Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2011, 06:15   #116
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Wszystko ma swój koniec.
Przemijanie, choć z definicji przecież będąc czymś ulotnym, pozostawało głęboko zakorzenione w życiu ludzkim i otaczającej go naturze. Było smutkiem i wzruszeniem. W codzienności objawiało się nawet czymś tak niepozornym jak liść opadający z gałęzi drzewa, czy też w symbolu tej nietrwałości jakim były kwitnące kwiaty wiśni budzące zachwyt na krótki okres swego trwania.
Ale ta przemijalność dotknęła też kochanków w ich jak najbardziej intymnej i wyrwanej z niebezpiecznego życia chwili, ukrytych w chatce zdawałoby się zapomnianej przez resztę świata i czas nim rządzący. A także przez samo przemijanie. I do niej sięgnęła efemeryczność nieszczędząca nawet czegoś tak pięknego jak ciepło dwóch ciał zamkniętych we wspólnych objęciach. Rozerwała to co było splecione ze sobą pożądaniem, z taką samą łatwością jak ustąpiło shōji pod naporem wybiegającego ronina.

Nie wszyscy intruzi przyjęli wyzwanie Kojiro, by spotkać się z nim i z jego kataną na cmentarzu. Nie wszyscy też w przypływie odwagi bądź żarliwej wiary w swoje umiejętności próbowali stawić czoło zwierzęcemu przeciwnikowi. Chociaż faktycznie to okolice przyległe chatce obfitowały w zdarzenia zamieniając miejsce pochówku w małe pole bitwy, to dwóch zagubionych ninja wykazało zainteresowanie właśnie tym zapomnianym budyneczkiem. Niepostrzeżenie uniknęli spotkania z tygrysem i roniem, po czym zaczaili się na.. skarby niewątpliwie w ich mniemaniu kryjące się w chatynce. I faktycznie coś znaleźli w środku, choć nawet nie mieli świadomości jakiż cenny to był łup, na jaki skarb walczącego na zewnątrz mężczyzny przyszło im natrafić. Na jego słabość i źródło pożądania zamknięte w postaci kobiety urokiem podobnej gejszom. I tak samo jak one niewinnej oraz bezbronnej – łatwiej zdobyczy dla dwóch ninja. Z przekonaniem o swojej przewadze schowali ninja-tō nie mając przecież potrzeby krzywdzić takiej porcelanowej laleczki, a w zamian obaj dobyli kusarigama chcąc ją skrępować łańcuchami. Odcięta od możliwości ucieczki Leiko poczęła cofać się w głąb chatki, aż będąc zagonioną w róg prawie wsparła się plecami o jedną z jej ścian. Dłońmi skrytymi w długich rękawach przesłoniła swe rozchylone w strachu wargi.

Zagrzechotały łańcuchy.
Zafalował materiał kimona, gdy kobieta zamaszystym ruchem rozłożyła ręce.
Zamigotało coś delikatnie. Coś podobnego pojedynczym niciom pajęczym unoszącym się w powietrzu i migoczącymi w księżycowym blasku. I to zjawisko zaatakowało obu ninja pozostawiając na ich klatkach piersiowych wąskie pręgi docierające aż do skóry. A był to dopiero początek, zaledwie ostrzegawcze uderzenia, po których łania wcale nie miała zamiaru wypuścić ze swych sideł niedoszłych agresorów.

Dłonie łowczyni poruszały się jak u wprawionego w swej profesji marionetkarza, jak prowadzone wewnętrznym instynktem demona, od którego zyskała tę najnowszą umiejętność, a chociaż ni koniuszkiem palca nie dotykała żadnego z napastników, to każdy taki jeden ruch powodował rozcięcia ich ubrań i skóry. Kolejne ciosy nadchodziły błyskawicznie, czasem będąc poprzedzanymi tylko zgięciem smukłych palców Leiko. Nie były śmiertelne, ale z całą pewnością były drażniące. Niedostrzegalnymi w ruchu smagnięciami rozszarpywały materiał, z piekącym bólem kąsały ciało zmuszając mężczyzn do instynktownego zasłaniania się rękami przed następnymi uderzeniami.
W atakowaniu pomagał kobiecie fakt, że najwyraźniej nie byli to dobrze wytrenowani ninja, którzy po latach ćwiczeń stawali się bardziej zabójczymi cieniami niż ludźmi. Iye, ci dwaj byli zaledwie marnymi przebierańcami, byle podrzędnymi bandytami obrażającymi swym istnieniem prawdziwych shinobi. W porównaniu do nich mieli ociężałe ruchy, w jej oczach przybierające wręcz ślimaczą szybkość działającą na ich niekorzyść.
Dlatego nim zdołali wrócić do siebie po tym krótkim szoku zaserwowanym im przez „niewinną oraz bezbronną gejszę”, ona już była w ruchu zręcznie przebiegając pomiędzy nimi. Chciała zdezorientować swych oprawców i uciec do swego kochanka? Bo czyż nie pozostawała zaledwie kruchą kobietą, którą byle mocniejsze użycie nań siły by wyeliminowało z walki? Pomiędzy bólem pulsującym z porozcinanej skóry i taką myślą mogli się poszczycić dwaj ninja. Mogli nim zdobycz wyminęła ich.. i poczuli mocne szarpnięcie oplatającej ich sieci.

Obaj z głuchym stęknięciem zderzyli się ze sobą plecami, po czym skrępowani razem opadli na podłogę. Wprawdzie starali się dalej walczyć i wyrywać się, ale było to podobne owadowi wczepionemu w pajęczą sieć i szarpiącemu się niespokojnie w chęci uwolnienia nie wiedząc, że tylko bardziej się zaplątuje w śmiertelną pułapkę. Sidła utkane wprawdzie nie z pajęczyny, ale z wielce wytrzymałej i ostrej jak stal nici jeszcze do niedawna będącej jednym z włosów na głowie łowczyni, pętały ciasno dwójkę ninja nie dając możliwości ucieczki. Zacieśniały się mocniej przy każdym uniesieniu się klatek piersiowych w oddechu, rozcinały materiały ubrań i wrzynały się w odsłoniętą skórę przy każdej próbie poruszenia się.
A cała władza nad tymi oplotami, nad życiem i śmiercią mężczyzn leżała w ciemnościach chatki, gdzie niknęły trzymające ich linki, cienkie i napięte niczym struny. Tam, niby czarna wdowa odpowiedzialna za swe dzieło i czekająca na ujście sił ze swego przyszłego posiłku, stała Leiko z wyciągniętymi przed siebie rękami. Pomiędzy palcami obu dłoni zaciskała części zabójczej sieci, które nawet śladu czerwonego nie pozostawiały na jej białej skórze, na przekór wąskim ranom zdobiącym intruzów.




-Dwa małe żuczki.. cóż powinnam z wami zrobić? Będziecie grzeczni?
- zwracała się do nich jak do młodzików złapanych na gorącym uczynku podglądania jej przez szparę w drzwiach. Była figlarność w głosie kobiety, słodycz w uśmiechu, ale także groźba nie do zlekceważenia w broni dostrzegalnej zaledwie w niektórych przebłyskach księżyca -Czego tutaj szukaliście?
-My? Iye... my niczego nie szukaliśmy.- odparł nerwowo jeden z ninja, a drugi zaś dodał równie przerażonym głosem.- Nam powierzono zadanie osaczenia tygrysa. Naprawdę. Nic więcej. Zajrzeliśmy z ciekawości.

Choć ich broń leżąca teraz bezwładnie na podłodze poza zasięgiem ich rąk, świadczyła przeciw nim, to Leiko wiedziała lepiej. W ich tonach głosu słyszała strach i prawdę. To nie byli lojalni klanowi ninja. To nie byli zabójcy wierni swemu kodowi honoru. Ci tutaj byli odszczepieńcami, odrzuconymi przez klan renegatami, których liche umiejętności można było kupić za pieniądze... ale nie lojalność. Wierni byli bowiem tylko samym sobie.
-Powinnaś pani opuścić te ziemie. Tygrys... grasuje na nich.- rzekł jeden z nich, a jego słowa przeciął niczym miecz, głośny ryk bestii.-Straszliwy tygrys. Powinnaś uciec pani, a nas uwolnić, byśmy z nim walczyli. Samotna kobieta to łatwy łup dla bestii.
Jego słowom przeczyła sama rzeczywistość. W końcu o "samotna kobieta" ich skrępowała. Zresztą nie tak znowu samotna, skoro jej yojimbo odciągał właśnie uwagę pozostałych ninja od wydarzeń dziejących się w chatce. Niemniej więzień próbował desperackiej próby przestraszenia Leiko, w nadziei wzbudzenia strachu w kobiecie.

Donośny odgłos bestii zawiadamiający wszystkich w pobliżu o jej obecności na cmentarzu, zdołał nieco zaniepokoić łowczynię. Nie zadrżała, ani też w żaden sposób na jej licach takie emocje przestrachu się nie ujawniły, ale zerknęła krótko w stronę roztrzaskanych drzwi. Nie tyle wypatrywała zagrożenia, co nasłuchiwała możliwych uderzeń silnych łap zbliżających się do chatki. A także wsłuchiwała się w krzyki bólu bezimiennych ninja, upewniając się że żaden z nich nie należy do ronina.
-Póki co tygrys jest zajęty waszymi towarzyszami, więc możecie mi poświęcić trochę czasu. Potem z pewnością będziecie się mogli wykazać w.. osaczaniu go, ne? – odparła w końcu, gdy już zaspokoiła poczucie bezpieczeństwa swoje i Kojiro. Zwróciła ku nim swą twarz jakże o wiele milszą od wizji walki z tamtą bestią -Kto was tutaj przysłał w tym celu? Dla kogo pracujecie?
-Pracujemy dla Ishikiego.- odparł jeden z nich szybko, a drugi dodał.- Pilnujemy, by nikt nie zapuszczał się na te ziemie. No i próbujemy się pozbyć tej białej bestii.
Pierwszy z nich wtrącił.-Ale to Ishiki się z nim zmierzy. My tylko mamy go osaczyć, na tak by Ishiki zdołał tu przybyć i go dopaść.
Obaj byli wielce pomocni, widząc w swej użyteczności szansę na uniknięcie śmierci.

-Ishiki? Nie przypominam sobie, aby słyszała o kimś takim..- mruknęła kobieta zgodnie z prawdą, a chociaż jej dwie zdobycze nie miały prawa o tym wiedzieć, to fakt że ona o kimś nigdy nie słyszała był dość podejrzany. Bądź osoba o takim imieniu nie była nikim aż tak ważnym w tym zadaniu, by dobiegły Leiko jakieś pogłoski na jej temat – Kim on jest i dlaczego tak się interesuje tygrysem?
-Ishiki-sama to ważna persona. Bushi Hachisuka, bardzo ważny i bardzo potężny.- rzekł jeden z ninja, a Leiko pokiwała głową w niedowierzaniu. Bardzo ważny? To czemu o nim nie słyszała?
Coś tu się nie zgadzało. Przyjrzała się oczom więźnia. Nie kłamał. Więc... czemu te słowa brzmiały fałszywie? I czemu podali tylko jego imię? Tak ważny bushi, powinien być znany i z nazwiska.
Drugi ninja zaś kontynuował wypowiedź towarzysza niedoli.- Ishiki-sama to potężny wojownik, zwinny i silny, władający dziwnym orężem przypominającym kamy. Nikt mu nie dorówna w boju.- w jego głosie była nowa nutka. Strach. Paniczny zwierzęcy strach. Tyle, że nie wynikał z obecnej sytuacji. Jej więzień panicznie bał się... Ishikiego.- My tylko wykonujemy rozkazy, a on pilnuje, by nikt nie uciekł z tych ziem. I nikt, poza poselstwami Hachisuka się tu nie zapuszczał.Tygrys atakuje wszystkich. Więc tygrysa należy ubić.

Stuknęły geta Leiko, kiedy wykonała przed siebie kilka kroczków i przystanęła zaledwie odrobinę bliżej nich. Zgięła jedną rękę w łokciu, a opuszkami palców drugiej trącała delikatnie nici wprawiając je w drżenie, tak jak muzyk sprawdzający nastrojenie swego instrumentu. Jednak po swych strunach nie sprawdzała czystości brzmienia, a reakcje poszczególnych oplotów trzymających ninja. Naciągała je i rozluźniała, z nonszalancją bawiąc się nową zabawką i tymi zabiegami pragnąc jeszcze więcej z nich wyciągnąć -Co Hachisuka robią na tych ziemiach? I komu nie wolno z nich uciekać?
-Nie wiemy. Każą pilnować to pilnujemy. Każą polować, polujemy. Każą nie wychylać się z kniei, to siedzimy w niej.- odparł drżącym głosem ninja.
-Ah.. nie wiecie. To niedobrze.. – ciężkie westchnienie było oznaką zasmucenia kobiety dalszą niewiedzą intruzów i tym do czego miało to doprowadzić.
Palcami natrafiła na właściwą linkę odpowiadającą za pewien bardzo konkretny fragment „pajęczyny”, który dotąd nie stanowił większego zagrożenia. Ale po pociągnięciu delikatnie zaledwie otulająca szyje obu ninja nić napięła się i ostrzegawczo ucisnęła grdykę każdego z mężczyzn – W takim razie ile jeszcze was jest na tych ziemiach?
-Około czterdziestu... pomszczą nas.- odparł nerwowo jeden z nich. A drugi dodał.- Nikomu nie powiemy, co widzieliśmy. Kami mi świadkiem.

Leiko przekrzywiła nieco głowę ogniskując swe spojrzenie najpierw na grożącym jej mężczyźnie, a dopiero potem na jego towarzyszu powołującym się na święte duchy. Milczała w tej głębokiej kontemplacji nad posiadaną w swych kobiecych dłoniach jedną z największych potęg, bo przecież tą nad istnieniami ludzkimi w pełni poddanymi teraz jej kaprysom. Nie były to kolejne paskudne demony nie mające prawa bytu, a zwykli śmiertelnicy o niesprzyjającej im Karmie. Widzieli zbyt dużo. Ciekawość zwiodła ich do leża iście niebezpiecznego drapieżnika w poszukiwaniu skarbów. Krążyli po nieodpowiednich ziemiach w nieodpowiednim czasie. Tak jak ich towarzysze, których odgłosy walki o przeżycie spotkania z dwoma tygrysami sięgały aż do chatki.

-Kami opuścili te ziemie.. – szepnęła łowczyni jak w złowieszczym błogosławieństwie.
Z cichutkim, acz wyraźnie i ostro przeszywającym powietrze zaśpiewem napięły się długie nici zacieśniając się mocniej na szyjach obu ninja. Przydusiły odbierając możliwość artykułowania dalszych słów, pozostawiając jedynie nieme prośby w prawie wytrzeszczonych oczach. Uduszenie byłoby powolną, okrutną torturą. Byłoby.
Leiko obróciła się, jednocześnie wykonując szarpnięcie swoimi oplotami.
Trysnęła krew.


 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 06-08-2015 o 02:45.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem