Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2011, 22:59   #72
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Smród mięsa był słabo wyczuwalny i nie mogła zlokalizować jego źródła. W końcu musiała dać za wygraną. Możliwe, że odór przedostał się przez wentylację. Ktoś pichcił sobie posiłek? Ktoś wyciągnął gdzieś kopyta i nikt nie raczył jeszcze uprzątnąć zwłok? W końcu trzeba będzie coś z tym zrobić i pewnie ktoś coś zrobi. Kiedy smród stanie się nie do wytrzymania.

Nagłe pukanie w drzwi sprawiło, że Kristi aż podskoczyła. Nie oczekiwała odwiedzin a niespodziewane najście na Gehennie zwykle oznaczało kłopoty. Przez chwilę zastanawiała się czy nie zignorować intruza, ale ktoś dobijał się wyjątkowo natarczywie i najpewniej nie zamierzał szybko ustąpić.

- Kto tam? – w końcu zapytała.

- Yukon – odpowiedział głos zza drzwi.

- Czego chcesz, Yukon? – Lenox dalej nie zdecydowała się otworzyć drzwi.

- Słyszałem, że widziano cię w towarzystwie pewnego typka, na którego wołają Gała – mruknął Yukon. – Chciałbym o tym pogadać. Ale nie przez drzwi. Wpuścisz mnie czy pójdziemy gdzieś coś zjeść?

- O tym, że mnie widziano czy o samym “typku” jak go nazwałeś Yukon? – Nadal nie wpuściła go do środka nie bardzo będąc pewna jego intencji i tego dziwnego najścia.

- O tym kimś, Kristi, ale nie będę krzyczał przez drzwi - w jego głosie pojawiła się jakaś niepokojąca nutka niecierpliwości.

Po spojrzeniu przez zamontowany wizjer i sprawdzeniu czy mechanik był sam i czy był w coś uzbrojony wyszła szybko zamykając za sobą drzwi i tak by mężczyzna nie był w stanie wepchnąć jej do środka celi.

- To chodźmy w takim razie na michę papki i kawę zbożową.

Wybór padł na kantynę, gdzie zbierali się Członkowie G0. Koryto przysługiwało pracownikom Gildii rankiem, jak kiedyś w więzieniu.

- Ten cały Gała to paskudny człowiek, Kristi - powiedział Yukon. - Nie wiem, co z nim za interesy robisz, ale najlepiej je zakończ, najszybciej jak dasz radę. I najlepiej definitywnie. Dobrze ci radzę. Znam ludzi, którzy za niewielką stawkę mogą ci pomóc.

Yukon mówił cicho, mieszając łyżką w żarciu.

- Rzecz w tym Yukon, że ja z nim żadnych interesów nie robię - upiła łyk kawy zbożowej, ta prawdziwa nie wchodziła w skład zestawu fundowanego przez Gildię i trzeba było za nią płacić.

- Kontaktujesz się z nim. To wystarczy.

- Co to znaczy, że to wystarczy?

- Ludzie przy nim … znikają.

- Dobra Yukon, ty przyszedłeś z tym do mnie znaczy, że chcesz mi to powiedzieć, więc mów bez owijania w bawełnę.

- On sprzedaje ludzi. Tak sądzę.

- Yukon, proszę cię, w końcu to Gehenna. Facet na pewno sprzedał niejednej osobie kosę w żebra albo w plecy. Ale sprzedawanie ludzi? Po co i komu?

- Nie mam pojęcia, ale ostrzegałem cię, żeby nie było. Uważaj na niego. Uważaj, kiedy będziecie tam tylko we dwoje. Po prostu. Unikaj tego. Unikaj.

- Powiedz skąd ta nagła troska o moje bezpieczeństwo? Co ci chodzi po głowie?

- Wiesz, co - podniósł się z miejsca - wal się. Niech cię nawet zadźga, jeśli nie chcesz mnie słuchać.

Wstał i zabrał się do wyjścia zagniewany.

- Jak sobie chcesz, ale to ty zacząłeś tę gadkę a ja się z nim nie bujam, więc nie rozumiem, o co ci chodzi.

- Po prostu daję ci dobrą radę cokolwiek łączy cię z Gałą nie doprowadzi cię do niczego dobrego. To tyle. Zrobisz z tą wiedzą, co uznasz.

Kristi patrzyła za mechanikiem, kiedy ten odchodził od stolika. Święta, oburzona niewinność a przecież była pewna, że miał jakiś interes w tym, że ją ostrzegł. Tylko nie chciał się przyznać, jaki. Lenox rozmyślała nad jego słowami. Sama wiedziała, że z Gały był kawał drania i nic nie wartej szumowiny, ale ta cała gadka o sprzedawaniu ludzi była w jej mniemaniu naciągana. Po prostu się to nie kalkulowało. Jeśli ktoś potrzebował taniej siły roboczej to brał pod „opiekę” takich, co tonęli w długach lub zwyczajnie sami nie potrafili się ustawić i już miał ludzi zależnych od siebie. Sprzedawanie kogoś na mięcho też się raczej nie opłacało. Po co mordować kogoś specjalnie po to skoro całe masy ludzi wyżynały się tutaj każdego dnia. Wystarczyło tylko pozbierać zwłoki. Komu zatem Gała mógłby sprzedawać więźniów? Strażnikowi czy Hienom? Ani z SI ani z kanibalami nie udałoby mu się dogadać z dwóch zupełnie różnych powodów. Tylko, że gdzieś tam w zakamarkach więziennego statku czaili się jeszcze inni. Stworzenia całkowicie odmienne nie tylko od Strażnika i Hien, ale też od normalnych mieszkańców Gehenny. Jeśli słowa „normalni” można było w ogóle używać w stosunku do kogokolwiek przebywającego na terenie kosmicznego więzienia. Kristi nie sądziła, aby Gała zawarł układ z tajemniczymi przedstawicielami innych ras czy gatunków zamieszkujących Gehennę. Wydawał jej się zbyt ograniczonym półgłówkiem, by samodzielnie dogadywać się z kimkolwiek. Dla niej mógł stanowić zagrożenie, bo stanowczo przewyższał ją siłą i sprawnością, ale jeśli inni więźniowie mieli, co do niego podejrzenia lub pretensje to powinni wziąć sprawy w swoje ręce i to sobie z nim wyjaśnić.

Lenox po dojedzeniu swojej porcji papki skierowała się do Agrodomów po drodze zahaczając o kupca i wymieniając u niego czekoladę na 12 fajek. Baton był zbyt kuszący, by ryzykowała jego przetrzymywanie nawet odrobinę dłużej a fajki to tylko fajki. Po wejściu na teren Agrodomów od razu poprawił się jej humor. To właśnie tutaj a nie w swojej celi czuła się, no prawie jak w domu. Weszła do pomieszczenia, które służyło za tymczasową noclegownię, w której pracownicy Gildii mogli się zdrzemnąć, kiedy pełnili tak zwany dyżur dozorujący przy którymś z sektorów. Na ścianach zamontowano całą baterię piętrowych łóżek, wystarczająco wiele, aby zawsze znaleźć dla siebie wolne miejsce. Kristi rzuciła się na jedno w wolnych posłań i postanowiła spróbować złapać jeszcze trochę snu zanim znowu przyjdzie jej kolej pracy i będzie musiała rzucić się w wir roboty próbując uciułać coś na neoinsulinę.
 
Ravanesh jest offline