Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2011, 14:46   #5
Garzzakhz
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Na parkingu czekał na nich Larry, opierając się o swojego wana i pijąc piwo.

- Witam - powiedział chrapliwym głosem gdy zbliżyli się do auta.

Daniel właśnie skończył rozmawiać z Fizzym (który oczywiście niewiele wiedział, ale za to miał rozległą opinię o celu - a o to Danielowi chodziło) i z Tomem. Tom wyglądał w porządku. Dobrze będzie im się pracowało.

- Witaj. Larry, prawda? - Daniel zbliżył się - fajne autko. Chyba nie chciałbyś skasować je, jadąc po pijaku? - Daniel nie był zadowolony. Oczekiwał kogoś kompetentnego. Cóż, najwyraźniej lepsi kierowcy mają inne zajęcia.
- Ale do rzeczy. - kontynuował Daniel - Cel. Co o nim wiesz? Jakieś specyficzne preferencje, miejsca, gdzie lubi przebywać, specjalne nawyki? Wiesz cokolwiek przydatnego w zabójstwie, czy będziemy musieli przeprowadzić obserwacje sami? - Daniel był raczej przygotowany na drugą ewentualność. Wiedział, jak ważne są obserwacje. Im dłużej się na nich spędzi, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że coś się zepsuje już podczas zadania.

Larry uśmiechnął się porozumiewawczo do Fizziego.
- Ok. Może najpierw wsiądziemy do wozu panowie – mówiąc to rozsunął drzwi wana.

- Jasna sprawa - odpowiedział Daniel i skinął głową w stronę milczącego Toma.
Wgramolił się do vana. Całkiem wygodny. Daniel zaczął rozmyślać -będą potrzebowali broni, ale jeszcze nie teraz - teraz jest niebezpiecznie. Nie jest im na razie potrzebna, a istnieje ryzyko kontroli policji. Nieważne, że małe. Daniel zawsze myślał całościowo i uwzględniając każdy szczegół - właśnie dlatego nigdy nie wpadł w czasach młodzieńczych i do dziś zachował czystą kartotekę. Którą miał zamiar utrzymać - czysta kartoteka ma same zalety.
Daniel rozsiadł się i poczekał, aż Fizzy z Tomem wpakują się do tyłu, a Larry za kierownicę.
- No dobra. Wybacz, że jeszcze się nie przestawiłem: jestem Daniel, a ten tutaj to Tom. Dobra, skoro uprzejmości mamy z głowy, czas przejść do konkretów. - Daniel mówił spokojnie, ale do rzeczy - Po pierwsze, czy wiesz, w jakich okolicach przebywa cel? Mamy go sprzątnąć podczas jakiegoś balu, czy coś, czy kiedy będzie wracał do domu? To raz. - Daniel pytał wiedząc, że informacje mogą być niepewne, a nawet zupełnie sprzeczne z rzeczywistością. O ile kierowca będzie wiedział cokolwiek. Będą musieli zorganizować plan sami. - Po drugie, jak się ma sprawa z bronią i amunicją? Będziemy musieli sprzątnąć cel po cichu, pistoletami, czy zrobić jatkę karabinami? A może będziemy mieli dostęp do jakichś specjalnych zabawek, w rodzaju bomb, albo karabinów snajperskich? - Daniel nie przerywał. Czekał na kilka odpowiedzi.

Tommy dogasił butem papierosa i wsiadł do vana. W głowie kłębiło mi się mnóstwo myśli. Sama robota wyglądała na dosyć prostą, martwiło go jednak kilka rzeczy. Po pierwsze, zawsze pracował sam, a przynajmniej z kimś, kogo znał i komu ufał. A teraz miał pracować z drugim wcieleniem Johna Wayne’a i jakimś popierdolonym pijakiem. Po drugie, martwili go lekko Ci “wrogowie” o których wspominał boss. Takie rzeczy nigdy nie znaczą nic dobrego. Z zamyślenia wyrwał go głos Scholesa , który próbował wydobyć cokolwiek na temat celu i możliwości zlikwidowania go. - Panowie, rozumiem że wszyscy palimy się do wykonania zadania, ale nie wiem czy to rozsądne rozmawiać o tym w aucie. - powiedział spokojnym głosem Salieri. Po doświadczeniach z federalnymi, wolał nie ryzykować zawalenia misji zanim ona się zacznie.- Co jak co, ale ja nie mam zamiaru oglądać reszty życia przez kraty. - rzucił, po czym otworzył szybę, i odpalił kolejnego papierosa. - Mam propozycję, udajmy się do jakieś dobrej knajpy, zjedzmy śniadanie i pogadajmy jak ludzie przy stole. Chyba nam się nie śpieszy aż tak bardzo prawda ?- rzucił w eter , czekając na odpowiedź.


Larry wysłuchał obu panów. Jego uśmiech zniknął dopiero wtedy gdy Tommy zapalił papierosa:
- Człowieku możesz to zgasić? – spytał- u mnie w aucie się nie pali. Po drugie od czasu kiedy Boss daje zadanie, ma być ono od razu wykonywane. Natomiast jeżeli chodzi o broń to Wielki B. chyba powiedział że macie zajść do Goldbluma. – tu spojrzał pytająco na Fizziego. Afro- Amerykanin przytaknął lekko głową. - Nie zrobiliście tego, a więc już pierwszy błąd. Albion leć po pakunek do Żyda, a wy słuchajcie uważnie:
- John Brown to kawaler, ma 26 lat, pożyczył kiedyś kasę od Bossa bo myślał że łatwo go wyrucha. No i tu się kurwa mylił. Założył sobie galerię sztuki za pieniądze Wielkiego B. i wcale nie miał zamiaru ich oddać. Boss specjalnie znajduję szmaciarzy którym pożycza setki tysięcy i daje zbyt krótki okres czasu by mogli oddać kasę. Lecz i tak znajduję się takich wielu którzy myślą że dadzą radę. Brown w ogóle nie chciał ich oddać, jak się teraz dowiedzieliśmy. Mieszka sam w domku na Lincoln Boulevard 6th ST. Całe dnie zazwyczaj przesiaduję w pracy i w domu. Czasami spotyka się z kobietą, Elizabeth Moldo, która mieszka na Montana Ave 12th ST. We wtorki o 5 w dzień chodzi na siłownię, która znajduję się kilka przecznic dalej od jego domu. Codziennie do godziny 4 w dzień przesiaduje w swej prywatnej galerii na Ventura Boulevard przy restauracji La Finestra. Dokumenty które macie zdobyć pan Brown trzyma w galerii, najprawdopodobniej w małym sejfie. Macie dwa pewne miejsca aby go kropnąć. Jego dom, lub jego praca. Jeżeli zabijecie go w domu, sąsiedzi mogą robić za świadków, no i później i tak będziemy musieli zrobić włam do pracy po dokumenty. Jeżeli zabijecie go w miejscu pracy trzeba będzie poradzić sobie z kamerami. Dwie znajdują się w środku, i dwie na zewnątrz. Jedna przed głównym wejściem, druga przed wyjściem ewakuacyjnym z tyłu budynku. Nie dostałem więcej informacji na temat dwóch kamer w środku. Macie go wyeliminować jak najciszej i postarać się żeby policja jak najpóźniej dowiedziała się o śmierci Johna Browna i jeszcze później o zaginięciu dokumentów własności. Ja i Coca jesteśmy tu żeby wam pomóc, jesteśmy otwarci na każde propozycje. –
Akurat kiedy Larry kończył do samochodu wszedł ponownie Fizzy trzymając zamknięty karton.
- Goldblum stwierdził że to wam będzie wystarczyło. – Albion otworzył pudło ukazując mężczyznom dwie Berrety m92 z tłumikami i laserowymi celownikami, po dwa magazynki dodatkowe, granat dymny, dwa scyzoryki szwajcarskie, Uzi i chlorofil oraz parę szmatek.


Tommy wyrzucił peta przez okno. Był wściekły. Ten stary pryk gada do niego, jakby miał do czynienia ze swoim wnuczkiem. “Wygląda na to, że trafiłem na bandę palantów, uważającą się za profesjonalistów.” To wszystko, broń wnoszona w trakcie jazdy, gadanie o robocie w samochodzie. Przez takie gówno wpadł Sonny. Coraz mniej mu się ta zabawa podobała. Tommy wyjął gnata z pudełka i od razu odmontował celownik laserowy. - To gówno tylko przeszkadza.- rzucił. - Jakieś pomysły panowie ? Bo ja uważam, że załatwianie typa w domu , bądź w pracy jest nie dość że głupie, to jeszcze niebezpieczne. W mojej opinii powinniśmy zgarnąć typa spod siłowni i wrzucić go do oceanu. Potem na spokojnie i bez glin, ani świadków zajmiemy się papierami. Co ty na to Schloes?- powiedział spokojnym tonem Salieri.

Daniel popatrzył z przerażeniem na kolesia niosącego pudło z bronią. Rozglądnął się szybko - na szczęście nikt chyba nie widział. Szybko zabrał pistolet z częściami i jeszcze szybciej ukrył. Broń paliła go po ubraniem - nie był przystosowany do noszenia jej w innych warunkach, jak tylko tuż przed uderzeniem.
- Schowaj resztę do samochodu! - zasyczał Daniel. Teraz naprawdę nie był pewien niczego. Ale przynajmniej towarzysz wykazał się rozsądkiem - a to znaczy, że zna się na rzeczy. To dobrze, bo Daniel lubił współpracować z ludźmi inteligentnymi i profesjonalnymi - głównie dlatego, że można było na nich polegać w wypadku jakiegoś niepowodzenia.

- Pan Thomas dobrze mówi. Moglibyśmy spróbować zrobić zwiad i dowiedzieć się więcej o tym budynku, głównie o rozmieszczeniu kamer i strażników. Ale to zajmie sporo czasu, a Szef chce to załatwić szybko. Ja w sumie też. Zgarnięcie kolesia sprzed siłowni wydaje się najprostsze - nawet jeśli jest silny, bo ćwiczy, chloroform szybko załatwi sprawę. - Daniel kontynuował. - A potem będziemy mieli mnóstwo czasu na przesłuchania. Póki co, będziemy potrzebowali, żebyście załatwili speca od elektroniki i o coś, co będzie jak najwierniej przypominało dokumenty, które mamy zdobyć. Elektronik przyda się do wyłączenia kamer na dobre. - Daniel już obmyślał szczegóły. Weszliby wtedy szybko, od razu do sejfu z kombinacją, którą zdobyliby od Browna i podmieniliby dokumenty. Zero dowodów, żadnego nagrania, a o dokumentach dowiedzą się dopiero przy czytaniu testamentu. A świadkowie? Świadkowie mają tendencję do “zapominania” - nawet jeśli jacyś będą, nie powinno być z nimi żadnego problemu.
Pewnie będzie jednak parę trudności - jedna na pewno, z dostaniem się do biura, gdy Browna nie będzie w biurze. Ale trudności są zawsze. Po chwili zwrócił się jeszcze raz do Tommy’ego.
- Podoba mi się pomysł ze zgarnięciem go z siłowni. Wtedy można zrobić z ciałem co się chce i schować tak, żeby nie znaleźli. Jestem za.
Daniel spojrzał na obecnych. Tylko ta cholerna broń cały czas go uwierała. Gdyby teraz pojawiła się policja...

Larry patrzył na obu panów niemrawo.
- Panie Scholes, może po prostu schowamy tę broń tutaj – powiedział jakby czytając Danielowi w myślach, przy czym nacisnął z lekkim kliknięciem drzwiczki ukrytego schowka w podłodze wana. Drzwiczki które były trudne do wykrycia gołym okiem. - Co do planu my z Fizzyim dostosujemy się do was, aczkolwiek speca od elektroniki Boss nam nie przydzieli. Tak powiedział, podobno spec już się napracował. Po drugie nie mamy tak dokładnych danych o siłowni co o innych miejscach. Tutaj macie teczkę – mówiąc to wyciągnął z szufladki przy przedniej szybie zdjęcia celu i kobiety z którą cel się spotykał. Na zdjęciach można było zobaczyć niskiego (171cm) bruneta z cienką przystrzyżoną bródką, elegancko ubranego, oraz niską kobietę (165cm), szczupłą, blondynkę , niezbyt jednak ładną. – To pan Brown i pani Moldo.

Daniel niemal natychmiast skorzystał z rady kierowcy.Włożył broń. Teraz dużo lepiej. Teraz był cywilem. Był anonimowy. Odpowiadało mu to.
- Trudno. A więc będzie trzeba samemu wyłączyć kamery. Albo po prostu założyć kapelusze - tu Daniel uśmiechnął się nieznacznie - i nie zachowywać się podejrzanie, a nie będzie widać ani twarzy, ani podejrzanych ruchów. Cóż, ja nie wiem, czy będziemy potrzebować jakichkolwiek planów - po prostu podjeżdżamy, kiedy on wychodzi, chloroformem go i do auta. W jakiej dzielnicy znajduje się siłownia? Jeśli w jakiejś niezaludnionej, nie widzę problemu - jeśli zrobimy to szybko i skutecznie, nikt nie będzie wiedział, o co chodzi, o ile ktokolwiek będzie to widział. No chyba że wybrał sobie siłownię w samym centrum miasta - wtedy raczej nie da rady. - Daniel uchylił rondo kapelusza. - Najwyżej dopadniemy go w pracy i zmusimy do otwarcia sejfu. Można i tak. Ale wtedy nie wytargniemy ciała, a wszyscy będą wiedzieli, że to nasza sprawka. - Daniel miał nadzieję tego uniknąć. Zabójstwo w takim miejscu będzie wymagało finezji-i to takiej, którą najprawdopodobniej nie dysponowali. Gdyby tylko nie te choletne kamery...

W tym momencie Daniela olśniło.

- Larry, czy Szef ma znajomości wśród ochroniarzy? - Daniel myślał intensywnie. Chyba rozwiązał najbardziej upierdliwy problem - kamery. Wystarczy wkraść się i zabrać kasety z nagraniami. Ale to będzie trudne - wolałby, żeby zrobił to ktoś za niego. Ktoś ze znajomościami.

Schloes coraz bardziej mu się podobał. Może ta robota nie była skazana na porażkę. Schowek w aucie wywołał u niego uśmiech na twarzy. Sprytne, choć nie do końca bezpieczne. No ale i tak lepsze to niż trzymanie broni za paskiem, jadąc przez pół kraju. Plan Daniela wydawał mu się całkiem zgrabny , jednak martwił go jeden szczegół. - Panie Schloes, myślę, że chloroform to niekoniecznie dobry pomysł. Mamy tę przewagę, że cel nas nie zna. A skoro cel nas nie zna, możemy go grzecznie zaprosić do auta. Wątpię aby robił problemy gdy zobaczy dwóch mężczyzn z bronią pod marynarkami.- powiedział Tommy. Znał kolesi takich jak Brown. To widać już po ryju. Nie będzie próbował uciekać. Ale nie to go martwiło. Kamery były dość istotnym problemem
- Panowie, wiemy coś więcej o owej, tajemniczej pani Moldo ? - zapytał. W jego głowie rodził się pewien plan. - Czy ma jakąś rodzinę, kogoś oprócz Browna. na kim jej zależy ? - Choć wyglądało to dosyć karkołomnie, moglo się udać. - Moglibyśmy użyć pani Moldo, aby po prostu wyniosła nam dokumenty z biura. Niestety, to wiąże się z kolejnym trupem. Ale chyba nie mają panowie z tym problemu prawda ? - odparł i z gorzkim uśmiechem patrzył na ich reakcję.

- Wy jesteście od zabijania, ja po prostu naprawdę dobrze prowadzę, a Fizzy sprawdza się jako oczy. Jeżeli natomiast chodzi o jazdę, to ruszajmy, za długo siedzimy na parkingu. – Larry odpalił samochód i powoli ruszył. – Przed nami długa droga zdążycie dopiąć wszystko na ostatni guzik, natomiast z panią Moldo będzie problem ponieważ mieszka z rodzicami i wybiórczo spotyka się z panem Brownem. Wracając do tematu kamer, są to kamery uliczne, bezpośrednio nie należące do galerii.- Po tym oświadczeniu zapadła cisza. Wan ruszył ulicami Nowego Jorku aby wjechać na autostradę.
***
Po dniu drogi bez przeszkód zatrzymali się na nocleg w małym miasteczku Grand Junction w stanie Kolorado. Następnego ranka wstali wcześnie rano i trzeciego dnia podróży o 3 w nocy, znaleźli się w Mieście Aniołów. Przespali się w wanie na opuszczonym parkingu.
***
Był piątek, 6 rano (po odpowiedniej zmianie czasu) kiedy się obudzili i czekało ich zadanie.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 08-09-2011 o 18:15.
Garzzakhz jest offline