Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2011, 15:45   #507
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Finał przygody na Planie Eterycznym był tyle niespodziewany co niepokojący. I nadal niebezpieczny. Sabrie zgadzała się z Teu, że sprawę pieczęci Demogorgona należy załatwić jak najszybciej, by kobiety nie skończyły tak, jak Revallion. Skłonna była w tym celu (nietypowo dla siebie) opóźnić wyprawę, ale cóż - nawet przy najlepszych chęciach nie mieli sposobu by wykopać artefakt z głębi ziemi. W każdym razie niewiele osób zgłaszało chęć by spędzić cały dzień machając łopatą. Koniec końców wojowniczka namówiła Kastusa do odprawienia krótkiej mszy za duszę barda, sama zmówiła cichą modlitwę do Helma i ruszyli dalej. Zmarznięta i przemoczona od podróży łodzią z ulgą powitała jak najbardziej realne płomienie wieczornego ogniska. Do czasu oczywiście; ten wieczór i kolejne naznaczone były koszmarami, a najbardziej cierpiały na tym Sylphie, Missy i Dru. W końcu Sabrie zarządziła rozszerzone warty, gdzie wartownicy pilnowali nie tylko okolicy, ale i śpiących, by ci nie powywieszali się pod nieuwagę tak, jak mijani wcześniej poszukiwacze przygód. Wciągnęła w to nawet Mie'le i migopsa, które nie miały takich problemów i mogły czuwać nad snem swoich państwa. Co prawda wymagało to wtajemniczenia Teu w prawdziwą naturę klaczy, ale była to niewielka cena za bezpieczeństwo, którego teraz już nic nie mogło im zapewnić.

Dalsza podróż mijała monotonnie, co było miłą odmianą po ostatnim burzliwym dekadniu. Dopóki jechali przez równiny Sabrie często zawracała by sprawdzić, czy Zenthowie nie trafili na ich trop. Niestety w lesie musiała odpuścić loty, co bardzo przeszkadzało Miee'le. Wysoki Las tworzył nad ich głowami gęstą kopułę i klacz narzekała, że dusi się nie widząc nieba. Oczywiście głównie dla formalności... ale jednak.

Może brzmiało to dziwnie, ale widok elfa w lesie zaskoczył ją. Oczywiście w Wysokim Lesie mieszkały różne stworzenia, również elfy (lecz nie w tej okolicy); niemniej jednak ta część nie należała do żadnego rodu, stworzenia czy plemienia i nikt nie rościł sobie prawa do blokowania przejazdu w okolicach brodu. Przynajmniej gdy Sabrie wyruszała z Silverymoon. Ale widać sprawy zmieniały się tak szybko, jak skład "ochrony" przesyłki. Niemniej jednak postawa łucznika była właściwa bardziej dla terenów konserwatywnych elfów, niż okolic handlowego traktu. Zanim jednak zdołała się odezwać, do rozmowy wysforowali mężczyźni.

- Wybacz, ale czy wyglądamy na głupich? Co najwyżej zmęczonych i lekko poirytowanych… - Teu nie przebierał w słowach, najwyraźniej nie mając zamiaru się patyczkować ze swoim pobratymcem.
- Do Silverymoon jedziemy - powiedział Roger. - Jakieś problemy na drodze?
- Toście daleko zboczyli, bo ta droga do Silverymoon nie prowadzi. A przynajmniej nikt nią do Silverymoon nie jeździ, to droga Lothen.- stwierdził elf. I miał rację. To była droga do Lothen, o czym Sabrie wiedziała. Droga do Lothen i brodu znajdującego się w jego pobliżu.
- Ale szczęście macie bo... - łucznik dość długo zwlekał z dokończeniem owego "bo", aż do rozmowy wtrącił się Teu. Czarodziej wywrócił zresztą oczami po tym jak łatwo Roger ujawnił ich cel wędrówki. Sabrie również - widać niefrasobliwość Kastusa była zaraźliwa. Roger mógł podać chociaż Everlund jako ich cel; przynajmniej nie mijałby się zbytnio z prawdą.
- Tak, do Silverymoon. Tak się zastanawiam, jakieś nowe królestwo elfów w Wysokim Lesie się pojawiło czy ktoś po prostu wykupił teren i postawił strażników do pilnowania?
- Jesteś na obszarze objętym walkami; obszarze na którym pojawiło się nowe plemię orków. Więcej dowiecie się od Rycerza w Srebrze z Silverymoon. Za mną.
- rzekł elf opuszczając całkowicie łuk i najwyraźniej chcący by wóz i jego eskorta podążyły za nim.

Wojowniczka jednak nie miała zamiaru ruszać póki nie wyjaśni paru spraw.
- Skoro tak się sprawy mają, to skąd ta agresja wobec nas. Czy wyglądamy na orki? - zmarszczyła brwi. Coś wyraźnie jej nie grało. Zresztą w pamięci wciąż miała słowa Harveka o zaginionym oddziale Srebrnych. Oddziale, który miał eskortować ich do miasta... Inna sprawa, że owo plemię mogło być przyczółkiem nadciągającej inwazji. Tak czy siak nie podobało jej się to zbytnio.
- Nie tylko orki służą szamanowi.- odparł elf przenikliwym spojrzeniem obrzucając kobietę.- Ci tutaj nie są groźni, dlatego że mają miecze i kryjówkę w Lothen. Co już jest potwarzą. Silvearanin twierdzi, że to plemię tutaj rozsyła półorków do miast, werbuje szpiegów... knuje...
- Plotki o orczej inwazji słyszeliśmy od dawna; nowe plemie co najwyżej je potwierdza
- sucho skomentowała Sabrie. - A marni z nas szpiedzy: z ciężkim wozem w lesie.
- To nie orcza inwazja. Te tutaj nic nie mają wspólnego z Obouldem. Ich szaman jest sprytniejszy... i ponoć groźniejszy. -odparł elf.
- A kim jest ten rycerz, że wykonujecie jego rozkazy?
- Sir Reawind Falcowing.- odparł elf nie wyjaśniając nic więcej. A Sabrie nie kojarzyła tego miana. Z drugiej strony nie znała jednak wszystkich rycerzy w srebrze, a i nie było powodu oponować przed spotkaniem z nim; zwłaszcza że elfy mogły utrudnić drużynie przejazd przez las.
- Czy obozuje on w pobliżu brodu? Czy bród obecnie jest w ogóle przejezdny - zapytała jeszcze. Nie chciała bardzo nadkładać drogi; z drugiej strony spotkanie ze Srebrnymi mogło przynieść im jakieś nowe informacje.
- Bród jest przejezdny. Co prawda kilka dni temu ulewne deszcze podniosły poziom wody, ale obecnie woda opada. My natomiast obozujemy u stóp starej strażnicy elfów, zbudowanej na wiekowym drzewie. To znaczy... ludzie obozują pod strażnicą - odparł elf obojętnym tonem. Z tego co wiedziała Sabrie, strażnica nie była daleko, toteż nie było powodu, by tam nie jechać. W teorii. Spojrzała po towarzyszach czy ktoś ma obiekcje, po czym kiwnęła elfowi głową by prowadził. Cały czas była jednak czujna. Elf był dobre przygotowany na jej pytania... Za dobrze. Porozumiała się z Miee'le, przywołała blisko Sarę i lepiej usadziła się w siodle. Przezorny zawsze ubezpieczony.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 30-08-2011 o 15:49.
Sayane jest offline