Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2011, 06:23   #117
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Kojiro ruszył biegiem za ostatnim żywym napastnikiem. Pozostali bowiem leżeli martwi brocząc obficie krwią. Zresztą dwa tygrysy... ten biały i ten w ludzkim ciele zmieniły miejsce pochówku w obszar krwawej jatki. Ninja próbował sztuczek z dymem i błyskami, ale przymykając oczy Kojiro uniknął tych ataków. Wzrok nie miał dla ronina znaczenia. Doskoczył szybko i ciął w plecy ostatniego z ninja. Nie zamierzał zostawić żadnych świadków.
Obrócił twarz w kierunku chatki, nie wiedząc czy Leiko jeszcze tam jest, czy skorzystała z tego że skupił na sobie uwagę wroga, by ona mogła uciec.
Ryk który usłyszał za sobą sprawił, że ronin obrócił się szybko w kierunku dotąd lekceważonego zagrożenia. Niemniej tygrys rozprawił się również ze swymi prześladowcami i donośnie oznajmił swoje zwycięstwo.
Po czym przyczaił się obserwując Kojiro.




Ronin zamarł z uniesioną kataną obserwując kociego przeciwnika. I tak trwali w bezruchu, najwyraźniej oceniając siły adwersarza i własne szanse na zwycięstwo...

Na scenie pojedynku na spojrzenia dwóch tygrysów pojawiła się też i łania. Opuściła leżę swego porywacza, pozostawiając za sobą nieco mniej brutalne miejsce spotkania z intruzami niż bogato zabarwiony czerwienią cmentarz. Ale niejako te krwawe pozostałości po niedoszłych zabójcach doprowadziły ją do stojącego do niej plecami ronina.
-Koji.. – zabrzmiało to jak pieszczotliwe zdrobnienie imienia jej kochanka, ale tak naprawdę to niewiele miało z tym wspólnego. Miałam bowiem po prostu się do niego zwrócić, zapewnić o tym, że ona ciągle tutaj jest i nic jej się nie stało, acz.. urwała, tak samo jak i zamarła w pół kroku. Z miejsca, w którym wcześniej stała nie była w stanie tego dostrzec, ale po przejściu niewielkiej odległości i wychynięciu za postać Kojiro zobaczyła przyczynę jego skupienia. A była to przyczyna, której straszliwości i piękna nie sposób było odmówić.
-Ten tygrys.. to musi być strażnik, o którym słyszałam od innego łowcy. Jak z Twojej legendy.. - z jakiegoś powodu Leiko mówiła cicho, choć każdy jeden z mogących ich podsłuchać ninja leżał już martwy w swej własnej krwi. To więc nie oni powodowali u kobiety taki napięty spokój, a obecność bestii, której nie chciała rozdrażnić głośniejszym tonem lub gwałtowniejszym ruchem.
Mężczyzna nie patrzył w jej stronę, cały czas skupiony na warującym olbrzymim tygrysie. Niemniej dosłyszał jej słowa.- Hai... I ta zbieżność, nie może być przypadkowa.
Przesuwał się powoli krok za kroczkiem zataczając półokrąg, twarzą zawsze w kierunku tygrysa i z obnażoną kataną. Tak aby znaleźć się pomiędzy tygrysem, a chatką u której wejścia stała Leiko.

Bestia wstała powoli i ostrożnie zbliżała się w kierunku ronina. Zaś Kojiro mówił spokojnym tonem głosu.-Gdy Gōsuto tora zaatakuje, postaram się go zatrzymać i ściągnąć jego uwagę. A ty uciekaj. To miejsce już straciło swój urok... za dużo trupów i krwi, by tu umierać. Uciekaj więc, a ja go zajmę. Jeśli to naprawdę jest Gōsuto tora mej rodziny. Cóż... ma prawo się na mnie gniewać.
Bestia jednak nie wydawała się w nastroju do dalszej walki. Podeszła bliżej i zaczęła węszyć. Od czasu do czasu wydając z siebie warknięcia jak i pomruki. Przypominało to... obsztorcowanie młodzieniaszka przez sensei. Z tym że sensei był tygrysem, a młodzieniaszek co najwyżej naturą przypominał polującego tygrysa.

Łania nie rzuciła się do panicznej ucieczki, gdy wyrośnięta bestia wykonała swój ruch. Zastygła w tych chwilach niepokoju, raz jeszcze stając się obserwatorką jak niegdyś w Miyaushiro. Raz jeszcze na oczach Leiko jej czempion stawał twarzą w twarz z niebezpieczeństwem, choć teraz nie było ono zamaskowane, a zwierzęce i wyposażone w zabójcze kły oraz pazury. Zatem raz jeszcze znalazła się w sytuacji, gdy obawiała się o życie swego źródła informacji, zagadek i przyjemności wszelakich, acz tym razem nie miała potrzeby nigdzie się przed nim ukrywać. Prowadzona nie tyle jakimiś wątpliwie heroicznymi pobudkami, ale ewentualną chęcią napaskudzenia strażnikowi w łowach, oparła dłoń na rączce swej parasolki.
-Ale za co, Kojiro-san? – zapytała szeptem na tyle głośnym, by dobiegł uszu mężczyzny. Cóż się dziwić, nawet w takim momencie kobieta potrafiła dostrzec szansę wyciągnięcia z niego jakiegoś sekretu.
-Czyż to nie oczywiste? Jeśli moja rodzina rzeczywiście czegoś pilnowała, to... czyż nie zawiodłem? Czyż nie opuściłem ziem na wiele lat? Czyż nie pozwoliłem, by zniszczono domy, przepędzono heiminów? Czyż nie zgubiłem własnej siostry?- w głosie Kojiro słychać było lekką melancholię. Nie tyle tłumaczył Leiko powody zagniewania, co... raczej wyrzucał z serca, to co tkwiło w nim niczym kamień, ugniatając boleśnie. Oczywistym było, nawet dla ronina, że nie wszystko jest jego winą, że nie do końca był panem swego losu. Ale uczucia nie zawsze kierują się logiką.

Niemniej ciekawszym było zachowanie tygrysa. Potężna bestia, wydawała się słuchać jego słów. Przekrzywiła lekko pysk spoglądając na ronina. Gdy już Kojiro skończył mówić tygrys ryknął, wskazując pyskiem na północ. Znów spojrzał na ronina, potem Leiko. I zaczął powoli wycofywać się w bambusowe zarośla uznając zapewne całe to spotkanie za zakończone.

-Iye.. chyba nie rozgniewałeś go aż tak bardzo jak mówisz, Kojiro-san..
– odparła Leiko. Na każdą odległość przebytą przez tygrysa i zbliżającą go do zniknięcia w gęstwinie, przypadał jeden kroczek kobiety. Powoli, z pojedynczym stuknięciami schodziła po schodkach wiodących do chatki, a po zejściu z ostatniego stopnia wylawirowała zwinnie pomiędzy truchłami ninja. I ciągle czujnie spoglądała na olbrzymiego kocura, gotowa szybko zareagować na zmianę jego nastroju co do zostawienia ich samych.
-Wyjątkowo prawdziwy jak na bestię z bajki, ne? – podeszła do ronina i dość opiekuńczym, pocieszającym gestem ujęła go za rękę dzierżącą katanę. Powiodła krótko po tak jeszcze całkiem niedawno urokliwej okolicy, teraz spaczonej przez krew i poszarpane ciała – Najwyraźniej dalej strzeże ziem Twojej rodziny przed intruzami.
-Hai.- Kojiro uśmiechnął się do niej.- Na to wygląda.
Po czym dodał.- Tam gdzie wskazywał. Tam są właśnie te jaskinie. I niezamieszkała część ziem Sasaki.
Położył dłoń na jej ręce dodając.- Pozwolisz odprowadzić się do twoich obrońców? Nie wybaczyłbym sobie, gdyby ci się coś stało tej nocy. Choć... niewątpliwie delikatność twa jest tylko dodatkowym orężem w twych zwinnych paluszkach, ne?
- Ale tylko kawałeczek. Ta noc obfitowała w atrakcje, nie chciałabym by doszła jeszcze jedna, jeśli któryś z moich yojimbo Cię dostrzeże – odparła kobieta uśmiechając się skromnie na ten jego zarzut, którego potwierdzenie leżało na podłodze ich miłosnego gniazdka.
Ronin nachylił się i delikatnie wodząc wargami po płatku usznym łowczyni szepnął.-Wygląda na to, że nasze ścieżki jeszcze się splotą na tych ziemiach. Będę na to... czekał.
Leiko przechyliła lekko głowę pod wpływem tej wprawdzie drobnej pieszczoty, ale wraz z szeptem i ciepłym oddechem ronina przypominającej o niedawnej uczcie zmysłów, której oboje się oddawali z taką lubością.
-Zadziwiasz mnie, Kojiro-san. Nawet po takim zdarzeniu i przy tak krwawym wystroju otoczenia potrafisz myśleć o przyjemnościach – zamruczała przeciągle, po czym całą siłą woli przywołując swoje zdyscyplinowanie i rozsądek umknęła tym jego rozkosznym ustom. Następnie pociągnęła palcami za koniec tasiemki zdobiącej kokardą jej nadgarstek i już rozwiązaną zamknęła w dłoni mężczyzny, mówiąc przy tym w zadumie -Ci ninja nie szukali ani Ciebie ani mnie. Próbowali osaczyć tygrysa, aby ktoś o imieniu Ishiki miał możliwość zmierzenia się z nim. Podobno to jakiś bushi Hachisuka i sam klan z jakiegoś powodu wysyła tutaj swych ludzi. Strażnik stanowi dla nich zagrożenie, więc chcą się go pozbyć..
-Ishiki?- powtórzył z lekką irytacją to imię Kojiro. Nerwowym ruchem katany strzepnął z niej zasychającą posokę.- Ishiki. To pies bez imienia. Hachisuka go wygnali. Ishiki to... morderca.
Po czym zmienił temat mówiąc.-Ileż to razy schodziłem z pola walki. Nie zliczę już... Przestałem zwracać uwagę na trupy. Odraza, strach znikły. Pozostał jedynie niesmak. Gome nasai, że tej nocy naraziłem cię na tak brzydkie widoki.
-Mówisz tak, jakby to była Twoja wina. A przecież nie była, Kojiro-san. Ja mogę Cię winić tylko za to porwanie, za to odebranie mnie moim obrońcom i zamknięcie w więzieniu rozkoszy. Zaprawdę jesteś zagrożeniem dla kobiety.. – powiedziała z rozbawieniem łowczyni, zwyczajowo pozbawioną zasłony z pasma włosów część twarzy przesłaniając dłonią w niebywale dziewczęcym ruchu. Dzięki temu zakryła zaistniały, albo i nie, rumieniec malujący jej lica na samo wspomnienie.

Chwilę w nich pogrążona obróciła się i ostrożnie zaczęła stawiać geta wśród traw, uważając co by nie wdepnąć w co paskudnego. Zsunęła odrobinę dłoń i już w wyrazie zamyślenia musnęła palcem wskazującym swe wargi – Jednak tamci dwaj ninja mówili, że wszyscy pracują dla Ishikiego. A on pilnuje, by nikt stąd nie uciekł ani nikt niepowołany nie zapuszczał się na Twe rodzinne ziemie. Może w takim razie nie działa z rozkazu klanu, a jest kolejną osobą interesującą się tymi terenami..
-Ishiki to morderca Leiko-san. To nie jest bushi, nie jest nawet heimin, to zwierzę rozkoszujące się mordem. To wściekły pies. - odparł Kojiro odprowadzając łowczynię.- Jeśli go spotkasz, bądź ostrożna. I nigdy nie odwracaj się do niego plecami. Jeśli ja go spotkam, zrobię to co powinno się zrobić lata temu...- uśmiechnął się na samą myśl. Uśmiechem zimnym, uśmiechem zabójcy. Ronin niewątpliwie czuł do tego Ishikiego dużo pogardy i niechęci, oraz nienawiści. Ale nie było w obliczu Kojiro chęci zemsty.
Spojrzała na twarz mężczyzny wyczytując z niej i z jego głosu te wszystkie negatywne emocje żywione do tamtej nieznanej jej postaci. Było to łatwe, Kojiro wszak nawet się nie krył ze swoją awersją, a wręcz ją zamanifestował uśmiechem. Leiko zawsze miała interesującą pożywkę z obserwowania przemian zachodzących na licu ronina, bowiem przeważnie też i w tej kwestii pozostawał nieodgadniony, tylko skrawkami myśli przebijających się w jego mimice racząc kobietę.

Opuściła wzrok na ziemię po której stąpała i splatając ze sobą ręce schowała je w długich rękawach kimona, pytając przy tym -Coś się wydarzyło, coś złego, prawda? Musiało, skoro tak go nienawidzisz.. co zrobił?
-Nienawidzę? Iye. To tylko pogarda i odraza.- zaprzeczył Kojiro nie do końca zdając sobie spraw z własnych uczuć. Następnie rzekł, uśmiechając się lekko.- Nie miałem z nim tyle styczności, ale słyszałem plotki o jego niepotrzebnym okrucieństwie, o braku honoru, o czynach niegodnych samuraja. I spotkałem go kilka razy na dworze daymio, to wystarczyło... w jego przypadku zawsze wystarcza, by wzbudzić niechęć wobec tej osoby.
Przesunął palcem po jej policzku wędrując nim na podbródek.- Gome, że rozmowa o takim... osobniku psuje nam nastrój tej nocy.
Uniósł lekko podbródek, by spojrzeć w jej twarz.- Lepiej jednakże skupić się na przyjemnych wspomnieniach, ne Leiko-san? Jakie miasto najbardziej cię urzekło w twych podróżach po Japonii i polowaniach na oni?
-Trudne pytanie. Wiele z nich miało swoje urokliwe zakątki, ale jednocześnie łowy nie zawsze wysyłają mnie w miłe miejsca.. – zamyśliła się kobieta nad tym niespodziewanym pytaniem Kojiro. Bądź co bądź rzeczywiście znała przeróżne zakątki, a że w odmienny, mało urzekający sposób.. o tym ronin już nie musiał wiedzieć -Może.. Nara? Obchody niektórych z tamtejszych świąt zapierają dech w piersiach prostej łowczyni. Na Setsubun Mantoro miasto rozświetla się morzem lampionów, a zaś na Wakakusa Yamayaki płomienie ogarniają trawy góry Wakakusa-yamy, czyniąc z tego niezwykłe widowisko do podziwiania nocą…

Zerkające spod wachlarzy rzęs oczy kobiety rozgwieździły się tańczącymi iskierkami, jakby to w nich samych obudziły się maleńkie ogniki. Niczym u małej dziewuszki na widok cudnej laleczki, choć zaraz na jej wargi wstąpił skruszony uśmiech.
-To chyba nie jest aż tak interesujące.. Ale po polowaniach na demony, człowiek jest w stanie się zachwycać różnymi trywialnościami odganiającymi z serca istnienie tych maszkar.. – dodała, potulnie poddając się dotykowi mężczyzny -Ale i Twoje rodzinne ziemie też niegdyś były piękne, ne? Żałuję, że wtedy nie miałam okazji ich zobaczyć..
-Jest kilka uroczych zakątków na moich ziemiach, jak ukryte wśród skał gorące źródła.-uśmiechnął się delikatnie Kojiro i dodał z ironicznym tonem głosu.-Idealne dla rozmów w cztery oczy. I do smakowania nowych... doznań.
Nachylił się i dotknął ust Leiko w pieszczotliwym pocałunku, świadczącym o tym jakie doznania miał na myśli. Czuły i delikatny pocałunek nie miał w sobie tyle żaru co wcześniej, za to było w nim czuć lubieżną obietnicę nowych doznań. I sympatię wykraczającą poza zwykłe pożądanie.
Po czym odsunął twarz od oblicza kobiety uśmiechając się ciepło. Związał wstążką swe niesforne włosy -Inne zakątki... uległy zniszczeniu. Ale te miejsca, które przetrwały, może będę miał okazję ci pokazać. Zwłaszcza, że wyzwaniem dla mnie będzie wykraść łanię spod czujnych oczu dwóch yojimbo.
Leiko zaśmiała się cicho, smakując na swych wargach nęcącą słodycz po pocałunku ronina. Był tak.. czarująco niepoprawny. Oddalali się od cmentarza, gdzie pozostawili za sobą gromadkę świeżych trupów, gdzie napotkali olbrzymiego Gōsuto Tora jak wyrwanego z legendy i zwojów go ilustrujących, a mimo to Kojiro skupiał się na adorowaniu swej łani. Oraz na przyszłych atrakcjach czekających na nich oboje. Sama czuła ulgę z każdym kroczkiem wyswobadzając się z tych niepokojąco przyjemnych, zgubnie beztroskich i tym samym zakazanych dlań szponów drapieżnika, acz… z drugiej strony, tej schowanej za wszystkimi maskami nakładanymi na twarz, za całym swym oddaniem zadaniu oraz najdroższej swej Matce, odczuwała lekkie podekscytowanie na myśl o kolejnym ich spotkaniu w tajemnicy. Każde z nich było odrobinę lekkomyślne pod tym względem..

Ale idąc tuż przy swoim porywaczu i rozmawiając z nim o tematach tak błahych, kobiety rozmyślania krążyły nie tylko wokół wyobrażeń przyszłych rozkoszy, ale przede wszystkim sięgały ku mniej przyjemnym wydarzeniom tej nocy. Wszak tyle się dowiedziała, a nawet się nie spodziewała kiedy wyruszała na swe zwiady po okolicy. Ishiki.. kim on był? Uwięzieni ninja mówili o nim z przestrachem, Kojiro zaś pałał do niego szczerą pogardą. Dostawała sprzeczne informacje o tej tajemniczej personie, był bushi Hachisuka bądź został przez ten klan wygnany. Żadna ze stron nie miała powodu do okłamywania jej, zatem.. gdzie leżała prawda?
Na dodatek było jeszcze to spotkanie Gōsuto Tora, którego wyobrażenie na zwoju było zaledwie namiastką przeraźliwej rzeczywistości. Ale czy naprawdę tak przeraźliwiej? Czyż Sagi nie opowiadał jak to został przez niego zaatakowany i z trudem umknął zabójczym pazurom? Czyż ninja nie wspomnieli o tym, że bestia atakuje wszystkich i jest postrachem tych ziem? A mimo tych przestróg tygrys nie zaatakował ani jej ani Kojiro. O ile tamtą sytuację z nim mogła teraz na trzeźwo zrozumieć, wszak zwierzę pozostawało strażnikiem rodziny Sasaki, o tyle Leiko też była tylko obcą tutaj łowczynią. Miał pełne prawo do rozszarpania jej tak jak tamtych intruzów… i pewnie skończyłaby jako kolejna jego ofiara, gdyby nie obecność ronina. Czy mogła zatem chociaż to jedno zagrożenie wykluczyć z wielu innych tutaj czyhających?
I najważniejsze – jaką zwyrodniałość kryła północ i znajdujące się tam jaskinie?

Samotne poszukiwania na cmentarzu miały na celu zdobycie informacji..
Ale wraz z nimi namnożyły i tak już liczne pytania bez odpowiedzi.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem