Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2011, 18:18   #8
Paula
 
Reputacja: 1 Paula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znany
["Dobra, przyjmuję tą ofertę." I ty, Kubusiu, chcesz być modem na fz pisząc w bierniku "tą", a nie "tę"? I jeszcze: "To zadanie powierzę ci." Krótszych form zaimków osobowych nie używamy na końcu zdania. Podpadasz. ;p]

Co my tu mamy… Paula Ronoilija rozejrzała się po pokoju. Ogarniał ją spokój, wiedziała, że nic jej nie grozi. Na ścianie wisiała jedna mapa; stara, wyblakła, bezużyteczna. Rzuciła okiem na biurko: przewrócony kałamarz i rozlany atrament na jakimś papierze. Wzięła go do ręki. Pośród nieregularnych plam udało jej się przeczytać pojedyncze fragmenty tekstu.
Droga żono… – dalej tekst był nieczytelny, lecz miała już pewność, że to list. W końcu dostrzegła strzęp innego zdania:
chciałem Ci przekazać…
Uznała, że list nie ma już większej wartości, więc odłożyła go. Spojrzała na pokreśloną mapę, po czym uznała, że na nic jej się taka pobazgrana nie przyda. Za to jej uwagę przykuł złoty kompas. Wzięła go do ręki i uniosła przed twarz tak, by patrzeć pod światło. Prawdziwe złoto… Piękna rzecz. A te zdobienia… Takie misterne… Mogłabym go sprzedać i zarobić na tym dużo, ale nie… To zły pomysł. Zachowam go. Otworzyła jeszcze wieko, by spojrzeć na igłę magnetyczną i cyferblat z różą kierunków. Była zachwycona. Piękne, wykaligrafowane litery: N, S, W, E dopełniały wizerunku bardziej drogiej ozdoby niż użytecznej busoli. Nie szkodzi. Ja i tak nigdy nie staję za sterem. Nie cierpię tego.
Schowała kompas do lewej kieszeni płaszcza (w prawej miała perły). Nagle odwróciła się. Usłyszała kroki. Najwyraźniej ktoś zbiegał po schodach. W dodatku odgłos walk nagle ucichł. To niemożliwe… Zaklęła cicho i wyjęła z pochwy swój błyszczący kordelas.
- Paulo, spokojnie. Nie zabijemy cię... - powiedział śmiejąc się kapitan Kuolemy.
- Taaa, tylko spróbujcie. - Prychnęła, unosząc kordelas w stronę głowy kapitana.
Kiedy mężczyzna spostrzegł tę sytuacje, niemal natychmiast dodał:
- Cóż... Wyjście z ogniem nadal jest możliwe... Kapitanie...
Kapitan odsunął się krok i wyjął rapier.
- No nie wiem... Mamy przewagę. Nas jest dwóch, a ty jedna...
- Czyżbyś, Un, zapomniał, kto cię nauczył walczyć? - uśmiechnęła się tajemniczo. - Doprawdy... Sądzicie, że mnie taka groźba wystraszy... Wy chyba nie znacie Finów. Ruski też nas nie doceniają i dostaną za swoje. Już niedługo... - Przerwała na chwilę, jakby się zamyślając, po czym wszczęła wypowiedź:
- A wracając do naszej miłej pogawędki, panowie... - uśmiechnęła się. - Cóż tu czynicie razem? Przecież jesteście kapitanami walczących ze sobą statków. I nagle zaczynacie mi grozić swoimi kulpami... to znaczy szpadami, chociaż wydaje się raczej nielogiczne, że to robicie. Czy jakoś tak. - Zaczęła krążyć przed kapitanami, uwalniając swój zazwyczaj ukryty głęboko kobiecy urok.
- Po pierwsze... Pani oficer, nie dobyłem broni. Po drugie, statek dla mnie, był jedynie przygodą. A nie, jak dla wielu z was sposobem życia, jest to jedynie oderwanie się od “codzienności”. Być może wyda się to Pani dziwne, jednak stopnie na okręcie mają wartość, jedynie na okręcie. Nic nie osiągnie się wówczas w miastach. Mogę oddać ten okręt, by zachować przy życiu ludzi, to jedynie przedmiot, który nie jest nie zastąpiony. A na dodatek, to jest MOJA kajuta, więc sądzę, że nie powinno tutaj Pani być.
- Wtedy, minął kobietę, po czym udał się do biurka. Otwierając jedną szafkę wyciągnął z niej medalion, oraz troszke złotych łańcuszków. Wnet spojrzał na list.
- I Kolejna część mojego życia stracona... Ale czegoś... tutaj brakuje...
- Ciekawe czemu... - powiedział, udając, że myśli - Kto mógłby coś wziąć...
Kapitan nadal nie opuszczał broni.
- Paulo, może złamiesz prawo pirata i oddasz mu tę rzecz? Chodzi mi o: “Bierz co możesz i nigdy nie oddawaj”... - Kapitan dodał po sekundzie:
- Piraci są przecież od łamania prawa...
- Tia.. no nie wiem... Ale o jakąż rzecz panom chodzi? - Zatrzepotała rzęsami i uśmiechnęła się, udając niewiniątko.
- Kompas... Zdobiony, złoty, pamiątka po teściu. Niezwykle ważny. Cholera jasna, gdzie to może być. - Powiedział, obalając stół.
- Kapitanie, nie ruszymy tego statku, póki ten przedmiot się nie znajdzie. Rozumiesz chyba ? Kompas dla kapitana jest jak oko. A dla mnie, jak przepustka. - Wtedy podszedł do skrzyni, z której sięgnął resztę papierzysk, przejrzał je szybko, po czym dodał :
- Papiery są wszystkie, poza listem, który zabrudził się. Ale jak dowiem się, że ktoś ukradł mój kompas, zatłukę! Zatłukę jak psa!
- Hmm... Nie wiem, o czym pan mówi, ale patrzyłam na biurko, kiedy tu weszłam i nie było tu żadnego kompasu - skłamała. Najwyraźniej ten kretyn niczego nie podejrzewa... Albo tylko udaje... Mimo wszystko, lepiej nie dawać mu znaków mojej grabieży. - Panie... jak właściwie ma pan na imię?
-Paulo! Uczyłaś mnie walki wraz ze swoim bratem. Tworzyliśmy coś na wzór rodziny. I potrafię wyczuć, jak kłamiesz... - powiedział wyraźnie kapitan. - Więc oddaj mu go.
- Ależ skąd ten odrażający pomysł, że kłamię? - udała zdziwioną.
Kapitan ani przez chwilę jej nie wierzył. I się uparł:
- Oddaj ten kompas. Fajnie by było, gdybyś zrobiła to szybko, bo wydałem rozkaz na spalenie tego okrętu. I najlepiej jak najszybciej się wynosić, a bez kompasu nasz nowy dyplomata nie zejdzie ze statku.
- Nie dramatyzuj, Un. Nie spalą swojego kapitana.
- Ale z chęcią spalą ciebie, Paulo... - powiedział kapitan z uśmiechem.
- Kapitanie... Nie mamy czasu na zabawy. Nikt inny nie wchodził do kajuty. Rozkaż ją przeszukać. Pozbędziemy się tej parodii. Jeśli kłamie, niech straci dłoń. Ale JA jedynie doradzam, Sir. Ale sądzę, że coś takiego, nauczy resztę załogi pokory. - Uśmiechnął się
- Zboczeńcy - prychęła. - Myślicie, że jestem taka głupia? Zastanówcie się. Zanim ja stracę dłoń, wy obaj stracicie głowy. Poza tym, wydaje mi się, że czuję woń palonego drewna. - minęła mężczyzn i ruszyła w stronę schodów. - Spór możemy rozwiązać na Kuolemie, nieprawdaż?
- Ty idiotko ! To na mój rozkaz ma zapłonąć statek, nie kapitana. I To moja załoga ma to zrobić, więc nie wymkniesz się. - Dodał złośliwie:
- Sądzę że przeceniasz, swoje... “możliwości”. A poza tym, zrobiłaś największy błąd w swoim życiu, poszłaś do tak wąskiego przejścia.... Tutaj nie spudłuję
Siegnął broń za pasa. - Za pozwoleniem, kapitanie.
I strzelił celując niżej tyłka
- No i widzi pan, co pan zrobił? - wysyczała Paula, gnąc się z bólu. - Pański kompas leżał cały czas tutaj, a mnie pan oskarża o jakąś kradzież. Jeszcze pan do mnie strzelił. Ale ja potrafię się mścić. Żeby się pan nie zdziwił.
Podała kapitanowi Orła kompas i powiedziała:
- Un, byłbyś łaskaw mi pomóc?
Kapitan odparł:
- Ale po co... Dasz radę się czołgać do statku... Ale cóż... Jak chcesz...
- A właśnie chcę. - Warknęła.
- Pozostała jeszcze sprawa z dłonią... Ale sądzę, że kapitan się nie zgodzi... Dlatego dam Ci coś innego. Zgodnie z Prawem Francji oraz sądów. Nadaje na Ciebie wyrok śmierci, na terenie Królestwa Francuskiego. Będzie to kara na przyszłość. Niezależnie, gdzie się znajdziesz, będziesz uznana za winną. Papiery roześlę później.... I na imię mam Louis. Kapitanie ?
- Louisie, sądzę, że właśnie wydałeś wyrok śmierci na bardzo wielu ludzi. Ten, kto zadziera z kimś z Kuolemy, niech gotuje się na śmierć. Więc radzę wycofać swoje słowa, piracie, chyba, że mam zabić ciebie razem z załogą.
Odstawił Paulę na bok i wyciągnął pistolet i nakierował go na Louisa.
- Jeden zły ruch, a strzelam.
- Un, uspokój się. Zwiewajmy stąd. Później zrobimy sobie krwawą rzeźnię. A poza tym... I tak nie lubię Franuzów, prawie tak jak tych Szwedów. Niech sobie robi, co chce, ale wkrótce on będzie na Kuolemie i, chcąc czy nie chcąc, będzie mógł zostać powieszony za piractwo. Wystarczy już tych kłótni. A teraz mnie wynieś, kapitanie. - Powiedziała, kładąc ironiczny akcent na ostatnie słowo.
- Kapitanie ! Teraz jestem członkiem twojej załogi. Tak więc nie zadarłem z nikim mi obcym. Na dodatek, dostałem od Ciebie słowo, że moje przedmioty pozostaną moją własnością, tak więc nie złamałem żadnego słowa. Jeśli Cię to uraduje, możesz mnie zabić.... Odnośnie Panny... Moja droga, mnie nie mogą powiesić... Mam immunitet ze względu na pochodzenie. Parę lat temu, osadzili by mnie w bastylii, ale teraz, kiedy nie istnieje... Będę mógł zostać aresztowany, góra na dwa miesiące. Prawo Francji, szczególnie broni osoby wysoko urodzone. Dlatego też mam prawo sądzić ludzi w jego imieniu. I mimo rewolt, nadal jesteśmy najpotężniejszą grupą społeczną. Możesz “czuć się” zaszczycona... - Dodał złośliwie.
- Nie czuję się zbytnio zaszczycona, aczkolwiek chcę iść do swojej kajuty. Albo raczej chcę być tam zaniesiona. Un, rusz łaskawie swą dupę i zanieś mnie na pokład mojego statku. - Powiedziała, kładąc szczególny akcent na “mojego”.
Kapitan skrzywił się. Powiedział:
- Paulo, to statek kapitana, czyli mój. Moja wina, że jestem bardziej lubiany na statku od ciebie? Jakbym się pytał piratów, to każdy by był za spaleniem cię na tym statku. Ale póki ja jestem kapitanem, nie zrobią tego. Ale dobra, zaniosę cię na statek, a Louis wyda rozkaz spalenia statku.
Paula Runoilija rzuciła bardzo nieprzychylną uwagę na temat zdania kapitana, lecz uczyniła to po fińsku, w dodatku na tyle cicho, że nikt jej nie zrozumiał. Dała się złapać kapitanowi w pasie i wkrótce ten wytargał ją na górny pokład. Dała mu znak, by ją puścił i stanęła oparta o jego ramię.
Po tym co się przed chwilą działo, książę był wyraźnie uradowany. Wtedy to opuścił pokład, zaraz po kapitanie i jego oficerze, przyglądając się śladom krwi. Kiedy wyszedł, spojrzał na swoich ludzi:
- Panowie... Dzisiejszy dzień nie jest końcem, mimo całej krwi, którą tutaj przelaliśmy, dzisiaj spostrzegamy nie tylko w przyszłość ale i przeszłość, dzisiejszego dnia, pozbywamy się historii, pozbywamy się naszych wspomnień.... Dziś odcinamy się od tego, od naszych nadziei. Które stały się częścią tego statku, wraz z ogniem, wymazane zostaną nasze grzechy, a my dostaniemy nową szansę ! Szansę na odkupienie. Nie jesteśmy mordercami, ale być może coś się zmieni. Ale dziś... Dziś pozostała nadzieja... nadzieja, na lepsze jutro... Więc spalmy nasze przyziemne prośby, nasze listy do rodzin wraz z ogniem który strawi naszych braci. Spalmy wówczas dziś nasze przyziemne troski, a staniemy się kimś lepszym... Kimś ważniejszym... Ku własnej świadomości... Nie zostawiajcie nic, co kojarzyć się wam będzie z przeszłością. Tak uhonorujemy poległych dzisiaj! Panowie... Resztę zostawiam WAM....
Paula Runoilija patrzyła na całe to przemówienie zdziwiona. Nie wiedziała do końca, co ma ze sobą zrobić. Nagle Urunmu popchnął ją ku dolnemu pokładowi i z jego pomocą zeszła do swojej kajuty. Chciała usiąść na koi, lecz uświadomiła sobie, że to nie jest mądry pomysł. Oparła się o balsową ściankę działową i powiedziała:
- Idź na górę i im coś powiedz. Oni tego potrzebują. Nie rozumieją do końca, kogo mają słuchać i czego się spodziewać. Wytłumacz im, co się stało, a ja tymczasem zajmę się sobą.
 

Ostatnio edytowane przez Paula : 29-08-2011 o 12:15.
Paula jest offline