Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2011, 16:06   #118
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Tej nocy nuty życia i śmierci, pożądania i nienawiści, gniewu i strachu splotły się w jedną harmonię dźwięków.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=-XaRgJ4cqGY[/media]

Tyle wydarzeń nastąpiło podczas tak krótkiego wieczoru. Tyle oczu na wieki zamknęło swe powieki. A jednak... mimo tych dramatycznych wydarzeń i Leiko i Kojiro szli obok siebie żartując i flirtując niczym para kochanków.
A może rzeczywiście nimi byli? Kochankami skrojonymi na miarę możliwości i granic jakimi były ich role w tym przedstawieniu. Łapczywie rozkoszowali się wspólnymi chwilami, które wszak nie będą wieczne. Nic więc dziwnego, że ignorowali ponure dysonanse, jakimi była przemoc i śmierć której świadkami i uczestnikami byli tej nocy.
Dlatego zresztą, mieliby zwracać uwagę na ten nieprzyjemny fakt?
Oboje wielokrotnie widzieli śmierć i zadawali śmierć. Oboje przywykli do widoku trupów.
To są brutalne czasy, a oni są dziećmi tej epoki, ne ?

Rozkoszne zakończenie wieczoru.
Ronin obejmujący swą wybrankę, całujący jej usta, drapieżnie i chciwie. Z niemal dzikim pożądaniem, ale... i czułością oraz tęsknotą. Niecierpliwością związaną z kolejnym spotkaniem, które da obojgu wytchnienie od kłębiących się wokół nich cieni.
I dostarczy rozkoszy ich duszom, umysłom i zmysłom.
Oddalił się od Leiko, obiecując że będzie w pobliżu. I że przybiegnie z pomocą w razie zagrożenia.
Romantyczne niemal pożegnanie, godne sceny teatralnej. Delikatne uśmiechy i figlarne ogniki w oczu obojga, psuły nieco dramatyzm sytuacji, ale...
Ani ona, ani on nie byli wszak aktorami. Oboje byli drapieżnikami, choć odmiennej natury.
Tygrys i wąż. Dwa piękne bestie, acz groźne w swym zwodniczym uroku.
Tygrys będący zagrożeniem skrytym pod zwinnością ruchów, jedwabistym futrem i zwodniczo miłymi dla ucha pomrukami.
I wąż kryjący pod olśniewająco pięknym wzorem łusek, hipnotyzującym niemal spojrzeniem oczu i nienaturalną wręcz gibkością ciała, zabójcze ostrza swych kłów.

Leiko ruszyła w kierunku najlepiej zachowanej budowli, słusznie podejrzewając że jej dwaj yojimbo tam właśnie założyli swą siedzibę.
Było cicho. Niemniej Maruiken nie traciła czujności. Nie tutaj. Gōsuto tora, Ishiki i jego pomagierzy, i kto wie jeszcze jakie niebezpieczeństwa skrywały te pozornie tylko opuszczone ziemie.

Geta nie stuknęły o drewno podłogi, gdy weszła do rodzinnego dojo Sakaki. Leiko, gdy potrzebowała, potrafiła chodzić bardzo cichutko w tym pozornie hałaśliwym obuwiu.
Zachodnia część dojo, była jedynym budynkiem który zachował prawie w całości, zniszczeń tu było najmniej. I przez to widać było nieco splendoru jaki kiedyś był udziałem całego kompleksu budynków.
Nagle... Leiko zatrzymała się i kucnęła, odruchowo biorąc parasolkę w dłonie.


Na drewnie podłogi widać było plamę krwi... Plamę świeżej krwi.
Ten widok wywołał niepokój łowczyni. W myślach kalkulowała, jak szybko przybiegłby Kojiro, gdyby usłyszał odgłosy walki. Bo przybiegłby na pewno.
Krew wlała w umysł łowczyni niepokój, ale nie strach.
Niestety poza śladem krwi nie dopatrzyła żadnych innych śladów, dotyczących zarówno napastnika jak i... ofiary.
Ruszyła więc dalej, docierając powoli do głównej sali do ćwiczeń. I tam zastała obu swych yojimbo. Tyle że dwuznacznej sytuacji.
Yasuro pochylał się nad pojękującym i leżącym na podłodze Kirisu.
Nie zauważyli Leiko dopóki ta się nie odezwała. A wtedy...

Młody Dasate podbiegł do niej, natomiast Kirisu leżał nadal na podłodze. Nic dziwnego. Płomień był ranny, a Yasuro założył mu prowizoryczny opatrunek i karmił go.
Zasypywana wpierw pytaniami o to: gdzie była, czemu zniknęła na tak długo, czy jest cała i zdrowa oraz zapewnieniami, że się o nią martwili i zamierzali jej szukać, dopiero po chwili dowiedziała co się właściwie wydarzyło.
-Kirisu i ja dość szybko znaleźliśmy miejsce na nocleg i... postanowiliśmy cię szukać Leiko-san. – relacjonował Yasuro, gdyż już dziewczyna ukryła przyczynę swego zniknięcia za siecią kłamstw, uników i niedomówień.- Postanowiliśmy się w końcu rozdzielić, by... zwiększyć obszar do przeszukania.
Kose spojrzenia jakie wymienili pomiędzy sobą młodziki pozwoliły Leiko dotrzeć do zabawnego wniosku, że pomysłowi rozdzielenia musiały towarzyszyć kłótnie.
Owszem, rozdzieleni mogli przeszukać większy teren, ale i też istniało ryzyko, że jeden z nich napotka Maruiken pierwszy, na co wyraźnie dopuścić samuraj nie chciał dopuścić.
Yasuro był zazdrosny o chwile jakie Płomień spędzał tylko z łowczynią i starał się uniemożliwiać takie wydarzenia.
-Po jakimś czasie dotarły do mnie odgłosy walki. Pognałem tam mając nadzieję, że cię spotkam i obawę, że twe życie jest w zagrożeniu. Ale na miejscu, przy ruinach świątyni, natknąłem się na... niego.- wskazał palcem na Kirisu, wywołując grymas wstydu i niechęci na twarzy Płomyka. Młody łowca na pewno nie chciał, by takim go Maruiken oglądała. Pokonanym, rannym, przegranym. Wstydził się. Zapewne wielce cenił sobie zachwyt Leiko wobec jego osoby, na równi z rozkoszami jej ust i ciała.
A teraz... był godny politowania.

Niemniej przejął pałeczkę narratora i opowiadał dalej.- Napadli mnie z czterech stron. Szkoda, że tego nie widziałaś. Moje jūmonji-yari nauczyły ich, by mnie unikać. Rozlałem ich krew.
Kirisu uśmiechnął się na same te wspomnienie, po czym dodał.- Ale potem pojawił się on.
I tu wtrącił się Yasuro.- Jego podwładni nazywają go Ishiki-sama.
Kirisu się wtedy ożywił. – Jest niebezpieczny Leiko-chan, bardzo niebezpieczny i szybki. Używa dwóch dziwacznych broni, przypominających nieco kamy.
-Prawie zabił Kirisu-san.-
dodał Yasuro, a Płomień niemalże warknął gniewnie.- To nieprawda. Wykorzystał moją nieuwagę i zranił mnie.
-Hai. Przyznaję, że rana nie jest głęboka. Ale dość mocno krwawiła. Niemniej, gdybym się nie zjawił...-
stwierdził Yasuro, a Płomień wtrącił ironicznym tonem głosu.- Nie powstrzymałeś go swą kataną Dasate-san, tylko faktem że rozpoznał w tobie potomka twego wuja.
Nie chciał, by Leiko uznała, iż walce Yasuro jest bieglejszy od niego.
-Temu nie przeczę. Ów Ishiki stwierdził, że daruje nam życie, bo jestem z klanu Hachisuka. Ale tylko tej nocy. I że następnej nocy możemy nie mieć tyle szczęścia.- stwierdził spokojnym tonem samuraj. Potem potarł podbródek.- Następnie kazał nam jutro opuścić ziemie klanu, po czym... zniknął w cieniach nocy, wraz ze swymi ludźmi.
-Z których, niektórzy byli ranni.
-przypomniał Kirisu próbując odbudować resztki swojej chwały, przekreślonej wszak jednym starciem z owym Ishiki.

Sytuacja się komplikowała. Należało podjąć decyzję, co do dalszych działań.
Czy Ishiki działał po stronie klanu Hachisuka? Były przesłanki by tak twierdzić. Ale nie było pewności.
Natomiast pewnym było, że ktoś... najprawdopodobniej sami Hachisuka nie chcą, by ktokolwiek węszył na tych ziemiach. A skoro tego nie chcieli to znaczy, że owe ziemie kryły w sobie tajemnicę. A czyż sekrety nie były jednym z tych słodyczy, które smakują tym bardziej i mocniej są zakazywane?
A więc... wyruszenie dalej w głąb ziem, czy powrót?
Ta decyzja mogła jednak poczekać do ranka.

Rankiem trójka wędrowców powoli zbierała się do podróży. Yasuro ćwiczył kolejne kata, Kirisu macał założony sprawnie opatrunek, a Leiko przeszła się spacerkiem po zniszczonym dojo by poukładać myśli i podjąć decyzję. Zdanie swoich yojimbo już znała. Yasuro odradzał dalszą wyprawę, acz wiedziała że zgodzi się z jej wyborem, jakikolwiek będzie.
Kirisu, mimo rany, aż płonął chęcią ponownego spotkania z Ishikim i wyrównania rachunków. Ta furia przesłaniała nawet rywalizację, jaką prowadził z Yasuro o względy łowczyni. Płomień z chęcią wyruszyłby dalej, w głąb ziem Sakaki.
Ostatecznie, decyzja należała do niej i... dobrze ją było podjąć z dala od obu yojimbo.

I właśnie dlatego przyglądała się ruinom, przemierzając dojo. I dlatego znów natknęła się na Kojiro. Stał opierając się o ścianę, spokojny i pogodny. Zupełnie jakby przeczuwał to spotkanie.
Ronin uśmiechnął się i skinął głową.- Uroczy to omen, zobaczyć twe oblicze opromienione porannym słońcem, Leiko-san.
Po czym wskazał na stojące porcelanowe naczyńko wypełnione herbacianym ziołem, postawione niedbale cokole, na którym kiedyś musiał stać posąg.


-Ktoś przybył do miejsca twego spoczynku. Ronin. Zostawił je dla ciebie. I słowa.- Kojiro potarł podbródek i przymknął oczy, by przypomnieć sobie dokładnie przesłanie.- Powiedział, że jest twym przyjacielem i że przychodzi z podarkiem i posłaniem od małej miko. Nie zdziwiła go moja obecność. Wręcz spodziewał się, że ktoś się pojawi. Przesłanie od miko zaś brzmiało." Gdy podejmiesz decyzję zgodną ze swą naturą i ruszysz ku swemu przeznaczeniu, niech twój tygrys wprowadzi cię i twych towarzyszy w stare wąwozy. Tam będziesz mogła skorzystać z mego podarku, bez obawy o życie twoich yojimbo. Stamtąd zapraszam cię też na rozmowę do mej kryjówki."
Splótł ręce razem.- Trochę to zagadkowe słowa, ne Leiko-san?
Zagadkowe słowa i zagadkowy dar. Bowiem do listków herbaty dosypano zioła, sprowadzające sen. Wyczuła dobrze ich zapach i wiedziała, że nie wyczułaby ich smaku w gotowej herbacie. Sztuczka dobrze jej znana.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 31-08-2011 o 16:12.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem