Pogoda mimo, iż już była bardzo ciężka, wciąż starała się udowodnić, że może być jeszcze gorzej. Zrobiło się ciemniej, co chwile pojawiały się błyski i powiązane z nimi ogromne huki. Te warunki, w końcu musiały wpłynąć na strzelców, teraz już całkowicie niemożliwe stało się strzelanie z jakimkolwiek celowaniem. Strzały łuczników zaczęły już lecieć można by powiedzieć na oślep. Moperiol nie był w stanie ani razu oddać celnego strzału, Leo trafił w mackę, elf uznał ten strzał za trafiony, choć był przekonany, że człowiekowi zeszło i trafił szczęśliwie.
Teraz pozostało mu jedynie obserwować jak jego drużyna walczy, a po chwili ostatecznie pozbawia życia potwora. Rozejrzał się po pobojowisku, zauważając, że praktycznie tylko on, Leo i Siegfried wyszli bez szwanku z tego pojedynku. Widział rannych, pozbawionych zbroi i broni towarzyszy, którzy bezpośrednio atakowali Bestię. Maga, który leżał niedaleko krzycząc i wijąc się po ziemi w szale. Klarę owiniętą w zwłoki, a właściwie to w skórę martwego Magnura. Dlatego też nie odezwał się i nie podsumował pojedynku strzeleckiego z Leo, choć z pewnością powodem też było to, iż go przegrał.
W pewnym momencie usłyszał Czołem towarzysze broni! – odwrócił się i zobaczył Gottriego, który rozpoczął swego rodzaju przemówienie po bitwie. Słuchał co mówi, bo uznał, że mówił mądrze jak na krasnala o rozdzieleniu ról w zespole. Jednak w pewnym momencie stwierdził, że elfy to złodzieje, oszuści i zdrajcy co mu znacznie zmieniło odbiór całego przemówienia Swensona - Według mnie najlepiej nadają się ów Kislevita i ten tam łowca, Leo. Mój głos ma Mierzwa. skończył Gottri - Na pewno nie pokazujmy burmistrzowi knypka ze swoim ochroniarzem burkiem – obruszył się Moperiol – Taki raczej nie sprawi, że nasza drużyna będzie wyglądać poważnie - skończył ironicznie, odwracając się i ignorując dalej Krasnala również podszedł do Klary i chłopów. Po czym zdjął cięciwę z łuku, przykucnął i schował ją do torby. |