Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2011, 18:05   #60
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Pozostali marynarze nie byli zbyt chętni, ale na szczęście bosman wykazał się większą dozą rozsądku i wyruszyli w drogę do klasztoru. Była to droga przez mękę. Cztery godziny jakie miały minąć do czasu przybycia, zamieniły się niemal w cały dzień. Dzień wypełniony walką z żywiołem, bólem mięśni od ciągłego machania wiosłami, pęcherzy na dłoniach i zalewającej łupinę słonej wody.

Edgar dodatkowo nie mógł przestać myśleć o odnalezionych rodakach, których niemal w tym samym momencie utracił. Czy będą bezpieczni na wyspie, czy może, nie daj Bogini, poszli na dno z przeklętą Hrabiną i resztą załogi. A może trafili do niewoli piratów i znów będzie musiał przemierzać świat w ich poszukiwaniu. W rzadkich chwilach wytchnienia, modlił się żarliwie, aby byli cali i zdrowi.

O zmroku dopłynęli do wyspy, wycieńczeni i ledwo żywi. Niestety zamiast bezpiecznie cumującej Hrabiny ich oczom ukazał się galeon piratów. Załoga pirackiego statku, w sztok pijana zabawiała się na brzegu wyspy. W jej głębi stało kilka budynków, ale Edgar nigdzie nie dostrzegł znajomych twarzy.

Podpłynęli niezauważeni do zachodniego wybrzeża i wylądowali na skalistym brzegu, w cieniu wysokich skał broniących dostępu do wnętrza wyspy. W miejscu, w którym się znajdowali byli niewidoczni, ale wejście na górę mogło nastręczać pewnych problemów.
- Wespnę się i zrzucę wam linę – zaproponował Edgar, po czym zabrał zwój grubego powroza z dna łodzi, zakasał rękawy i uchwycił się chropowatej, śliskiej skały. Wspinaczka była w miarę prosta, skała zapewniała pewny uchwyt, tak więc po kilku minutach Albiończyk zrzucił linę i pozostali marynarze wspięli się na klif. Teraz musieli zdecydować, gdzie iść, co robić.

Edgar najchętniej pobiegłby do starej świątyni, gdyż prawdopodobnie tam, pod czujnym okiem strażników, byli przetrzymywani jeńcy. Nie mógł zrobić tego otwarcie. Popatrzył na jeńca, którego cały czas, związanego i zakneblowanego taszczyli ze sobą. Pirat wciąż miał na sobie przebranie, które zwabiło ich w pułapkę.
- Ściągajcie to z niego – powiedział. Skoro oni dali się na to nabrać, to dlaczego nie mieliby się nabrać strażnicy. Uda ciężko rannego, padnie gdzieś w pobliżu i poczeka na ratunek. Gdy piraci podejdą, jego ukryci towarzysze wykończą ich. Proste. Bogini, byle tylko się udało.

Ubrany w potarganą i przemoczoną suknię przemknął wzdłuż brzegu, tak aby znaleźć się jak najbliżej drewnianego budynku. Podniósł się spomiędzy skał i zaczął niepewnie iść ku strażnikom, zataczając się i co chwila potykając.
- To ja! – krzyknął w ich stronę. – Pomóżcie! Jestem ranny...
 
xeper jest offline