Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2011, 19:04   #1
Kagonesti ZW
 
Kagonesti ZW's Avatar
 
Reputacja: 1 Kagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłość
[dark fantasy, autorski storytelling] Mechimerium

Cytat:

W lesie Vaogoth panował półmrok. Wieczór był już bardzo blisko, zrobiło się chłodno i pochmurno. W tym ponurym miejscu od kilku lat dominowała cisza, a wiele drzew było uschniętych i połamanych. Zamiast liści spod nóg unosił się czarny pył z suchej kory i starego mchu. Wtem milczenie lasu przerwał głos zapewne młodego mężczyzny:
- Chwila, czegoś tu nie rozumiem.
- Co znowu, Daniel? - odparł mu inny, męski i lekko charczący głos o ciemniejszej barwie.
- Czysto... - trzeci głos brzmiał tak niewinnie, że ktoś mógłby pomyśleć że jest też wśród nich mały chłopiec.
Po chwili trzy sylwetki wyłoniły się zza lekko skrzywionego konaru martwego dębu.
- Po co to robimy? Ścigamy i niszczymy patrole co noc, a oni produkują nowych i za niecałą dobę zastępują one te pokonane.
Na czele trójki szedł wysoki człowiek. Odziany był w dość gruby pancerz z krótką peleryną okrywającą plecy. Miał przy sobie pokaźny flamberg, którego niósł na plecach. Za nim podążało dwóch pozostałych. Pierwszy z nich miał na sobie długi, szary płaszcz z kapturem i poruszał się wyuczonym, cichym krokiem. Ostatni z nich wyglądał bardzo młodo, a jego spiczaste uszy, blada cera i łuk w dłoniach świadczyły iż prawdopodobnie należał do elfiej rasy.
- To oczywiste - odrzekł barczysty w ciężkiej zbroi - Im więcej patrolów zniszczymy, tym większa szansa że wyślą tu oddział szturmowy z Yvaneth. Przy obecnym impasie, możemy wtedy zaatakować i spróbować odbić to miasto.
- I myślisz Hagorze że oni się tak po prostu nie zorientują że chcemy ich w ten sposób wywabić? To nieco naiwne, nie sądzisz?
- Zawsze trzeba próbować. Nie my, to oni zaczną kombinować.
- "Być o jeden ruch do przodu od przeciwnika" - wyrwało się młodemu elfowi - To słowa najwyższego Olafa Bashy... - dodał po chwili, trochę niepewny tego czy powinien się w ten sposób chwalić wiedzą tu i teraz. Ekipa w milczeniu doszła do wysokiego głazu. Wszyscy uklękli i chowając się za nim, skierowali uwagę na trakt biegnący nieopodal. Nikt nim nie podążał, a przynajmniej na tą chwilę. Zgodnie z ich informacjami, wrogie patrole lubiły z jakiegoś powodu ten trakt.
- A tak poza tym... - kącik ust Hagora wykrzywił się w podłym uśmieszku - A tak poza tym, to zawsze jest okazja by wypruć przy tym kilka śrubek tym cholernym graciakom.
Słowa te wprawiły resztę drużyny w chwilę konsternacji, którą przerwał dopiero zakapturzony:
- Wiesz co Hagorze o tym sądzę? Sądzę, że traktujesz to za bardzo... osobiście.
- Co masz na myśli? - syknął rycerz.
- Dobrze wiesz co mam na myśli. Od kiedy zniknęła Evene, traktujesz każdy taki wypad jako personalną okazję do zemsty. Nikomu to z nas nie służy...
- Zamknij się! - odparował Hagor
- Daniel ma rację. Jeśli zatracisz się w tym, skończysz jak... - elf urwał zdanie, wiedząc że brnie w niebezpieczne strefy.
- Zamknijcie się obaj! Słyszę chyba coś...
Dwaj towarzysze Hagora jak jeden mąż naprężyli się i wciąż kryjąc się za głazem, wypatrywali celu. Trakt wciąż pozostawał pusty...
- Też to słyszę, chyba idą nieco obok traktu... - szepnął skrytobójca w kapturze.
- To ja... Idę się rozejrzeć - młody elf nie czekając dłużej odskoczył to tyłu i zwinnym chwytem zaczął błyskawicznie wspinać się na pobliskie drzewo. Skoncentrowany i zamyślony lekko Hagor dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że elf postąpił bardzo nierozważnie.
- Aileen... Cholera, wracaj... - szepnął jakby do siebie, wiedząc jednocześnie że nie powstrzyma już towarzysza.
Tymczasem łucznik był już na jednym z drzew. Gdy zaczął się rozglądać, dojrzał cel i w tym momencie zadrżał. Było ich trzy, i jeden z nich miał miotacz eliksirów wycelowany w drzewo na którym właśnie...
- Cholera, wrogowie! - elf ostatnim zrywem próbował zeskoczyć, ale bezbłędnie wycelowany flakonik z pomarańczową cieczą uderzył w drzewną koronę. W następnej chwili potężny wybuch rozerwał leśną ciszę. Młody elf zleciał z gałęzi i niczym kłoda bezwładnie wyrżnął w glebę.
- Aileen! Nie! - krzyknął Daniel.
- Cholera! - warknął rycerz - Musieli nas usłyszeć, nie ma co czekać - w tej samej jeszcze sekundzie wyciągnął swój dwuręczny miecz o szerokim, karbowanym ostrzu i naparł na najbliższe dwa golemy. To były popularne modele, i nie należały bynajmniej do najsłabszych. Zawsze stanowiły to wyzwanie, które Hagor lubił podejmować. Zwykle człowiek z trudem wychodził cało z pojedynku z jednym takim, a teraz były dwa. Ale to jeszcze bardziej napełniło Hagora wolą walki. W tym czasie Daniel nie wahając się, użył swej skutecznej techniki rozmywania, by szybkimi doskokami skierować się ku golemowi z miotaczem. Miał w duchu nadzieję, że uda mu się przy okazji ocalić przyjaciela. Kolejna mikstura rozbiła się tuż obok sylwetki skrytobójcy, a wybuch zdmuchnął kaptur z jego głowy. Za chwilę wybuchła kolejna... I kolejna... Wybuchy następowały jeden po drugim, ale skończyło się już na trzecim. Po nim bowiem dwa długie sztylety utknęły w szyi golema, która była czułym dla tego modelu punktem. Maszyna zaczęła drgać gwałtownie, a jej głowa skręciła się w dziwnej pozycji. Niedługo potem metalowe ciało znieruchomiało i golem wyłączył się. Tymczasem Hagor wciąż zmagał się z dwoma przeciwnikami, ale dzięki determinacji i umiejętnościom wydawało się nawet, że to on może mieć przewagę w tym pojedynku. Lecz maszyny nie odczuwały nigdy strachu i zawsze były czujne. Nawet jeden mały błąd mógł kosztować życie. Hagor znał ich sztuczki, i wiedział że powinien wpierw wyeliminować choć jednego na chwilę z walki. Z dwoma naraz realnych szans na dłuższą metę nie miał. Nie zastanawiając się dłużej, runął w najbliższego z całym impetem. Bark zbroi uderzył golema tak szybko i mocno, że ten nawet nie zdążył zasłonić się tarczą, a już leciał w stronę pobliskiego drzewa. Gdy ciężki metal uderzył o pień, ten niemalże złamał się w pół, ale ostatecznie golem opadł po niego i znieruchomiał. Hagor obrócił się zwinnie w stronę drugiego przeciwnika, gotowy do sparowania ciosu. Mimo tego drugi golem tym razem nie zaatakował od razu. Wykonał tylko krótki doskok zasłaniając się tarczą. Hagor wycofał się instynktownie i poczuł jak jego zbroja zatrzymuje się na czymś twardym. Wtedy zrozumiał, że przeciwnik zamierza to wykorzystać. I choć były to zaledwie sekundy, Hagor w ostatniej chwili zdołał sparować szybką szarżę metalowego oponenta. Kosztowało go to jednak zachwianie się i nie mógł wyprowadzić szybkiej kontry. Teraz jednak musiał zaryzykować, bowiem w walce z tym typem przeciwnika liczyła się przede wszystkim inicjatywa. Golem mógł wszak nawet zalać przeciwnika gradem ciosów, aż ten padnie ze zmęczenia, a sam przecież nie odczułby go wcale. Dlatego Hagor poderwał się szybko w stronę wroga ciągnąc miecz ledwo przy udzie. Nim golem wrócił do pozycji, otrzymał potężny podbródkowy rękojeścią flamberga. Szarpnęło to nim w tył, dając Hagorowi czas na wzięcie zamachu, jednakże zabrakło go już by zadać kończący cios. Golem zwinnie bowiem odwinął się tarczą, i to Hagor skończył prawie znokautowany. Ostatnie sekundy tego pojedynku nie dałoby się nazwać inaczej jak ludzkim szczęściem. Kiedy bezduszna maszyna zamierzała zadać śmiertelne cięcie, Hagor zdołał tylko obrócić się plecami, wystawiając przy tym ostrze spod biodra. Golem naparł tak niefortunnie, że miecz przebił niemalże jego ciało na wylot. Hagor odwrócił się momentalnie i nieco zaskoczony sytuacją, pchnął miecz dalej, a następnie ogromnym wysiłkiem i z rykiem pełnym furii, wyrżnął nim drogę od torsu po czubek golemowego łba, rozplatając w pionie górną część całej maszyny. To był jej koniec. Wojownik wziął głęboki oddech i spojrzał w stronę nadłamanego pnia. Ku jego przerażeniu, niczego tam już nie było. Jego serce zabiło mocniej, a źrenice rozszerzyły się gwałtownie, gdy poczuł ze swej lewej strony nagły ruch. Odwrócił się w jego stronę unosząc miecz aż do samego torsu, ale było już za późno. Zobaczył już tylko jak ostatnia z ocalałych maszyn wyskakuje na dwa metry w górę, z uniesionym wysoko mieczem. Potem poczuł tylko potężne pchnięcie, tak silne że momentalnie stracił dech w piersiach. I widział tylko ciemność... Jednakże jego oczy pozostawały otwarte. Ciemność bowiem należała do szarej barwy znajomego płaszcza. Gdy uniósł głowę, stał przy nim Daniel, który przybył na ratunek w ostatniej chwili.
- Blisko było - wyszeptał skrytobójca.
- Taa... - Hagor ujrzawszy jak golem zbiera się dopiero z ziemi, nie czekał. Z agresją jeszcze wścieklejszą niż przedtem wparował w golema, zadając wiele celnych i krytycznych ciosów. Zatrzymał się dopiero gdy z golema zostały już tylko nogi i resztka miotanego energetycznymi spazmami korpusu.
- To już chyba wszy... - w tym momencie Daniel zachłysnął się powietrzem i jak strzała popędził w stronę ciała elfa. Hagor nie śpieszył się już tak bardzo. Zobaczył tylko jak towarzysz próbuje bezskutecznie obudzić przyjaciela, po czym bez słowa odwrócił się w stronę traktu. Mimo iż nie chciał tu więcej zostawać, zaczekał aż Daniel trochę się uspokoi i ochłonie.
- Aileen nie żyje... - usłyszał za plecami głos z trudem powstrzymanych łez.
- To nie był zwykły patrol - rzekł stanowczo rycerz.
- Co... Co przez to rozumiesz, Hagorze?
- Te modele są zbyt cenne do patrolowania. Bardziej stawiałbym na... hm, eskortę? - i nie czekając dłużej ruszył w stronę traktu. Skrytobójca nieco zaskoczony tą reakcją, przetarł oczy i dogonił go po chwili.
- Eskortę? A co oni mieliby tędy eskortować?
- Przekonajmy się.
Nie szukali długo. Faktycznie przeczucie Hagora nie zawiodło. Niedaleko przy trakcie napotkali na długi i gruby ładunek, a przy nim dwie kolejne jednostki golemów. Na szczęście były to niegroźni mechaniczni tragarze, którzy pierwsze co zrobili po ujrzeniu Hagora i Daniela, to zaczęli uciekać w drugą stronę.
- Zaczekaj - powstrzymał Daniela Hagor - Niech zdadzą raport. Będą wiedzieli co ich tu spotkało - dodał z pewną nawet nutą dumy w głosie.
- W takim razie sprawdźmy co to takiego - Daniel wskazał sztyletem w stronę skrzyni osłoniętej płachtą materiału.
Podeszli ostrożnie. Mieli świadomość, że ładunek mógł być zabezpieczony pułapkami. Kilka minut zajęło skrytobójcy sprawdzenie, czy nic czasami nie wybuchnie lub wystrzeli serią ostrzy.
- Nic nie ma. Jakby nie spodziewali się.
- Faktycznie, dziwne - wojownik wziął na siebie tą odpowiedzialność i jako pierwszy otworzył wieko długiej na dwa metry skrzyni. To co ujrzał, momentalnie sparaliżowało go niczym jad żmii. Jego oczy w parze z ustami, otwarły się tak szeroko jak tylko mogły. Zdołał tylko cicho wyjęknąć z siebie jedno słowo...
- Evene...
Danielowi wydawało się wpierw, że się przesłyszał.
- Evene! - powtórzył głośniej Hagor - Evene! Na litość... Ty... Żyjesz... - I wtedy Daniel chyba po raz pierwszy zobaczył łzy tak swobodnie skapujące po naznaczonych bliznami policzkach tęgiego Hagora. Ale i sam nie mógł się powstrzymać od emocji. Nie wiedział za bardzo co zrobić. Z jednej strony też miał ochotę zobaczyć i uściskać zaginioną, a z drugiej wiedział jak wiele ją z Hagorem łączy i nie ważył się im przerywać. Młoda pół-elfka zbudziła się czując jak ktoś ją wyciąga.
- Evene! Powiedz, że nic ci nie jest, kochanie! Że te dranie nic ci...
- Spokojnie, Hagorze - powiedziała ciepłym i spokojnym głosem - Nic mi nie jest. Cieszę się, że mnie odnaleźliście.
- Tak się cieszę... Myślałem, że...
Wojowniczka bez słowa przytuliła lekko Hagora, spuszczając z niego nieco napięcia. Potem przywitała się krótkim uśmiechem z Danielem, ale już wtedy skrytobójcy coś tutaj nie pasowało. Miał dziwne przeczucia, skąd u Evene taki spokój. Przecież porwano ją, trzymano w jakiejś skrzyni, i wieziono nie wiadomo gdzie. Niby mogła być pod wpływem jakiś mikstur uspokajających, ale nie wyglądała na otępiałą. Nie omieszkał się podzielić tym z Hagorem w cztery oczy na boku.
- Hagorze, nie sądzisz że powinniśmy sprawdzić... No wiesz...
Hagor drgnął, ale gwałtowna złość ustąpiła rozsądkowi. Oboje podeszli do Evene.
- Wybacz Eve... Ale... - zaczął Hagor, jednak nie skończył bo w tym momencie młoda wojowniczka wyciągnęła sztylet i wycelowała w Daniela. Nim ten zdążył w ogóle zareagować, latająca stal leciała prosto w niego. Daniel znieruchomiał, i poczuł jak coś zimnego muska jego skórę pod policzkiem, a potem usłyszał dziwny zgrzyt za sobą. Gdy się odwrócił, zobaczył jak sztylet wbił się w tors golema z miotaczem w dłoniach. Maszyna znowu drgnęła, i wyłączyła się. Tym razem już na stałe. Hagor patrzył na to ze zdumieniem.
- Nie straciłaś nawet nic ze swej celności - w odpowiedzi Evene uśmiechnęła się lekko i skinęła głową.
- Oooaaa... - jęknął Daniel, odwracając się - Ocaliłaś... Nas? Jakby ten golem trafił tą miksturą, byłoby po wszystkich...
- Zbierajmy się - rzekł Hagor i ruszył pierwszy. Za nim podążył młodzieniec, i na końcu dopiero pół-elfka. Zrobili ledwie parę kroków...
- Racja, po tym wszystkim trzeba wrócić do do... - głos Daniela urwał się gwałtownie. Gdy Hagor odwrócił się, zobaczył jak jego kompan stoi z przerażoną twarzą, a z jego ust zaczęła cieknąć gęsta strużka krwi. Chciał coś chyba jeszcze powiedzieć, ale jego ciało osunęło się bezwładnie odsłaniając kolejny szokujący widok. Za nim stała Evene z zakrwawionym sztyletem w dłoni.
- Evene... Ty... O nie... - gdy na nią spojrzał, jej mina nie wyrażała teraz żadnej emocji - Evene! Proszę, powiedz że to nieprawda!
Wojowniczka przechyliła lekko głowę i bez słowa ruszyła krokiem w stronę Hagora. Rycerz niepewnie uniósł miecz do walki - Evene... Błagam, tylko nie ty! - pomimo błagań pół-elfka nie zatrzymała się, a wręcz szybkim ruchem doskoczyła ze sztyletem do Hagora. Zaskoczony ogromną siłą z pozoru filigranowego ciała upadł wraz z nią. Evene szybko wskoczyła na niego, a następnie jej ręka uzbrojona w sztylet próbowała opaść na głowę przeciwnika. Refleks tym razem ocalił Hagora, niemalże w ostatniej chwili jego dłoń zablokowała cios w połowie.
- Evene, ocknij się. Jeśli jeszcze możesz... Proszę... - wciąż trzymając jej rękę, Hagor w emocjach mówił rzeczy o których doskonale wiedział że były już nierealne. I choć wielokrotnie scena ta nawiedzała go w koszmarach, dziś była na jawie. Nie chciał się z tym pogodzić, ale wiedział też że jeśli się teraz podda, śmierć przyjaciół pójdzie na marne. Mimo ogromnej siły wojowniczki, Hagor zdołał się obronić i krzycząc gniewnie potężnym kopnięciem w jej brzuch odrzucił swoją miłość, w przenośni i dosłownie. Z wielkim bólem wymieszanym z dziką agresją, chwycił rękojeść swego miecza. To co się stało potem na pewno zapadnie mu głęboko w pamięć, zostawiając w niej szramę do końca życia. A zwłaszcza widok odlatującej podczas dekapitacji głowy najbliższej jego sercu osoby, i jej krwi która wtedy chlusnęła w jego twarz... Gdy po walce opadł na kolana wyjąc do opustoszałego lasu, ostatkiem sił doczołgał się jeszcze do odciętej głowy Evene. Wielkim wysiłkiem sięgnął po nią drżącą dłonią, i odwrócił w swoją stronę. Wyraz twarzy pół-elfki był wciąż taki sam, tak jakby martwy nie tylko od środka. Spojrzał pod jej brodę by ujrzeć porwane szczątki metalu. Gwałtownym ruchem odrzucił głowę z dala od siebie, i warknął pod nosem:
- Pieprzona mechimera...
---
--
-



[media]https://sites.google.com/site/mojadobramuzyka/21_Gramms-...i_am_egoist.mp3[/media]

*** *** ***

Witajcie w świecie Mechimerium! To mój świeży autorski pomysł na dark fantasy z domieszką klimatu post apokaliptycznego. Akcja odbywa się w autorskim świecie Aragoth, który zniszczony został przez globalny atak magiczny. A gdy resztka ocalałych ras wyszła z ruin i kryjówek, napotkała na kolejny koszmar - armie mechanicznych golemów, pragnących zagłady wszystkiego co przetrwało. Bezduszne maszyny sterowane przez tajemniczy, niewidoczny i inteligentny byt zwany Gynethem, opanowały większość Aragoth. Dopiero człowiek imieniem Olaf Basha, zwany Najwyższym Wśród Ocalałych, zdołał zawiązać ruch oporu godząc zwaśnione rasy wśród tych co przeżyli, i poprowadzić ich do wielu znaczących zwycięstw. Stał się symbolem nadziei i ogromnym autorytetem, a zarazem najwyżej priorytetowo celem przeciwnika.
Dobra, dobra. Ktoś zaraz powie - "zalatuje Terminatorem". Hm, i ma rację
Wzorując się na jednych z moich ulubionych serii, postanowiłem przenieść realia do świata dark fantasy. Zamiast maszyn mamy golemy A w ruchu oporu znajdą się takie rasy jak elfy, krasnoludy, ludzie, czy jaszczury. Więcej w materiałach dodatkowych, które skrócę i tak, a i same nie będą obowiązkowe do przeczytania. Kogo szukam? Aktywnych, doświadczonych graczy, którzy zechcą stanąć po stronie ocalałych. Dopuszczam możliwość grania wybraną przez siebie rasą i klasą, aczkolwiek chciałbym aby postacie były przydatne z perspektywy przeżycia w zniszczonym świecie. Tu nie ma miejsca na jakieś negocjacje, trzeba twardych charakterów. Słabi po prostu zginą. Sesja będzie storytellingowa, czasami rzucę kośćmi, a dla ułatwienia w tworzeniu postaci dam pewien schemat. Potrzebuję 3-5 osób, sesję chciałbym zacząć na początku września, ale będę czekał aż się zbiorą chętni. Karty postaci ślijcie mi w PM-kach, ale wolałbym nie w postaci żadnych plików. Będę wymagał 1 posta na tydzień, będzie do wykorzystania Google Doc. Jak coś nie wiecie, to pytajcie w tym temacie. Aha i z góry zaznaczam, że raczej nie będzie możliwości grania golemem lub mechimerą.

Cytat:
Karta postaci:

PODSTAWA

Zdjęcie:
Imię:
Nazwisko:
Rasa: (dopuszczone: człowiek/jaszczur/elf/pół-elf/krasnolud, gnom)
Płeć:
Wiek:
Profesja:
Przynależność: (dopuszczam dwie możliwości, można być najemnikiem lub należeć do Ruchu Oporu Bashy)
Informacje dodatkowe: (nieobowiązkowe; np. niepełnosprawność, cechy szczególne, ect. )

UMIEJĘTNOŚCI
(obok nazwy podana jest liczba określająca wymaganą liczbę umiejętności danego typu. Wybór praktycznie dowolny, ale bez żartów. "Opanowane do perfekcji" powinno być związane z profesją i powinnno mieć oparcie w historii postaci, reszta może być wspomniana):

Opanowane do perfekcji (1) :
Mocne atuty (2):
W miarę dobrze wyuczone (3):
Trochę ponad przeciętność (1-3):
Antytalenty (1-2):

ZDOLNOŚCI SPECJALNE/CZARY (1-4):
(jeśli postać zna jakieś czary, lub posiada jakieś nadnaturalne zdolności które może użyć w walce lub poza nią, to należy o tym wspomnieć w tej rubryce. Może to być np. kula ognia dla maga, lub szybka szarża dla wojownika. Oczywiście zużywają one pokłady energetyczne postaci i zbytnie nadużywanie skończy się zemdleniem lub nawet zgonem. Wszystko zależy od subiektywnej oceny MG tego co dana zdolność powoduje i jakie panują warunki )

EKWIPUNEK PODRĘCZNY (wszystko to co postać może nieść przy sobie, włączając w to broń):

HISTORIA POSTACI:
 
__________________
"You can have power over people as long as you don't take everything away from them. But when you've robbed a man of everything, he's no longer in your power." Aleksandr I. Solzhenitsyn.

Ostatnio edytowane przez Kagonesti ZW : 08-09-2011 o 16:28.
Kagonesti ZW jest offline