Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2011, 14:01   #108
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Bez namysłu rzucił Mi-Zu-Li marchewką szepcząc "cicho!" i schylając się pod oknem przeszedł na drugą stronę aby spojrzeć w drzwi gospody.
Jeśli nie złapie w tym momencie cancera weźmie natychmiast najemników pozostałych w domu na spytki, potem ojca, a na koniec resztę, gdy wrócą jutro.
Mi-zu-Lin złapał marchewkę zaskoczony, acz po namyśle wgryzł się w nią z lubością wypisaną na twarzy. Cancer chyba nie usłyszał wołań wojownika, ani samego Reia, bowiem gdy jego głowa wsunęła się do gospody, odziany w złotą zbroję wojownik dalej siedział przy stole, rozmawiając z jakimś osobnikiem, którego Rei wcześniej w życiu nie widział. Brązowowłosy osobnik, w dość młodym wieku, ubrany w dość luźny strój, ot niczym nie wyróżniająca się osobistość.
Postanowił zostać gdzie jest i z spokojem się im przysłuchiwać.
Jeśli nabierze podejrzeń może bez problemu obezwładnić obydwu i wziąć na spytki. Z Mi-Zu-Li może ciężko będzie zachować ciszę, ale zdecydowanie łatwiej dorwać ich.
W dziwny sposób Reia ogarnęło pewne uczucie paranoi.
Za nim mężczyźni wrócili do rozmowy Rei poczuł obok siebie jakiś ruch, zerknięcie oka pozwolił ostwierdzić że teraz Mi-Zu-Li jest obok niego też wtykając głowę do środka. Marchewka wystawała mu z ust już do połowy zjedzona, a on wyglądał na niezwykle zaciekawionego tą szpiegowska akcją. Cancer zaś wrócił do urwanej rozmowy.
- Ale w sumie nie dziwie się że o tym nie myśli, kto by się spodziewał po takim człowieku? Znaczy gdyby wiedział kim jest na prawdę, pewnie inaczej podszedłby do sprawy, a tak to po prostu łatwa kasa. Dobra nie ma co gadać, widzimy się niebawem. -stwierdził osobnik w złotym pancerzu i począł odsuwać krzesło tak samo jak jego rozmówca.
Rei odetchnął z ulgą. Dwukrotnie.
Raz z racji że ku jego zadowoleniu Mi-Zu-Li wydedukował co się dzieje i jeszcze go to bawiło (choć szkoda marchewki, nie będzie parzystej ich ilości w rosole), oraz że cancer nie obgadywał wcale jego ojca. Najwidoczniej cierpiał na otwartą paranoję, mimo że nie było go w gildii od paru miesięcy wciąż czuł że świat dookoła chce go zabić i zniszczyć raj w jakim obecnie się znajduje.
Spojrzał jeszcze raz na Mi-Zu. Nie chcąc psuć mu zabawy postanowił poszpiegować jeszcze chwilkę.
Rozmówca Cancera odsuwając swe siedzisko dodał jeszcze ostatnie zdanie do całej rozmowy. - Chociaż on już taki młody nie jest, ciekawe czy nadal trzeźwo myśli, czy to jakieś takie starcze fanaberie. Ile on może mieć? Z ponad 80 na karku?
- Jakos tak pewnie, a zresztą co nas to? -oznajmił złoty najemnik i wstał od stołu. Mi-Zu-Lin jak i ty zaś byliście zmuszeni cofnąć głowy, by nie zostać zauważonymi. Rodziło się pytanie: O kim rozmawiali najemnicy?
Opierając się o ścianę przyglądał się Mi-Zu z zastanowieniem, po czym ni z tąd ni zowąd powiedział:
- Zapraszam na obiad. – i zarzucając przez ramię siatkę skierował się w stronę domu planując po drodze sprawdzić jeszcze stragan z kartoflami. Miał już prawie wszystko co potrzeba na obiad.
I chyba uda się do psychologa.
Mistrz miecza ruszył obok Reia zagadując wesoło. - Co tu porabiasz? Nie widziałem Cię kawał czasu! Jakaś misja dla gildii?
 
Fiath jest offline