Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2011, 22:57   #75
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Po odnalezieniu leża prawdopodobnego smoka zamieszkanego przez niewiadomą ilość koboldów drużyna zrobiła co zwykle robią drużyny poszukiwaczy przygód - rozdzieliła się w celu zdobycia jak największego łupu i przygotowania właścicielowi jak największej burdy. Większa część grupy poszła zbierać kryształy w jaskini, która wydawała się być wręcz stworzona do ich hodowli. Adrian ruszył głębiej w schowane w półmroku korytarze kopalni na zwiady, podczas gdy Carric postanowił się przyjrzeć nieco grzybom rosnącym w jaskini obok.

Jak na razie plan przebiegał… zgodnie z planem. Grupa w jaskini klejnotów miała niezły łup, zebrali 7 zielonych kryształów, 10 czerwonych, 4 żółte, 3 niebieskie, 4 białe, 6 fioletowych, 3 brązowe, 5 pomarańczowych oraz parę nieznanych im kryształów: 5 czarnych, 3 akwamarynowe, 2 szare i 2 różowe. A to dopiero początek.

Odrywając się od zbierania, Theodor postanowił przyjrzeć się niezwykłemu kryształowi na środku jaskini. Podchodząc bliżej poczuł falę ciepła, nie gorąca, lecz przyjemnego ciepła. Kryształ był spory, wielkości sporej piłki, którą widział u dzieci grających w jakąś grę związaną z jej kopaniem. Kryształ miał nieco chropowatą fakturę – mag mógł to ocenić z daleka przyglądając się nierównością na jego powierzchni. Najciekawszą właściwością kryształu była jednak jego barwa – wyglądał jak kawał gorącej magmy i co ciekawe, wzory na jego powierzchni zdawały się powoli, bardzo powoli poruszać, jakby płynęły…

Theodor wziął odrobinę szarego pyłu z ziemi i rzucił nim w stronę kryształu, pył spokojnie opadł. Nie skwierczał, nie przyklejał się, nie topił – kryształ można było dotknąć. Niepewnie, ostrożnie wziął kawałek swojej starej szaty i rzucił w stronę kryształu, aby jeszcze raz się upewnić. Nic się nie stało. W końcu podszedł bliżej i zauważył, że dookoła kryształu rosną jeszcze mniejsze jego wersje. Większość była zbyt mała aby je oddzielić, gdzieniegdzie były ślady że ktoś już parę oderwał, jednak czarodziej znalazł 2 małe kryształy, które mógł spokojnie oderwać i zabrać.

W tym samym momencie, grupa w jaskini klejnotów zauważyła, że większość zbiorowisk kryształów posiada jeden duży centralny kryształ i małe rosnące wokół, co więcej w wielu miejscach widać, że ktoś odrywał mniejsze kryształy od podstawy. Wniosek, do którego doszliście był oczywisty – ktoś je tutaj hodował.

Tymczasem druid zebrał co prawda parę kryształów po drodze: 2 niebieskie, 2 białe, 1 pomarańczowy, ale znacznie bardziej był zainteresowany grzybami. Jak się okazało podłoże jaskini było starannie wyścielone materią organiczną służącą za pokarm dla grzybów – hodowano je tutaj. Wśród grzybów Carric znalazł wiele odmian i gatunków rzadko spotykanych grzybów używanym w kuchni, alchemii, a czasami nawet zażywanych przez niektórych mistyków, aby wynieść się na wyższy poziom „świadomości.” Nie było w nich jednak nic magicznego, ktoś po prostu je tutaj hodował. Niektóre były trujące, ale z tego co wiedział druid, były całkowicie jadalne dla koboldów.

Adrian był zdany tylko na delikatne światło kryształów, nie mógł nieść ze sobą pochodni czy światełek czarodzieja, bo zwróciłby na siebie zbyt dużo uwagi. Wiedział też, że koboldy w przeciwieństwie do niego doskonale widzą w ciemności. Dlatego starał się zachowywać absolutną ciszę i iść przy ścianie, mając na wszystko dookoła oko.

Idąc głębiej w korytarze nie zauważył zbyt wielu koboldów. Nie wiedział co jest tego przyczyną, ale fakt ten był mu bardzo na rękę. Ostrożnie ominął główne wyjście z kopalni, którego pilnował koboldzie strażnik. Szedł dalej, uważając na ewentualne pułapki, lecz żadnych nie spotkał. Fakt ten go nieco zdziwił, bo z tego co mówił Carric koboldy bardzo lubiły je stawiać w swoich leżach. Coś musiało sprawiać, że czuły się na tyle pewne siebie, że ich nie potrzebowały.

Kawałek za wyjściem z kopalni znajdowało się kolejne rozwidlenie. Z lewego tunelu biło wielobarwne światło, z przewagą żółtego. Zaciekawiony, zabójca podszedł nieco bliżej i zobaczył coś od czego zaświeciły mu się oczy jak strażnikowi miejskiemu na widok nowej kuszy. Centralną część niewielkiej jaskini zajmował spory złoty posąg smoka. Adrian niewiele wiedział o smokach, ale kojarzył skądś ten łeb. Gospodarz karczmy Pod Zgrabnym Tyłeczkiem miał taki na ścianie. Mówił, że kiedy był młody, piękny i silny to wszystkie zgrabne tyłeczki były w zasięgu jego ręki, stąd nazwa gospody. Mówił też, że był poszukiwaczem przygód i że wraz z drużyną zabili kiedyś zielonego smoka grasującego w okolicy tej karczmy.

Posąg znajdował się na stosie monet i innych cennych przedmiotów. Zabójca mógłby po nie teraz sięgnąć… gdyby nie dwa drobne problemy stojące mu na przeszkodzie. Po pierwsze, ruszenie czegokolwiek mogłoby wywołać spory hałas. Po drugie, w oddali zauważył trójkę koboldów z koszami idących w jego kierunku. Nie zauważyły go co prawda, ale w tunelu nie było zbyt wiele miejsce gdzie mógł się ukryć, a co więcej światło bijące z jaskini z posągiem mogłoby go łatwo zdradzić.

 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 31-08-2011 o 23:01.
Qumi jest offline