Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2011, 18:30   #69
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
"Judith Grey. Mało o niej wiem. W sumie miała to być szalona Pani doktor w dziedzinie fizyki a wyszła niezależna zołza nie lubiąca płci przeciwnej. Na szczęście mężczyźni nie odczuwają straty. Jej plamiasty ryj i zepsute zęby ograniczają grono jej adoratorów do osoby Froggy'ego. Ciekawe czego ta baba chce..."

***

Double B było miło słyszeć, że jest uważany za najlepszego w znanych sektorach informatyka. W sumie nie dziwiło go to. Wsadzili go tu, bo na Ziemi nie potrafili docenić jego geniuszu i ogromnego potencjału. Już wtedy potrafił programować w parunastu językach programowania - i to bez zaglądania do jakichkolwiek pomocy naukowych. Takie firmy jak IBM, Google czy Microsoft, które na przestrzeni wieków rozrosły się do pozycji olbrzymich korporacji nie potraktowały jego wiedzy jako karty atutowej, którą zarząd mógłby wykorzystać. Przecież nie było winą młodego doktora programisty, że widział tyle dziur w ich zabezpieczeniach co prawdziwy koneser w serze szwajcarskim. Aż dziw bierze, że dopiero tutaj - lata świetlne od znanych ludzkości światów - jego geniusz zaczyna być doceniany. W tym zezwierzęconym do cna świecie...

A teraz miał się spotkać z kimś o kim jedynie słyszał - podobnie jak niedawno o Judith Grey. Z osobą, która stała na samym szczycie Gildii Zero - Zackiem Zeemermanem nazywanym wśród jajogłowych ZiZi'm. Miał ponoć jakiś plan związany z zbadaniem sprawy uruchomienia się silników. Miał nadzieję, że ZiZi jest lepszym strategiem od Froggy'ego - a przynajmniej mniej zaślepionym przez zwinięte na kolanie porcje tytoniu. Ben czuł się tak dumny, że ledwo wierzył w to co słyszy. Już niedługo jednak dowie się, że to nie taka prosta przechadzka...

***

Droga przez agroplanty zaczęła się od tego jak Double B ściągnął górną część swojego kombinezonu. Może nie był zbyt dobrze zbudowany... no dobra nie był zbudowany wcale, ale za to nie ugotuje się jak jajko w skorupce. Przed dotarciem do ZiZi'ego informatyk miał zostać przeszukany. Sam oddał gorylowi z The Punishers sporą maczetę zdobytą niedawno na martwej Hienie. Ochroniarz przez chwilę wydawał się być w szoku, że widzi taką broń u kogoś wyglądającego jakby jedyne bliskie mu walki odbywały się przed hologramem - w XXXV części "God Of War"...

ZiZi okazał się kolejnym rzeczowym typem. Zero emocji. Zmarszczki mimiczne mówiły o tym, że jego ostatni uśmiech był datowany na jakieś 20 lat wstecz. Double B nawet dyskretnie się uśmiechnął. Dużo osób wie, że jego jeszcze to więzienie tak nie przeżarło. Może powoli zaczyna się przyzwyczajać do tego co się tu dzieje, ale nadal na widok krwi grzęźnie w gruncie po kolana...

Ale o co on go pytał? Już się obawiał jakiś wymagających wysiłku umiejętności a tu takie coś. Jednak to co powiedział na końcu lekko wystraszyło Browna. Ma się udać na teren STRAŻNIKA? I miał sobie dobrać ochronę lub oni mu ją przydzielą? Po tym co ostatnio zaoferował mu Froggy informatyk wiedział, że ludzie z Gildii nie znają umiejętności poszczególnych członków The Punishers. Nie może ufać losowo dobranym osobom. Double B miał pewien plan...

***

Informatyk najpierw udał się do kantyny. Droga minęła mu szybko z uwagi na to, że zna te tunele bardzo dobrze. Wie jak uważać na pojedynczych napastników i jak unikać miejsc, gdzie się czają. W kantynie informatyk rozejrzał się po obecnych.

- Carter, Carter, Carter... - powiedział pod nosem szukając znanego mu pasera.

W końcu człowiek znalazł się. Siedział przy barze. W sumie wyglądem się nie wyróżniał. Nie miał tatuaży, widocznych blizn czy innych znamion. Był przeciętnego wzrostu i normalnej budowy. Nie wyróżniał się w tłumu. Podchodząc jednak bliżej każdy widział jego dwa gnaty spoczywające w kaburach. Jeden laserowy a drugi palny. Oba dopieszczone jak najbliższa kochanka. Poza tym Carter miał przy sobie dwie maczety skrzyżowane na plecach i parę noży - na łydkach, udach i nie wiadomo ile w kieszeniach jego wojskowej kurtki... Chodząca zbrojownia. Słysząc kroki mężczyzna obrócił się na okrągłym krześle. Double B zastanawiał się czy był normalny, bo chodziło wokół pełno ludzi a on zawsze wiedział kto zmierza ku niemu. Zawsze...

- Siemasz Podwójny. Czego chcesz? - zapytał swym nieco przytłumionym gwarem głosem.

Double B wyciągnął maczetę po martwej Hienie i już po chwili miał ugadany interes. Dostał dobry nóż więzienny oraz skórzaną pochewkę i 5 fajek. Może nie były to kokosy, ale informatyk szukał czegoś co będzie poręczniejsze i łatwiejsze do przechowania. Już po chwili odszedł z nową bronią w plecaku...

***

Za skrzynką z okablowaniem programista wyciągnął nóż i - podwijając wcześniej nogawkę - przyczepił do łydki za pomocą specjalnym pasków. Musiał to zrobić w ukryciu aby nikt nie wiedział, gdzie trzyma broń. Tutaj to była pewna śmierć. Z drugiej strony brzydził się przemocą, ale nie chciał zginąć z powodu braku głupiego noża. Nawet taki maminsynek jak on potrafił pchnąć odsłoniętego wroga kosą. Nawet on. Ale czy będzie na to gotowy? Sam nie wiedział.

Po zapewnieniu sobie minimum bezpieczeństwa informatyk ruszył do magazynu Gildii Zero. Nie był daleko a potrzebował stamtąd bardzo ważny element. Generator szumów... Po dojściu na miejsce Brown dostrzegł, że drzwi pilnuje dwóch członków The Punishers oraz wydający sprzęt... "Twix? Co on tu, kurwa robi?" zastanowił się przez chwilę uczony.

- Double B. Czemu mnie nie dziwi, że Ciebie tu widzę... - powiedział z uśmiechem olbrzym. - Spokojnie. To swój. - pokazał otwartą dłoń do Bóg wie kogo mechanik. - Czego chcesz maniaku komputerowy?

- A nic takiego... - powiedział powoli Double B. - Daj mi generator szumów. - dodał z uśmiechem.

- Co?! Ty chyba rozum straciłeś! To prototyp! Nie mogę Ci go... - zaczął unosząc się nieco Twix.

- Nie pierdol. Dawaj mi to, bo potrzebuję do rozpieprzenia jednej ze skrzynek STRAŻNIKA. Na jego sektorze... Rozkaz Zacka Zeemermana. - przerwał mu programista.

- Dobra. W sumie będzie chyba też potrzebny do tej naszej roboty nie? - powiedział Twix nieudolnie puszczając oko do informatyka.

Mechanik otworzył drzwi za nim i po chwili wychylił się z niewielkim plecakiem. Double B otworzył plecak. Wyciągnął urządzenie i sprawdził czy akumulator zasilający je jest naładowany. Wskaźnik poziomu energii był pełen. Wybornie!


- Przeskanowałeś skrzynkę? - zapytał Ben.

- Tak. Jest twoja. Jak będziesz miał wolne zajmij się nią. - odparł dwupalczasty.

- Dobra. Jak będę miał czas zajmę się tym. Spadam. Na razie... - powiedział na odchodne informatyk.

***

Kolejna niezbędna czynność przed wyprawą należąca do informatyka to spotkanie z osobą, której zdaniu strategicznemu ufał bardziej niż jajogłowym z Gildii Zero. Double B miał szczęście, bo w miarę szybko dostał się do sektora zamieszkiwanego przez Lupo i jego ludzi. Po oddaniu broni programista mógł się w końcu zobaczyć z Marcelem. Nie wyglądał na zadowolonego, ale uczony też na to nie liczył...

- Witam Panie Lupo. Potrzebuję pańskiej pomocy... ZiZi wyznaczył mi misję aby udać się na sektory opanowane przez STRAŻNIKA. Mam odpowiedni sprzęt i będziemy niewidoczni zarówno dla kamer, jak i czujników kodowych czy cieplnych. Mam znaleźć sobie ochronę albo ZiZi mi ją wyznaczy. Może mi Pan wybrać ludzi, którzy sobie z tym poradzą? Kogoś przy kim misja ma szanse powodzenia? - Double B mówił spokojnie i rzeczowo.

- Ilu? Za jaką zapłatę? Kontrakt z tym sektorem G0 nie obejmuje tego typu działań obarczonych takim ryzykiem?

- Nie obejmuje? Myślałem, że będę mógł liczyć na pańskie wsparcie. Teraz sam nie wiem. Przecież liczyć na to, że jajogłowi przydzielą mi dobrą ochronę to jak ufać grabarzowi, że zbawi świat. Pamięta Pan co ostatnio się stało jak mi Froggy przydzielił ochroniarzy. Na pewno nie da się nic zrobić? Nie jestem w stanie nic zapłacić, ale pewnie ZiZi już by był... - informatyk patrzył na Punishera wzrokiem pełnym nadziei.

- Wasi ważniacy nie rozmawiają z nami o tak ważnych sprawach jak wypady na terytoria Strażnika. - powiedział Lupo niechętnie. - Nasz kontrakt obejmuje ochronę sektora przed zewnętrznym zagrożeniem i w miarę możliwości członków G0 na jego terytorium. To wszystko. Wypady - takie jak ten twój ostatni, są płacone ekstra. Pierwsze od ciebie słyszę Double B, że jest jakiś wypad na tereny STRAŻNIKA. Mogę ci poszukać ochrony, za standardową stawkę.

- Oczywiście się zgadzam. ZiZi wszystko opłaci. Tylko proszę aby Pan wybrał mi dobrych ludzi. Muszę liczyć na zawodowca znającego swoich wojowników a nie przypadkowy los ZiZi’ego na tych, którzy akurat będą wolni. Dziękuję za pomoc.

- Nie ma problemu.

- W takim razie proszę czterech ludzi pod moją celę za jakieś 3 jednostki czasu. ZiZi przyśle po nas swoich i omówimy szczegóły. Postaram się załatwić to szybko i fachowo. Sprzęt mam. Jeszcze raz dziękuję i do rychłego zobaczenia Panie Lupo... - z tymi słowy informatyk zadowolony opuścił apartament Mściciela.

***

Resztę wolnego czasu Double B spędził na poprawieniu swej higieny oraz przygotowaniach do misji. Na początek dokładnie się oczyścił za pomocą "Czyściocha" będącym detergentem idealnie czyszczącym bród oraz pozbawiającym się smrodu. Następnie programista zagłębił się w swój własny świat. Puścił jedną z swoich ulubionych nut i zabrał się za zabawę, bo tym właśnie była dla niego praca z komputerem...


"Muszę się dobrze przygotować. To już nie byle włamanie z wnętrza mojej spokojnej pracowni. To istna sieczka. Sektor opanowany przez STRAŻNIKA... Na szczęście mam Generator Szumów oraz świadomość, że jestem w stanie temu podołać. Bo jak nie ja to kto? Pozostało uspokoić się, wyciszyć i zabrać za to na czym znam się najlepiej…”
 
Lechu jest offline