Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2011, 21:49   #209
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
I to by było na tyle, pomyślał Kenning, widząc jak Romualdo wpada w ramiona jakiejś kobiety i znika wraz z tą kobietą. Czarodziejką zapewne, skoro użyła teleportacji.
Pech prawdziwy. Ledwo zdołali go odzyskać, a już im go ktoś podebrał. Jak już wspomniano wcześniej - jakaś czarodziejka, albo ktoś, kto z czarów umiał korzystać. Jakby nie mieli dość kłopotów z Angeliką i jej ludźmi, to jeszcze musiała się przyplątać kolejna baba, która zagięła na poetę parol. Jakby w całym mieście nie było innych mężczyzn, tylko Romualdo. Akurat do niego musiała zapałać wielką miłością?
Z pewnością nie był to ktoś od Angeliki, bowiem w tym przypadku nie trzeba by korzystać z teleportacji. Pomoc miałaby od ręki, a i statek w pogotowiu. Kenning, bez względu na to, jak bardzo by się starał, nic by nie zdziałał i poeta trafiłby na Starą Krowę. Już by się o to ludzie Angeliki postarali.
A jeśli chodzi o nich... Zbliżali się bardzo szybko, a Kenning nie miał zbytniej ochoty na rozmowy z nimi. Jego przebranie było całkiem niezłe, ale wolał nie sprawdzać, czy wytrzyma bezpośrednią konfrontację.
Krasnolud, zwalony z nóg celnym ciosem straszliwej broni obuchowej, również stawał na nogi i, przynajmniej na pierwszy rzut oka, nie wyglądał na osobę zainteresowaną kulturalną pogawędką. Jedyne, co w takim przypadku mógł zrobić Kenning, to oddalić się w sposób nie zwracający niczyjej uwagi. Na szczęście nie był jedyną osobą, która z zainteresowaniem przyglądała się rozgrywającym się na nadbrzeżu zdarzeniom. I nie jedyną, która doszła do wniosku, że jednak maj coś do załatwienia w odległym końcu miasta.
Obrócił się na pięcie i skierował się ku najbliższej uliczce odchodzącej od placu. Miał nadzieję, że - jako ktoś, kto się z tłumu nie wyróżnia - nie zwróci na siebie niczyjej uwagi.
Musiał się jak najszybciej dostać do ich “kwatery głównej”, by powiadomić Gaccia i pozostałych członków kompanii o kolejnym porwaniu.
Chyba, że... Może Gaccio, powiadomiony o sytuacji, podesłał im kogoś na pomoc?
 
Kerm jest offline