Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2011, 23:03   #13
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=-RUWMPd3QEg&list=PL82CE2AB24FCDD944&index=1&feature =plpp[/MEDIA]

I dokąd Cie to wszystko zaprowadzi?

Sam nie był w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Nathan Scott stał na dachu, który zamienił w ogród wielobarwnych kolorów. Maleńki punkcik mieniący się kolorami tęczy w chaosie ciemnych i brudnych uliczek Londynu. Jedną nogą opierał się o gzyms dachu. Wziął koleny łyk pobudzającego napoju, który wlał do kubka na którym widniały wymalowana szczęka wampira z ich długimi kłami i napis „I Ty możesz żyć wiecznie. Kawa już nie działała tak jak za pierwszym razem. Nie dzialała tak jak kiedyś. Ale i nie musiała. Potrzebował mniej snu niż przed laty a i wtedy nie należał do śpiochów. Scott należał do szczęściarzy albo jak kto woli do pechowócw wśród których po fenomenie noworocznym roku 2012 Bóg albo po prostu prawo natury zaszczepiło nadludzkie zdolności. Równowagę względem wszelkich przedstawicieli horrorów jakie ujawniły się po nowym roku. Jakby ktoś je zapraszał na zabawę.
„Wszystko się popieprzyło. Świat obrócił się na plecy”
Scott patrzył przed siebie, na linie w której niebo „stykało” się z ziemią. Czekał. Czekał na wschód słońca. By przez ułamek sekundy choć zobaczyc oblicze nadziei. Nadziei na lepsze jutro.
Pogoda zepsuła przedstawienie nader szybko. Cieżki deszczowe chmury zasnuły niebo z szybkością wampira starej krwi.



Co prawda Nathan nie należał do ludzi, których potrafi przytłoczyć niepowodzenie dnia powszedniego ale też nie był do cna pozbawiony jakichkolwiek ludzkich słabości. Na\ie nastroiło go to na dobry dzień.
Kawa była ciepła, z dużą ilością mleka i cukru. Taką lubił. Prawie biała i słodka jak diabli. Nie bał się o nadwagę, taka mu nie groziła. Był czynnym Egzekutorem w słuzbie Ministerstwa Regulacji i wszelkie nadwyżki zbędnego tłuszczu znikały kiedy moce Przebudzonych dawały o sobie znać. Odstawił kawę i zawinął starannie wyprasowane mankiety koszuli. Przeszedł się po swoim „ogrodzie”. Zbierał siły, ładował bateryjki na kolejny dzien, może i jego ostatni. Śmiertelnośc w MRze w ostatnim czasie znowu podskoczyła w słupkach.

Kucnął przy krzaku pnącej się róży. Oberwał przeschnięty kwiat, by roślina przestała walczyć i skupiła się na jedynie na wypuszczaniu kolejnnych zdrowych pąków. Przeszedl pod „bramą” krzewia róży i wszedł do kuchni zamykając za soba drzwi. Włożył pusty kubek do zlewozmywaka i starannie go umył. Odstawił by ociekł. Wycierajac ręce spojrzał na zegar ścienny.
Zdaży prze pracą.
Poprawił rękawy koszuli na nowo opuszczajac mankiety i nałożywszy lekką kurtkę skierował się ku drzwiom wyjściowym.
W mieszkaniu które urządzone było nader skromnie panował porządek. Zaścielone idealnie łóżko spowił mrok kiedy mężczyzna zgasił paląca się niepotrzebnie lampkę. Po chwili słychac było jedynie przekręcanie klucza w zamku.

***

Czterdzieści minut później Nathan wszedł do mieszkania na East End. Trzydzieśći pięć metrów kwadratowych do życia. Niewiele, ale dla lokatorki tej „posesji” aż nadto.

- To ja – rzucił zamykajac piętą drzwi i mocując się z wielką papierową torbą. Głos Egzekutora przykuwał uwagę, był niski i charakterystyczny. Płci przeciwnej się podobał.

Po mieszkaniu rozszedł sie zapach ciepłego pieczywa.

- Isabel ?! – nawoływanie doszło z niewielkich rozmiarów kuchni gdzie Egzekutor wyładowywał zakupy – śpisz?

Po kolejnym wezwaniu i niepokojącej ciszy z głębi mieszkania na zadane pytaniei hałas jaki Nathan czynił w kuchni ucichł.
Egzekutor spiął się. Jego oczy na króciótką chwilę zaszły czerwienią a potem świat zwolnił. Co prawda jego wewnętrzny zmysł ostrzegający go przed potencjalnym zagrożeniem milczał ale Scott zawsze dmuchał na zimne.
Wpadl do pokoju pełen obaw. Tam na jednosobowej kanapie leżała kobieta. Ciężko było określić jej wiek bo wielomiesięczne leżenie w łóżku postarzało ją znacznie. Była wychudzona, niczym patyk.
Połamany patyk.

- Isabel!! – w rękach Nathana szybciej niż potrafi zarejestrować oko pojawił się Browning HP Mk 3 SFS i egzekutor wpadł do pokoju zajmowanego przez Isobel..

Broń była niepotrzebna. Kobieta właśnie otwierała oczy. Budzac się ze snu.
Nathan schował pistolet i niczym pies obronny przycupnał przy łózku.

- Przerpaszam – zwrócł się do kobiety - Znów narobiłem rabanu. Nie chciałem Cie obudzić. Myślałem, że to on Cie odnalazł. Wybacz. To przez tą cholerną pracę – odsunał Isabel kosmyk opadajacy niesfornie na oko i pocałował ją w czoło.

- Jeszcze raz przepraszam. Śpij. Przygotuje śniadanie a jak przyjdzie Pani Hewlett to tylko zaparzy herbatę i ci poda – uśmiechnał się do kobiety i wstał od łóżka.
- Cały czas szukam, Isabel. Cały czas – odpowiedział widząc jej spojrzenie – śpij. Jeszcze wcześnie. Kobieta nie zmieniając wyrazu twarzy zamknęła powieki.
Pół godziny pózniej mijając pełne wymalowanych znaków ochronnych, budynki zbliżał się do siedziby Ministersrwa Regulacji. Kolejny dzień w pracy. Kolejna partyjka ze śmiercią.

***

Scott wszedł do sali odpraw około dwudziestu minut po tym jak został poinformowany o konieczności pojawienia się w niej. Ubrany był w bojowy strój regulatora. Czarny kombinezon na który zarzucało się kuloodporną kurtkę, którą na razie trzymał w przewieszonej przez ramie ciężkiej torbie. Oprócz kurtki dano mu niezbędny do akcji sprzęt. Broń, od posrebrzanych noży zaczynając, przez granaty błyskowe i ogłuszające a na L85 Endeavour kończąc. Kolejny Egzekutor niejaki Pan X, jak wołali na przydzielonego również do zadania Xarafa Firebridge, kumple z zespołu miał stanowić wzmocnienie siły mającej za zadanie wykonać egzekucję na wybryku natury, który popełnił ten błąd, że do swojego menu dopisał cżłowieka. Kazano im stawić się do sali odpraw gdzie mieli się dowiedzieć szczegółów.
Scotta interesowało jaką maszkarę tym razem przyjdzie im sprzątnąć. Po ostatnich wydarzeniach z Londynu bestariusz fenomenów po 2012r. znacznie się wydłużył a i pewnie to nie wszystko co ściągneło czapkę niewidkę.
Po wejściu do jak się okazało jeszcze pustej sali, Scott odsunął sobie krzesło na którym zaraz usiadł. Torbę z niezbędnym sprzętem delikatnie postawił na ziemi. Czekał na pozostałych patrząc w blat stołu. Wyglądał jakby się zamyślił.
Kiedy wyglądająca na zaledwie niewiele ponad dwadzieścia lat dziewczyna, obładowana dodatkowo niesioną na obywu rękach wieżą z papierzyskami weszłą do sali, Nathan odkleił wzrok od blatu stołu i spojrzał w jej kierunku. Nie znał jej osobiście. Słyszał o niej.
Emma Harcourt. W Ministerstwie chodziły różne plotki na jej temat ale w każdej z nich przewijało się, że dziewczyna ma niesamowity talent detektywistyczny i że to głównie dzięki niej powstrzymano zagrożenie jakie narodziło się ponad rok temu, wywołując dość duże poruszenie w Rewirze i odsyłajac na tamten świat kilku Łowców. Czasy, kiedy Sztolnia Demona potrzebowała solidnego remontu.
Taki partner mu pasował. Ona będzie mózgiem a on rękoma które wykonają wyrok.
Przyglądał się jej z zaciekawieniem. Po chwili przeniósł wzrok na stertę papierzysk z jaką zmagała się Emma a która właśnie z hukiem wylądowała na stole. Patrząc na ilość dokumentów zapowiadało się ciekawie, o ile tak można było powiedzieć kiedy twoim zadaniem jest niesienie śmierci, choćby i nawet w szeregach łamiącej prawo noworocznej menażerii. Scott siedział dalej na swoim miejscu kiedy Emma wyszła z pokoju. Cierpliwie czekał a „aktorzy” się szykowali.
Kiedy Xaraf ruszył w kierunku stołu z aktami, Nathan zaczął sie zastanawiać co nowego przytaszczy Fantomka, może jakiegoś manekina na którym będą wskazywac słabe punkty.
Scott uśmiechnal się sam do siebie.
Ciekawość Jego i Pana X została zaspokojona po jakichś piętnstu minutach od chwili kiedy Emma opuściła sale.

- Cześć Xaraf – rzuciła Emma do Pana X wchodząc spowrotem do sali - Cześć nowy – podeszła do Scotta a ten wstał -. Jestem Emma Harcourt – przywitała się z nim i podreptała dalej w kierunku przeglądanych przez drugiego Egzekutora akt sprawy.

- Miło mi poznać – nie mógł pozwolić by jego angielskie surowe wychowanie poszło w niepamieć.

- Co to? – Pan X odłożył przeglądane przez siebie zdjęcie

- Materiały o naghini – rzuciła krótko brunetka.

Że co?” – pomimo braku jakiejkowliek wiedzy na temat tego stwora, Nathan powstrzymał się od komentarzy

Po chwili drzwi otworzyły się i do środka wszedł ”Irol”, koordynator. Średniego wzrostu, ryżawy, piegowaty, w typie urody między dwudziestolatkiem a czterdziestolatkiem.

- Cześć ludziska - rzucił niedbale, tak jak miał to w stylu. - Robota jest prosta. Macie zabawić się w złapanie naghini. To taka kobieta - wąż z Indii. Rodzaj ichniejszego wampira. Wiecie - emigranci dodają nam kolorytu na Wyspach. Na co uważajcie. Na jej wzrok, podobnie jak u zwyczajnych wampirów, oraz na ugryzienie. Cholera wie, czy z jej jadem poradzi sobie nawet regeneracja egzekutorów. Słabe strony. Emmma kazała przygotować jakąś dziwaczną mieszaninę, ponoć to z kolei dla niej trucizna. Z innych - mantra wierzących w panteon hinduistycznych - ale chyba nikt z was nie wierzy w ichnie bożki, oraz - to może się wam przydać - ostra alergia na zimno. W niskiej temperaturze nagini zapada w letarg. Macie rozkaz ją eksterminować, za zbrodnie, jakich dokonała. Waszą grupką operacyjną dowodzi regulatorka Emma Harcourt. To chyba tyle. Samochód GSRu czeka na dole. Jakieś pytania?

- Mamy ją złapać żywcem, czy nikt nie obedrze z nas skóry, jeśli zostanie pojmana niekompletnie? - zapytał Xaraf.

- Powiedział eksterminować Xaraf. - Emma bujała się na krześle przeglądając jedną z przyniesionych przez siebie teczek i jednocześnie słuchała Riordana.

- Co nie zmienia faktu, że na początku powiedział że zabawimy się w jej "złapanie"... Jakieś pomysły? Bo ja bym po prostu rozstrzelał to skurwysyństwo – Pan X nie dawał za wygraną

- Skup się Xaraf – Emma przestała się bujać i wpatrywała się w Egzekutora- Żeby ją ubić musimy ją najpierw dopaść. Dostaliśmy nakaz egzekucji, więc nie bawimy się w żadne łapanie żywcem. Baba ma być martwa i tyle.

- Ta mieszanina - odezwał się w końcu Scott - rozumiem, że ma nią być pokryta broń biała? Czy jest szansa na jak to określił Mr X rozstrzelanie skurwysyństwa? Poza tym widzę, że Emma się przygotowała - wskazał ręką na stos dokumentów - Jeżeli można to chciałbym chociaż spojrzeć na zdjęcia, ryciny tego tałatajstwa.

- Proszę – Harcourt wskazała ręką odpowiednie obrazki w dokumentach.

Akta zawierały informacje o celu wraz ze zdjeciem. Poza tym troszkę informacji o samych nagach, w tym jedno zdjęcie zrobione jeszcze przez Fenomenem Noworocznym, które mocno pobudzało wyobraźnię.

Zgodnie z większością teorii była to po prostu kobieta z ciałem węża. Wampirzyca, żywiąca się krwią i mięsem ofiar. Zazwyczaj młodych i przeciwnej płci.

- Mieszanina została przygotowana na broń białą – głos Emmy przerwał szeleszczenie kartkami - ale to ma być kończący sprawę cios. Po prostu inne zranienia bez wprowadzenia do jej krwioobiegu tej mieszanki sprawią, że jej ciało zacznie się szybko regenerować. Ale ten fakt nie przeszkadza wcale temu żeby zacząć cała sprawę przez ostrzelanie jej. Uważam, że najpierw trzeba zrobić wszystko co możemy z dystansu a dopiero na koniec pokroić ją na kawałki ostrzami zanurzonymi w tej substancji - wskazała ręką słoiczki z przygotowanym specyfikiem - Pasuje wam taka opcja?

- Możesz mi pokazać tą mieszaninę? – Xaraf ruszył do dziewczyny wyciągajac rękę po skomponowaną maź

- Bierz. Tu jest porcja dla ciebie – Emma machnęła ręką w stronę stołu.

- Czy takie coś - Nathan znowu zaczal zadawać pytanie unosząc podane mu wcześniej zdjęcie nagini do góry - jest w stanie sie rozmnażać? Czy możemy sie spodziewać obrony mamuśki?

- A skąd ten pomysł ?! - Irol spojrzał zdziwiony. - Jako koordynator wysyłam tam dwóch egzekutorów i fantoma. Równie dobrze mógłbym zamówić ostrzał artyleryjski, w moim odczuciu miała by wtedy większe szanse na przetrwanie konfrontacji. Będzie was trójka łowców przeciwko jednej nagini. Owszem, jest szybka, chociaż nie tak szybka jak wampiry Starej Krwi, owszem jest jadowita, ale cała sztuka to nie dać się ugryźć. Laseczka prowadzi galerię w normalnej części miasta i czasami zeżre sobie jakiegoś młodzieńca. Ot wszystko? Sorki Scoot, ale zwyczaje seksualne kobiet - węży naprawdę niewiele mnie obchodzą. Co w tym rozkazie jest niejasne? Wchodzicie, eksterminujecie, wracacie przed kolacją? Zresztą, nawet jakby były tam jakieś młode, chociaż niby skąd, to na nie wyroku nie ma i ich likwidacja w innym celu, niż samoobrona, byłaby zwyczajnym złamaniem prawa w świetle obowiązujących nas przepisów. Naszym celem jest Jaga Bindu.

Atmosfera w pomiezczeniu zagęszczała się i to nie z powodu, tego, że Xaraf otworzył wieczko słoika zawierajacego broń na nagini.

- Spokojnie Irol – słowa Scotta potwierdziły uspojkajające ruchy reką - Jesteśmy po tej samej stronie. Po prostu za długo już robię w tym fachu i chce się zabezpieczyć na tyle ile mogę. Mam jeszcze jedno pytanie? Czy ta nagini może być odporna na granaty błyskowe, gazowe?

- Myślę że tak – Irol ochłonął - Ale pewności nie mam. Nie znam się na stworzeniach - emigrantach. Uważam, że wasza trójka da sobie radę. A słońce zachodzi za półtorej godziny. Jeśli chcecie walczyć z nią w nocy - nie ma sprawy. Jeśli chcecie zaczekać do jutra, ja nie biorę za to odpowiedzialności, jeśli znów kogoś zamorduje w nocy. Jestem za miłą pogawędką, jak najbardziej. Ale po robocie.

- Ok,ok – Nathan uniósł ręcę w obronnym geście - Ja nie mam więcej pytań. Poza jednym. Czy powinniśmy jeszcze coś wiedzieć Emmo o tym stworze? - przeniósł wzrok na jedyną dziewczynę w tym pomieszczeniu.

Emma siedziała z niewyraźna miną słuchając wymiany zdań pomiędzy Brendanusem a Scottem. Kilka razy wyglądało jakby miała zamiar się wtrącić ale w końcu rezygnowała. Teraz na słowa egzekutora spojrzała na niego i jakieś błyski pojawiły się w jej oczach a dziwny zielonkawy kolor jej tęczówki nadawał temu jeszcze bardziej osobliwy wygląd.

- Cóż mogę powiedzieć Nathan chyba tylko to, że pominąłeś parę artykułów w National Geographic i kilka programów na Animal Planet. Jeśli już chcesz traktować naghini jako dzikie zwierzę i przypisać jej jakieś zachowania typowe dla zwierząt to powinieneś wiedzieć, że to matka broni młode a nie na odwrót. Tylko, że naghini nie jest zwierzęciem. To inteligentna i przebiegła istota i nie powinieneś się po niej spodziewać zachowań typowych dla samicy pytona czy innego przedstawiciela fauny. Traktuj ją jak wredną i przebiegłą sukę, która za wszelką cenę będzie się starała ochronić własną skórę. A teraz już chodźmy. Na miejscu zobaczymy dokładnie jak wygląda jej schronienie i okolica i podejmiemy decyzję jaka forma ataku będzie najskuteczniejsza.

- Ok - Nathan rozłożył ręce w obronnym geście choć pytania zadawał właśnie po to, że nie traktował tej nagini jak jakiegoś zwierzęcia, nie chciał jednak zniechęcac do siebie partnerów na pierwszej misji
- Znam swoje miejsce w szeregu. Rzuciłem jedynie pod rozwagę, że to coś może chcieć się rozmmażać. To wszystko - uśmiechnął się blado - Co do łamania prawa przez fenomeny noworoczne Irol, to znasz moje zdanie. Nie mają żadnych praw - dodał cicho pod nosem wstając z miejsca i sięgając po torbę.

- Kurcze człowieku – przed ruszeniem w kierunku drzwi powstrzynał go wzburzony głos Emmy - a jeśli nawet się chce rozmnażać to co nas to może obchodzić. Jak będzie martwa to się nie porozmnaża.

Scott miał wrażenie, że jeszcze kilka jego pytań i dziewczyna zacznie na niego wrzeszczeć albo dopuści się rękoczynów. Chyba działał jej na nerwy. Cóż, jej problem, on nie miał zamiaru się tym przejmować. Zresztą nie chciał już wiedzieć nic więcej.
“Po jaką cholerę to całe zebranie skoro Tobie i Irolowi się spieszy dziewczynko?” - milczał wpatrując się w Emmę
“Trzeba było dać bróń, pokazać fotkę byśmy ją jak psy obwąchali i spuścic nas ze smyczy”
Głośno jednak nie skomentował wypowiedzi dziewczyny i w końcu ruszył w kierunku wyjścia uginając się lekko pod ciężarem torby.

Emma rzuciła jeszcze wiele mówiące spojrzenie Riordanowi kiedy mijała go w drzwiach:

- Trzymaj kciuki “Irol” – rzuciła pełna obaw po czym podążyła na parking gdzie czekał przygotowany dla nich samochód.

- To który z was będzie prowadził? - zapytała ładując się na tylne siedzenie i związując włosy w kucyk z tyłu głowy.

Nathan nie odpowiedział, wiedząc że w przypadku zorganizowanej akcji MRu kierowca zostanie im nadany “z urzędu”.
Pomimo braku miejsca na siedzeniu obok kierowcy Scott wcisnął na siebie kamizelkę kuloodporną i dopiął zapięcia. Na głowę założył kominiarkę nie zsuwając jej jednak na twarz. Sprawdził czy broń jest zabezpieczona i wpakował w nią magazynek ze srebrnymi kulami. Zabezpieczył bron. Chłód stali oddalił wszelkie obawy jakie nurtowały go podczas odprawy. Zerknął przez ramię w kierunku Emmy by ponownie spojrzeć przed siebie przez brudna szybe samochodu.

***

Dojechali na miejsce w niedługim czasie. Mieli jeszcze chwilę zanim słońce zajdzie i odda Londyn w panowanie Fenomenów. Oprócz GSRu nikt więcej nie brał udziału w operacji. Było jasnym, ze w przypadku kiedy sytuacja będzie wymagała podjęcia decyzji kiedy trójka egzekutorów była razem, głos będzie należał do Emmy jako najbardziej zasłużonej z ich trójki. Kwestia dowodzenia była istotna i Scott jej pieczołowicie przestrzegał.

- Jeśli są tam dwa wejścia – dziewczyna wzięła się za planowanie - to ja pójdę z młodym a ty Xaraf pójdziesz sam, dobrze?

Młody?” – Nathan zdebiał. Nie wiedział czy brać to, w obliczu swoich czterdziestu wiosen na karku jako komplement w ustach do niedawna nastolatki, czy raczej za wyniosły charakterek Fantomki. Tzw. poprzewracało się w dupie od medali.

- Młody to ja byłem kilka lat temu kwiatuszku - rzucił sucho na głos w kierunku Emmy

Po tych słowach dziewczyna zbladła i zacisnęła mocniej usta. Dość ciekawie zaczęła się ich znajomość. Chyba go nie polubiła.
Mimo wszystko Nathan liczył na to, że ich współpraca potrwa o wiele dłużej.
Miał jeszcze kilka spraw do zrobienia na tym ziemskim padole zanim jakiś pierdolony Fenomen pokaże mu cuda tego świata i życie po śmierci… gdyby miał pecha.. Jednak jeżeli zginie to zamierzał podążać za białym światłem by coś nie wyciągneło go znowu. Nie chciał wracac jako jakiś zombie czy inny futrzany pupil szatana.

Pan X zgodnie z poleceniem Emmy obstawiał wyjście awaryjne a Nat z Emmą wpadli do środka. Jak się okazało przedłużanie odprawy nie wpłyneło na zagrożenie misji. Galeria osobliwości Jagi Bindu była jeszcze czynna i sądząc po odgłosach zza drzwi, miała gości. Musieli zrobić wszystko by nie wybuchła panika z której skorzystałaby Naghini i uciekła karzącej ręce brytyjskiego prawa.

Zmysły Nathana na szczeście milczały, nie ostrzegały przed niebezpieczeństwem. Z jednej strony to dobrze z drugiej jednak nie zamierzał wpadać w czysty relaks. Nie tracił czujnosci. Adrenalina zaczęła buzować w jego ciele wypełniając je ciepłem. Mięśnie spieły się kiedy Nathan sięgał po klamkę chcąc otworzyć drzwi oddzielające ich od, jak mniemał celu.
 

Ostatnio edytowane przez Sam_u_raju : 28-08-2011 o 23:18.
Sam_u_raju jest offline