Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2011, 21:46   #43
Erissa
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Głos karczmarza sprawił, że przystanęłam na chwilę zmrożona jak magicznym zaklęciem. Nie mogłam zrobić ani kroku na przód, patrzyłam tylko na mężczyznę jakby niezbyt wiedząc o co mu chodzi. Uprzedzano mnie, że zazwyczaj tacy jak my nie spotykają się z euforią, nikt nie rozwija przed nami czerwonych dywanów i nie wita z uśmiechem, nawet jeśli pomożemy to zostaniemy przegnani i odprowadzeni pięknymi epitetami typu "chędożony mutant". Westchnęłam głęboko, nie było sensu się kłócić, szczególnie teraz, nie miałam ochoty uciekać przed kolejnymi wielbicielami pragnącymi widłami pokazać jak bardzo cieszą się z mojej obecności. Zajęłam spokojnie miejsce patrząc w stół, myślałam, a gdy Suir usiadł obok podniosłam na niego oczy
- Co o tym wszystkim myślisz? - zapytałam cicho - Nie jesteśmy... wybacz, ja nie jestem tutaj mile widziana - roztarłam skroń - Wezmę to zlecenie, ale jeśli mi zapłacą. Tylko wtedy - zabębniłam palcami w blat stołu - Porozmawiam z sołtysem.
- Mmm - pokiwał głową - Myślę...że to będzie dobre rozwiązanie...- zamyślił się - Fałszywy wiedźmin...- westchnął i rozejrzał się dookoła - A czy nie jesteś mile widziana...cóż, w ich mniemaniu wiedźmin podjął się zadania, wziął pieniądze i tyle go widzieli....albo poległ albo przebieraniec, choć ja stawiam na to drugie...bo który wiedźmin jest weźmie pieniądze przed wykonaniem zlecenia?
- Renegat - stwierdziłam ponuro - Nie zamierzał wcale brać się za tą robotę, a na opinię innych sobie spluwa - westchnęłam patrząc na Ole - Wątpię szczerze, czy ci ludzie będą gotowi wyłożyć dodatkowe pieniądze, ale wypadałoby spróbować - popatrzyłam na niego - Choć z drugiej strony... wiesz czego się obawiam? Może tamten wziął tylko drobną zaliczkę i go po prostu faktycznie to coś zabiło. Jeśli on nie dał rady to ja dam? - wydusiłam wreszcie z siebie to, co nurtowało mnie od czasu rozmowy z chłopem
- Renegat...- zamyślił się znowu - Albo i masz rację. Może to i jest jakiś potwór, a to była drobna zaliczka. Nie wiem – westchnął - Może...jednak poszedłbym? Wiem, że wiedźmin pracuje sam ale...jeśli to jest coś, co go rozszarpało, a on był doświadczonym wiedźminem... to może kosztować Ciebie życie.
- To moje pierwsze zlecenie, ale z drugiej strony...Ty... - popatrzyłam i wyciągnęłam lekko dłoń w jego stronę, lecz szybko chrząknęłam i złapałam świeczkę, którą zaczęłam się bawić - Właściwie czemu nie - uśmiechnęłam się - Ale trzymaj się na uboczu i reaguj tylko gdy będzie to konieczne
- Jesteś wyszkolona doskonale - zaśmiał się trochę nerwowo - Jakiś tam topielec albo tego typu tałatajstwo nie ma prawa Tobie zaszkodzić...- powiedział i przełknął ślinę zdenerwowany, zaczął bawić się swoimi rękoma splatając je w koszyk i rozplatając - Ale...no...rozumiesz, oni... Girviery na przykład...to twarde są i wiesz...Echinopsy choćby....też ale mniej...
- Tak... - westchnęłam - Tylko czy książę może narażać się dla wiedźminki? - zaśmiałam się też podobnie jak on, wbiłam wzrok w blat patrząc na niego tylko ukradkiem
- Dla księżniczki – zawtórował cichym i nerwowym śmiechem - Myślę...myślę, że to nie będzie złe...bo ja...- westchnął i odchrząknął - Chętnie bym się naraził - powiedział szybko - Bo wiem, że gdyby zaszła taka potrzeba to ty też i...- westchnął
- Suir? - oparłam się o stół i nachyliłam do niego tak, że moje usta były przy jego uchu - Ale mam nadzieję, że ty wiesz, ja tylko udaję, że Cię lubię - zaśmiałam się nagle ciepło - Nie znoszę Cię - roztrzepałam mu włosy wesoło
Chłopak roześmiał się zwracając na chwilę uwagę większości gości karczmy
- Ja Ciebie też, wiesz o tym - w oczach miał dwie iskierki radości, śmiał się nimi szczerze i ciepło
- Wiem, wiem doskonale, ale cóż, jeszcze trochę musisz mnie poznosić, a jak już zostaniesz wielkim królem to roześlesz za mną listy gończe "Żywa a najlepiej martwa" - droczyłam się

Popatrzyłam wreszcie na Ole, wsłuchałam się w jej głos, trzeba było przyznać, że ma dziewczyna talent, ciszę przerwał dopiero Cedrik
- Jak powiedziałam już Suirowi pomówię z sołtysem, jeśli zapłaci zrobię dla niego to zlecenie, jeśli nie, nie zamierzam nadstawiać głowy, szczególnie, że w naszym wypadku nie jest wskazane bezpodstawne zatrzymywanie się na dłużej w jakimś miejscu - stwierdziłam bez cienia złośliwości skierowanej ku Suirowi

Siedziałam jeszcze kilka chwil, lecz gdy Ole zmieniła repertuar popatrzyłam speszona na nią, a później na Suira. Owszem, byłam wychowana wśród mężczyzn, ale Lambert, Eskel czy Geralt... nigdy nie dawali mi przykładów tak gorszącego zachowania. Życie...
- To ja... - nie dokończyłam, wskazałam tylko oczami wyjście i poprawiając miecze ruszyłam ku drzwiom
- To ja też –Suir zaśmiał się cicho. Zostawiliśmy resztę w gospodzie, a gdy wiatr owiał nasze twarze zaśmiałam się nerwowo, widać było, że chłopak też był speszony piosenką Ole, jego policzki znaczyły delikatne rumieńce, uśmiechnęłam się do siebie widząc to, zdecydowałam się wreszcie jednak odezwać
- Ja... ta piosenka... - powiedziałam niepewnie i podrapałam się w kark patrząc na niego spod rzęs - No to... - przygryzłam wargę zmierzając na poszukiwanie sołtysa - To... – westchnęłam zrezygnowana, sama nie wiedząc dlaczego poczułam się nagle zdenerwowana w jego towarzystwie - Jeszcze nic się nie zaczęło, ale dziękuję za pomoc - powiedziałam cicho, a gdy moja dłoń przez przypadek natrafiła na jego zabrałam ją jak poparzona i udałam w zdenerwowaniu, że przeczesuję włosy
- Nie, ja zawsze... - powiedział cichutko - Hej! To jest miłe - zaśmiał się nerwowo i westchnął cicho. Spojrzałam na niego, mina, którą przybrał, lekki uśmiech… czyżby jednak to uczucie... ten przesąd o dreszczach pojawiających się przy dotyku wiedźmina i maga... był prawdziwy?
W ciszy dotarliśmy do sołtysa. Zawstydzona, próbując jakoś rozładować całą atmosferę podbiegłam do mężczyzny
- My... Ja w sprawie tego wiedźmina, co go martwiejce zeżarły - zaczęłam próbując nadać głosowi pewny ton - Przemyślałam sprawę i mogę podjąć się tego zlecenia, ale pozostaje kwestia ceny
- Ceny? Sto orenów - powiedział mężczyzna- A co, płatne po robocie! - rozsierdził się - I ani złamanego miedziaka przed! Będzie on w grobowcu na zachodzie! No, lepiej, żeby był bo jak nie… –westchnął - Nie zrozumcie mnie źle wiedźminko... cała wioska się zrzuciła na nagrodę i co z tego? Nie ma wiedźmina, nie ma pieniędzy ale potwory zostały...
- Rozumiem, ale przynajmniej czegoś to ludzi nauczyło – westchnęłam także - Dobrze, sto orenów za łby martwiejców - skinęłam głową - Rano robota powinna być gotowa
- Tak, nauczka...- coś zrzędził pod nosem - Na zachodzie, jaką godzinę drogi jest zapuszczony grobowiec. Wyłazi co noc coś i żre ludzi i zwierzęta, choć zwierzęta dla zabawy pewno. Nie wiem, ale potwory zgładzić trzeba.
- Rozejrzę się trochę - popatrzyłam na zachód - Do zobaczenia rano. Oby - westchnęłam
Powoli ruszyłam do karczmy. Sprawa wymagała małego rozeznania, chciałam jednak wszystko na spokojnie przemyśleć, do zmroku zostało przecież trochę czasu. Szłam bez słowa, ale cisza nie przeszkadzała ani mi, ani Suirowi. Dziwne jak wspólna podróż zaczęła tworzyć między nami nić porozumienia… Ale przygody ze studnią czy robakami w sałacie nie zapomnę na długo. Zaśmiałam się cicho do siebie.
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline