Cholerne macki! Pieprzony kwas!- myślał Felix rąbiąc kończyny potwora młócące w powietrzu. Całe szczęście że Linus zdołał się uwolnić, zostało już tylko nie dać samemu się zabić.
Kwas boleśnie parzył, niszcząc zbroje, broń i zostawiając oparzenia na skórze. Na szczęście Bestia słabła w oczach. Jednak eksplozji spowodowanej rzutem topora Gislana młody łowca zupełnie się nie spodziewał. I... tyle? pytał sam siebie. Oczywiście, że walka nie była przyjemna ani łatwa, stracili jednego towarzysza, połowa z nich jak się zdaje nie ma sprawnej broni jednak nie tego spodziewał się po potworze terroryzującym cały Ostermark.
Na okrzyk Siegfrida uśmiechnął się-Nie mów chop...-mruknął pod nosem. Podejrzewał że tych kreatur musi być więcej...
Dzięki Bogom, że burza dawała za wygraną. Uważając na kwas poszedł przeszukać to co zostało z Bestii. Gdy ta szlachcianka dojdzie do siebie będzie musiał poprosić ją o rzuceniem okiem na te oparzenia. |