Tak jak sądził, za wyjątkiem Kislevity, który próbował mu pomóc w trzymaniu dyszla, "młodzież" rzuciła się na potwora.
O odepchnięciu stwora od Linusa nie było oczywiście mowy i trzeba było ograniczyć się do blokowania przesuwania się bestii do przodu. Udało się to całkiem nieźle i nawet niewielkim nakładem sił, ale Gottri był sceptyczny co do dalszej walki. "Gdyby bestię mogło zabić kilku najemników nie ściągaliby nas. Trzeba zebrać informacje, wyśledzić legowisko, zastawić pułapkę i przeprowadzić akcję."
Skrzywił się boleśnie widząc jak stwór wypluwa szczątki Magnura i wtedy nastąpiło coś co zupełnie go zaskoczyło. Kiedy połowa walczących potraciła bronie Gislan rzucił toporem i potwór eksplodował. Oniemiały upuścił żerdź i podszedł do cielska. Splunął z niesmakiem na ścierwo. Widząc, że Spąg podbiega i z zaciekawieniem obwąchuje jeden z ochłapów skarcił psa. - Nie rusz Spąg! Fee!
Podrapał się z zakłopotaniem po czole.
- Niepokonana Bestia z Ostermarku zasieczona przez kilku rębajłów?
Okrzyk zwycięstwa Sigfrieda skwitował pogardliwym prychnięciem i pokiwał głową z rozbawieniem na odpowiedź Jotunna. - Co do broni brachu- zwrócił się do "Pypcia" pytającego o zapasową broń- to możesz wziąć moją tarczę i topór.
Zdjął z pleców tarczę, wyjął topór zza pasa i podał Jotunnowi. Uśmiechając się złośliwie, rzekł. - Jak zaopatrzysz się w drugą "tyczkę" zawsze możesz oddać.
Rozejrzał się wokół. - Koń zabity, wóz nie nadaje się do użytku. Jeśli burmistrz chce widzieć bestię niech tu sobie przyjeżdża. Ja bym się nie śpieszył z ogłaszaniem zwycięstwa. Jeśli to prześladowało Ostermark- wskazał za siebie na leżące na drodze cielsko- to znaczy, że w mieście nie pozostał ani jeden chłop z jajami. Prawdziwa bestia jeszcze się tu gdzieś kręci.
Odwrócił się i zaczął iść w kierunku dwójki ocalałych chłopów. Po chwili jednak zatrzymał się, jakby o czymś sobie przypomniał i już głośniej powiedział do całego oddziału. - Czołem towarzysze broni! Jako krasnolud, który przeżył 140 wiosen, się trochę powymądrzam- zarechotał- Właśnie przeszliście chrzest bojowy. Jedna rzecz powinna zostać jeszcze zrobiona. Potrzebny jest człek od gadania z burmistrzem w sprawie pieniędzy, kwater, pochówku poległych towarzyszy, od decydowania kto czuwa a kto śpi, kiedy walczymy a kiedy wiejemy. Taki jakby dowódca. To nie może być krasnolud, bo my jako istoty honorowe zawsze mówimy prawdę i nie będziemy mogli przedstawić naszych czynów odpowiednio korzystnie- chrząknął znacząco- elfy też się nie nadają jako złodzieje, oszuści i zdrajcy- rzucił wymowne spojrzenie Moperiolowi- to powinien być znający się na wojaczce i bywały w świecie człek. Według mnie najlepiej nadają się ów Kislevita i ten tam łowca, Leo. Mój głos ma Mierzwa.
Powiedziawszy co zamierzał ruszył ponownie w kierunku chłopów. Spąg wyraźnie podekscytowany całym zajściem plątał się Gottriemu pod nogami o mało nie doprowadzając do upadku. - Hej, ludzie skąd jesteście? Jak daleko jesteśmy od miasta? |