Marc nie był zachwycony apelem. Przez niego szlag trafił fizykę, teraz będzie musiał siedzieć nad tym w domu. Miał ważniejsze rzeczy do roboty, niestety nie potrafił odpuścić. Nie, nie był kujonem, biorąc pod uwagę jego wygląd nikt by nawet przez moment tak nie pomyślał. Żylasty i umięśniony osobnik bez grama tłuszczu, ostrzyżony na jeża budzi wręcz przeciwne skojarzenia. Do tego szyty na miarę mundurek i wcale przystojna twarz. Nawet teraz ociekając potem nie pozwolił sobie na rozluźnienie kołnierzyka, co nie znaczyło, że słuchał z zapartym tchem apelu. Nic bardziej mylnego, oparł się w kącie o ścianę z kieszeni dyskretnie wyjął palmtopa i kliknął ikonkę facebooka.
Do szkoły przyszedł już w trakcie semestru, jego ojciec został wysłany tu na placówkę dyplomatyczną. Był już w tylu szkołach, w tylu krajach, że aklimatyzacja przebiegła bezboleśnie. Prawie, Amerykanin zawrze budził emocje i niektórzy stawiali sobie za punkt honoru pokazaniu mu gdzie jest jego miejsce. Cóż, kierując się doświadczeniem życiowym nabytym w poprzednich szkołach Marc wyjaśnił to w szatni tuż po pierwszej lekcji wfu. Oczywiście potem wraz z grupą uczniów twierdzili zgodnie, że uderzyli się o szafki.
Jego wymowa budziła wesołość, ale z każdym tygodniem robił coraz mniej błędów. Taki już był, jeśli za coś się brał to robił to najlepiej jak umiał, a jeśli umiał kijowo to brał się za to aż efekty było co najmniej zadowalające. Tak samo było z fizyką, po prostu nie czuł by się dobrze nie dając wszystkiego z siebie.
Hmm, wiele się w świecie nie działo od rana, stwierdził zerkając na ekran, chociaż… Sara chwaliła się nową fryzurą.
- Hmm.
Mark spojrzał w górę. - Przepraszam panie Kaima, doczytuję fizykę z lekcji – pokazał ekran, na którym faktycznie widniały fizyczne wzory. Nigdy nie zostawiał nic przypadkowi. – Przepraszam, to się nie powtórzy.
Pan Kaima mruknął coś pod nosem o niewychowanych amerykanach i kontynuował niespieszny spacer między uczniami.
W końcu wolny, pozwolił wybiec smarkaterii i dopiero ruszył do wyjścia. Teraz wrzuci coś na ruszt i zostanie mu tylko lekcja japońskiego. Skoczył tylko do kask do szafki i ruszył na parking. Jego maszyna stała w rogu, czerwono-czarny ścigacz. Silnik zamruczał. Kiwnął przechodzącym znajomym z klasy zamknął kask i z rykiem silnika pomknął ulicą.
Nie lubił jeździć w garniturze, ale na przebranie nie mógł sobie pozwolić. Nauczyciel, którego znalazł mu ojciec był tradycjonalistą i tego samego oczekiwał po uczniu. Mimo tej ewidentnej wady uczył doskonale. |