Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2011, 01:32   #2
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Lei był pierwszym który usiadł na apelu. Nie pomogły groźne spojrzenia wychowawców, i nauczycieli. Widać było niezadowolenie na jego twarzy, wywołane uniemożliwieniem mu wyjścia z apelu. Leżał teraz i zastanawiał się czy nie wyskoczyć przez okno, na pobliskie drzewo. Pomysł nie głupi, może nawet by nie zauważyli. Jedyne co go powstrzymywało, to świadomość że gdyby się nie udało matka nie była by zadowolona. I tak miał tu sporo problemów, więcej niż tyle ile teraz znosił nie było mu potrzebne. Starczyło mu to obgadywanie, za jego plecami na temat wyglądu i akcentu. Tak był chińczykiem. No dobra pół Chińczykiem, ale było to widać, zwłaszcza w akcencie. Dla kogoś kto nie mieszkał w tej części świata, na pewno byłby kolejnym skośno okiem, ale tutaj każdy odróżniał narodowość. Do tego był nowy. Idealny cel dla tych wszystkich którzy mieli swoje kompleksy i odreagowywali je na innych. Tylko czekać aż zjawią się goście z starszy klas próbujący wyłudzić od niego pieniądze. Podrapał się po głowie, jeszcze bardziej rozczochrawszy i tak wzburzone średniej długości włosy. Nie był wysoki, nawet jak na swój wiek. Jakieś sto trzydzieści centymetrów, wystarczająco by uznawać go za pokurcza. Uśmiechnął się gdy zobaczył, że kolejni biorąc z niego przykład, siadają i olewają cały ten nadęty apel. Jedno było pewne, nauczyciele nie potrafili utrzymać porządku. Westchnął.
-Gdyby tu był dziadek....- Popatrzył na ludzi do okoła, i uśmiechnął się nieco wrednie.
-...to wszyscy chodzili by jak szwajcarskie zegarki.

Uśmiech nie schodził mu z twarzy aż do końca apelu. Było już późno, ale mógł wrócić bez problemu jeszcze później. Matka nie wróci co najmniej przed 19. Wyjął z plecaka mapę. Może był tu już półtora miesiąca, ale nie zwiedził jeszcze całego miasta. A tym razem miał ochotę na konkretne miejsce. Niewielką dzielnicę, chyba najmniejszą. China town. Nareszcie zje coś dobrego, nareszcie będzie na co wydać pieniądze. Rozejrzał się po rozchodzących się ludziach. Patrzył na dziewczyny, chłopaków, ludzi z jego własnej klasy. Poprawił plaster na ręce. Kilka siniaków, powstałych po upadkach z wysokości, spadaniu z różnych, na różne, i z różnymi rzeczami. Tak lubił się wspinać i wybierać drogi na skróty. I świadczyły o tym różne siniaki. Prawdziwa kolekcja. Odezwał się jego brzuch. Był głodny i miał już dość japońskiego jedzenia. I ten ich pseudo rosół. Jak oni to nazywali? Ramen? Miał już tego po dziurki w uszach. Pora zjeść coś naprawdę dobrego. Przyjrzał się mapie. Obrał kierunek i ruszył po swój pyszny posiłek. Czas na prace i trening będzie wieczorem. Może kupi nawóz jego roślinki.
 
Jendker jest offline