezszelestnie poruszać się i znikać w cieniach. Nie straszne mi pułapki i miejsca dla wielu niedostępne i wiem jak uderzyć w przeciwnika aby zdać dotkliwe straty. Umiem również świetnie zdobywać przydatne informacje. A do tego wszystkiego jestem miłym kompanem – przy ostatnim stwierdzeniu uśmiechnęła się szczerze. – Więc cóż powiecie Tarnusie Swerdragon? Znajdzie się miejsce dla koś takiego jak ja?
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline